Paweł Jankowski walczy o to, by być z synem. Opieka społeczna w Anglii mu w tym przeszkadza
Pan Paweł od ośmiu lat walczy z Social Service, brytyjskim odpowiednikiem opieki społecznej o opiekę nad synem. - Kubuś powiedział, że chce spędzić ze mną każdą sekundę - mówi WP. Matka dziecka mówi z kolei, że "poziom oszczerstw Pawła przekracza już granice".
W 2008 roku Paweł Jankowski wyjechał za granicę, bo potrzebował pieniędzy. Dwa lata później rozpoczął walkę o syna Kubusia. Wszystko przez to, że jak twierdzi, jego była partnerka, która zdradzała go z innym mężczyzną, nie zajmowała się dzieckiem. Wtedy Jankowski postanowił zwrócić się do sądu o przyznanie opieki nad dzieckiem. Minęło osiem lat i nadal są rozłączeni.
Historia Jankowskiego, którą opowiada w rozmowie z WP, jest poruszająca. - Jak ostatni raz widziałem się z synem, powiedział, że chce spędzić ze mną każdą sekundę - zwraca uwagę. Inną wersję przedstawia matka dziecka. - Jakub urodził się w Polsce, Paweł nigdy na niego nie łożył Zaraz po urodzeniu wyjechał do Anglii. Nie interesowało go nic zupełnie. Po roku około nagle się przebudził że chce być tatą, że będzie łożył na syna. I dostał swoją szansę. W ramach tego z synem przeniosłam się do Anglii, by zbudować rodzinę. Jak się okazało na miejscu, Paweł nie kwapił się do bycia ojcem. Wymagał od dwuletniego dziecka cudów, by robił więcej niż dzieci w jego wieku robiły - podkreśla. Dodaje, że ma świadków na to, jak ojciec Kubusia znęcał się nad synem - krzyczał na niego i bił - bo moczył się w nocy.
Ojciec Kubusia mówi, że zaniedbywanie dziecka przez byłą partnerkę to nie wszystko. Do jej mieszkania przyjechała policja, by sprawdzić, czy obawy ojca są zasadne. Jak twierdzi Jankowski, funkcjonariusze zastali śpiące dziecko i pijanych dorosłych. Mimo to, sąd zdecydował o przyznaniu opieki nad Kubusiem jego matce. Dlaczego? Jankowski odbiera to jako dyskryminację jego jako ojca.
- Sąd nie patrzył na fakty, moje zdanie i relację policji. Tutejszy Social Service nie interesował się mną, nie zorganizował spotkań, nie rozmawiał. Uznał, że w wyniku mojego rozstania z partnerką, doszło między nami do konfliktu, a moje zarzuty wynikają ze złości na nią za zdradę – tłumaczy Jankowski.
Co na to jego była partnerka? - Wyprowadziłam się wraz z Jakubem od partnera i zamieszkałam z przyjaciółmi w ich domu. Policję miałam dwa-trzy razy dziennie, wzywaną przez Pawła o wszystko - bo nie zgadzał się na moją wyprowadzkę, bo nie zgadza się żebym zabrała swoje rzeczy i Jakuba z jego pokoju, bo jestem pijana, mimo że zajmowałam się synem i dwójką dzieci przyjaciół, bo oni byli w pracy - mówi w rozmowie z WP. Według niej żadne z zarzutów Jankowskiego się nie potwierdziły zupełnie.
- W tym czasie wystąpił do sądu o odebranie mi dziecka, żeby mieszkał z nim, bo ja jestem alkoholiczką. Zażądał testów z włosów na alkohol i wyszło, że ja jestem czysta, a nie pijąca i to Paweł miał nadmiar alkoholu we włosach. Sąd więc odrzucił jego wniosek i ustalił jedynie, że co drugi tydzień Paweł może na weekendy widzieć Jakuba, Niestety mimo ustaleń sądu Paweł nie pojawił się nigdy na żadnym spotkaniu - podkreśla matka dziecka.
Mężczyzna się nie poddał. Od tamtej pory współpracuje z prawnikami. W rozmowie z nami przyznaje, że próbował też rozmawiać bezpośrednio z partnerką i pozwoliła mu widzieć się z dzieckiem. - Dochodziliśmy do jakichś kompromisów, ale były tylko czasowe. Po jakimś czasie dowiedziałem się od mojego przyjaciela, że moje dziecko zostało zabrane do rodziny zastępczej, bo była partnerka z nowym partnerem znęcali się nad dzieckiem i zaniedbywali je. Sprawa ponownie trafiła do sądu. Wtedy Social Service przygotował papiery, by Kubuś został oddany do adopcji, bez mojej zgody – podkreśla ojciec chłopca.
Jak dodaje, opieka społeczne tłumaczyła, że nie mogła go znaleźć, że wysłali list i nie otrzymali odpowiedzi. Jankowski zaznacza, że między innymi jego była partnerka oraz syn mieli do niego kontakt.
Matka Kubusia mówi zupełnie co innego. - Po jakimś czasie sprawa wróciła do sądu, żeby sprawdzić, czy wywiązuję się z ustaleń i pozwalam byłemu partnerowi spędzić co drugi weekend z synem. Paweł w sądzie powiedział, że nie chce widzieć syna, że nie będzie przyjeżdżał na spotkania, że chce go u siebie, inaczej nie będzie się z nim kontaktował do 18 urodzin, aż Kuba sam zdecyduje, że chce go poznać i na tym sprawa się skończyła - zaznacza.
Jak twierdzi Jankowski, później dowiedział się, że matka jego syna urodziła drugie dziecko. Podczas drugiej rozprawy sąd, jak twierdzi ojciec, w ogóle nie wziął pod uwagę jego racji, tak jak opieka społeczna. - Mówiłem, że dzieci są w niebezpieczeństwie, o narkotykach i alkoholu. Mimo to dwójka dzieci znowu trafiła do mojej byłej partnerki i jej partnera. Zmieniłem prawników, walczyłem dalej – mówi Jankowski.
Według niego, syn opowiedział o maltretowaniu w szkole. Co więcej, twierdzi, że Kubuś był głodzony. Dlatego zaczął kraść zarówno ze szkolnego sklepiku, jak i ze sklepów. Miał pójść do Tesco i przeprosić. Na tym, jak mówi Jankowski, ten wątek się zamknął.
Jego była partnerka podkreśla nam z kolei, że po kilku latach Kuba powiedział, że jej partner go uderzył w szkole. Ruszyła maszyna Social Service, bo musieli to sprawdzić. Paweł wiedział o sprawie. Nie przeszedł testów ojcostwa, nie współpracował z opieką, łamał zakazy sądu, nie stawiał się na spotkania z synem, a jak na nich się pojawiał, to nie traktował Jakuba jak syna, a jak kolegę z podwórka, mimo agresywności Kuby i próśb socjalnych, by nie bawił się z nim w walki. Paweł kompletnie nie respektował zasad - twierdzi matka.
Przyznaje też, że każdy zwracał uwagę, że Kubuś wykazuje objawy autyzmu, zespołu Aspergera. - Zgodziliśmy się na badania i okazało się, że Jakub ma takie objawy i powinien przebywać w domu bez dzieci, bo nie radzi sobie z obecnością innych w domu, nie lubi hałasu nowych osób. Jeśli coś nie jest po jego myśli, w sekundzie zamyka się w sobie i nie ma z nim kontaktu - mówi.
Jak dodaje, Jakub przebywa w rodzinie zastępczej i ma wykonywane badania. Biegły lekarz wydawał postanowienie o chorobie Jakuba. Ma specjalną szkołę i program nauczania dostosowany do siebie. - Widzę się z Jakubem i sam mi powiedział, że nie chce widzieć ojca - podkreśla matka.
Zwrot w sprawie
- Sędzia w końcu zwrócił uwagę, ostro zareagował na socjalnych. Powiedział, że nie pracują właściwie, ociągają się. Na ostatniej sprawie w lipcu sędzia powiedział, że chce zakończyć sprawę jak najszybciej, żeby dziecko trafiło do niego, by miał normalną rodzinę – stwierdza Jankowski.
Mimo to, Kubuś nadal nie jest z ojcem. Powód? Jak zaznacza Jankowski: - Socjalni nie wykonują poleceń sądu.
Zdanie zmieniła też matka dziecka. Zdecydowała, ze zostanie z partnerem i odda opiekę nad synem. Wtedy sąd przyznał ją Jankowskiemu. Zaznaczono jednak, że musi upłynąć trochę czasu, zanim razem zamieszkają. Ojciec to rozumiał. – Wiedziałem, że od razu po wyjściu z sądu Kubuś nie będzie ze mną – mówi.
Czasu wymagało bowiem przygotowanie ojca na przybycie syna, czyli między innymi zorganizowanie mieszkania, wyposażenie go czy zapewnienie nauki w szkole. To, jak podkreśla Jankowski, trwa jednak dłużej niż powinno. Według niego to Social Service wszystko przedłuża. – Powiedzieli, że syn będzie ze mną w grudniu, bo muszę zrobić jeszcze kurs rodzicielski – zaznacza ojciec chłopca.
I zrobił wszystko, czego od niego wymagano – przeszedł kurs i między innymi dzięki pomocy burmistrza ma mieszkanie. Przeznaczył na to wszystkie pieniądze. – Nie dostaję zasiłków ani benefitów, bo syn ze mną nie mieszka – podkreśla.
Mimo to, jak dodaje, Social Service nie podoba się, że ma jedynie jedną sypialnię. Instytucja podkreśliła, że musi zobaczyć mieszkanie, a sam Jankowski spotkać się kilka razy z synem. Ponadto, pomocy społecznej nie spodobała się szkoła, którą ojciec wybrał i zapewniła, że sama ją wybierze. Tak się jednak według ojca nie stało. Od czterech tygodni nie ma kontaktu z synem.
Nie tylko droga sądowa
Ojciec Kubusia nagłaśnia sprawę i wyszedł na ulicę z polską flagą, maszerować w imieniu pokrzywdzonych dzieci.
Przyznaje nam, że to zadziałało. – Czuję, że mam teraz lepszą pozycję – ocenia. Co więcej, zauważa, że zgłaszają się do niego inni ludzie z podobnymi sprawami.
Jaki jest Kubuś? – Jest fantastycznym dzieckiem, zabawnym i inteligentnym – podkreśla ojciec. Dodaje też, że chłopiec wszystko rozumie i jest "zniszczony" całą sytuacją. – Ma depresję, myślał o samobójstwie. Wszystko jest przede mną ukrywane – mówi WP Jankowski. Zaznacza, że syn został zawieszony w szkole, bo zaatakował nauczycieli.
- Będę walczył do momentu, aż będzie ze mną – podkreśla Jankowski. Na co odpowiada matka Kubusia. - Paweł był u niego w grudniu na dwa dni, w święta. Po tym czasie wrócił i nie chce się z nim kontaktować ani telefonicznie, ani osobiście. To decyzja Jakuba, którą szanujemy. Pytanie tylko, co takiego jego ojciec zrobił, że dziecko po dwóch dniach zdecydowało że nie chce z nim kontaktu. Paweł sam wykazuje problemy psychiczne, jak ktoś go dłużej zna. Mną tez manipulował, ograniczał mnie. Nie wolno mi było nawet wyjść z domu, bo był taki zazdrosny. Nie rozstaliśmy się przez zdradę, a przez jego zachowanie i stosunek do Jakuba - podsumowuje matka chłopca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl