Pokazała, ile zapłaciła za pizzę. Lokal błyskawicznie odpowiedział
Sezon wakacyjny właśnie się rozpoczął. Do naszej redakcji docierają kolejne "paragony grozy". 50 zł za pizzę, 40 zł za sandacza, do tego porcja surówek, napoje... I rachunek nagle opiewa na dużą kwotę. Przedstawiciele lokalu tłumaczą, skąd wysokie ceny i obalają niektóre zarzuty.
Do naszej redakcji napisała pani Agnieszka, która w niedzielę około godziny 15 odwiedziła jedną z restauracji w znajdującym się nad Zalewem Wiślanym Tolkmicku.
"Bar przy plaży w Tolkmicku: sandacz - 250 zł za kg. Pizza pepperoni, średnica 22 cm - 50 zł. Porcja sałatek wielkości trzech łyżeczek - 15 zł, porcja frytek wielkości garści - 15 zł. A w samym barze brak nawet toalety. Goście w kąpielówkach, panie w strojach kąpielowych, większość bez butów" - czytamy w mailu, który otrzymaliśmy od czytelniczki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Paragon grozy" w Gdańsku. Turyści nie dowierzają cenie za gofra
Na dowód kobieta załączyła paragon na kwotę 169 zł. Znajduje się na nim sześć pozycji. Golas (42 zł/szt), pizza pepperoni (50 zł), 160 g sandacza w cenie 250 zł/kg (co dało 40 zł na paragonie), surówki do ryby (15 zł), Tymbark 300 ml (8 zł) i dwie wody niegazowane 0,5 l w cenie 7 zł za butelkę.
"Paragon grozy" za pizzę. Lokal się tłumaczy
Skontaktowaliśmy się z restauracją, którą odwiedziła nasza czytelniczka. W rozmowie telefonicznej lokal tłumaczy, że nie oferuje pizzy w rozmiarze 22 cm, a każda ma 36 cm.
- Standardowa pizza kosztuje u nas 40 zł, ale jeżeli ktoś dobierze więcej składników, to maksymalnie zapłaci 50 zł. Cena wynika z ilości produktów oraz ich jakości. Mamy bardzo dobrą szynkę, pyszne sery. Wszystko jest sprowadzane - usłyszeliśmy w słuchawce.
Kobieta pracująca w restauracji odniosła się również do kwestii toalety. - Łazienki nie ma w lokalu, ponieważ jest na zewnątrz. A to nawet lepiej ze względów higienicznych. I oczywiście każdy klient może z niej skorzystać. Co do osób w kąpielówkach, to nie widziałam, żeby ktoś w takim stroju się pojawił, bo jeszcze jest na to za zimno. Ponadto grzecznie zwracamy uwagę klientom, żeby przychodzili do nas ubrani i zawsze reagujemy na takie przypadki - zapewniła kobieta, która podziękowała za przekazanie uwag klientki.
- Na pewno przejrzymy monitoring, by sprawdzić, czy goście faktycznie byli rozebrani. Rozumiemy, że nasza klientka mogła poczuć się zawiedziona, będziemy chcieli wyjaśnić zaistniałą sytuację - podsumowała.
Czytaj też: