Trzecia intifada wisi na włosku? To nie jedyny czarny scenariusz dla Palestyny i Izraela
W Izraelu i Autonomii Palestyńskiej coraz bardziej nakręca się spirala przemocy. Tym razem jednak po stronie palestyńskiej nie stoją za nią radykalne zbrojne grupy, tylko samotni, sfrustrowani napastnicy, którzy są gotowi zginąć w szaleńczych atakach. - To jeszcze nie jest trzecia intifada, ale niewykluczone, że nią się stanie - mówi Wirtualnej Polsce ekspert ds. izraelsko-palestyńskich z Uniwersytetu Wrocławskiego dr Jarosław Jarząbek. Niestety, to nie jedyny czarny scenariusz. Chaos i niezadowolenie wśród Palestyńczyków może bowiem próbować wykorzystać Państwo Islamskie. Tak, jak zrobiło to w innych zakątkach regionu.
19.10.2015 | aktual.: 22.10.2015 15:05
Dwie ofiary śmiertelne i 11 rannych - to bilans niedzielnego ataku w Beer Szewie, na południu Izraela. Jak twierdzi lokalna policja, do budynku dworca autobusowego wszedł uzbrojony napastnik, który zabił izraelskiego żołnierza, zabrał jego automatyczny karabin i zaczął strzelać do tłumu. Atak przerwali funkcjonariusze, zabijając zamachowca.
Dzień wcześniej od kul zginęło czworo Palestyńczyków, którzy - jak opisywała Polska Agencja Prasowa - "atakowali lub próbowali zaatakować nożami Izraelczyków w Jerozolimie Wschodniej i na Zachodnim Brzegu".
Wyjątkowo krwawy okazał się zeszły wtorek. Dwóch Palestyńczyków, jeden z bronią palną, a drugi nożem w ręku, zaczęli atakować pasażerów autobusu w Jerozolimie Wschodniej. W tym samym mieście inny mężczyzna wjechał autem w przystanek, a potem, również nożem, zaczął ranić przypadkowych ludzi. Nożownik zaatakował też na przedmieściach Tel Awiwu.
To tylko kilka z całego szeregu aktów przemocy, do których doszło w Izraelu i na palestyńskich terenach od początku października. Do ofiar zamachów należy doliczyć także osoby, które zginęły w większych starciach między Palestyńczykami i izraelskimi służbami bezpieczeństwa. Według stacji Al-Dżazira to w sumie ponad 50 osób - 44 Palestyńczyków i 8 Izraelczyków. Ranni liczeni są już w tysiącach. Czy na Bliskim Wschodzie właśnie trwa trzecia intifada, palestyńskie powstanie?
- Takie eskalacje przemocy miały już miejsce w ostatnich latach. Jeszcze nie nazywałbym tego trzecią intifadą, aczkolwiek może się w nią przerodzić - mówi dr Jarosław Jarząbek. Podkreśla on jednocześnie, że w czasie trwania pierwszego (1987 r.) i drugiego (2000 r.) palestyńskiego powstania nie tylko skala przemocy była wyższa, ale też w ataki były zaangażowane zbrojne ugrupowania palestyńskie.
Tymczasem obecne zamachy są przeprowadzane przez osoby, które - jak się wydaje - nigdy nie miały nic wspólnego ze zbrojnymi bojówkami. Właśnie dlatego zagraniczne media, opisujące sytuację w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej, mówią o samotnych wilkach, których łączy co najwyżej to, że dawali upust swojemu niezadowoleniu w mediach społecznościowych. Jednym z napastników z jerozolimskiego autobusu był nawet młody Palestyńczyk, który rok wcześniej rozmawiał z amerykańskim serwisem The Daily Beast o tym, jak woli prowadzić bibliotekę niż rzucać kamieniami, a jego idolem jest Gandhi. "Co się z nim stało? I kiedy?" - pytał The Daily Beast i próbował sam odpowiedzieć: "może po prostu miał dość".
