Donald Tusk jak Mateusz Morawiecki. Też przepisał majątek na żonę
Wirtualna Polska prześwietliła stan posiadania Donalda Tuska. Jest zaskoczenie – szef Platformy Obywatelskiej poszedł w ślady Mateusza Morawieckiego i tak jak on przepisał swój majątek na żonę.
Przypominamy ten tekst, ponieważ dzisiaj premier Donald Tusk spotyka się z mediami, by rozmawiać o ich niedawnym proteście ws. zmian w prawie autorskim i relacji na linii big techy-wydawcy. Jak ważny jest to temat, tłumaczymy tutaj. To wolne i niezależne media rozliczają polityków, patrzą im na ręce i ujawniają afery na szczytach władzy.
Oto przykłady ważnych publikacji, które w ostatnich latach opublikowaliśmy w Wirtualnej Polsce. Takie materiały powstają dzięki istnieniu wolnych i niezależnych mediów:
***
Ponad dwa miesiące temu opisaliśmy majątek, który udało się zgromadzić Mateuszowi i Iwonie Morawieckim. Całość majątku państwa Morawieckich wyceniliśmy na ok. 40 milionów złotych. Okazało się także, że zdecydowaną większość nieruchomości szef rządu przepisał na małżonkę. Tym razem, po powrocie Donalda Tuska z Brukseli do Polski, sprawdzamy stan posiadania szefa Platformy Obywatelskiej.
NIERUCHOMOŚCI "WYPAROWAŁY"
Zadanie było utrudnione. To dlatego, że Tusk po raz ostatni składał oświadczenie majątkowe w 2014 r., tuż przed odejściem z polskiej polityki. W dokumencie z 29 kwietnia 2014 r. czytamy, że ówczesny premier zgromadził 152 tys. złotych i 2400 dolarów. Był też właścicielem (razem z żoną) dwóch mieszkań o wielkości 40 oraz 65,5 metrów kwadratowych i działki letniskowej. Miał też Toyotę Auris z 2007 r.
Przez lata stan finansów "prezydenta Europy" znacząco się poprawił. Jak wyliczyli koledzy z portalu Money.pl, przez lata spędzone w Brukseli mógł zarobić ok. 6,7 mln zł. Do tego dochodzą kolejne profity z racji pełnienia funkcji przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej.
W poszukiwaniu należących do niego nieruchomości, przystąpiliśmy do przeglądania ksiąg wieczystych. Ku naszemu zdziwieniu Tusk na początku sierpnia 2021 r. nie miał żadnych domów, mieszkań, lokali użytkowych, działek, gruntów rolnych. Nic. Zero. Nawet tych nieruchomości, które w 2014 r. zgłosił jako swoje. Dziś już nie są jego.
Co się stało? Z ksiąg wieczystych, które przeglądaliśmy, wynika, że 17 sierpnia 2017 r. jeden z gdańskich notariuszy dokonał podziału majątku pomiędzy Małgorzatą Tusk a Donaldem Franciszkiem Tuskiem. W efekcie nieruchomości przeszły na własność małżonki byłego premiera.
Dlaczego Tuskowie zdecydowali się na manewr, który cztery lata wcześniej wykonali Morawieccy? Wiosną 2017 r. Donald Tusk został ponownie wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej, z poparciem 27 państw, bez Polski (słynne 27:1). W Polsce od dwóch lat rządził PiS.
Politycy tej partii nie raz ostro wypowiadali się na temat byłego premiera. Czy Tusk przepisał majątek z obawy przed zemstą rządzących? Tego nie wiemy – były premier odmówił nam komentarza w sprawie podziału majątku.
Zajmijmy się więc wyceną tego, co do 2017 r. posiadał lider opozycji. I tu kolejne zaskoczenie. Mimo że pensję w Brukseli Donald Tusk zaczął pobierać w grudniu 2014 r., to przez dwa i pół roku państwo Tusk nie nabyli w Polsce żadnej nieruchomości. Dlatego w dniu podziału majątku w sierpniu 2017 r. notariusz przypisał Małgorzacie Tusk dokładnie te same nieruchomości, które jej mąż zgłosił w oświadczeniu wiosną 2014 r.
DACZA NA KASZUBACH
Wśród tych nieruchomości znajduje się posiadłość letniskowa położona na Kaszubach w okolicach Kartuz. Oddalona od Trójmiasta o ponad 70 km nieruchomość składa się z trzech działek. Dwie z nich należą wyłącznie do Małgorzaty Tusk, a trzecia należy do żony byłego premiera w ⅔. Pozostała część należy do bliskich przyjaciół rodziny Tusków, z którymi znajomość wywodzi się jeszcze z czasów opozycji demokratycznej.
Działka Tusków to 3056 metrów kwadratowych, z domkiem o wielkości 130 metrów kwadratowych i dostępem do niewielkiego stawu. W 2014 r. Donald Tusk w oświadczeniu majątkowym wycenił tę działkę letniskową na 150 tys. złotych.
Żeby wycenić jej obecną wartość zajrzeliśmy do bazy serwisu Cenatorium, korzystającego z największej bazy cen transakcyjnych w Polsce. Z zasobów Cenatorium wynika, że jeden z sąsiadów Donalda Tuska w maju tego roku sprzedał o ponad połowę mniejszą działkę, z połowę mniejszym domem, w trochę gorszej lokalizacji (bez dostępu do stawu) za 240 tys. zł.
Zatem możemy przyjąć, że posiadłość Tuska jest obecnie warta ok. pół miliona złotych.
Kolejna nieruchomość, którą były premier przepisał na żonę, to ich rodzinne mieszkanie w niewielkiej dwupiętrowej kamienicy w Sopocie, w dzielnicy Karlikowo.
"Tak mieszka Tusk. Dla wielu osób to szok, nie tak to sobie wyobrażali" - krzyczał tytułem w styczniu tego roku "Super Express". Rzeczywiście, 86 metrów kwadratowych, trzy pokoje z kuchnią, nie robią wrażenia choćby przy 300-metrowym apartamencie Mateusza Morawieckiego (a w zasadzie jego żony) na luksusowym osiedlu.
W 2014 r. Tusk wycenił to mieszkanie na 500 tys. złotych. To już dawno nieaktualna wycena. Korzystając z serwisu Urban.one.wp.pl, który prowadzi wyceny w oparciu o informację z ponad 4 mln aktów notarialnych, oszacowaliśmy, że dziś mieszkanie warte jest 1 085 750 złotych.
Drugie mieszkanie, które Tusk przepisał na żonę, znajduje się dwa kilometry dalej, w dzielnicy Górny Sopot. To dwa pokoje z kuchnią, w sumie 40 metrów kwadratowych, tuż obok komendy policji. Jego wartość według Urban.one.wp.pl to 534 600 złotych. A gdyby państwo Tusk chcieli wynajmować ten lokal, to mogliby żądać 1 650 zł za miesiąc.
CO NA TO POLITYCY?
O decyzję Donalda Tuska postanowiliśmy spytać polityków. Na początku rozmów najpierw ogólnie pytaliśmy o przepisywanie majątków na żony.
Dopiero po kilku minutach - gdy wszyscy nasi rozmówcy oceniali zachowanie premiera Mateusza Morawieckiego - wskazaliśmy, że chodzi nam nie o Morawieckiego, lecz o Tuska.
- Przepisanie majątku na żonę przez polityka to naganna, typowo pisowska, praktyka - ocenił Robert Kropiwnicki, członek zarządu krajowego Platformy Obywatelskiej.
Kropiwnicki wskazał, że ukrywanie swojej własności to oszukiwanie wyborców. Gdy jednak dowiedział się, że na żonę swój majątek przepisał pełniący obowiązki przewodniczącego PO Donald Tusk, zmienił front.
Podkreślił, że to "sytuacje nieporównywalne" oraz że czepiamy się szczegółów. Po czym parlamentarzysta stwierdził, że nie ma czasu na dalszą rozmowę.
Stanowcza w ocenach była też Katarzyna Lubnauer, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
- Gdy podjęłam decyzję o wejściu do polityki, rozmawialiśmy z mężem o podziale majątku. Stwierdziliśmy, że wyjęcie poza nawias majątku męża byłoby nieuczciwe, moralnie wątpliwe - podkreślała.
Zaznaczyła, że w pełni popiera rozwiązanie przewidujące publikowanie oświadczeń majątkowych małżonków polityków. Niestety - stwierdziła Lubnauer - PiS uchwalił złą ustawę, a następnie Andrzej Duda skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Gdy wreszcie powiedzieliśmy posłance, że nie chodzi o Mateusza Morawieckiego, do którego nawiązywała w rozmowie, lecz o Donalda Tuska, wskazała, że przepisanie majątku przez Morawieckiego na żonę oraz przepisanie majątku przez Tuska na żonę to "sprawy całkowicie nieporównywalne".
- Morawiecki, jako premier, podejmuje decyzje, które mogą mieć wpływ na majątek jego i żony. Tusk nie jest funkcjonariuszem publicznym, nie ma obowiązku składania oświadczenia majątkowego, nie podejmuje decyzji gospodarczych państwa - mówiła Katarzyna Lubnauer.
I dodała, że w 2017 r. - gdy były szef rządu przepisał majątek na żonę - Donald Tusk nie był formalnie politykiem. Dzisiaj też nie pełni żadnej publicznej funkcji, nie ma zatem - w ocenie parlamentarzystki - powodu ujawniania majątku ani swojego, ani żony.
Już po rozmowie i przesłaniu jej wypowiedzi do autoryzacji, Lubnauer stwierdziła, że "trudno uznać w jakim kontekście użyjemy poszczególnych zdań" oraz zaznaczyła, że nie wie, czy w ogóle mówimy prawdę o przepisaniu majątku przez Donalda Tuska na żonę.
Znacznie większą wstrzemięźliwość w pierwszym komentarzu zaprezentował Radosław Fogiel z Prawa i Sprawiedliwości.
