prof. Krzysztof Simon(strona 5/1)

Koronawirus w Polsce wciąż daje o sobie znać. Czy wzrost liczby zakażeń może wpłynąć na poglądy ludzi? - Te osoby nie uwierzą. Jak ma pan płaskoziemców, co twierdzą, że Ziemia jest płaska, albo tych, co mówią, że szczepionki szkodzą i wywołują różne choroby, przez co się nie szczepią. Jestem ciekaw, co będzie z SARS i grypą, jak się część nie zaszczepi, bo dalej będzie tak uważała - mówił w programie WP "Newsroom" prof. Krzysztof Simon. Jak zaznaczył, państwo musi iść do przodu ze względu na swoją wspólnotowość. - Teraz jest katastrofa. Musimy przetrwać ten okres do szczepionki. Jeżeli nie zrobimy tego razem, będziemy jak dziki kraj afrykański, którym nie wiadomo kto rządzi i po co - podkreślił prof. Simon.

Profesor Krzysztof Simon był gościem Mateusza Ratajczaka w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski. Dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych był pytany o skalę epidemii koronawirusa w Polsce. – Jeśli będziemy tolerowali lekceważenie masek i pozwalali na wypowiadanie bredni (…), to będzie się rozszerzało – ocenił prof. Simon. – Ciągle są jakieś ataki na osoby zwracające uwagę, ktoś domaga się obsługi, wchodzi na izbę przyjęć, nie zasłania twarzy i awanturuje się, że takie ma prawo – dodał specjalista. – Tak nie może być, to jest wspólny obowiązek – stwierdził gość WP. Prof. Simon wspomniał również o przypadku, gdzie pacjent zerwał lekarzowi maseczkę. – To powinna być policja, ciężki mandat – ocenił w programie WP.

Profesor Krzysztof Simon był gościem Mateusza Ratajczaka w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski. Dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych był pytany o nowe decyzje Ministerstwa Zdrowia ws. walki z epidemią koronawirusa. Propozycja zakłada, że pacjent z dodatnim wynikiem wróci do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub do lekarza na poziomie "szpitalnictwa COVID-owego". Lekarz oceni, na ile przebieg choroby ma charakter ciężki lub lekki, analizując objawy. Jeśli objawów nie będzie, lekarz może nakazać izolację domową. Prof. Simon pozytywnie ocenia te zmiany, jako te formułowane przez zakaźników i specjalistów. Wcześniej – jego zdaniem – funkcjonował "absurdalny absurd", który nakazywał kierować pacjentów bezobjawowych do szpitali. – Przecież to w ciągu jednego lub kilku dni zablokowałoby funkcjonowanie służby zdrowia – stwierdził gość WP. – To jest bardzo rozsądne, takie elastyczne cofnięcie się od tych szalonych pomysłów – dodał prof. Simon. Pytany o podziękowania od ministra Adama Niedzielskiego, odparł, że szef MZ "wycofał się bardzo elegancko" z wcześniejszych pomysłów. – Chylę czoła, chapeau bas – dodał Simon.

- Ja w ogóle wyśmiewałem taki sposób, żeby wesela odbywały się bez kontroli: 150 osób, 200 osób czy 400 osób. To było zbyt radykalne poluzowanie obostrzeń, nikt nigdzie takich rzeczy nie wyprawiał, ponieważ epidemia trwała. Wesele jest bardzo miłą uroczystością, ale wirus się na nim szerzy. Proszę wziąć statystyki. Ile tysięcy osób w tym kraju pozarażało się na weselach? Ale ktoś podjął taką decyzję, ktoś się pod nią podpisał. My jako specjaliści krytykowaliśmy jednoznacznie tę decyzję. Ale tu chodzi nie tylko o wesela, ale o zebrania publiczne, msze, kluby, wszystkie miejsca, gdzie więcej osób się zbiera - tak epidemiolog prof. Krzysztof Simon skomentował w programie "Newsroom" w WP najnowszą decyzję resortu zdrowia. Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował we wtorek o wprowadzeniu nowych obostrzeń dotyczących organizacji wesel. W strefach zielonych zmniejszono dopuszczalną liczbę gości do 100 osób, w strefach żółtych do 75. W strefach czerwonych, tak jak dotychczas, w imprezach takich będzie mogło brać udział 50 osób. - Jak będzie pan miał 6-7 tysięcy zakażeń dziennie, to tę strefę czerwoną wprowadzi się od Bugu do Odry i od wybrzeża po Tatry. Jednym ruchem, bo nie będzie innego wyjścia. Ja jestem przeciwnikiem jakichkolwiek zgromadzeń publicznych w strefach czerwonych - stwierdził prof. Simon.

