"FP" ostrzega przed dozbrajaniem sunnickich milicji w Iraku. "To może być dolewanie oliwy do ognia"
Rok od ogłoszenia przez Państwo Islamskie samozwańczego kalifatu na terenach Syrii i Iraku, dżihadyści nie tylko nie zostali pokonani, ale raz za razem przechwalają się swoją brutalnością. Nie ukróciły jej nawet naloty międzynarodowej koalicji pod wodzą USA. Właśnie dlatego pojawiły się apele, by Waszyngton zmieniły swoją strategię w Iraku. Jednym z pomysłów jest dozbrajanie sunnickich milicji plemiennych. Czy to jednak na pewno dobry plan? Magazyn "Foreign Policy" ostrzega, że może się to okazać "dolewaniem oliwy do ognia".
Na początku czerwca dziennik "New York Times" nakłaniał do zrewidowania obecnej strategii amerykańskiej przeciwko ISIS. Po roku walk islamiści nie tylko nie zostali pokonani, ale sami świętują zwycięstwa. Przed miesiącem ISIS zdobyło Pamilrę (Syria), gdzie najpierw dokonało rzezi ludności, a teraz zaczyna niszczyć zabytki, oraz Ramadi (Irak), znajdujące się zaledwie 120 km od Bagdadu. "NYT" miał więc powody do krytyki, która spadła głównie na nieefektowne irackie siły bezpieczeństwa, bo to je starały się wzmocnić USA. Według dziennika uzbrajane i szkolone powinny być tymczasem sunnickie milicje plemienne, które bardziej angażowałyby się w walkę (czytaj więcej)
.
Jednak inne amerykańskie czasopismo, "Foreign Policy", pisze wprost, że takie działania są ryzykowne. "Zarówno amerykański politycy, jak i społeczeństwo powinny mieć głębszą wiedzę na temat przeszłości naszych potencjalnych sojuszników i ich możliwych przyszłych interesów" - czytamy w magazynie. "FP" powołuje się w swoim komentarzu na opublikowane przez Centrum Walki z Terroryzmem przy akademii West Point dokumenty, które zostały przechwycone w Iraku podczas jednej z akcji aresztowań już pięć lat temu, ale teraz je odtajniono. Według magazynu sugerują one, że niektórzy prominentni sunnicy politycy współpracowali w 2009 r. z dżihadystami.
"Niektóre ważne osoby mogły współpracować z Państwem Islamskim dla własnych korzyści, niektóre na rzecz interesów sunnitów, a inne, by osłabić Kurdów na mieszanych etnicznie obszarach na północy Iraku" - komentuje "FP", dodając, że część z tych oficjeli teraz stara się o to, by USA dozbrajał sunnickie milicje w prowincjach Niniwa i Anbar.
Zdaniem magazynu, jeśli ujawnione dokumenty okażą się prawdziwe, Waszyngton musi się poważnie zastanowić, kogo i jak wspierać w Iraku. A także nad tym, jak później takie ewentualne milicje rozbroić. Jednak według "FP", USA powinny przede wszystkim nadal wzmacniać rządowe wojska Iraku
Tymczasem przed żołnierzami ważny test. Według ostatnich doniesień wkrótce ma ruszyć ofensywa na Mosul, drugie największe miasto w kraju, nad którym rok temu kontrolę przejęło ISIS. Wówczas irackie oddziały uciekły niemal bez walki.