Iran zaskoczył skalą ataku. Odpowiedź staje się problemem
Tylko w nocy z niedzieli na poniedziałek osiem osób zginęło, a blisko 300 zostało rannych w wyniku zmasowanego ostrzału rakietowego irańskich sił. Balistyczne pociski spadły na izraelskie miasta w co najmniej pięciu lokalizacjach. To najbardziej krwawa doba od początku konfliktu, który wszedł właśnie w piąty dzień.
Cztery osoby zginęły w PetahTivka, trzy w Hajfie i jedna osoba w Bene Berak - podały w poniedziałek izraelskie media. Przy czym część ofiar nie jest już anonimowych - to konkretne osoby i ich tragiczne historie. Media wymieniają m.in. 56-letniego Meira Vaknina jako jedną z dziewięciu osób, które zginęły w najbardziej krwawym niedzielnym ataku rakietowym na wieżowiec w Bat Jam. Mężczyzna był ojcem trójki dzieci.
- Izraelczycy byli przyzwyczajeni do sporadycznych ataków ze strony Hamasu czy Hezbollahu, ale nie do tak intensywnego i skutecznego ostrzału. Dotąd ufali niezwykle sprawnej obronie przeciwlotniczej. Dziś widzą ginących cywilów i zniszczone domy. To rodzi pytania także o odpowiedzialność rządu - komentuje w rozmowie z WP Jan Wojciech Piekarski, dyplomata i były ambasador RP w Izraelu.
We wtorek o poranku doszło do kolejnego ataku. Iran zaatakował Izrael pociskami balistycznymi. Świadkowie informują o pożarach w rejonie Tel Awiwu, na niezweryfikowanych nagraniach widać kłęby czarnego dymu w kilku rejonach środkowego Izraela - przekazał portal Times of Israel. Także w rejonie Jerozolimy słychać odgłosy potężnych eksplozji - przekazał portal.
Piekarski uważa, że ta wojna z uwagi na skalę strat po obu stronach będzie miała poważne konsekwencje nie tylko dla Iranu, ale także dla sytuacji wewnętrznej w Izraelu. Skala ataków coraz wyraźniej odsłania słabości izraelskiej obrony przeciwrakietowej, uznawanej dotąd za jedną z najskuteczniejszych na świecie. Wzrost liczby ofiar cywilnych i widoczne zniszczenia w dużych miastach zacznie ciążyć politycznie premierowi Benjaminowi Netanjahu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna Izraela z Iranem. Gen. Kraszewski wskazał, jak wpłynie na Rosję
Piąty dzień wojny. Izrael pod presją strat
- Telewizja pokazuje niszczone budynki, giną ludzie, są też ranni. Taki przekaz wywołuje naturalny odruch skupienia społeczeństwa wokół flagi, państwa i jego liderów. Pojawią się pytania, kto to spowodował. Premier Netanjahu już wcześniej był obciążany winą za tragiczne wydarzenia z 7 października oraz kontrowersyjne działania armii w Gazie. Jeśli z tej wojny nie wyjdzie zdecydowanie zwycięsko, a trudno mówić o zwycięstwie, gdy giną obywatele i niszczone są miasta, może go to kosztować polityczne przetrwanie - komentuje Jan Wojciech Piekarski.
W odpowiedzi na piątkowy atak Izraela, Iran wystrzelił w kierunku przeciwnika ponad 300 rakiet balistycznych w kilku seriach. Siły Obronne Izraela poinformowały, że większość pocisków została przechwycona przez obronę przeciwlotniczą ze wskaźnikiem przechwytywania podobnym do tego, jaki odnotowano podczas irańskich ataków na Izrael w kwietniu i październiku 2024 r.
Kilka pocisków "naruszyło" obronę powietrzną, uderzając w obszary mieszkalne w Tel Awiwie, Ramat Gan, Rishonle-Cijon, Bat Jam i Rechowot w centralnym Izraelu oraz w Hajfę i Tamarę na północy, powodując ofiary śmiertelne. Ofiary nie przebywały w schronach - wskazuje serwis The Times of Israel. Wielkie zniszczenia w miejscach uderzeń są w dużej mierze przypisywane potężnym głowicom wybuchowym, mającym masę 500 kg.
Izrael dotąd postrzegał siebie jako twierdzę, zdolną do odparcia każdego ataku. Konflikt z Iranem, choć przewidywany od lat, przybrał skalę bez precedensu. - Wojnę łatwo zacząć, ale szalenie trudno ją skończyć. Zbyt często decyzje o zakończeniu są podejmowane za późno - podsumowuje rozmówca Wirtualnej Polski.
Koniec Islamskiej Republiki Iranu? To niesie także ryzyka
Władze izraelskie balansują teraz na granicy narracji o sile państwa a rzeczywistością, która pokazuje, że państwo nie zdołało uchronić obywateli. Wystarczy przypomnieć traumę 7 października 2023 roku, kiedy to bojownicy Hamasu wtargnęli na terytorium Izraela, mordując cywilów i biorąc zakładników. Tamten dzień już wtedy podważył zaufanie do premiera Benjamina Netanjahu.
Ambasador Piekarski zwraca uwagę na wątek Iranu i spekulacji dotyczące możliwości "końca Islamskiej Republiki". Taki scenariusz niesie ze sobą ryzyka.
Nieprzypadkowo pojawia się wiele komentarzy, że akurat Ali Chamenei, jako przywódca Iranu, blokował możliwość wyprodukowania bomby atomowej, mimo istnienia takich tendencji w kręgach wojskowych i irańskich elitach. Zatem zmiana reżimu mogłaby prowadzić do niekontrolowanego rozwoju programu nuklearnego. Doświadczenia na Bliskim Wschodzie, np. w Afganistanie, Iraku, Libii pokazały, że upadek jednego reżimu rzadko prowadzi do powstania demokracji, a znacznie częściej do jeszcze bardziej zaawansowanego różnego rodzaju chaosu, w wyniku którego do głosu dochodzą ekstremalne siły. Nawet w Syrii, gdzie islamiści ubrali się w garnitury, władza nie jest stabilna.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski