Takiej sytuacji jeszcze nie było. PiS realizuje plan na wybory
Mogę potwierdzić, że planujemy przeprowadzić wybory parlamentarne i referendum ws. relokacji migrantów w tym samym czasie - zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Pod koniec czerwca do Sejmu wpłynął projekt ustawy, który ma umożliwić taki manewr.
03.07.2023 | aktual.: 03.07.2023 16:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas konferencji prasowej premier przyznał, że rząd chce, by referendum oraz wybory parlamentarne odbyły się w tym samym czasie. Przyznał, że jest wstępna decyzja, by Polakom zadano tylko jedno pytanie.
- Jedno pytanie, które ma dotyczyć nielegalnej imigracji do Polski. Tego wielkiego problemu, z którym mierzy się teraz cała Europa zachodnia - powiedział Morawiecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef rządu argumentował, że taka decyzja jest podyktowana między innymi kosztami organizacji wyborów oraz referendum. Jego zdaniem przeprowadzenie tych wydarzeń jednocześnie obniży koszty.
Posłowie PiS chcą nowelizacji ustawy o referendum
Pod koniec czerwca do Sejmu wpłynął poselski projekt nowelizacji ustawy o referendum ogólnokrajowym. Projektowana nowelizacja ma umożliwić przeprowadzanie referendum w tym samym dniu, w którym odbywają się wybory: do Sejmu i Senatu, wybory Prezydenta RP lub wybory do Parlamentu Europejskiego.
Chodzi o ujednolicenie godzin głosowania. Przyjęto, że głosowanie przeprowadza się w godzinach określonych w Kodeksie wyborczym - czyli w godz. 7-21. Projekt został już skierowany do zaopiniowania. Zajmie się nim Biuro Analiz Sejmowych oraz Biuro Legislacyjne.
Państwowa Komisja Wyborcza w komunikacie przekazała, że zadania komisarzy wyborczych i komisji obwodowych wykonują odpowiednio okręgowe i obwodowe komisje wyborcze powołane do przeprowadzenia właściwych wyborów.
Podkreślono, że ustawodawca przesądza kwestie głosowania w tym samych obwodach głosowania, czyli w tych samych lokalach wyborczych przez jedną i tę samą obwodową komisję wyborczą (a nie dwie odrębne).
Unijny pakt migracyjny
W czerwcu Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec takich praktyk Unii Europejskiej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w UE musi być przedmiotem referendum.
Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".
Z informacji RMF FM wynika, że Polska będzie mogła wnioskować o całkowite odstępstwo od obowiązkowej solidarności. "Czyli zarówno od relokacji migrantów, kontrybucji finansowej w wysokości 920 tys. za nieprzyjętego migranta czy wsparcia operacyjnego" - podkreślają w tekście dziennikarze.
Strach przed utratą władzy?
- Relokacja jest najmniej istotnym elementem w nowym podejściu Komisji Europejskiej do migracji - podkreślał z kolei w programie "Newsroom" WP prof. Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, pytany o zasadność referendum.
Zdaniem prof. Duszczyka na podstawie przyjętego paktu, do Polski nie przyjedzie w ramach relokacji żadna osoba. Jak wyjaśnił, to właśnie dlatego we wpisie w mediach społecznościowych skomentował działania rządu PiS w tej sprawie stwierdzeniem: "Zwariowali. Musi być duży strach przed utratą władzy".
Ekspert podkreślił również, że nie można porównywać obecnej sytuacji migracyjnej w Polsce do tej z 2015 roku. Ekspert wskazał, że zmieniła się polityka migracyjna państwa, a pracownicy ściągani są z wielu egzotycznych państw (m.in. na słynną już inwestycję pod Płockiem). - Próbuje się nas wepchnąć w dyskusję sprzed ośmiu lat w kompletnie innej sytuacji - ocenił prof. Duszczyk.
Czytaj więcej: