Pągowski Wirtualnie - wszystkie grafiki mistrza plakatu
Andrzej Pągowski: Czy da się wygrać łataną piłką?
Musimy łatać naszą reprezentację, gdy coś pęknie. Naszym problemem od lat jest brak mocnego zaplecza i dlatego te "łaty" są tak widoczne. Jeden zawodnik Kamil Glik jest kontuzjowany, a już się mówi o dużym uszczerbku w jakości naszego zespołu.
- To jedyna sytuacja, która zaburzyła nam cykl przygotowawczy przed mistrzostwami świata - przyznał trener Reprezentacji Polski Adam Nawałka. Miał na myśli uraz obrońcy AS Monaco.
Przypomnijmy, że Kamil Glik doznał kontuzji barku. W czwartek przeszedł badania w klinice w Nicei. Mimo że znalazł się w wśród piłkarzy wytypowanych na Mundial, może nie zagrać w mistrzostwach. Niepokój z tym związany jest spory - zarówno wśród zawodników, jak i kibiców.
Andrzej Pągowski: Stanisław Pięta jak Pinokio
Romans Stanisława Pięty zatrząsł opinią publiczną. Niektórzy wytykają mu hipokryzję. Po pierwsze, utożsamiano go z katolickimi wartościami. Po drugie, zapewniał, że nigdy nie próbował załatwić kochance pracy. "Fakt" pokazał dowód, że było inaczej.
"Fakt" ujawnił, że poseł PiS Stanisław Pięta uwiódł, a później porzucił poznaną na miesięcznicy smoleńskiej kobietę. Przekonywał ją, że chce zostawić żonę. Mówił jej też o "idealnej budowie ciała do rodzenia dzieci". Dla zabezpieczenia ich "przyszłej rodziny" poseł PiS miał również załatwić kobiecie pracę w PKN Orlen.
Jak mówili w rozmowie z WP politycy PiS, Pięta powinien "wylecieć na zbity pysk" z komisji śledczej ds. Amber Gold oraz Komisji ds. Służb Specjalnych. Ich członkowie bowiem muszą być krystaliczni, nie pozwalając stworzyć możliwości, by ulec prowokacji czy szantażowi.
Poza tym Pięta do czasu afery z kochanką wydawał się strażnikiem moralności i katolickich wartości (podobnie jak całe Prawo i Sprawiedliwość).
"Protest w Sejmie rzuca cień na Parlamentarny Szczyt NATO"
Nadszedł piątek, czyli dzień otwarcia Parlamentarnego Szczytu NATO. Jednocześnie w Sejmie trwa protest rodzin osób niepełnosprawnych, które nie zamierzają ustąpić władzy. Rząd z kolei na wszystkie sposoby kombinuje, jak ich schować, w naiwności swojej myśląc, że się uda.
Protestujący nie zamierzają rezygnować z protestu nawet w obliczu Parlamentarnego Szczytu NATO w Warszawie. - Najwyżej rząd będzie musiał przenieść szczyt. Nie wyobrażam, żeby ściągali wózki, żeby w ogóle ktoś je dotknął. Tak samo, żeby nas w jakiś sposób odgradzano - mówiła Iwona Hartwich, matka niepełnosprawnego Jakuba.
W Sejmie doszło też do przepychanki Straży Marszałkowskiej z kobietami, które próbowały wywiesić transparent z napisem po angielsku. Miał być to sposób na to, by dotrzeć z informacją o trwającym w Sejmie proteście do uczestników zaczynającego się w piątek zgromadzenia parlamentarnego NATO..
Kancelaria Sejmu zadbała jednak o to, by protestujący nie rzucali się w oczy delegacjom biorącym udział w jednym z najważniejszych wydarzeń międzynarodowych odbywających się tym roku w Polsce. Wykorzystała między innymi kotary.
Protest rodziców osób niepełnosprawnych rozpoczął się 18 kwietnia. Mają oni dwa główne postulaty. Chcą przyznania świadczenia w wysokości 500 zł. Rząd jednak uparcie odmawia. Ponadto, domagają się zrównania kwoty renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS. Na ten postulat władza wyraziła zgodę.
Przypomnijmy, że do Sejmu nie wpuszczono m.in. Janiny Ochojskiej czy Wandy Traczyk-Stawskiej. Co więcej, marszałek Marek Kuchciński wydał zakaz opuszczania Sejmu dla dwóch niepełnosprawnych mężczyzn. Powodem miało być spotkanie z Janiną Ochojską przed budynkiem. Ne odbędzie się też posiedzenie Sejmu Dzieci i Młodzieży, planowane na 1 czerwca.
"Sejm jak oblężone miasto. Ochojska wspomina wojnę na Bałkanach"
Kryzys wokół protestu opiekunów osób niepełnosprawnych pogłębia się. Janina Ochojska nie została wpuszczona do Sejmu.
- Jest mi naprawdę bardzo przykro. Jeśli marszałkowie podejmą inną decyzję, to jeszcze raz przyjadę do osób niepełnosprawnych – komentuje założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej. -Proszę, żeby władza się mnie nie bała. Ja nie jestem straszna. Myślę, że moje doświadczenie niepełnosprawności może wesprzeć osoby niepełnosprawne. Chciałabym te wszystkie osoby uściskać. Chcę im dodać odwagi, bo każda z tych osób ma taką samą wartość. Oni mogą służyć społeczeństwu, ale trzeba stworzyć im do tego możliwości. Mi je stworzono i teraz pomagam w 44 krajach – dodała. - Mamy jedną prośbę do protestujących: walczcie do końca.
Przekonywała, że protest może się skończyć tylko po spełnieniu postulatów, czyli przyznaniu dodatku w wysokości 500 zł. Drugie z żądań zostało już spełnione, bo podniesiono rentę socjalną.
Jak schować Beatę Szydło? Zadanie wcale nie takie proste
O tym scenariuszu mówiło się od jakiegoś czasu. Wydaje się, że PiS ma wreszcie pomysł, co zrobić z byłą szefową rządu. Spokojną przystanią dla niej ma być Bruksela.
Odkąd Beata Szydło została "tylko" wicepremierem, PiS ma z nią ewidentny kłopot. Punktem kulminacyjnym, który pokazał, że nie radzi sobie na stanowisku wicepremiera do spraw społecznych, jest trwający w Sejmie protest rodziców niepełnosprawnych. Był u nich prezydent i premier. Rozmawiała z nimi minister Elżbieta Rafalska. Z Pałacu Prezydenckiego wychynęła wreszcie nawet Agata Kornhauser-Duda. A Beata Szydło? Ona wybrała się na spływ Dunajcem.
Po wykrzykiwaniu z trybuny sejmowej, że nagrody ministrom rządu Zjednoczonej Prawicy "po prostu się należały", była to kolejna wpadka wicepremier. Stała się najwyraźniej piątym kołem w rządzie Mateusza Morawieckiego, który nie mając zaufania do kompetencji Beaty Szydło, powołał w kwietniu własny zespół "doradców społecznych".
Co zrobić z uwielbianą do niedawna przez prawicę polityk?
