Wyburzyli siekierami szałasy 15 Romów. Sprawę bada prokuratura
W sobotę dowiedzieli się, że za 48 godzin zburzą ich domy. Gdańscy urzędnicy pozbawili domu 15 Romów. W ich obronie stanęła Amnesty International, a sprawą zainteresowała się prokuratura.
W poniedziałek 4 sierpnia doszło do wyburzenia nielegalnego osiedla romskiego, które funkcjonowało przez cztery lata przy ulicy Bursztynowej w gdańskim Jelitkowie. Pięciu mężczyzn działając z polecenia Urzędu Miasta Gdańska siekierami wyburzyło cztery szałasy, które były zamieszkiwane przez Romów.
W efekcie działań urzędników trzy rodziny, łącznie piętnaście osób straciło swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania. Zajście było zabezpieczane przez policjantów oraz gdańskich strażników miejskich. Romowie o decyzji zostali poinformowani dwa dni przed jej realizacją i nie mieli jak się odwołać. Wedle ich relacji strażnik miejski mówił, aby uciekali jak najdalej. Od tego czasu nielegalni mieszkańcy żyją w namiotach.
Na pomoc Romom przyszła Amnesty International. Jest to międzynarodowa organizacja, której celem jest zapobieganie naruszeniom praw człowieka poprzez wszelkie pokojowe akcje obywatelskie – od organizowania pisania listów do rządów krajów łamiących te prawa, poprzez publiczne rozgłaszanie informacji o takich naruszeniach, po realną pomoc finansową i prawną poszkodowanym osobom.
Władze organizacji napisały list protestacyjny do władz miasta, w którym zarzucają, że rodziny nie zostały prawidłowo zawiadomione o wysiedleniu, ani nie poinformowano ich o innych możliwych rozwiązaniach. Mieszkańcom dano godzinę na spakowanie rzeczy i opuszczenie terenu. Nie przedstawiono im żadnych dokumentów stanowiących podstawę działań. Romowie mieszkali w tym miejscu od prawie 2,5 roku.
Do zarzutów odniósł się wiceprezydent miasta Maciej Lisicki, który napisał list do dyrektora fundacji Draginji Nadażdin. Z dokumentu wynika, że Romowie – wedle własnych słów — mieli w mieście przebywać w celach turystycznych. Zapewniali również, iż w wypadku usunięcia szałasów mają, gdzie się udać. Pracownicy socjalni wielokrotnie odwiedzali nielegalne osiedla monitorując stan dzieci i sugerując zmianę miejsca zamieszkania, które ułatwiłoby edukację. Każdorazowo spotykało się to z krytyką rodziców.
Sprawa jest obecnie badana przez prokuraturę. Niezależną wewnętrzną kontrolę zarządził prezydent miasta. Cały tekst listu Macieja Lisickiego został udostępniony na stronach urzędu miejskiego.