- Większość krajów się szczepi i zakupiła szczepionki. My jesteśmy opóźnieni. W tej chwili mamy podobno zamówienie na 1,5 do 3 mln szczepionek na grypę. W kontekście sezonu COVID-u, a my nie wiemy, jak to będzie przebiegało, trzeba zaszczepić jak najwięcej osób. Założenia ministerstwa są bardzo słuszne: trzeba zaszczepić kogo się da z tych gryp ryzyka, proszę pamiętać, że kobiety w ciąży i noworodki są szczególnie narażone na powikłania po grypie, czego nie ma w COVID-19 zupełnie - mówił w programie "Newsroom" WP prof. dr hab. med. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, pytany o szczepionki na grypę, których brakuje obecnie w aptekach. - W Niemczech ponad 70 proc. osób szczepi się na grypę, u nas 3-4 proc. Dlaczego się tak dzieje? Niemcy są zidiociałym, nieracjonalnym narodem, który sobie bimba i gwiżdże (na rzekome powikłania po szczepieniu - przyp. red)? To nie jest tak. Jeżeli 4 mln ludzi przeciętnie co roku zapada na grypę, czyli wypada z pracy, to ekonomicznie to jest o wiele większe uderzenie, niż ten cały COVID razem wzięty - dodał prof. Simon.

Profesor Krzysztof Simon był gościem w programie WP "Newsroom". Specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych zapytany o to, gdzie obecnie jesteśmy, jeśli chodzi o epidemię w Polsce, powiedział, że to "żadna druga fala". - Cały czas jako specjaliści wypowiadamy się, że epidemia przebiega tak, jak każda epidemia, czyli gwałtownym wzrostem - powiedział. Specjalista podkreślił jednocześnie, że do tej pory było wykonywane niewiele testów, w związku z czym nie do końca wiadomo, ile zakażeń było w rzeczywistości. - Było ciepło, a ludzie się rozrzedzili. Nie bywali w domach, byli na plażach - zaznaczył, dodając, że obowiązujące restrykcje miały być egzekwowane, a ludzie mieli ich przestrzegać. - Teraz to wszystko wzrasta. Po pierwsze ludzie wracają z wakacji, po drugie nikt restrykcji nie przestrzega - wspomniał. Zdaniem specjalisty dlatego też zwiększyła się liczba testów i dostępnych laboratoriów, które je wykonują. Prof. Simon mówił, że sanepid uporządkował ponadto swoje funkcjonowanie. - Do tej pory były wyniki przesiewowe z kopalni A oraz badania ze szpitali osób objawowych klinicznie. Jak to logicznie powiązać w całość? To były dwa różne badania dotyczące tego samego wirusa i tej samej choroby - spuentował specjalista.

Czy prof. Krzysztof Simon byłby skłonny wejść w skład zespołu ekspertów nowego ministra zdrowia? - Oczywiście, tak, dla dobra kraju (…) zawsze z przyjemnością sprzedam za darmo dosłownie, tak mogę to tylko określać, swoją wiedzę i jakieś tam talenta - uznał w programie "Newsroom" dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. I podkreślił, że "bardzo się cieszy, że ministrem zdrowia został wreszcie człowiek, który umie liczyć pieniądze". Zdaniem prof. Simona ewentualne rozwiązanie NFZ, o czym niedawno mówiono, "byłoby absurdem”. Lekarz w programie ocenił nieprzychylnie działania Łukasza Szumowskiego. Jego zdaniem były minister popełnił "elementarne błędy epidemiologiczne" i "tuszował różne nieprawidłowe wyniki". Prof. Simonowi zabrakło m.in. informowania obywateli o tym, że rzeczywista liczba zakażeń najprawdopodobniej jest dużo większa, niż wynika to z raportów Ministerstwa Zdrowia.