Plan zdradził mimowolnie wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Zdzisław Krasnodębski – Szydło miałaby kandydować do Parlamentu Europejskiego. Korzyści dla PiS: nadąsana i bezradna Szydło z daleka od kraju. Korzyści dla wicepremier: po ewidentnych porażkach mogłaby schować się w tłumie europosłów, a i kasa byłaby wreszcie godna, więc nie musiałaby sama sobie przyznawać premii.
Obie strony muszą jednak zacisnąć zęby i poczekać rok, bo tyle czasu pozostało do europejskich wyborów. Czas można wykorzystać na szlifowanie języków. Ale potem przyjdzie czas na oddech – Szydło zostanie schowana.
Nie oznacza to, że pozbędzie się wszystkich kłopotów. Jak pisał w komentarzu dla Wirtualnej Polski Oskar Górzyński "Szydło to twarz tej bardziej eurosceptycznej części PiS-u. Dzięki swoim sejmowym tyradom, jak ta po zamachu w Manchesterze ("Europo, powstań z kolan"; "szaleństwo brukselskich elit"), ekspremier stała się gwiazdą europejskiej skrajnej prawicy", a w Europarlamencie będzie miał ją kto skontrować, bo nie będzie tam marszałka Kuchcińskiego, który wyłączyłby posłom mikrofon.
Generał przywiózł Kaczyńskiemu kule. "Przepraszam panie prezesie. To nawyk z armii"
Jarosław Kaczyński cierpi na zwyrodnienie stawu kolanowego. Według nieoficjalnych informacji trafił do szpitala. Wcześniej, kule do domu prezesa przywiózł osobiście sam dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego, generał dywizji Wojska Polskiego.
Problemy prezesa PiS z kolanem zaczęły się jeszcze w 2017 roku. W listopadzie Kaczyński jeździł do Wojskowego Instytutu Medycznego, gdzie przeprowadzono szczegółowe badania, a później zabiegi rehabilitacyjne. Lekarze ostrzegali wówczas, że polityk powinien poddać się operacji.
- Zabieg operacyjny to bardzo poważna sprawa. Na pewno swoją rozległością większa niż rehabilitacja, stąd na chwilę obecną decyzja o operacji Jarosława Kaczyńskiego jest odroczona i staramy się nieinwazyjnymi metodami usprawnić kolano – mówił Wirtualnej Polsce kilka miesięcy temu ppłk lek. Jarosław Kowal, rzecznik Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, w którym leczy się prezes PiS.
W piątek z kolei dyrektor Instytutu gen. prof. Grzegorz Gielerak, który osobiście przywiózł kule do domu Kaczyńskiego, powiedział WP, że ich "relacje nie ograniczają się wyłącznie do opieki medycznej".
Oburzenia faktem, że sam generał przywiózł posłowi kule, nie krył gen. Roman Polko. - To wręcz powrót stosunków feudalnych, zamiast normalnego funkcjonowania, tak jak w przypadku każdego innego obywatela. Takie problemy dotykają wielu ludzi i każdy sobie jakoś z tym radzi. Nie ma takich sytuacji, że osobiście człowiek na wysokim szczeblu jeździ i pracuje za parobka. To upokarzające i żenujące – mówił w rozmowie z nami.
Brak porozumienia ws. niepełnosprawnych. "Prezydencie, premierze, chcielibyście być na ich miejscu?"
Wygląda na to, że batalia o pełne prawa dla niepełnosprawnych może potrwać. Po medialnych wizytach prezydenta i premiera, PiS usztywnia swoje stanowisko i tradycyjnie zaczyna wokół protestujących budować atmosferę nieprzychylności i kłamstw. Jacy oni niewdzięczni. My im dajemy, a oni chcą jeszcze więcej.
Mimo że protest trwa już blisko dwa tygodnie, kolejne rozmowy przebywających w Sejmie rodziców osób z niepełnosprawnościami ze stroną rządową nie doprowadziły do porozumienia. PiS proponuje wprawdzie możliwość realizacji jednego z podstawowych postulatów, a więc podwyższenia renty socjalnej, ale drugiego, czyli wprowadzenia dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 zł miesięcznie dla osób z niepełnosprawnościami, już nie.
Z tego też powodu, podczas gdy prawie cała Polska ruszyła na majówkę, niepełnosprawni i ich opiekunowie pozostali w Sejmie. Zaproponowano im 500 zł, ale nie jako dodatek pieniężny, tylko rzeczowy: dostęp do lekarzy i zakupy leków w aptekach bez kolejek, nielimitowaną liczbę zabiegów rehabilitacyjnych i artykuły medyczne, np. pieluchomajtki.
- Nie o to nam chodziło, nie zrozumieliśmy się - mówiły po spotkaniu mamy. Zapowiedziały, że w Sejmie zostają. Liderka protestu Iwona Hartwich zaapelowała o pomoc do prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który, mimo ponawianych próśb, nie spotkał się protestującymi. Duda odpowiedział w wywiadzie udzielonym serwisowi 300polityka.pl, że jest mocno zaskoczony, a także trochę rozczarowany niezadowoleniem z tej propozycji.
Słowami prezydenta zawiedzeni są z kolei protestujący, którzy tłumaczą, że potrzebna jest "żywa gotówka", bo każdy jest inny i ma inne potrzeby. Nie wszyscy skorzystają więc np. z darmowych pieluch.
- To jest tak, jakbym ja zaproponowała na przykład posłowi Kaczyńskiemu, żeby zamiast wypłaty otrzymywał pięć kilogramów karmy dla kota. I do tego jeszcze dołożę panu posłowi z pięć paczek podpasek. Mnie to nie interesuje, że nie potrzebuje - tłumaczyła w rozmowie z TVN 24 Hartwich.
Rodzice zarzucają też kłamstwo premierowi, który podczas sobotniego spotkania z wyborcami w Żninie zapewniał, że rząd spełnił postulaty protestujących. Oni odpowiedzieli zaś, że to nieprawda.
Na niektórych miejscach parkingowych dla niepełnosprawnych widnieje napis skierowany do tych, którzy tam nielegalnie parkują.”Czy na pewno chciałbyś być na naszym miejscu?”. Panie prezydencie i panie premierze… czy chcielibyście ?
Andrzej Pągowski: Spór o "Damę z gronostajem"
Burza o zakup przez państwo kolekcji Czartoryskich, w tym bezcennego dzieła Leonardo da Vinci "Dama z gronostajem", za 420 mln zł wciąż trwa. Czy był to wielki sukces rządu, czy zupełnie niepotrzebne marnotrawienie publicznych pieniędzy? Zdania na ten temat są podzielone.
Tamara Czartoryska poinformowała, że jej ojciec sprzedał rodzinną kolekcję dla pieniędzy, a sam "nienawidzi Polaków i Polski". Pieniądze, które pozyskała ze sprzedaży Fundacja Czartoryskich, przekazano na rzecz nowo powstałej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Liechtensteinie. Prezes fundacji Maciej Radziwiłł tłumaczył, że przeniesienie pieniędzy nie ma na celu ich ukrycia i wydania, a zabezpieczenie przed prawem w Polsce. I jak dodawał Radziwiłł - przed samowolą urzędników.
