Parking dla limuzyn za barierkami obok namiotu za milion. Ta impreza to symbol rządów PiS
Na odgrodzonym barierkami placu Zamkowym, tuż obok wynajętego za milion złotych namiotu, zrobiono parking dla limuzyn. 550-lecie polskiego parlamentaryzmu, zorganizowane z pompą przez Marka Kuchcińskiego, stało się symbolem rządów Prawa i Sprawiedliwości.
13.07.2018 | aktual.: 13.07.2018 17:35
I. Przepych
Plac Zamkowy, symboliczne i popularne miejsce na mapie Warszawy, zamieniło się w parking dla rządowych limuzyn. Cały wielki teren przeznaczono nie dla obywateli, by mogli na telebimie obejrzeć przemówienie prezydenta, nie dla turystów, by z bliska mogli zobaczyć ważne (zdaniem organizatorów) święto, ale dla rządowych limuzyn. Turystom i mieszkańcom utrudniono poruszanie się po centrum stolicy, by rządzący mogli wygodnie podjechać na imprezę. I to ci rządzący, którym zdarzało się krytykować PO za kupowanie drogich samochodów czy nadużywanie przywilejów. Wielki plac zapełniony błyszczącymi limuzynami pokazał, że PiS dawno przegoniło poprzedników.
II. Zamknięcie się na ludzi
W dodatku na Trakt Królewski wróciły barierki, które odeszły do lamusa po zakończeniu miesięcznic smoleńskich. Trudno znaleźć władzę, która częściej i z większą determinacją odgradza się od obywateli. Czy politycy PiS są na tyle niepewni swoich racji, że boją się konieczności bronienia ich w bezpośrednim spotkaniu z ludźmi? Dlatego, jeśli tylko mogą, odgradzają się. Nie tylko na Krakowskim Przedmieściu - barierki postawiono też przed Sejmem. W dodatku, jak zauważyła była dziennikarka TVN24 Karolina Hytrek-Prosiecka, wyśmiewana przez PiS akcja "Orzeł może" była skierowana do ludzi. Tymczasem obchody w zamkniętym namiocie są całkowicie aspołeczne.
III. Nieliczenie się z kosztami
To była niezwykle droga impreza. Zgromadzenie Narodowe trwało niespełna godzinę, nie odróżniało się specjalnie od standardowych spotkań posłów i senatorów, organizowanych z powodzeniem w Sejmie. Mimo tego zdecydowano zorganizować uroczystości w specjalnie wynajętym namiocie, ustawionym na dziedzińcu Zamku Królewskiego. Jeszcze samo to nie byłoby skandalem. Ale skandalem jest niewątpliwie koszt jego wynajmu i przystosowania: milion złotych. I to z wolnej ręki.
IV. Pisanie historii na nowo
W 1993 roku Sejm świętował 500-lecie polskiego parlamentaryzmu, a teraz, po 25 latach, mamy nagle 550-lecie (choć politycy PiS podawali różne daty - od 500-lecia we wpisie Beaty Mazurek do nawet 750-lecia we wpisie ministra Jerzego Kwiecińskiego). To manipulowanie rocznicami ma dać politykom PiS okazję do zorganizowania kolejnej fety, dzięki której znowu będą w centrum uwagi. Tak, jakby przypadające na ich kadencję 100-lecie odzyskania niepodległości nie wystarczyło. Przede wszystkim jednak to kolejny element pisania historii na nowo. Choć może nie tak trwały i spektakularny, jak robienie z Lecha Kaczyńskiego prawdziwego lidera "Solidarności" i najlepszego prezydenta III RP, z Antoniego Macierewicza i Piotra Naimskiego jedynych prawowitych z spadkobierców KOR, a z TVP "polskie BBC".
V. Hipokryzja
"Służyć i słuchać" oraz "pokora i praca" - powtarzała Beata Szydło podczas expose. Jak jest z pracą i pokorą widać było po nagrodach przyznawanych jej ministrom. A "słuchać i służyć"? Znamienne było, że tablice z logotypem obchodów 550-lecia parlamentaryzmu zostały wykorzystane do odgrodzenia uczestników Szczytu Parlamentarnego NATO-6130285597505153c) od protestu niepełnosprawnych. Smutnym epilogiem jest upubliczniona właśnie informacja o zakazie wstępu do Sejmu dla Iwony Hartwich i jej syna Jakuba do 2020 roku.
VI. Egocentryzm
W przededniu Zgromadzenia Narodowego Sejm opublikował spot zatytułowany "550-lat parlamentaryzmu Rzeczypospolitej w "pigułce". Zobacz najistotniejsze wydarzenia z ponad pięciowiekowej historii". Jak zauważył Mikołaj Wójcik z "Faktu", w spocie nie znalazło się miejsce na wspomnienie 296 parlamentarzystów zabitych przez Niemców w czasie II wojny światowej, za to znalazło się miejsce dla Marka Kuchcińskiego.
VII. Łamanie zasad
Smutnym epilogiem do obchodów 550-lecia polskiego parlamentaryzmu było zachowanie marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który przyzwyczaił nas już do wybiórczej ślepoty, kilkakrotnie nie zauważając wniosków zgłaszanych przez opozycję podczas burzliwych obrad. Teraz zrobił to samo, ignorując wniosek Witolda Zembaczyńskiego z Nowoczesnej, który chciał uzupełnienia protokołu. Przypatrując się relacji z obrad, wyraźnie widać, że Marek Kuchciński zauważył posła. Po prostu go zignorował. Tak, jak PiS od prawie trzech lat ignoruje zdanie mniejszości.
Marek Kuchciński chciał nam urządzić wielką fetę, która natchnie naród miłością do prawodawców. Wyszła nudna akademia, która jak w soczewce skupiła wszystkie największe grzechy ostatniej kadencji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl