Do tragedii doszło na kąpielisku Karczunek. Policja rozpoczęła dochodzenie, mające na celu wyjaśnienie przyczyn utonięcia 9-latka.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że ojciec chciał, by jego syn wyszedł z wody, ale gdy doszedł do miejsca, w którym plażowali, zauważył, że 9-latka przy nim nie ma. Po kilkudziesięciu minutach poszukiwań, w które zaangażowała się straż pożarna i policja, chłopca wyciągnięto z wody. Trafił on do szpitala, gdzie lekarze podjęli się reanimacji. Niestety, ich starania okazały się bezskuteczne.
Plażowicze, z którymi rozmawiało TVN24, oceniają, że poszukiwania nie przebiegały w prawidłowy sposób. - Gdy przyjechała policja, to zaczęła szukać dziecka w lesie. Ratownicy nie reagowali w ogóle i nie weszli do wody. Dopiero strażacy zareagowali prawidłowo i od razu weszli do wody. To co się tutaj działo to było jedno wielkie nieporozumienie! - mówił jeden z oburzonych plażowiczów na antenie TVN24. Świadkowie twierdzą, że od chwili zaginięcia chłopca do jego odnalezienia minęło nawet kilka godzin. Jednak policjanci twierdzą, że akcja trwała kilkadziesiąt minut i przebiegała prawidłowo
Od początku lipca w Polsce utonęło 147 osób (od 1 kwietnia - 217). Do śmiertelnych wypadków dochodzi najczęściej na niestrzeżonych kąpieliskach, w rzekach, jeziorach i stawach. Dlatego służby apelują, aby kąpać się tylko w miejscach strzeżonych, tam gdzie nad naszym bezpieczeństwem czuwają ratownicy i pod żadnym pozorem nie wchodzić do wody po spożyciu alkoholu.
