dariusz piontkowski(strona 3/8)

- Ta sprawa pokazuje, jakie są zasady etyczne wśród części naszych rodaków - stwierdził w programie "Newsroom" Dariusz Piontkowski. Wiceszef Ministerstwa Edukacji i Nauki komentował zaszczepienie na WUM poza kolejnością aktorów i biznesmenów. Rektor uczelni odmówił ustąpienia ze stanowiska. - (...) Rektor, który to umożliwia i wręcz proponuje tego typu działania, moim zdaniem nie powinien pełnić dalej swojej funkcji - stwierdził Piontkowski. Podkreślił też, że również Jadwiga Emilewicz "nie powinna" pojawić się na stoku narciarskim z dziećmi. W jego ocenie była wicepremier popełniła błąd.

Wiceminister Dariusz Piontkowski skomentował decyzję rządu o powrocie uczniów klas I-III do szkół. Pytany o ochronę zdrowia - także psychicznego - dzieci, odpowiedział: "Przeznaczymy dodatkowe środki na ochronę zdrowia. Kilkadziesiąt miliardów złotych dodatkowo w budżecie NFZ co roku, to są naprawdę gigantyczne pieniądze, których żaden rząd przed rządami Prawa i Sprawiedliwości jeszcze nie wydatkował". Zdaniem wiceministra nauczyciele, którzy wracają od 18 stycznia do pracy, będą bezpieczni. - Sama szkoła nie jest miejscem, które generuje zakażenia, ponieważ nie ma tam zbyt wiele osób obecnie. Ministerstwo przygotowało także szereg zaleceń. Dzieci powinny rozpoczynać zajęcia o różnych godzinach, a klasy powinny być oddzielne - tłumaczył Piontkowski. Stwierdził, że skala zakażeń w szkole była dotychczas minimalna i wynosiła około 2-3 proc. wszystkich oficjalnych zakażeń.

Dariusz Piontkowski był gościem programu "Newsroom" Wirtualnej Polski. Wiceszef MEiN przekazał, że decyzja o powrocie dzieci do szkół była konsultowana z lekarzami epidemiologami. Piontkowski odniósł się także do tego, czy jest ona bezpieczna. - Rada medyczna mówiła wyraźnie, że groźba wzrostu zakażeń wśród dzieci i nauczycieli jest stosunkowo niewielka - powiedział. - Dane, które mamy także z innych państw, wskazują na to, że dzieci nie tylko trudniej zapadają na tę chorobę, ale także są w mniejszym stopniu nosicielami - dodał polityk. - Ogromna część profesorów medycyny, epidemiologów jest podobnego zdania co my. Uważają oni, że negatywne skutki nauczania zdalnego przeważają nad niebezpieczeństwem powrotu dzieci do szkół - dodał. - Dzieci potrzebują kontaktu z rówieśnikami i bezpośredniego nauczania przez nauczyciela, a nie tylko przez kamerkę internetową - wyjaśnił gość programu "Newsroom". - W większości wypadków efekty kształcenia zdalnego są słabsze niż nauczania stacjonarnego - dodał Dariusz Piontkowski.

Zarówno uczniowie, jak i ich rodzice wciąż jeszcze nie wiedzą, kiedy może nastąpić ponowne otwarcie szkół i przywrócenie nauki stacjonarnej. O to, kiedy mogą zapaść decyzje o powrocie do szkoły zapytaliśmy w programie "Newsroom WP" wiceministra edukacji Dariusza Piontkowskiego. Polityk poinformował, że MEN ma nadzieje na stopniowe przywracanie nauki stacjonarnej od 18 stycznia. Zaznaczył, że najprawdopodobniej do szkół w pierwszej kolejności wrócą najmłodsi uczniowie. Piontkowski zastrzegł, że po ponownym otwarciu, szkoły mogą funkcjonować w znacznie ostrzejszym rygorze sanitarnym niż przed zamknięciem. Wiceszef MEN podkreślił też, że jego intencją jest, by rodzice i uczniowie zostali poinformowali o przywróceniu stacjonarnego trybu nauczania na minimum tydzień przed zakończeniem ferii zimowych.

Do 29 listopada zajęcia w szkołach odbywają się w trybie zdalnym. - Chciałbym, żeby na przełomie listopada i grudnia najmłodsi uczniowie, ósmoklasiści i maturzyści mogli wrócić do zajęć tradycyjnych, stacjonarnych - powiedział w programie "Newsroom" WP Dariusz Piontkowski, wiceszef MEN. Minister zastrzegł, że wszystko zależy od sytuacji epidemicznej, w tym dziennej liczby zgonów, a decyzję w tej sprawie podejmie premier po konsultacjach z ekspertami. – Dzieci najmłodsze mają jednak problem w nauczaniu na odległość i często wymagają pomocy rodziców - dodał gość Patrycjusza Wyżgi. Dariusz Piontkowski zaznaczył, że także w innych państwach z dużą liczbą dziennych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 w szkołach uczą się najmłodsze roczniki.

