Co się dzieje z sędzią Cichockim? Miał przekazać materiały, kontakt się urwał
Arkadiusz Cichocki, sędzia który miał dostarczać materiały oczerniające kolegów po fachu, chciał przekazać informacje "Gazecie Wyborczej". Kilkukrotnie kontaktował się z dziennikarzami tytułu. Wysłał także zdjęcie ze szpitala, w którym był hospitalizowany. Z niewyjaśnionych przyczyn kontakt z prawnikiem się urwał.
"OIOM ale powinienem przeżyć, rokowania pomyślne. Kolegom z redakcji proszę pogratulować, prawie dokończyli to, co zaczęła moja była kochanka Emilia Szmydt. Emilia złożyła mi szereg propozycji przez te wakacje" - pisał w korespondencji do "GW" sędzia Cichocki. To właśnie prawnik jest jednym z bohaterów afery "farmy trolli" w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Przypomnijmy: "Emilia" miała organizować i uczestniczyć w hejcie przeciwko sędziom, którzy sprzeciwiali się reformie sądownictwa. W akcji oczerniania mieli brać pośredni udział pracownicy Ministerstwa Sprawiedliwości. Po ujawnieniu tych informacji do dymisji podał się wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
Ze szpitalnego łóżka sędzia Cichocki miał wysyłać m.in. screeny rozmowy z "Emilią", w których kobieta miała go szantażować. "W razie mojego zgonu ma Pan prawo dowolnie to wykorzystać, także do publikacji. Choć tyle mogę zrobić" - pisał adwokat. Dodał, że jego pełnomocniczka jest w posiadaniu pewnych materiałów, które za jego zgodą przekaże redakcji.
Po około dwóch dniach rozmów z co najmniej dwoma dziennikarzami "GW" kontakt nagle się urwał. Próba kontaktu z mecenaską Cichockiego również nie przyniósł żadnej odpowiedzi. Najpierw adwokatka była zaskoczona telefonem od dziennikarzy, potem zaprzeczyła że ma jakiekolwiek informacje. Na końcu stwierdziła, że "już nie jest pełnomocnikiem Cichockiego".
Nowym obrońcą sędziego zostaje Piotr Paweł Urbanek. Najpierw wydaje oświadczenie w "Tygodniku Solidarność" o hospitalizacji "z uwagi na poważne zagrożenie kardiologiczne" swojego klienta. Według "TS" Emilia miała wciągnąć Cichockiego w prywatne relacje, a następnie go szantażować w sprawach zawodowych i prywatnych.
W rozmowie z "GW" Urbanek był zaskoczony kontaktem sędziego z dziennikarzami. Stwierdził, że jeśli nastąpiło to podczas pobytu na OIOM-ie, to było to spowodowane "otumanienie z powodu silnych leków farmakologicznych". Dodał, że teraz on odpowiada za kontakty sędziego z mediami. Zgodę na to miał dostać przed hospitalizacją Cichockiego. O materiałach, które miały zostać przekazane gazecie nic nie wie.
26 sierpnia do redakcji miał odezwać się ojciec sędziego. Stwierdził, że życie jego syna jest zagrożone. "W nocy z niedzieli na poniedziałek na oddział kardiologiczny szpitala w Bytomiu, gdzie leżał syn, przyszli policjanci i powiedzieli pielęgniarkom, że życie syna jest zagrożone, że ktoś może go odwiedzać i wymuszać na nim zeznania czy informacje. Policjanci kazali zamknąć oddział i uważać na syna" - przekazał Ryszard Cichocki.
Ojciec sędziego dodał, że zaraz po tej informacji przeniósł syna do innej placówki medycznej. Ze względów bezpieczeństwa nie zdradził do której.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: "Gazeta Wyborcza"