Są projekcją mocarstwowych ambicji Teheranu i formacją, od której w dużej mierze zależy powstrzymanie pochodu dżihadystów z Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie. Liczba chętnych do służby w ich szeregach jest tak duża, że powstają całe listy ochotników, którzy są werbowani dopiero wtedy, gdy w danym oddziale zwolni się miejsce po śmierci poprzednio zaciągniętego bojownika. Szyickie milicje, bo o nich mowa, są dziś szkolone przez kilka tysięcy instruktorów z Iranu i libańskiego Hezbollahu. Dla Polski paradoksem może być fakt, że wielu z obecnych dowódców jednej z najwyżej cenionych bojówek, Armii Mahdiego, zdobyło doświadczenia 10 lat temu, walcząc z naszymi żołnierzami w Iraku.