Niemiecka prasa pisze wprost o ataku. "Będą kolejne"
Zestrzelenie rosyjskich dronów nad Polską głównym czwartkowym tematem niemieckiej prasy. Komentarze są już częściowo znane lub dostępne w internetowych wydaniach.
"Rosjanie najpierw rzeczywiście twierdzą, że rosyjskie repliki irańskich samolotów wdarły się w polską przestrzeń powietrzną z Ukrainy. Dane radarowe NATO pokazują, że drony zostały celowo wysłane z Białorusi do Polski. Ale jaki cel przyświeca Kremlowi w tej prowokacji? Była i pozostaje podwójnym testem NATO: jego jedności politycznej i zdolności do obrony terytorium sojuszu. NATO zdało ten test wojskowy całkiem dobrze. Ale podczas gdy Kreml został szybko i ostro skrytykowany w Berlinie, Londynie, Paryżu i innych stolicach europejskich, w Białym Domu panowała… absolutna cisza w eterze. Putin również z tego testu wyciągnie wniosek, że z Trumpem może sobie pozwolić na wszystko" - pisze "Frankfurter Allgemenine Zeitung".
Już po zaplanowaniu tego komentarza do publikacji Donald Trump zareagował na sytuację w Polsce zdawkowym postem w Truth Social i zapowiedzią rozmowy z prezydentem Nawrockim.
Główny niemiecki dziennik ekonomiczny "Handelsblatt" pisze wprost o ataku.
"Atak jest przerażający, ale nie jest zaskoczeniem. Rosja postępuje według znanego schematu: Kreml przesuwa granice bezprecedensowymi działaniami, czeka na reakcję Zachodu, a następnym razem idzie o krok dalej. Putin systematycznie sonduje zatem swoją drogę, zawsze licząc na to, że reakcja jego przeciwników nadejdzie późno, pozostanie słaba i niespójna. W międzyczasie Moskwa otwarcie atakuje zachodnich sojuszników Ukrainy. Reakcja NATO musi być odpowiednio jednoznaczna. Europejskie państwa członkowskie nie mogą liczyć na przywódczą rolę Stanów Zjednoczonych. Pod rządami prezydenta Donalda Trumpa Waszyngton ponownie zbliża się do szefa Kremla Władimira Putina. Europa nie może lekceważyć zagrożenia, jakie to stwarza. Będą kolejne rosyjskie prowokacje i ataki; jedność i inicjatywa są teraz niezbędne do przetrwania".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: rosyjskie drony nad Polską. "Mówiłem o tym od czasu Przewodowa"
W najlepszym razie prowokacja, w najgorszym - po prostu atak
Podobnie ocenia rosyjską akcję w Polsce ogólnokrajowy "Die Welt": "To, co wydarzyło się w nocy z wtorku na środę, nie było zwykłym naruszeniem przestrzeni powietrznej. W najlepszym razie była to rosyjska prowokacja na ogromną skalę. W najgorszym – po prostu atak na kraj NATO" - można przeczytać.
Komentator dziennika przypomina, że Rosja konsekwentnie od lat prowokuje i testuje Europę nie tylko poprzez naruszenia przestrzeni, ale i wojnę hybrydową.
Autor wzywa europejskich polityków do konkretnych działań. "W przeciwnym razie można się spodziewać, że Rosja nie tylko sprowokuje i wystawi Europę na próbę, jak to miało miejsce wcześniej, ale także będzie kontynuować eskalację. Co ma nastąpić po ataku dronów na Polskę, państwo członkowskie NATO? Inwazja 'zielonych ludzików' w Narwie w Estonii, lądowanie na wyspie na Morzu Bałtyckim czy ostrzał rakietowy jakiejś europejskiej stolicy? Ataki na infrastrukturę krytyczną? Terror, strach i jeszcze raz terror? Europejczycy nie mogą na to pozwolić" - podkreśla.
"Autorytaryści i dyktatorzy postrzegają odwrót jako zaproszenie do dalszych testów lub prowokacji. Nie powinno dziwić, że Europejczycy mają z tym problem. Stany Zjednoczone pod rządami Donalda Trumpa stały się niepewnym partnerem. Prezydent USA - to kolejny wniosek z ostatnich godzin - pozwala Putinowi się rozgrywać. Zapewnił nowego prezydenta Polski Karola Nawrockiego podczas jego inauguracyjnej wizyty w Białym Domu, że nie wycofa wojsk amerykańskich z Polski, a być może nawet zwiększy ich liczebność, i ciepło wyraził się o polsko-amerykańskiej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa - ale zdecydowana odpowiedź Waszyngtonu na prowokacje Rosji wobec Polski i NATO wciąż nie nadeszła. Europa musi nabrać pewności siebie, by w razie potrzeby bez udziału Stanów Zjednoczonych odpowiedzieć na zagrożenia zewnętrzne, na wojowniczą Rosję prowadzącą wojnę hybrydową przeciwko Europie. Należy wdrożyć narzędzia i to szybko" - czytamy.
Odpowiedź jest prawidłowa
"Panika jest nie na miejscu. Bo kalkulacja Moskwy jest właśnie taka: podsycać strach. Rosyjski przekaz na polskim niebie powinien być dla wszystkich jednoznaczny: Europa jest słaba i bezbronna. Każdy dron, każde naruszenie granicy, każdy zainscenizowany incydent ma na celu wzbudzenie niepewności, zwątpienie w siłę sojuszu i zdolność Europy do obrony. Nie możemy wyświadczyć Moskwie takiej przysługi. Incydent pokazał: sojusz działa, mechanizmy obronne wytrzymują prowokacje, Europa jest daleka od słabości. W ostatecznym rozrachunku partnerzy stoją ramię w ramię. Niemniej jednak, poczucie bezpieczeństwa w tej chwili byłoby poważnym błędem" - pisze "Kölner Stadt-Anzeiger" z Kolonii.
"Choć ostateczne dowody wciąż czekają na potwierdzenie, to wtargnięcie kilkunastu dronów szturmowych w polską przestrzeń powietrzną w czasie dużego rosyjskiego ataku na Ukrainę, sugeruje, że Kreml po raz kolejny przynajmniej brał pod uwagę, jeśli nie kontrolował, naloty dronów na terytorium NATO. Fakt, że Polska po raz pierwszy zestrzeliła wrogie drony, oznacza nowy poziom eskalacji. A jednak odpowiedź jest prawidłowa. Moskwa testuje Zachód, wielokrotnie naruszając przestrzeń powietrzną NATO od początku inwazji w 2022 roku. Polska wysyła teraz już dawno spóźniony sygnał stop. Granica NATO to czerwona linia Zachodu - a sojusz jest w mocy. Jaka będzie reakcja? Zgodnie z oczekiwaniami, Moskwa zaprzeczyła, że była w to zaangażowane. Mimo to przekaz powinien zostać zrozumiany. Kreml przesunął już w związku z napięciami z Polską planowane na Białorusi manewry na wschód" - ocenia "Volksstimme" z Magdeburga.
Przeczytaj także: