PolskaRuszył proces byłego szefa Fundacji Kidprotect.pl

Ruszył proces byłego szefa Fundacji Kidprotect.pl

Zaczął się proces b. szefa Fundacji Kidprotect.pl Jakuba Ś., oskarżonego o przywłaszczenie ponad 413 tys. zł na szkodę swej fundacji. Grozi za to do 10 lat więzienia. Sąd oddalił wniosek obrony o dobrowolne poddanie się karze.

Ruszył proces byłego szefa Fundacji Kidprotect.pl
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

06.02.2014 | aktual.: 06.02.2014 17:02

Ś. jest oskarżony o wydatkowanie pieniędzy fundacji na cele niezwiązane z jej działalnością statutową. Do przywłaszczenia miało dojść między majem 2009 r. a sierpniem 2012 r. przez przeznaczanie pieniędzy na cele prywatne: odzież, artykuły elektroniczne, muzyczne, spożywcze, przemysłowe i medyczne oraz zakupy usług konsumpcyjnych, medycznych, turystycznych, internetowych i transportowych.

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie oskarżony przyznał się do zarzutów. Zarazem oświadczył, że część wydatków czynił w dobrej wierze. Wymienił w tym kontekście wydatki na ubezpieczenie medyczne pracowników i wolontariuszy Fundacji, na potrzebny jej sprzęt komputerowy oraz na przejazdy i noclegi z związku z wyjazdami służbowymi. - Część wydatków jest nie tylko prawnie, ale i etycznie nie do obrony, np. zakupy ubrań, instrumentów muzycznych czy wyjazdów do Turcji - dodał Jakub Ś.

- Działalność fundacji to 10 lat mojego życia; byłem przekonany, że to będzie dzieło mojego życia - powiedział Ś. sądowi. - Ten czas pokazał, że marny ze mnie menedżer; że umiem wymyślać kampanie społeczne, ale nie umiem zarządzać - oświadczył. - Żałuję, że próg mojej niekompetencji uświadomiłem sobie tak późno - dodał.

Oskarżony powiedział, że "nie wykazał się przesadnie przestępczym sprytem". - Gdybym zatrudnił się na umowę o pracę w Fundacji i wyznaczyłbym sobie pensję rzędu 5 tys. zł, to przez te 10 lat zarobiłbym 600 tys. zł, a zarzut dotyczy 413 tys. - dodał.

Wyjaśnił, że poznał bardzo bogatego kolegę, co sprawiło, że włączyła mu się "kogucia rywalizacja" co do zewnętrznych objawów zamożności. Dodał, że był zawsze bardziej "typem punka niż garniturowca", a nagle "zaczęły mu imponować markowe metki na ciuchach". Wyjaśnił, że zadziałał mechanizm samousprawiedliwiania się argumentem, że "skoro muszę pozyskiwać środki dla fundacji, to muszę jakoś wyglądać".

- Dopadła mnie próżność i pycha; okazałem się podatny na pokusę - oświadczył Ś. sądowi. Przyznał, że nadużył zaufania ludzi. - Jest mi potwornie wstyd za to, co zrobiłem - dodał, podkreślając iż jest świadomy, że musi ponieść konsekwencje. Oświadczył, że dobrze się stało, iż sprawę ujawniono, bo nie wie, dokąd by ta droga go doprowadziła. Zadeklarował wolę "naprawienia tych szkód, które naprawić się da".

Obrona wniosła o dobrowolne poddanie się karze przez Ś. Zaproponowała wyrok 2 lat w zawieszeniu na 5 lat, grzywnę oraz częściową naprawę szkody przez wpłatę w ratach 250 tys. zł na rzecz Fundacji i dla jej wierzycieli, w tym - dla ZUS, skarbówki i pracowników Fundacji.

Prokurator sprzeciwił się wnioskowi obrony, podkreślając że można uwzględnić go tylko wtedy, jeśli okoliczności przestępstwa nie budzą wątpliwości, a w tej sprawie oskarżony podważa zasadność części zarzutów. Sąd nie uwzględnił wniosku obrony, powołując się na argumentację prokuratury.

Dziś Fundacja jest w stanie zawieszenia. Ś. powiedział dziennikarzom, że pracuje dorywczo i z tego chciałby spłacać swe zobowiązania. Podkreślił, że jego prywatne wydatki nie spowodowały wycofania się fundacji z planowanych kampanii społecznych. "Tylko jednej kampanii nie skończyliśmy" - dodał.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola nieprawidłowościami w fundacji zajmowała się od listopada 2012 r. W listopadzie 2013 r. skierowała ona akt oskarżenia do sądu. Początkowo Ś. zarzucano niegospodarność i wyrządzenie szkody nie mniejszej niż 250 tys. zł. Potem prokuratura wydała postanowienie o zmianie zarzutów i ich zaostrzeniu - na przywłaszczenie "w stosunku do mienia znacznej wartości".

W 2013 r. tygodnik "Wprost" napisał, że szef Fundacji sprzeniewierzył pieniądze od darczyńców, nie rozliczał się z dofinansowania z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich, a także nie odprowadzał składek do ZUS od pensji pracowników, co spowodowało, że ZUS zajął konto fundacji.

Fundacja Kidprotect.pl nie złożyła sprawozdania za 2011 r., w związku z czym resort pracy zdecydował o odebraniu jej statusu organizacji pożytku publicznego. Oskarżony tłumaczył niezłożenie sprawozdanie niechęcią do "papierkowej roboty".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)