Tymczasem poprzedni prezes Fundacji, prof. Marian Wolski tłumaczy, że Czartoryski nie miał prawa sprzedać kolekcji, bo nie był jej właścicielem. "W 1991 roku, zakładając Fundację wieczyście zrzekł się swoich praw na powołaną fundację. Dzieła były własnością polskiej osoby prawnej, realizującej wyłącznie cele społecznie użyteczne, o czym stanowi polskie prawo. Nie mogły być wywiezione lub trwale niedostępne dla publiczności, gdyż byłoby to sprzeczne z prawem i statutem fundacji" - stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Jego zdaniem, sprawą powinna zająć się prokuratura i sąd. "Pieniądze powinny wrócić z Liechtensteinu do Polski i służyć polskiej kulturze i polskiej racji stanu. Ufam, że wymiar sprawiedliwości państwa polskiego do tego doprowadzi" - stwierdził były prezes Fundacji Czartoryskich.
Andrzej Pagowski: wiosna w PiS
Prawo i Sprawiedliwość doskonale wie, czego chcą Polacy i po raz kolejny im to daje. Przed wyborami parlamentarnymi było to 500+, przed wyborami samorządowymi pora na kolejną porcję nowości.
Zmiany w PIT, CIT, MAMA+, pieniądze dla emerytów i bony dla młodzieży. PiS przygotowało społeczną bombę przed wyborami samorządowymi. Idzie ścieżką, która zaprowadziła go do władzy.
Jarosław Kaczyński jak dobry gospodarz wie, że aby na jesieni zebrać plony, teraz na wiosnę musi dobrze posiać. I właśnie to robi. PiS rusza w Polskę, by zaorać jak najwięcej i sypie pieniędzmi na lewo i prawo. Chce kupić jak najwięcej grup Polaków wierząc, że jak dostaną kasę, to nikt mu władzy nie odbierze. Ale te pieniądze nie są PiS-u tylko nasze i musimy najpierw je wypracować, by do nas wróciły. A z tym może być problem, bo sumy są gigantyczne, obiecanki spore, a to pewnie jeszcze nie koniec.
Może trzeba będzie dać kasę górnikom, by nie wydobywali nieekonomicznego węgla. Policjantom premię za każdego zatrzymanego po pijaku. Lekarzom za każdą odmowę w ramach klauzuli sumienia, itd.
Czy Polacy sprzedadzą wolność za srebrniki, zobaczymy na jesieni. Opozycja ma problem, bo jak zwykle spóźnia się z siewem i chyba nie wie, co posiać, a sezon się kończy…
Palemki gorszego sortu
Wczoraj chrześcijanie obchodzili Niedzielę Palmową. Wcześniejsze ogłoszenie parafialne dotyczące palemek od handlarzy, które nie przyjmują wody święconej, poruszyło internautów. Okazuje się, że "chwyt marketingowy", jaki zastosowała jedna z warszawskich parafii, nie przyczynił się do wzrostu wpływów do kościelnej kasy, a jedynie pozostawił niesmak.
Mogliśmy się z niego dowiedzieć m.in. że "palmy kupione przed bramami kościoła nie przyjmują na siebie wody święconej" w przeciwieństwie do tych kupionych w kościele. Ta próba żerowania na zabobonności wiernych momentalnie spaliła na panewce.
Oburzeni parafianie zaczęli masowo udostępniać w mediach społecznościowych zdjęcia kartki z kontrowersyjnym ogłoszeniem w kościelnej gablotce i momentalnie podchwycili motyw dzielenia palemek na lepsze i gorsze, porównując ten incydent z narracją partii rządzącej dotyczącą Polaków lepszego i gorszego sortu.
Co prawda księża szybko przeprosili, ale niesmak pozostał. Wyszła małostkowość i pazerność. W ten sposób Kościół właśnie traci wiernych. Czasem się reflektuje i stara się załagodzić, ale wierni dostrzegają te cechy. Kiedy ktoś z dużą łatwością stwierdza, że coś - w tym wypadku palemka - nie jest godne liturgii, zamienia chrześcijan w małą sektę. A to już drażni…
Wiosny nie widać, a nasze drzewo podobno wycięte
Śnieg i mróz pojawiły się w Polsce w piątek. W niektórych rejonach spadło sporo śniegu, do tego przy dość silnym wietrze i spadkach temperatury poniżej -10 stopni C . Autorzy serwisu Meteoprognoza.pl. już we wtorek ostrzegali, że skandynawski wyż zacznie wysyłać nad Polskę mroźne powietrze. Wracamy do zimowych warunków pogodowych - pisze meteorolog Ryszard Olędzki.
- Powoli odcinani jesteśmy od ciepłego powietrza zaciągniętego przez aktywny niż z rodowodem atlantyckim, a jego miejsce zajmować będzie chłodne powietrze ściągane z sektora północnego - prognozuje.
Według matematycznych modeli prognozowania, ochłodzenie potrwa zaledwie kilka dni. Już 22 marca temperatury ponownie miałyby przekroczyć 10°C.
Jednak alternatywa prognoza (ECMWF) wskazuje na ścieranie się nad Polską ciepłych i chłodnych mas powietrza aż do końca swojej 10-dniowej prognozy, czyli 24 marca.
Jednym słowem Zima nie odpuszcza. A podobno bociany już przyleciały , a na pewno do nas lecą. Tylko co zastaną? Czy ich gniazda będą takie jak były? Bo kraj już nie jest ten sam.
Andrzej Pągowski: wyobraźnia naszych rodaków jest nieograniczona
No i mamy pierwszą niedzielę z zakazem handlu. Teoretycznie, bo miejsc gdzie można było sprzedawać jest bardzo dużo. Ustawodawca jakby uwziął się na duże centra handlowe, ale przecież masę ludzi pracuje w rozrywce, komunikacji na stacjach benzynowych itp. Już od tygodni handlowcy przygotowywali się do tego dnia. Media podkręcały atmosferę a ci, których zakaz nie dotyczy reklamowali się ile wlezie.
Centra wydłużyły godziny otwarcia w piątek i sobotę. No i nadeszła niedziela. Piękna i słoneczna. Cieplutko. Tłumy ruszyły na spacery, więc pewnie rząd pokaże jak to całe rodziny spędzały razem czas. Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby lało lub było minus 10 stopni? Jak to zwykle bywa przeciwników i zwolenników jest prawie równo. Fakt, że ci zapracowani stracili możliwość zrobienia zakupów w dogodnym dla siebie czasie.
Wkurzeni pewnie są wszyscy ci, którzy muszą pracować. Bo ta polityczna decyzja luk ma wiele. Zobaczymy, czy to się odbije na płacach pracowników i jak przyjmą siedzenie w pracy w sobotę o godzinę lub dwie dłużej.
Faktem jest, że wyobraźnia naszych rodaków jest nieograniczona i jeżeli jesteś właścicielem to możesz spać spokojnie…
Andrzej Pągowski: gdzie te obietnice o tanim państwie?
MON ujawnił, ile pracownicy resortu za czasów Antoniego Macierewicza wydali płacąc służbowymi kartami. Kwoty ujawniono dopiero po zmianie na fotelu szefa resortu. I okazało się, że pracownicy MON wydali 15 milionów złotych, a wszystkie inne resorty razem wzięte… nieco ponad 2 miliony.
Choć nie wiemy, na co konkretnie wydawano w MON pieniądze, to jednak Bartosz Kownacki (był za czasów Macierewicza sekretarzem stanu w MON) zapewnia, że wszystkie kwoty były skrupulatnie ewidencjonowane.
- Rozliczaliśmy się bardzo dokładnie. Rachunek z hotelu podpisywany był z dziesięć razy: przez dyrektora departamentu, naczelnika wydziału, główną księgową… To był wręcz rozliczeniowy absurd - tłumaczył Kownacki.
Biorąc jednak pod uwagę ostatnie doniesienia o nagrodach dla ministrów, idących w dziesiątki tysięcy i fakt, że Beata Szydło sama przed odejściem przyznała sobie 67 tysięcy nagrody, świadczą, że ta formacja nie ma żadnych skrupułów. Że wydawanie i branie publicznych, czyli naszych pieniędzy, uważa za normalne. Tak drogiego Państwa nie mieliśmy do tej pory za żadnych rządów. I gdzie te obietnice o tanim Państwie. Zamiast tego mamy drogą Monarchię, której MON stał się symbolem.
"Na szczęście ja mam swoje gwiazdy"
Jedyny w historii Polak, który odbył lot w kosmos, może stracić stopień generalski. Zabiorą mu generalskie gwiazdki. Wszystko za sprawą pomysłu PiS: członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego mają zostać zdegradowani.
- Nie będę komentował głupich pomysłów! - stwierdził sam zainteresowany. Bo ten pomysł jest tak głupi, że aż nierealny. Ale niestety ostatnio partia rządząca idzie od jednej wpadki do drugiej. Głupich pomysłów, nieprzemyślanych ustaw i wypowiedzi jest pełno. To dlaczego ten pomysł nie miałby być prawdziwy. Jak to się mówi w dowcipie: "wszyscy to wszyscy, babcia też....”
Smutne jest tylko, że obraża to nas polaków, bo przecież byliśmy dumni mając swojego przedstawiciela w kosmicznym wyścigu. Ale głupi, mściwy miecz tnie równo i bezmyślnie. Na szczęście Mirosław Hermaszewski swoje prawdziwe gwiazdy widział z bliska i tego nikt mu nie zabierze...
Polski rząd najpierw mówi, potem myśli? "Może lepiej jednak milczeć"
Wydawało się, że stosunki polsko-izraelskie są już tak złe, że może być tylko lepiej, a skala szkód zadanych pozycji Polski w świecie zmusi polityków w Warszawie do myślenia. Nic z tych rzeczy.
Premier Morawiecki znowu wymierzył cios Żydom. Premier Izraela nie jest człowiekiem, który nadstawi drugi policzek. Dobrze, że nie mamy wspólnej granicy, bo przy tym tempie pogarszania się relacji niedługo zaczęlibyśmy do siebie strzelać.
Szef polskiego rządu postanowił bronić dobrego imienia narodu, mówiąc o tym, że wśród sprawców Holokaustu byli też Żydzi. Wypowiedziane 17 lutego w Monachium słowa premiera Mateusza Morawieckiego o Zagładzie: "'byli polscy zbrodniarze, tak samo jak byli żydowscy zbrodniarze, rosyjscy, ukraińscy, nie tylko niemieccy' oznaczają przekroczenie granicy, za którą jest już tylko obłęd" - głosi oświadczenie opublikowane na stronie jewish.org.pl.
W oświadczeniu stwierdzono także, że historycy nie mają dowodów na udział Rosjan w Zagładzie. Zdaniem organizacji porównanie Zagłady do innych zbrodni popełnionych przez Rosjan oznaczałoby umniejszenie znaczenia Holocaustu i przejaw niewiedzy historycznej. Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP wydał oświadczenie, w którym w dosadnych słowach odniósł się do wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego w Monachium. "Wzywamy premiera do powstrzymania się od dalszych nieprzemyślanych wypowiedzi" - piszą polscy Żydzi.
To może jednak lepiej milczeć...
"PiS poszedł na wojnę z całym światem. Dobrze, że minister Waszczykowski odkrył San Escobar"
Po rekonstrukcji rządu nastąpiła chwilowa ofensywa, mająca na celu ocieplenie nie najlepszego wizerunku naszego kraju. Premier Morawiecki dwoił się i troił, by zatrzeć złe wrażenie z poprzednich lat. I nagle wszystko wzięło w łeb.
Nie najlepszy wizerunek Polski powstał za rządów premier Szydło i jej ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego. Po rekonstrukcji rządu w Brukseli odetchnęli. Europa zaakceptowała nowego ministra - Jacka Czaputowicza, choć prezes Kaczyński nazwał go "eksperymentem". Ustawa o IPN przyjęta przez polski Sejm jak granat swoim wybuchem zniszczyła wszystko.
Spowodowany przez nią kryzys zniweczył lata pracy całych pokoleń. PiS poszedł na wojnę z całym światem. W imię leczenia własnych kompleksów i gigantycznego prowincjonalizmu obrażamy wszystkich i obrażamy się na wszystkich. Propagandowa tuba grzmi do suwerena: "obrażany jest naród polski. Nie pozwolimy się tak traktować" itp. I poparcie rośnie. Ale czy o to chodzi?
Czy afera z ustawą miała przykryć problemy z nazistami, które mocno zdenerwowały opinię publiczną? Czy to warte takiej ceny? Już dawno tak źle nie pisano o Polsce, a określenie "polskie obozy śmierci" znane bardzo niszowo, teraz otrzymało globalne wsparcie.
W ciągu tygodnia zaistniało w przestrzeni publicznej ponad 20 milionów razy. Wcześniej ok 500 razy w ciągu roku. Zatem wyrobiono "normę" dla 40 tys. lat. Czy o to chodziło?
Dobrze. że minister Waszczykowski odkrył San Escobar, bo to w tej chwili chyba jedyny poza Rosją - której parlament nas poparł - sojusznik Polski. Ale i to może się zmienić, kiedy prezes Kaczyński wygarnie im, że nie liczy się z ich zdaniem, bo tak jakby ich nie było… i afera gotowa.
Zaginięcie Tomasza Mackiewicza: "Polacy, ciszej nad tą górą"
Człowiek jest tylko mocny w stosunku do drugiego człowieka w pyskówkach i przekomarzankach. Swoją wartość często opiera na materii, która przecież, jak wiadomo, jest tylko tymczasowa. Zresztą tak samo jak i człowiek - powiedział Tomasz Mackiewicz, który najprawdopodobniej zginął podczas wyprawy na Nanga Parbat.
Jego koleżankę Francuzkę Elisabeth Revol po bezprecedensowej akcji ratunkowej uratowali polscy himalaiści. Na dotarcie do Mackiewicza nie było szans. Jego słowa idealnie określają to, co dzieje się w polskiej sieci. Nie brakuje osób, które poddają w wątpliwość sens wyprawy Polaka na tak trudny ośmiotysięcznik. Wypominają ryzykanctwo i koszty takiej akcji.
Warto jednak, by przed napisaniem kolejnego negatywnego komentarza wsłuchały się w słowa Mackiewicza, i jeszcze raz przemyślały, czy warto jest krytykować osobę, która poświęciła się bezgranicznie swojej pasji i robiła to, co kocha.
Kolejny raz pokazaliśmy, że hejt jest dla Polaków sposobem na odreagowanie własnej pustki, kompleksów i zagubienia. Dla kogoś, kto żyje bez celu i pasji, niezrozumiałe jest, że można poświęcić życie w imię własnych wartości. Przyznaję, sam nie rozumiem himalaistów. Nie rozumiem, po co tam wchodzą. Ale wiem, co to pasja i jak wiele dla niej poświęcam.
A tym, którzy mówią o głupocie, ryzykanctwie i niemyśleniu o rodzinie, podsyłam policyjne statystyki z liczby pijanych kierowców na drogach, potencjalnych morderców i samobójców. Oni nas o wiele więcej kosztują. Więc Polacy…. ciszej nad tą górą…
Sprawa senatora Koguta. "Miał iść na rosół, ale kaczki się za nim wstawiły"
Senator Stanisław Kogut nie może zostać zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Tak zdecydował Senat. Śledczy mają jednak wobec niego plany. Na razie senator może liczyć na grupy wsparcia, które powstają w mediach społecznościowych oraz kolegów w Senacie, którzy postawili go ponad prawem, zapewniając mu na jakiś czas bezkarność.
Przeciw wnioskowi prokuratury głosowało 37 senatorów, za - 32, wstrzymało się od głosu 19 senatorów.
Gdy marszałek Senatu odczytywał wyniki głosowania i podał informację, że jedynie 32 senatorów poparło wniosek prokuratury, widać było radość Koguta, który zaczął bić brawo. Chwilę później kilku senatorów podeszło do niego, by złożyć mu gratulacje.
Tymczasem śląscy prokuratorzy mają zamiar postawić senatorowi Kogutowi trzy zarzuty o charakterze korupcyjnym. Politykowi może grozić nawet 12 lat więzienia.
Serce roście, patrząc na tyle kasy
Polacy i tym razem nie zawiedli. Na ulicach polskich miast kwestowało aż 120 tys. wolontariuszy. Do godziny 23 w niedzielę konto Orkiestry zasiliło ponad 64 mln złotych, co daje szanse na pobicie zeszłorocznego rekordu, który wynosi 105 mln złotych.
W tym roku WOŚP zbierała pieniądze na zakup sprzętu, który pomoże w leczeniu noworodków. Inicjatywę Jerzego Owsiaka i postawę wolontariuszy oraz darczyńców pochwalił m.in. minister zdrowia, Łukasz Szumowski co było wielkim zaskoczeniem bo przecież PiS programowo potępia Jerzego Owsiaka. A nowy Minister Zdrowia jest nim zaledwie kilka dni.
Oczywiście byli i tacy, którzy atakowali Orkiestrę,ale po co ich promować. Najważniejsze,że Owsiakowi ponownie udało się porwać polaków do pokazania politykom swojej siły przez symboliczny gest jakim jest wspieranie orkiestry i noszenie serduszek. A skorzystają na tym maluchy na które zbierano i prawdopodobnie uzbierano bardzo pokaźną kwotę.
Ks. Boniecki niewygodny dla Kościoła. Znowu
W porozumieniu z ks. A. Bonieckim przełożony prowincji "wycofał zainteresowanemu przywilej swobodnego wypowiadania się w mediach, pozostawiając jedynie możliwość współpracy z redakcją Tygodnika Powszechnego". Jak widać głos Ks. Bonieckiego uwiera kościół i jest niewygodny dla tej instytucji bo przepełniony dobrocią, mądrością i prawdziwym umiłowaniem bliźniego o czym polski kościół wydaje się zapominać…
Były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki otrzymał zakaz swobodnego wypowiadania się w mediach. Może jedynie współpracować z redakcją "Tygodnika" - czytamy w komunikacie księdza Piotra Kieniewicza, sekretarza prowincji Zgromadzenia Księży Marianów.
Zgromadzenie podjęło decyzję ze względu na "dobro duchowe wiernych i w poczuciu odpowiedzialności za wypowiadane słowa, które w określonych kontekstach tworzonych faktów medialnych wywoływały wśród licznych wiernych dezorientację, m.in. co do nauczania Kościoła odnośnie moralnej oceny samobójstwa oraz wprowadziły poważne zamieszanie.
W emocjonalnej wypowiedzi dotyczącej samospalenia Piotra Szczęsnego duchowny stwierdził, że "to jest desperacki krok człowieka, który kocha Polskę, któremu nie było wszystko jedno. Jego krzyk zwraca uwagę, że ci, którzy dziś protestują, krytykują i zabierają głos, to nie są jacyś cyniczni gracze o władzę, ale ludzie, którym naprawdę, do cholery, zależy na ich kraju".
Podobny zakaz dostał ks. Boniecki w 2011 r. Wtedy decyzja zbiegła się w czasie z wywiadem księdza udzielonym Monice Olejnik w "Kropce nad i". Ks. Boniecki zwracał wówczas uwagę na "niefortunność umieszczenia krzyża na sali sejmowej"; twierdził też, że: "nie na walce o krzyż w Sejmie polega piękno Ewangelii”.
11 listopada - Dzień podziałów
Dzisiaj obchodzimy Święto Niepodległości. Powinno być radosne i jednoczące Polaków. Niestety ostatnie miesiące doprowadziły do prawdziwej eskalacji agresywnych zachowań. Ale czemu się dziwić skoro PiS daje przykład. Marszałek Terlecki nazywa posła "pajacem" lub "gnojem" i uchodzi mu to bezkarnie. Na zaproszenie prezydenta Andrzeja Dudy na Święto Niepodległości przybył do Warszawy były premier, obecnie szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Kiedy składał wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza, słychać było gwizdy i buczenie. To też nie dziwi bo na wieść o tym telewizja publiczna przypuściła zmasowany atak na Tuska przedstawiając go w jak najgorszym świetle. I zadziałało. To przykre, że dajemy się tak wmanewrować w tworzenie głębokich podziałów w myśl komunistycznej doktryny realizowanej przez władze.Kto nie z nami, ten przeciw nam. Aż strach pomyśleć, co będzie wieczorem…
Andrzej Pągowski: gdyby nie trzeba było nas budzić, to może nie stałoby się to, co się stało.
16.30 to nie jest dobra godzina w Warszawie. Zwłaszcza w listopadowy poniedziałek, jak ten, kiedy ciemno, siąpi, korki i chłód. Ale nie ma wyjścia. Kto nie musi wyjechać z miasta lub może przyjechać, ten musi się stawić pod Pałacem Kultury. "Przynajmniej tyle się Piotrowi Szczęsnemu od nas wszystkich należy" - pisze Jacek Żakowski.