Prof. Krzysztof Simon był gościem Marka Kacprzaka w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski. Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu był pytany o niedawną wypowiedź Andrzeja Dudy o szczepionkach. Przypomnijmy: prezydent powiedział podczas debat TVP, że "absolutnie nie jest zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych". – To jest obłęd – stwierdził prof. Simon. – Ta wypowiedź jest absolutnie skandaliczna i antyspołeczna. Nie może kandydat na prezydenta (…) występować przeciwko szczepionkom jako jednej z metod zwalczania chorób zakaźnych, która znana jest od ponad 110 lat – dodał, apelując, by "nie tworzyć na nowo prawa i nie walczyć z całym światem". Prof. Simon, pytany, co powinien zrobić teraz prezydent Duda, odparł: "powinien powiedzieć 'przepraszam, powiedziałem straszne głupstwo'".

Prof. Krzysztof Simon był gościem w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski. Kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu był pytany o procesje Bożego Ciała zaplanowane na czwartek. Czy takie uroczystości będą bezpieczne? Zdaniem profesora Simona tak, o ile zachowany jest dystans i obowiązek noszenia maseczek. - A jeśli będzie tłum bez masek, który będzie lekceważył i śmiał się z wirusa i takich profesorów, którzy opowiadają, że taki wirus krąży, to skończy się to katatstrofą - dodał gość WP. Ekspert skrytykował także oficjeli, którzy "złamali zasady" epidemiczne". - Ja na przykład na cmentarz nie poszedłem, co mnie bardzo zdenerwowało, a mam bardzo bliskie osoby pochowane. A niektórzy sobie poszli i to mnie drażni, czuję się głęboko urażony tym wszystkim - dodał lekarz.

Odmrażanie gospodarki wkracza w nowy etap, a ograniczenie nakazu noszenia maseczek to tylko część obostrzeń, które zostają zniesione. Prof. Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego szpitala we Wrocławiu powiedział w programie Newsroom WP o własnych zasadach, które zamierza teraz przestrzegać. - Nie jestem samobójcą - stwierdził, wyjaśniając, że na tym etapie pandemii nie pójdzie raczej na stadion, na wesele i do kina. Lekarz dodał, że wysłałby dziecko na kolonie i poszedł na basen czy plaży. - Ale tylko, jeśli byłby utrzymany dystans i bez tłumu - zaznaczył. Gość WP zastrzegł, że musi zostać utrzymana społeczna izolacja ze względu osoby z grupy ryzyka, które mogą zachorować. - Nie wiemy, jak latem zachowa się wirus - mówił prof. Krzysztof Simon. - Do polityki nie chcę się włączać, ale to, co się u nas dzieje, zaczyna być obrzydliwie. Samowola z wyborami - to niemożliwe, do jakiego upadku my doszliśmy etycznego i moralnego jako cywilizowany kraj - komentował prof. Simon, pytany o ocenę działań rządzących.

- Ludzi po 60. roku życia w kraju, a więc najczęściej z jakimiś chorobami, jest prawie 9 mln. Nie można tego faktu pominąć. A ludzi powyżej 70 roku - 4,5 mln. To są fakty demograficzne. Oni nie mogą siedzieć całkowicie w domu, muszą wyjść z domu, ruszać się. I nie mogą być narażani przez inne osoby na zakażenie - uznał ordynator oddziału zakaźnego szpitala we Wrocławiu prof. Krzysztof Simon. Jego zdaniem liczba zakażeń np. Na Dolnym Śląsku nie jest na tyle duża, by izolowano tę część kraju. Ale model szwedzki w jego ocenie nie sprawdził się. - Śmiertelność jest zdecydowanie wyższa niż w Polsce. Anglia zrobiła to samo i skończyło się to zupełną katastrofą - zaznaczył.

- Zmiany ws. odmrażania gospodarki oceniam adekwatnie do sytuacji epidemiologicznej, bo ona się poprawia. To uzasadnione postępowanie. Poza tym sytuacja gospodarcza jest bardziej kiepska, niż nam się wydawało. Trzeba to wszystko odmrażać bardzo ostrożnie i powoli. Nowe przypadki na Śląsku pojawiły się w momencie, gdy ludziom odpuszczono pewne rzeczy - zwraca uwagę profesor Krzysztof Simon. Dolnośląski konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych twierdzi, że na Śląsku "złamano pewne zasady". Dodaje, że praca w kopalniach "sprzyja zakażeniom". - Większość osób choruje bezobjawowo. Tłumaczę młodym ludziom, że trzeba też dbać o innych. Oni umrą. Jak ktoś nie wierzy, zapraszam do szpitali - mówi. Ekspert wskazuje również, co musi się stać, aby któryś z regionów został odcięty.