- Palestyńczycy mieszkający na Zachodnim Brzegu Jordanu żyją w bardzo ciężkich warunkach, a do tego ich sytuacja jest od wielu lat niezmienna i nie widać szans na jej poprawę. To rodzi w tych ludziach poczucie beznadziejności. Są coraz bardziej sfrustrowani i przekonani, że nie mają nic do stracenia - ocenia dr Jarząbek.
ISIS wykorzysta chaos?
Co gorsza, nie widać dużych szans na poprawę. - Teraz warunki sprzyjają nakręcaniu się spirali przemocy, a nawet mogą doprowadzić do wybuchu trzeciej intifady - uważa ekspert. Wśród powodów fatalnej sytuacji wymienia m.in. żydowskie osadnictwo na Zachodnim Brzegu i postawę izraelskich władz, które po wyborach "otwarcie zapowiedziały, że nie będą kontynuować negocjacji z Palestyńczykami, a Izrael nie pójdzie na ustępstwa". Ale według dr Jarząbka nie bez znaczenia są też niepokoje w całym regionie - wojna w sąsiedniej Syrii i konflikty w innych krajach.
Tymczasem ostatnie półtora roku pokazało, że na chaosie na Bliskim Wschodzie, nieważne w jakich jego zakątkach, korzysta tylko jedna grupa - Państwo Islamskie. Wybuch trzeciej intifady może więc wcale nie być więc jedynym czarnym scenariuszem dla Izraela i Autonomii Palestyńskiej. Sami dżihadyści kalifatu nigdy zresztą nie ukrywali, że Jerozolima jest ich celem.
- Wciąż jeszcze Fatah (rządzący na Zachodnim Brzegu - red.) i Hamas (rządzący w Strefie Gazy - red.) są dwoma największymi i najsilniejszymi ugrupowaniami palestyńskimi. Reszta sceny politycznej jest zagospodarowana przez mniejsze grupy, które cieszą się kilkuprocentowym poparciem. Ale coraz więcej Palestyńczyków traci zaufanie do wszystkich formacji politycznych, bo one nie potrafią zmienić ich sytuacji. Niezależnie od tego, czy jak Fatah są bardziej umiarkowane i chcą negocjować, czy jak Hamas są radykalne i stawiają na walkę zbrojną. W związku z tym coraz więcej osób odwraca się od sformalizowanych ugrupowań i w to miejsce może rzeczywiście wejść Państwo Islamskie - komentuje dr Jarząbek.
Ekspert przypomina, że już kilka miesięcy temu ISIS próbowało dać pokaz siły w Strefie Gazy, ale rządzący tam twardą ręką Hamas szybko się rozprawił ze zwolennikami kalifatu. Problem w tym, że Hamas jest oskarżany, iż już poza Gazą dogaduje się z dżihadystami, np. na Synaju. To bardzo niebezpieczna gra, a ostatnie wydarzenia w Izraelu tylko podnoszą jej stawkę.
- Państwo Islamskie może zyskiwać sobie nowych zwolenników wśród Palestyńczyków i w Strefie Gazy, i na Zachodnim Brzegu Jordanu, szczególnie, jeśli ich sytuacja nie będzie się zmieniać - potwierdza dr Jarząbek.
Kolejny pożar?
Gdy cały region jest jak beczka prochu, wystarczy jedna iskra, by doszło do wybuchu. Tak było podczas pierwszej intifady, która rozpoczęła się przez tragiczny wypadek - izraelska wojskowa ciężarówka wjechała w samochody Palestyńczyków w obozie Dżabaliji; zginęło kilka osób. Tak było i z drugą intifadą, którą sprowokowała wizyta premiera Ariela Szarona na Wzgórzach Świątynnych, gdzie znajdują się meczety Al Aksa i Kopuła na Skale.
Podobne symboliczne wydarzenie - zdaniem dr Jarząbka - może doprowadzić do wybuchu kolejnego powstania. Zwłaszcza że atmosferą jest gorąca i frustracji palestyńskiej ludności mogą nie być w stanie wygasić nawet jej polityczni przedstawiciele, bo stracili kredyty zaufania.
Ogień już jest zaprószony. Wygaśnie sam czy się rozprzestrzeni? - to nie jedyne niepokojące pytanie. Inne to: co powstanie na zgliszczach?