Polska usypia. Im niżej zjeżdżamy, tym mocniej usypiamy. Ale to jest groźne. Bo społeczna apatia rozzuchwala złą władzę, a społeczeństwo wpędza w chocholi depresyjny taniec. Jeśli się ten proces widzi i rozumie, nie można się na to godzić. Piotr Szczęsny nie chciał się zgodzić.
Pisząc, byśmy się przebudzili, apelował właśnie o to, żebyśmy się aktywnie nie godzili. Nawet jeśli się jest racjonalnie krytycznym wobec formy protestu, na którą się świadomie zdecydował, trudno być racjonalnie krytycznym wobec tego, o co apelował. I trudno ten apel puścić mimo uszu, zwłaszcza jeśli się rozumie, że gdybyśmy sobie tej jesieni beztrosko nie przysnęli, gdyby nie trzeba było nas budzić, to może nie stałoby się to, co się stało.
Trzeba się przebudzić, żeby to się więcej nie stało. Tak rozumiem wezwania szlachetnych osób z Marią Janion i Mają Komorowską na czele, by kto może stawił się 6 listopada na zbiórkę bez żadnych politycznych symboli. Ze zwykłą obywatelską troską. Spotkajmy się w Warszawie na Placu Defilad 6 listopada o 16.30.
PiS znów sięga do kieszeni Polaków
Rząd pilnie szuka pieniędzy i w ekspresowym tempie wprowadza zmiany w przepisach. Ponad 5,4 mld zł więcej zapłaci do ZUS nawet 350 tys. najbogatszych Polaków.
Projekt o wyższej składce emerytalnej przygotowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.Wygląda na to, że skutki obniżenia wieku emerytalnego są dla finansów publicznych poważniejsze niż pierwotnie przewidywano. Limit zarobków, powyżej którego najlepiej zarabiający nie musieli płacić składek do ZUS, ma zniknąć już od 1 stycznia 2018. Dawał on możliwość wstrzymania wpłat do ZUS po przekroczeniu w danym roku progu 120 tys. zł.
Dotyczyło to osób, które zarabiają ponad 10 tys. zł brutto miesięcznie. Był to bezpiecznik dla systemu emerytalnego, który miał chronić go przed wypłatami zbyt wysokich uposażeń najbogatszym podatnikom w przyszłości.
Rząd rezygnuje z tego zabezpieczenia. Chce aby składki płacone były przez cały rok, a emeryturę wyliczać z całego okresu składkowego. W praktyce oznaczałoby to, że weźmie do budżetu już teraz do 5,4 mld zł rocznie, a o wielkie wypłaty emerytur będzie martwił się w przyszłości.
Oczywiście propagandowo jest to zrozumiałe bo PiS chroniąc biednych zabiera bogatym.Taki nasz Robin Hood...
11 listopada objawi się nam zbawca Narodu?
Już w połowie listopada ma dojść do zmiany na stanowisku premiera. Takie informacje przynoszą - uchodzący za dobrze poinformowanych - Robert Mazurek i Igor Zalewski, publicyści tygodnika "Sieci". Obecną premier ma zastąpić Jarosław Kaczyński.
To temat, który przewija się przez media od niemal dwóch lat. W PiS jest wielu, którzy na to czekają i namawiają Kaczyńskiego by wziął odpowiedzialność za "dobrą zmianę". Ale Prezes czekał. Teraz gdy notowania PiS-u, Rządu i Prezydenta są najwyższe w historii chyba bez ryzyka może wyjść z cienia i ogłosić wielki sukces a siebie postawić w roli zwycięzcy.
11 listopada jako Święto Niepodległości nadaje się do tego wprost idealnie. Oto przybywa zbawca narodu, ten który odzyskał prawdziwą niepodległość. Bo według propagandy PiS byliśmy krajem zniewolonym i w ruinie. Teraz po 2 latach jesteśmy wolni i kwitniemy jak nigdy… A może to jednak tylko pobożne życzenia redaktorów a Prezesowi wystarcza zarządzanie z Nowogrodzkiej? W końcu niczego to nie zmienia, a odpowiedzialność żadna.
Kaczyński bezpieczny jak nikt inny. Sam nie traci orientacji
Jarosław Gowin zapowiedział powstanie nowego ugrupowania. Lider największej partii Jarosław Kaczyński szczególnie się tym nie przejął. Co więcej, dostrzega zalety pojawienia się nowych barw w polityce. Wie, że małe partie prędzej czy później schronią się pod parasolem PiS- u.
Jarosław Kaczyński ocenił, że nie widzi żadnego zagrożenia dla jego partii ze strony nowej formacji politycznej, która ma być zaprezentowana w listopadzie na kongresie Polski Razem.
- Czym szerzej tym lepiej - stwierdził prezes PiS. Jak podkreślił, jeżeli nowe ugrupowanie "ściągnie" do siebie nowe środowiska, które nie są jeszcze w Zjednoczonej Prawicy, to Zjednoczona Prawica się wzmocni.
Pomimo że Kaczyński porusza się otoczony chmarą ochroniarzy, a w Sejmie w sytuacjach kryzysowych osłaniają go swoim ciałem partyjni koledzy, nie traci orientacji i wie, że każda nowa prawicowa siła osłabia opozycję i rozdrobnienie jest mu na rękę.
A opozycja śpi… Ciekawe na co czeka?
Imponujące tempo zalesiania Polski? Wiadomo, dlaczego Szyszko chce pozbyć się drzew i żubrów
Powierzchnia lasów w 2050 roku ma obejmować 33 procent powierzchni kraju. Tak twierdzi szef resortu środowiska Jan Szyszko. Przeszkodzić w tym mogą jednak... stare lasy, posadzone nie przez PiS, i żubry.
Rocznie Lasy Państwowe sadzą około pół miliarda drzew, czyli tysiąc drzew na minutę - mówi minister środowiska Jan Szyszko. I dodaje, że polskie lasy mogą odegrać istotną rolę w walce o lepszy klimat.
Według ministra jesteśmy w europejskiej czołówce pod względem powierzchni lasów. Zajmują one bowiem blisko jedną trzecią powierzchni naszego kraju. Co warte jest podkreślenia, lesistość Polski systematycznie się zwiększa - twierdzi Szyszko.
Teraz wiadomo, dlaczego tak masowo wycina się stare lasy. Bo sadziła je poprzednia ekipa, a nowe będą już posadzone przez właściwe jednostki. No i żubry trzeba wystrzelać, bo przy takim tempie zalesiania nie będzie dla nich miejsca. Tak dużo będzie drzew.
Teraz Angela Merkel może powiedzieć Polsce: sprawdzam
Angela Merkel wygrała wybory po raz czwarty, ale musi sporo zmienić, bo dawny układ przestał istnieć. Merkel musi podjąć trudną decyzję, z kim chce wejść w koalicję.
Powtórzenie wielkiej koalicji z SPD raczej nie wchodzi w rachubę. Czołowi politycy socjaldemokratyczni dają to wyraźnie do zrozumienia.
Niemcy nadal pozostają tym, czym były: polityczną, gospodarczą i społeczną oazą spokoju. Niepokoje są gdzie indziej: w Turcji Erdogana, w USA Trumpa, w Rosji Putina i w opuszczającej Unię Europejską Wielkiej Brytanii. Ale i bez tego dla wielu nastały teraz niespokojne czasy – szerzy się strach przed terroryzmem i populizmem, choć w Niemczech wciąż jeszcze panuje względny spokój.
A zatem kolejne cztery lata dla Merkel - jeżeli tylko sama to wytrzyma. Merkel jako protestantka uchodzi za osobę, która ma duże poczucie obowiązku. To, co zaczyna, zawsze stara się ukończyć.
Tylko jak? Teraz musi sprostać temu wyzwaniu: zintegrować tych, którzy w Niemczech zostaną i wyrzucić z nich wszystkich "nieprawdziwych” uchodźców. Będzie to trudne i zajmie sporo czasu. Niespodziewanie dla wszystkim otworzyła ona w 2015 r. granice dla ponad miliona migrantów. Sprzeciwiła się wprowadzeniu górnego limitu osób mogących przyjechać do Niemiec, argumentując, że niemiecka konstytucja nie przewiduje limitu dla prawa azylowego. Krytykowana mocno przed wyborami nie ustąpiła, a jednak Niemcy to ją wybrali. Swoje zrobiła, teraz może powiedzieć Europie, w tym Polsce: sprawdzam.
Będzie sukces Antoniego Macierewicza? "Dużo zapowiada… ale może jednak szklanka jest pusta"
Jest szansa na podpisanie jeszcze w tym roku kontraktów na zestawy obrony powietrznej Patriot i elementy systemu artylerii rakietowej Homar - mówi minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Ostatnio firma Raytheon oferująca zestawy Patriot zapowiedziała przedstawienie ostatecznej oferty offsetowej. Wskazała zarazem na te obszary, w których transfer technologii nie będzie możliwy. Jak na razie nic poważnego nie udało mu się kupić...
Antoni Macierewicz powiedział, że "przyjął komunikat firmy Raytheon z dużym zadowoleniem". - Zawsze można powiedzieć, że szklanka jest do połowy pusta albo do połowy pełna. To jest na pewno postęp w stosunku do dotychczasowych rokowań i daje w istocie olbrzymią szansę na podpisanie kontraktu na pozyskanie przez Polskę systemu antyrakietowego Patriot jeszcze w tym roku - ocenił szef MON.
Zgodnie z memorandum podpisanym na początku lipca rząd USA zgadza się na sprzedaż Polsce baterii obrony powietrznej Patriot w najnowocześniejszej konfiguracji, jakiej mają używać wojska lądowe Stanów Zjednoczonych. Modernizacja obrony powietrznej to jeden z priorytetów wieloletniego planu rozwoju sił zbrojnych. System ma być mobilny i umożliwić obronę wybranych obszarów - ważnych obiektów, zgrupowań wojsk i kontyngentów za granicą.
Wisła - system średniego zasięgu zdolny zwalczać rakiety balistyczne - to jedna z części planowanego systemu obrony powietrznej kraju. O wyborze zestawów Patriot do rozmów między rządami Polski i USA koalicja PO-PSL zdecydowała w kwietniu 2015 roku. Teraz MON twierdzi, że wraca do rozmów.
Czy ministra ostatecznie przekonała nazwa Rakiet Patriot? Czy do tego dojdzie, zobaczymy. Jak na razie nic poważnego nie udało mu się kupić, ale dużo zapowiada… ale może jednak szklanka jest pusta.
Sędziowie powiedzieli ministrowi "nie"
68 spośród 70 sędziów z SO w Łodzi przyjęło uchwałę sprzeciwiającą się próbom odwołania prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi Krzysztofa Kacprzaka. Twierdzą, że części z nich nieoficjalnie proponowano już zajęcie jego miejsca.
To pierwsza tego typu uchwała w Polsce - informuje "Wprost". Spośród 70 sędziów orzekających w Sądzie Okręgowym w Łodzi pod uchwałą popierającą aktualnego prezesa opowiedziało się 68 z nich, a 2 oddało głosy nieważne.
Decyzję o uchwale podjęli ze względu na ponawiane próby ze strony ministerstwa, zmierzające do usunięcia obecnego prezesa ze stanowiska. Uważają, że sprawnie zarządzał on Sądem Okręgowym a odwołanie go przed połową kadencji, na podstawie art. 17 ustawy z dnia 12 lipca 2017 r. o zmianie ustawy o ustroju sądów powszechnych byłoby, w ich ocenie, decyzją czysto polityczną, mającą za jedyny cel wymienienie prezesa niezależnego na prezesa bardziej dyspozycyjnego - tłumaczą.
Wygląda na to, że Temida przestała być ślepa i wyraźnie widzi do czego zmierza reforma sądownictwa. Ma ona w ręku miecz. Czy to będzie walka, czy tylko potyczka? Zobaczymy.
Konstytucja a la prezydent
O tym, że prezydent Andrzej Duda coraz poważniej myśli o kolejnej kadencji świadczy coraz więcej jego działań i decyzji. Ostatni konflikt z rządem i Beatą Szydło. Dyscyplinowanie Macierewicza czy też ostatnia sprawa ze skandalicznym potraktowaniem harcerzy na Westerplatte, co zaniepokoiło prezydenta. No i konstytucja.
O tym, że przymierza się do jej zmiany, dowiedzieliśmy podczas debaty 25 sierpnia. Hasło całego cyklu spotkań - ”Konstytucja dla obywateli, nie dla elit” - przez wielu komentowane było jako ukłon w kierunku populizmu. Tymczasem głosy dochodzące z Pałacu Prezydenckiego wskazują, że nowa ustawa zasadnicza może diametralnie zmienić kształt polskiego parlamentaryzmu. Wydaje się, że na lepsze.
Chodzi o niejasne prerogatywy głowy państwa, które często nachodzą na uprawnienia premiera czy poszczególnych ministrów, oraz możliwość dokonywania poważnych i niepopularnych zmian społecznych, bez szerokiego porozumienia w parlamencie oraz referendum. Jak tłumaczy prezydencki minister Paweł Mucha, prezydentowi zależy na uniknięciu sytuacji, w której 80 proc. społeczeństwa protestuje przeciwko kontrowersyjnemu rozwiązaniu prawnemu, a ono przy widocznym sprzeciwie i tak wprowadzane jest w życie za pomocą zwykłych ustaw i przy zwykłej większości w parlamencie.
Tak czy inaczej, gdyby projekt Andrzeja Dudy wszedł w życie, wpisałby na stałe do ustawy zasadniczej nie tylko konieczność cywilizowania konfliktu i marginalizowania zdania drugiej strony w parlamencie, ale również autentycznego konsultowania ważnych społecznie reform z wyborcami.
