Słona kara za opieszałość sądów
Europejski Trybunał Praw Człowieka ponownie
skazał Polskę za opieszałość wymiaru sprawiedliwości. Czworo
polskich obywateli poskarżyło się do Strasburga na zbyt długie
procesy. Trybunał w ostatnich dniach przyznał im rację i zasądził
w sumie ponad 70 tys. złotych zadośćuczynienia.
Najwięcej - sześć tysięcy euro - dostał Jan Ciągadlak, który w 1992 roku złożył w warszawskim sądzie wniosek o anulowanie wyroku sprzed 45 lat, który zapadł z powodów politycznych. Sąd anulował go rok później, ale przyznanie odszkodowania zajęło mu osiem lat. Władze tłumaczyły to natłokiem spraw. Sędziowie ze Strasburga podkreślili jednak w orzeczeniu, że przypadek Ciągadlaka nie był skomplikowany i jego rozstrzygnięcie zajęło zbyt wiele czasu.
Trzy pozostałe sprawy zostały zakończone ugodą rządu z obywatelami. Na zaproponowane 14 tys. złotych zadośćuczynienia zgodził się Henryk Skóra, który od dziewięciu lat prowadzi w szczecińskim sądzie sprawę, dotyczącą prawa własności i do dziś nie doczekał się rozstrzygnięcia.
12,5 tys. złotych zadośćuczynienia zaakceptowała Teresa Wysocka- Cysarz, której osiem lat zajęło dochodzenie odszkodowania za błędy w leczeniu w jednym z gdyńskich zakładów opieki zdrowotnej.
Krystyna Sagan zgodziła się z kolei na zaproponowane jej 17,5 tys. złotych zadośćuczynienia za to, że polski wymiar sprawiedliwości potrzebował 19 lat, aby rozstrzygnąć jej sprawę dotyczącą własności gruntu. Do procesu, toczącego się od 1979 do 1998 roku przed śląskimi sądami różnej instancji, włączył się nawet pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Około trzech czwartych spraw trafiających z Polski do Strasburga dotyczy przeciągających się procesów. Wiele kończy się przyznaniem Polakom zadośćuczynienia. Prof. Krzysztof Drzewicki, który reprezentuje polskie władze przed Trybunałem, ostrzega, że sytuacja się nie zmieni bez gruntownej naprawy systemu sądownictwa.(iza)