"Elektroniczni szpiedzy" Rosji na Bliskim Wschodzie - tak wspierane są ostrzały w Syrii?
Prezydent Władimir Putin ujawnił niedawno, że w ciągu pierwszego tygodnia operacji w Syrii rosyjskie siły ostrzelały ponad 100 celów. W ich wyznaczaniu pomagać Rosjanom muszą szpiegowskie maszyny - sekretna broń Kremla w walce na Bliskim Wschodzie. Według amerykańskiego serwisu War is Boring Moskwa wysłała do Syrii jeden ze swoich samolotów zwiadowczych Ił-20M, które w tym roku narobiły też sporo zamieszania nad Bałtykiem, a z morza wspomaga jej siły okręt rozpoznania radioelektronicznego "Wasilij Tatiszczew".
Jeden z autorów publikujących na amerykańskim blogu War is Boring, Joseph Trevithick, podkreśla, że sami Rosjanie, przy okazji podawania informacji o atakach, ujawnili, że muszą nasłuchiwać komunikacji radiowej bojowników i mają "inne źródła zwiadowcze". Nie podano jednak żadnych szczegółów. Tymczasem według Trevithicka musi chodzić m.in. o rosyjski samolot zwiadowczy Ił-20 M, który w kodzie NATO jest oznaczany jako Coot-A. Autor powołuje się przy tym na inną publikację ze znanego bloga lotniczego The Aviationist. To właśnie tam podano pod koniec września informację o tym, że taka rosyjska maszyna poleciała do Syrii.
Prace nad Iłami-20 rozpoczęły się już w latach 60. ubiegłego wieku, a maszyny powstały na bazie poprzednika Iła-18D. Samoloty te mają rozpiętość skrzydeł na ponad 37 metrów i są podobnej długości. Mają zasięg 4,5 tys. km. Ale nie to jest najciekawsze w wersji Ił-20 M, tylko jego funkcja. Ma on za zadanie wykrywanie i namierzanie źródeł telekomunikacyjnych - jest tzw. platformą elektronicznego wywiadu. Samoloty te są więc, jak opisuje The Aviationist, wyposażone w cały szereg "anten nasłuchowych, czujników optycznych i na podczerwień, SLAR, czyli Pokładowy Radar Bocznej Obserwacji i sprzęt komunikacji satelitarnej".
Iły-20 narobiły w ostatnim roku też sporo zamieszania swoimi przelotami nad Morzem Bałtyckim. W marcu jedna z takich rosyjskich maszyn wojskowych, która miała wyłączony transponder, niemal zderzyła się z pasażerskim samolotem skandynawskich linii lotniczych. Dwa miesiące później brytyjskie myśliwce patrolujące przestrzeń powietrzną w pobliżu krajów bałtyckich przechwyciły Iła-20, gdy zbliżał się do terenów Estonii. Do podobnych incydentów dochodziło też w 2014 r. Teraz jednak, jak donoszą amerykański serwisy, Ił-20M ma wspierać rosyjskie siły operujące w Syrii.
Ale nie on jeden jest sekretnym "elektronicznym szpiegiem" Kremla w regionie. Moskwa skierowała tam bowiem także swój okręt rozpoznania radioelektronicznego "Wasilij Tatiszczew". I choć Rosjanie twierdzą, że jest to tylko "rutynowa misja", autor artykułu na łamach War is Boring nie ma wątpliwości, że chodzi o coś więcej. Zwłaszcza, że Rosjanie atakują w Syrii nie tylko z powietrza, ale też z morza.
Według prezydenta Władimira Putina, cytowanego przez PAP, rosyjskie lotnictwo ostrzelało w pierwszym tygodniu od rozpoczęcia przez Moskwę operacji w Syrii, czyli od 30 września do 7 października, 112 celów. Do tego bilansu należy doliczyć 26 ataków rakietowych dokonanych z okrętów (czytaj więcej)
. Moskwa chwaliła się nawet niedawno, że rosyjskie ostrzały doprowadziły do wybuchu paniki w szeregach Państwa Islamskiego. Tymczasem według Departamentu Stanu USA to wcale nie ISIS czy Al-Kaida powinny się najbardziej bać Rosjan, bo 90 proc. ich ataków - jak podawała również agencja PAP, powołując się na amerykańskie władze - nie w nich było wymierzonych (czytaj więcej)
. Większość ostrzałów miała być prowadzona
przeciwko tzw. umiarkowanym rebeliantom, którzy walczą z reżimem Baszara al-Asada, sojusznikiem (i wielkim dłużnikiem) Moskwy.