Koronawirus był w ostatnich dniach przyczyną śmierci dwóch młodych nauczycieli, którzy nie mieli chorób współistniejących. - Z informacji z inspekcji sanitarnej wynika, że przytłaczająca większość zakażeń w placówkach edukacyjnych pochodzi z zewnątrz. Nie wiem, jak było w przypadku tych dwóch osób. Oczywiście każdy taki wypadek jest smutny i chcielibyśmy, aby było ich jak najmniej. Niestety, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie panuje epidemia - powiedział w programie "Newsroom" WP Dariusz Piontkowski. Ustępujący minister edukacji pytany był też o ocenę słów Łukasza Schreibera z KPRM o tym, że "nauczyciele giną także w wypadkach samochodowych". - Powiem tak: staramy się stworzyć takie warunki funkcjonowania szkół, aby pobyt w nich uczniów, nauczycieli i wszystkich innych pracowników był jak najbardziej bezpieczny. Stąd też obostrzenia, które nie wszystkim się podobają - stwierdził Piontkowski, przywołując protesty przeciwko nakazowi nakładania maseczek przez uczniów oraz weekendowe demonstracje osób wątpiących w komunikaty rządzących na temat pandemii.

We wtorek premier Mateusz Morawiecki poinformował w mediach społecznościowych, że z powodu kontaktu z osobą, u której potwierdzono zakażenie koronawirsem, musi przejść kwarantannę. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, osobą z pozytywnym wynikiem testu, z którą miał kontakt szef rządu, jest oficer Służby Ochrony Państwa. Morawiecki w swoim wpisie zaapelował o dbanie o zdrowie i przestrzeganie wszelkich obostrzeń wprowadzanych w życie przez jego rząd. Komentarza do tej sytuacji udzielił ustępujący minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski, który sam również przechodził kwarantannę. Zdaniem Piontkowskiego po Morawieckim nie widać żadnych śladów choroby. Szef MEN mówił również, że premier poprowadził standardowe posiedzenie rządu, choć rozmawiał ze swoimi ministrami z innego niż zwykle miejsca.

Prezydent Andrzej Duda zdjął rękawiczki, by uścisnąć dłoń Jarosławowi Kaczyńskiemu, gratulując mu nominacji na wicepremiera. - Myślę, że jest to wyraz szacunku, ale też przepisy epidemiczne nie nakazują noszenia rękawiczek. Mówią przede wszystkim o dezynfekowaniu rąk. Ja też na co dzień nie noszę rękawiczek i myślę, że nie stało się tu nic nadzwyczajnego - tłumaczył w programie "Newsroom" Dariusz Piontkowski. Stwierdził też, że założenie maseczek na uroczystości zaprzysiężenia rządu jest działaniem profilaktycznym i powinno być dobrze odebrane.

Ci, którzy podjęli decyzję, uznali, że warto by było, gdyby cała edukacja od przedszkola po studia doktoranckie, a także nauka, były w jednym resorcie. Ma to pewne uzasadnienie, w części państw europejskich tak rzeczywiście jest - stwierdził w programie "Newsroom" w WP Dariusz Piontkowski, ustępujący minister edukacji narodowej, pytany o ocenę połączenia resortów edukacji i nauki. - Można sobie także wyobrazić inne łączenie resortów. Ja na przykład uważałem, że można połączyć ministerstwo edukacji ze sportem, bo ogromna część działań skierowana do sportu, takiego amatorskiego, adresowana jest do młodzieży, do szkół. Została jednak podjęta inna decyzja. Przypomnę, że były już takie sytuacje w Polsce, kiedy edukacja i nauka, a także sport były w jednym resorcie - dodał. Pytany, czy nie czuje żalu, że stracił posadę ministra odparł, że każdy członek rządu musi się z tym liczyć. - W przypadku połączenia resortu edukacji i nauki wydaje się oczywistym, że na czele ministerstwa powinien stać człowiek, który ma jakieś osiągnięcia naukowe, pracował na uczelni i stąd wybór pana prof. Czarnka jest tutaj dosyć naturalny - stwierdził Piontkowski. Dopytywany, czy jest to koniec jego kariery w rządzie, czy też nowy minister zechce wykorzystać jego doświadczenie odparł:"oficjalnie niech informuje o tym nowy minister". - Poczekajmy jeszcze kilka, albo kilkanaście dni, gdy prof. Czarnek zostanie powołany na ministra i wtedy będzie informował, kto będzie z nim współpracował - stwierdził z uśmiechem minister Dariusz Piontkowski.