Brutalne starcia w Turcji. Rośnie liczba zabitych
- Co najmniej 12 osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych podczas wtorkowych starć tureckiej policji z protestującymi przeciw ofensywie sił Państwa Islamskiego (IS) na kurdyjskie miasto Kobane na północy Syrii, przy granicy z Turcją - podały media tureckie.
07.10.2014 | aktual.: 08.10.2014 08:03
Poprzedni bilans mówił o co najmniej dziewięciu ofiarach śmiertelnych.
Do starć dochodziło głównie na obszarach zamieszkanych przez Kurdów w południowo-wschodniej Turcji - poinformowały lokalne media. Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, żeby rozpędzić protesty.
Co najmniej pięć osób zginęło w mieście Diyarbakir, dwie w prowincji Siirt, jedna w sąsiednim regionie Batman. Wcześniej 25-latek zmarł po starciach w prowincji Mus.
W regionach, gdzie doszło do najbrutalniejszych starć, władze wprowadziły godzinę policyjną. Władze w Ankarze apelowały o spokój.
- Przemoc nie jest rozwiązaniem. Przemoc rodzi represje. Nieracjonalne zachowania powinny natychmiast się zakończyć - podkreślił turecki minister spraw wewnętrznych Efkan Ala. Demonstrujących oskarżył o "zdradę własnego kraju", a w razie kontynuowania protestów zagroził "nieprzewidywalnymi konsekwencjami".
To kolejna fala protestów w Turcji. Wcześniej w nocy z poniedziałku na wtorek służby porządkowe starły się w Stambule i sześciu innych miastach z setkami demonstrantów.
Jak podawały media, protestujący oskarżają rząd w Ankarze o bierność wobec oblężenia Kobane (Ajn al-Arab) przez dżihadystów z IS oraz niedostarczenie pomocy humanitarnej i wojskowej do tego miasta.
Bojownicy IS, wspierani przez czołgi i artylerię, opanowali już większość Kobane, strategicznego miasta położonego przy granicy z Turcją i zamieszkanego przez syryjskich Kurdów. Całkowite opanowanie Kobane, które oblegane jest od trzech tygodni, dałoby dżihadystom kontrolę nad większością syryjsko-tureckiej granicy.
Mieszkańcy uciekają z miasta w kierunku granicy z Turcją. Ocenia się, że Kobane opuściło już ponad 160 tys. osób. Zdaniem przedstawiciela lokalnych władz, Idrisa Nassana, miasto "z pewnością wkrótce upadnie".
W poniedziałek prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) wezwała do protestów przeciwko atakom ze strony IS. O to samo apelowało zdelegalizowane, a zarazem największe w Turcji ugrupowanie kurdyjskie, Partia Pracujących Kurdystanu (PKK).
Tymczasem trwające przez cały dzień bombardowania pozycji fanatyków, prowadzone pod wodzą Amerykanów, zastopowały ofensywę Państwa Islamskiego w mieście Kobani. Ocenia się, że od połowy września, kiedy to radykałowie rozpoczęli szturm na Kobani, zginęło co najmniej 400 osób, a 160 tysięcy uciekło do Turcji.
Pozycje islamistów w Iraku i Syrii od początku lipca bombardują amerykańskie myśliwce. W kolejnych tygodniach do nalotów przyłączyły się też Wielka Brytania i Francja, a wczoraj zrobiła to Holandia. Ocenia się, że do tej pory dokonano ponad 370 nalotów na pozycje Państwa Islamskiego.
Tymczasem Kurdowie zorganizowali wczoraj kolejne protesty w kilku europejskich stolicach, w tym w Berlinie i Brukseli. Demonstranci wdarli się między innymi do siedziby Parlamentu Europejskiego.