Gdy tylko wskazaliśmy, że chcemy rozmawiać o przepisywaniu majątku na bliskich, nie krył rozczarowania, że nie zajmujemy się dobytkiem milionerów z Lewicy, tylko znów Zjednoczoną Prawicą.
- Byłbym ostrożny z używaniem generalizacji w kwestii przepisywania majątków przez polityków. Zawsze istotny jest kontekst i należy go w każdym przypadku brać pod uwagę. Jeśli któryś polityk robi to w legalny sposób, to ma takie samo prawo zawrzeć umowę o podziale majątku z osobą bliską jak każdy inny obywatel - zaznaczał Fogiel.
I dodał, że dobrą praktyką byłaby jawność majątków osób najbliższych politykom.
- Takie jest zresztą założenie ustawy, którą uchwaliliśmy. Trafiła ona jednak do Trybunału Konstytucyjnego, w efekcie czego do dziś nie weszła w życie. Nasza intencja jest jednak jasna - wskazał.
To, co Fogla połączyło z politykami opozycji, to przekonanie, że nie wolno porównywać działania Morawieckiego i Tuska. Z tą różnicą, że zdaniem polityka PiS-u znacznie lepiej w całej sprawie wypada obecny premier.
- Morawiecki jest posłem, składa oświadczenia majątkowe. Jego majątek jest jawny. Tusk zaś pełni dziś w polityce niejasną rolę. Nie ma obowiązku publikować informacji o swoim majątku, ale szkoda, że tak łatwo przychodzi mu stawianie różnych zarzutów, zaś tak ciężko powiedzenie kilku słów prawdy o sobie - stwierdził Fogiel.
Jedyną osobą, która od początku do końca rozmowy prezentowała jednolite stanowisko, był Sebastian Kaleta z Solidarnej Polski, wiceminister sprawiedliwości (Solidarna Polska nie broniła Mateusza Morawieckiego, gdy ten był krytykowany za przepisanie znacznej części swojego majątku na żonę).
Kaleta wskazał, że zasadą powinna być jawność majątku polityków. Rozumie natomiast, że bywają nadzwyczajne sytuacje, w których politycy zawierają ze swymi żonami umowy o rozdzielności majątkowej. O ile jest to robione zgodnie z prawem, trudno to - zdaniem Kalety - potępiać.
- Jedne małżeństwa mogą uznać, że nie chcą mieszać swoich samodzielnych karier zawodowych do kariery politycznej drugiego małżonka. Inne z kolei mogą mieć inne intencje - uniknięcie kłopotliwych pytań o źródło pochodzenia majątku czy wręcz próby uniknięcia odpowiedzialności majątkowej choćby w formie konfiskaty rozszerzonej - wyliczał Kaleta.
Wątek konfiskaty rozszerzonej, jako powodu decyzji Donalda Tuska, pojawił się zresztą w kilku naszych rozmowach.
Były premier przepisał bowiem majątek na żonę w kwartał po wejściu w życie przepisów umożliwiających zabezpieczenia majątku pochodzącego z przestępstw już na etapie śledztwa.
Zdaniem niektórych naszych rozmówców mógł obawiać się tego, że zostaną mu postawione zarzuty, które poskutkują odebraniem majątku. Przepisanie go na żonę miało uchronić nieruchomości od zajęcia ich przez prokuraturę.
- Prokuratura od dawna nie służy państwu, lecz Zbigniewowi Ziobrze. Znamy sprawę Sławomira Nowaka, któremu zabrano majątek bez wyroku, pamiętamy bezzasadne ataki na Donalda Tuska i jego rodzinę. Trudno odmówić byłoby Donaldowi Tuskowi racjonalności, gdyby takiej rozdzielności dokonał, ale nic mi o tym nie wiadomo - wskazała Katarzyna Lubnauer.
Wirtualna Polska – wiedząc, że Tusk zdecydował się przekazać swoje udziały w zlokalizowanych w Polsce nieruchomościach żonie - trzykrotnie prosiła Donalda Tuska (za pośrednictwem Pawła Grasia i Beaty Turskiej współpracujących z Tuskiem, rzecznika PO Jana Grabca oraz biura PO) o przekazanie informacji o swoim majątku. Zaapelowaliśmy o to 7 czerwca, 23 czerwca oraz 4 lipca 2021 r. Nie otrzymaliśmy jakiejkolwiek odpowiedzi.
4 sierpnia 2021 r. ponowiliśmy prośbę, pytając wprost o powody, dla których Donald Tusk zdecydował się przepisać wszystkie nieruchomości na żonę.
Do dziś nie otrzymaliśmy oficjalnej odpowiedzi – ani od samego Tuska, ani z biura PO.
Oto przykłady ważnych publikacji, które w ostatnich latach opublikowaliśmy w Wirtualnej Polsce. Takie materiały powstają dzięki istnieniu wolnych i niezależnych mediów:
Szymon Jadczak szymon.jadczak@grupawp.pl
Patryk Słowik patryk.slowik@grupawp.pl
współpraca Rafał Mrowicki