Przepychanki opozycjonistów z policją przed sądem w Moskwie
Sąd rejonowy w Moskwie uznał ośmioro opozycjonistów za winnych użycia siły przeciwko policjantom podczas rozruchów na placu Bołotnym w rosyjskiej stolicy w maju 2012 roku, w przededniu inauguracji prezydenta Rosji Władimira Putina.
21.02.2014 | aktual.: 21.02.2014 16:27
Na razie nie wiadomo, jakie kary zostaną im wymierzone - rozpoczęło się odczytywanie wyroku. Około godz. 16 czasu moskiewskiego (godz. 13 czasu polskiego) sędzia Natalia Nikiszyna ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Zostanie ono wznowione w poniedziałek o godz. 10.30 (godz. 7.30). Prokurator żąda dla oskarżonych od 5 do 6 lat łagru.
Przed gmachem sądu od rana ponad 1000 osób demonstrowało solidarność z podsądnymi. Dochodziło do przepychanek z policją; około 200 osób zatrzymano. Wśród zatrzymanych są znani niezależni dziennikarze - Siergiej Parchomienko i Filip Dziatko. Pierwszy współpracuje z radiem Echo Moskwy, a drugi - z telewizją Dożd.
Zebrani skandowali: "Rosja bez Putina", "Wolności!" i "Hańba!". Niektórzy mieli przypiete znaczki z napisem "Chwała bohaterom Ukrainy". W stronę interweniujących policjantów wołali: "Berkut!, Berkut!". Wykrzykiwali też: "Nie będzie wolności - będzie Majdan!".
Policja zastosowała nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Ulica, na której znajduje się sąd, została częściowo wyłączona z ruchu samochodowego; ograniczono też ruch pieszych. Sąd ogrodzono metalowymi płotkami, policja przepuszczała tylko uczestników procesu.
Wśród zgromadzonych koło sądu byli liderzy antykremlowskiej opozycji Aleksiej Nawalny, Borys Niemcow i Ilja Jaszyn. Byli tam też szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej Ludmiła Aleksiejewa oraz zwolnione w grudniu z kolonii karnej członkinie punkrockowej grupy Pussy Riot, Nadieżda Tołokonnikowa i Maria Alochina.
Policja zatrzymywała wszystkich, którzy trzymali w rękach plakaty lub transparenty bądź wznosili okrzyki. Funkcjonariusze brutalnie wyciągali ich z tłumu. Wielu zatrzymanych wleczono do więźniarek po chodniku. Policjanci nie mieli przy mundurach blach z numerami identyfikacyjnymi - polecono im, by je zdjęli.
Na ławie oskarżonych zasiada ośmioro uczestników rozruchów na placu Bołotnym w przededniu inauguracji Putina. Zarzuca się im użycie siły przeciwko funkcjonariuszom policji.
Nikiszyna, która jest znana z tego, iż w swojej sędziowskiej karierze nie wydała jeszcze ani jednego wyroku uniewinniającego, uznała za udowodnione, że oskarżeni nie tylko uczestniczyli w "masowych rozruchach", ale także używali siły przeciwko funkcjonariuszom sił specjalnych OMON. Według sędzi atakowali oni policjantów świadomie, z premedytacją.
Proces toczy się od czerwca 2013 roku. Początkowo na ławie oskarżonych zasiadało 12 osób, jednak w grudniu wobec czterech z nich sąd zastosował amnestię.
6 maja 2012 roku na placu Bołotnym naprzeciwko Kremla doszło do starć sił specjalnych policji OMON z opozycjonistami, którzy żądali odejścia Putina, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. W manifestacji wzięło udział około 15 tys. ludzi.
Ponad 450 osób zostało zatrzymanych, po obu stronach byli ranni. Według Komitetu Śledczego FR obrażeń doznało 82 policjantów. W stan oskarżenia w sprawie udziału w zajściach łącznie postawiono 29 osób. Wszystkim grozi do 8 lat kolonii karnej.
Jeden z oskarżonych, Maksim Łuzianin, w listopadzie 2012 roku został już skazany na 4,5 roku łagru. Drugi z uczestników rozruchów Michaił Kosienko, uznany za niepoczytalnego, w październiku 2013 roku został przez sąd skierowany na przymusowe leczenie psychiatryczne.
Śledztwo przeciwko pozostałym oskarżonym trwa. W stosunku do siedmiorga osób w styczniu i lutym Komitet Śledczy FR zastosował amnestię.
Opozycjoniści, obrońcy praw człowieka i aktywiści niezależnych od Kremla organizacji pozarządowych uważają "sprawę bołotną" za polityczną, a starcia policji z demonstrantami - za sprowokowane działaniami władz. Ich zdaniem celem represji jest zastraszenie przeciwników polityki Putina.