Wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń żąda przeprosin za sugestie o współpracy z SB
Przeprosin oraz 25 tys. zł na cele charytatywne żąda się od wydawcy "Dziennika Bałtyckiego" oraz jej redaktora naczelnego wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń. Zdaniem polityka PO gazeta zarzuciła mu współpracę z aparatem bezpieczeństwa PRL.
10.02.2014 | aktual.: 10.02.2014 17:32
Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Obie strony, powodowa i pozwana, zgodziły się na udział w mediacji. W ciągu siedmiu dni mają wybrać mediatora z sądowej listy. Jeśli tak się stanie, mają 30 dni na ewentualne dojście do ugody, która zapobiegnie rozpoczęciu procesu.
Pozew o naruszenie dóbr osobistych wiceministra sprawiedliwości przeciwko Polskapresse, wydawcy "Dziennika Bałtyckiego" oraz szefowi tej gazety Mariuszowi Szmidce, dotyczy dwóch tekstów: "Aneks do biografii Jerzego Kozdronia. Czy będzie wiceszefem resortu? Jeśli tak, warto wiedzieć, kim był" (z 7 czerwca 2013 r.) oraz "Sprawa szpitala została umorzona" (z 14 czerwca 2013 r.).
Jak powiedział pełnomocnik Kozdronia, radca prawny Robert Springer, w pierwszym artykule znalazły się sformułowania sugerujące, że obecny wiceminister sprawiedliwości miał kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa.
"Z akt IPN (fragmenty): 'Osoba o nazwisku Kozdroń Jerzy, rok urodzenia: 1950. Data wpisu: 27.11.1968 r., rodzaj sprawy - EOK (Ewidencja Operacyjna na Księdza). Data wpisu - 9.04.1971 r. Zabarwienie sprawy: kler katolicki. Materiałów brak'. '- Tak, byłem w seminarium duchownym. W sumie trzy tygodnie. Poszukiwałem swojego miejsca w życiu, byłem młodym chłopakiem. Ale szybko stwierdziłem, że to nie dla mnie. Uciekłem stamtąd'. Ale ślad w esbeckich dokumentach pozostał. Tylko ślad. Bo zawartość teczek zniknęła" - napisali dziennikarze "DB".
Zdaniem pełnomocnika wiceministra słowa: "Ale ślad w esbeckich dokumentach pozostał. Tylko ślad. Bo zawartość teczek zniknęła" sugerują czytelnikowi, że relacje Kozdronia ze Służbą Bezpieczeństwa nie są do końca jasne.
- Autorzy, nie żądając komentarza powoda co do podnoszonego wątku, nie dowiedzieli się, że posiada on status osoby pokrzywdzonej według ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. W konsekwencji - autorzy w sposób instrumentalny posłużyli się urzędową informacją z akt IPN dotyczącą powoda, która posłużyć im miała wyłącznie do wywołania sugestii o współpracy powoda z aparatem bezpieczeństwa PRL - ocenił Springer.
Według Kozdronia nieprawdziwe są też informacje "DB" zarzucające "wybudowanie sobie (w latach 90. ub. wieku) domu kosztem Spółdzielni Kółek Rolniczych Kwidzyn i jej pracowników".
Wiceminister sprawiedliwości żąda też od gazety przeprosin za sugestie zawarte w artykule "Sprawa szpitala została umorzona" o tym, że jako szef PO w powiecie kwidzyńskim i kandydat na wiceministra w resorcie sprawiedliwości miał wypytywać w kwidzyńskiej prokuraturze o losy śledztwa ws. rzekomych nadużyć w spółce "Zdrowie", do której należy Szpital Powiatowy w Kwidzynie.
Jak powiedział Springer, w odpowiedzi na pozew strona pozwana przyznała, że osoba Kozdronia w kontekście tego śledztwa "pojawiła się omyłkowo" i wynikała z błędnej informacji uzyskanej od prokuratora rejonowego w Kwidzynie.
Oprócz przeprosin na łamach "Dziennika Bałtyckiego" wiceminister sprawiedliwości domaga się wpłaty 25 tys. zł na rzecz Kwidzyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych.
63-letni poseł PO Jerzy Kozdroń jest absolwentem prawa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1978 r. był sędzią Sądu Rejonowego w Kwidzynie. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. odmówił stosowania dekretu o stanie wojennym - został odwołany 17 grudnia 1981 r.; wtedy oddał też legitymację PZPR. Potem pracował jako radca prawny w spółdzielniach gminnych.
Od 1990 r. związany z lokalnym samorządem; był m.in. przewodniczącym rady miejskiej w Kwidzynie i radnym sejmiku woj. pomorskiego. W 2005, 2007 i 2011 r. wybierany na posła. Stanowisko wiceministra sprawiedliwości objął w połowie lipca 2013 r.