paragony grozy(strona 2/3)

Internet, podobnie jak w ubiegłym roku, zalewają zdjęcia "paragonów grozy". Dotyczą przede wszystkim kosztów wypoczynku nad morzem. Choć podwyżki są widoczne gołym okiem, jeden z naszych czytelników, w ramach sprzeciwu, wysłał nam swój rachunek, dzieląc się przy okazji pewnym patentem.

Sezon wakacyjny właśnie się rozpoczął. Do naszej redakcji docierają kolejne "paragony grozy". 50 zł za pizzę, 40 zł za sandacza, do tego porcja surówek, napoje... I rachunek nagle opiewa na dużą kwotę. Przedstawiciele lokalu tłumaczą, skąd wysokie ceny i obalają niektóre zarzuty.

Jeżeli myślicie, że "paragony grozy" zobaczycie tylko nad polskim morzem, to jesteście w błędzie. Ceny wszędzie mocno "wystrzeliły" w górę. Porównanie tych obecnych do tych sprzed roku może wręcz szokować.

Ruszył sezon urlopowy, a wraz z nim turystyczne wyjazdy Polaków. Wypoczynek jest przyjemny do czasu, kiedy... kelner w restauracji nie przyniesie "paragonu grozy". Ten dostali czytelnicy WP, którzy byli nad morzem. Musieli zapłacić sporą kwotę za, jak podkreślają, "starą rybę".

Kolejny paragon grozy. Mężczyzna, który odwiedził Frombork wybrał się do baru przy porcie. Kupił rybę, piwo i surówkę z kapusty kiszonej. Cena za obiad musiała go mocno zaskoczyć, bo tym, ile zapłacił, pochwalił się na Twitterze. "Paragon grozy" - skomentował.

Inflacja uderzyła w portfele wielu Polaków. Rosną ceny żywności oraz energii. Czasem te jednak bywają szokujące, zwłaszcza w turystycznych miejscach. Boleśnie przekonał się o tym jeden z turystów, który chciał kupić butelkę wody na Dworcu Głównym w Krakowie.

"Paragony grozy" w tym miejscu nie straszą. Jeden z internautów odwiedził bar reklamowany jako najtańszy lokal w Zakopanem. Ile kosztował tam dwudaniowy obiad?

"Paragony grozy" nie tylko nad polskim morzem i w Zakopanem. Turyści z Polski ogromną sumę zapłacili za posiłek w Chorwacji. Polacy przekazali, że zamówienie było niewielkie, a kwota do zapłacenia to ok. 422 zł.

Ile kosztuje obiad w popularnym sopockim barze? Na to pytanie odpowiada znana testerka. Kwota, jaką musiała zapłacić za zestaw dla dwojga, zwala z nóg.

Polacy narzekają na drożyznę w kraju. Inflacja nie omija także turystycznych miejscowości. Kosmiczną cenę za rurkę z kremem i kawę trzeba zapłacić nad Bałykiem.

Majówka już się zakończyła, jednak wielu Polaków wciąż korzysta z urlopów, którymi przedłużyli sobie weekend. Niektórym turystom ten czas poważnie wydrenował portfele. Wypoczywający we Wrocławiu turyści są zszokowani cenami posiłków.

Kotlet schabowy za 25 zł? Cena całkiem niezła. Gorzej, jak się okazuje, że pozostałe składniki obiadu, jak choćby ziemniaki i surówkę, trzeba zamówić osobno. Taka sytuacja spotkała jedną z turystek w Beskidach. "Radość minęła, kiedy przyszła kelnerka" - opisuje.

30 złotych za godzinę - tyle zapłaciła pani Dorota za parking w Karpaczu w majówkę. "Wary mi opadły" - napisała kobieta, która wrzuciła swój "paragon grozy" na Facebooka. Właściciel parkingu w rozmowie z WP tłumaczy, skąd się wzięła taka cena.

Choć sezon nie zdążył jeszcze zacząć się na dobre, Polacy już narzekają na wysokie ceny nad morzem. Mimo to wiele osób nie zamierza rezygnować z wyjazdu na Wybrzeże na długi weekend. "Każdy chce przeżyć. Paragony grozy teraz są nawet w marketach" - kwitują.

Smakowanie gofrów na wybrzeżu to obowiązek, który trudno pominąć podczas wakacyjnego wypadu. Nie ma nic bardziej klasycznego niż spędzenie czasu na plaży, podczas gdy kosztuje się tę słodką, chrupiącą przekąskę. W ostatnim czasie jednakże ceny gofrów znacznie wzrosły, co zaniepokoiło wielu smakoszy. By to zweryfikować, jedna z dziennikarek postanowiła osobiście to sprawdzić.

Paragon grozy ze sklepu osiedlowego. Klientka kupiła 13 plasterków wędzonki krotoszyńskiej. Gdy sprzedawczyni podała jej zza lady zawiniątko, kobieta dosłownie oniemiała.

W Krakowie rozpoczął się jarmark wielkanocny. Mimo ogromnego wyboru produktów wielu zainteresowanych obejdzie się smakiem ze względu na mocno wyśrubowane ceny. Drogie są nie tylko same ozdoby i produkty wielkanocne, ale też przekąski i napoje.

W sieci udostępniono kolejny paragon grozy. Tym razem zawrotna kwota nie dotyczy jednak restauracji, a jednej z... publicznych bibliotek w Krakowie.

W ostatnim czasie coraz więcej konsumentów narzeka na wysokie ceny żywności, zwłaszcza na rynkach i w sklepach lokalnych. Przykładem takiego jest sytuacja jednego z klientów bazarku w Piasecznie, który musiał zapłacić niemałą sumę za kilka produktów spożywczych.

Opieka stomatologa nigdy nie była tania, ale to, ile zapłaciła pacjentka w Łodzi przyprawia o zawrót głowy. Dla porównania kobieta powiedziała, ile płaciła jeszcze w grudniu ubiegłego roku.