Z oczywistych względów żadnej władzy podobne rozwiązanie nie będzie na rękę. I wlaśnie na tej płaszczyźnie prezydent ma dzisiaj najwięcej do ugrania, jak pokazują sondaże poparcia, również w kontekście zapewnienia sobie zwycięstwa w kolejnych wyborach, którego nie uda się wypracować bez głosów wyborców centrowych.
Czy plan Andrzeja Dudy okaże się "idealizmem", czas pokaże. Już dzisiaj jednak staje się jasne, że zmiany w ustawie zasadniczej nie będą kosmetyczne. Ich konsekwencje to prawdziwa rewolucja.
PiS ma swój sposób na prowadzenie w sondażach. "Obiecuje, straszy uchodźcami i kłamie"
Kiedyś Jacek Kurski powiedział, że "ciemny lud to kupi”. Obrazą dla zwolenników PiS byłoby nazwanie ich "ciemnym ludem”. Jest tam wielu inteligentnych i wykształconych ludzi. I w tym właśnie jest problem. Jak to możliwe?
Od momentu gdy w 2015 r. PiS wygrał wybory, ciągle nie traci zwolenników. Teraz znów zdecydowanie prowadzi w sondażach. Z najnowszego sondażu CBOS wynika, że oddanie głosu na PiS zadeklarowało aż 42 proc. badanych.
PO uzyskałaby 20-proc. poparcie, ugrupowanie Kukiz'15 - 8-proc., a 6 proc. głosów zdobyłaby Nowoczesna. Wynik PiS - 42 proc. - oznacza, że grupa osób deklarujących poparcie dla tej partii zwiększyła się w porównaniu z sondażem z lipca o 4 punkty proc.
PiS prowadzi także w sondażu poparcia dla partii politycznych przeprowadzonego przez Estymator na zlecenie DoRzeczy.pl, na ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego zagłosowałoby 38,4 proc. badanych.
Co prawda można powiedzieć, że CBOS to instytucja finansowana przez rząd, a „Do Rzeczy” to konserwatywno-liberalny tygodnik, w którym publikują m.in Paweł Lisicki, Cezary Gmyz czy Piotr Semka, czyli organy mało obiektywne, ale faktycznie poparcie dla partii Kaczyńskiego raczej nie spada, pomimo przetaczających się przez Polskę protestów w obronie Trybunału, konstytucji, sądów czy praw kobiet. Wygląda na to, że im więcej protestów, tym bardziej poparcie rośnie.
Czyżby suweren bał się, że straci dojną krowę, która sypie pieniędzmi na lewo i prawo? Obiecuje, straszy uchodźcami i kłamie. Czy dla Polaków bardziej liczy się kasa niż godność i poszanowanie prawa? Chyba tak.
Bo dlaczego nie szkodzą PiS-owi afery z Misiewiczami, demolka wojska czy obsadzanie na gigantyczną skalę stanowisk kolesiami? Drugi powód to brak jakiejkolwiek opozycji i kontrpropozycji dla obiecanek partii rządzącej.
Niepopisowa pomoc po nawałnicach. Rząd wie, kogo obwiniać
Premier Beata Szydło i szef MSWiA Mariusz Błaszczak ogłosili kolejny sukces. W sobotę w Chojnicach poinformowali, że służby i wojsko poradziły już sobie z większością skutków nawałnic na północy kraju. Mariusz Błaszczak powiedział zaś, że rząd zareagował "błyskawicznie", wypłacając samorządom pieniądze na pomoc. Skrytykował przy tym marszałka województwa pomorskiego i wezwał, by "wziął się do pracy”. Wiadomo, marszałek jest z PO, więc suweren musiał dostać komunikat, kto zawinił.
Premier podziękowała straży pożarnej i wojsku, bo - jak mówiła - to "te służby, które wniosły tutaj najwięcej pracy". Dopiero w drugiej kolejności wymieniła obywateli, którzy sami włączyli się do pomocy, a prawda jest taka, że to głównie spontaniczna organizacja i pomoc okolicznych mieszkańców przez pierwsze dni była jedyną pomocą. Nie odniosła się jednak do pytania o skandaliczne słowa wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, który tłumaczył, że przez długi czas nie wzywał na pomoc wojska, bo nie ma sensu używać żołnierzy do zbierania gałęzi i zamiatania liści".
Mariusz Błaszczak rozmawiał też ze strażakami. – Ktoś z panów uczestniczył w takiej akcji wcześniej? O takiej skali? – dopytywał Błaszczak, poruszony widokiem powalonych drzew. Najpierw była cisza. Strażacy nie bardzo wiedzieli, co powiedzieć. Jakby na moment mowę im odjęło. Ale w końcu zgodnie odpowiedzieli, że nie, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli. Trudno zresztą, żeby widzieli, skoro był to największy kataklizm w ponad 90-letniej historii Lasów Państwowych, co przyznał ostatnio dyrektor generalny tej instytucji Konrad Tomaszewski. Ale pan minister pewnie tego nie wiedział. Takich żenujących pytań było zresztą więcej.
Na przykład: Pan też od rana? – zagaił Błaszczak strażaków, wkraczając do lasu. Wyglądało to na typowy lans. Co ciekawe, ten sam Mariusz Błaszczak kilka dni temu bronił się przed zarzutami opozycji o spóźnionej pomocy rządu dla poszkodowanych w wyniku wichur na Pomorzu, powtarzając, że to "totalna opozycja wykorzystuje tragedię ludzi do własnego lansu”. A jest to wielka tragedia, bo setki ludzi straciły wszystko. Okoliczni mieszkańcy żyli ze zbieractwa i turystyki. Teraz nie ma lasu i nie ma co zbierać. Turyści długo nie przyjadą w te okolice. Jeżeli ktoś miał las, to musi na własny koszt te połamane drzewa zagospodarować i sprzedać i to szybko, bo leżące drzewo czernieje i za chwilę będzie nadawało się tylko na opał. A ceny drewna spadły drastycznie, natomiast usługi karczowania lasu wzrosły. Mieszkańców na nie nie stać i koło się zamyka. Tu potrzebny jest długofalowy program pomocy, a nie błyskawiczne niewielkie pieniądze rozdawane bez pomysłu. Bardziej dla efektu propagandowego. Ale rząd ma na to sposób. Wiadomo, że jeżeli coś nawali, to można zwalić winę na marszałka z opozycji.
ONR kontra Kobiety
W dniu Święta Wojska Polskiego członkowie Młodzieży Wszechpolskiej zapowiadają na tzw. III Marsz Zwycięstwa Rzeczpospolitej. Wydarzenie rozpocznie się o 16:00 przed Muzeum Wojska Polskiego.
Tym razem pretekstem do wykrzyczenia swoich nienawistnych haseł jest rocznica Bitwy Warszawskiej.Z tego powodu Obywatele RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet planują zablokować marsz narodowców.
Nie zgadzają się z obecnością narodowców na ulicach Warszawy.Jednocześnie zaznaczają, że naczelnym wodzem Bitwy był Józef Piłsudski, który zdelegalizował organizacje faszystowskie m.in. ONR.
Obywatele RP i OSK przypomnieli również o marszu narodowców z 29 kwietnia, nazywając go "obrzydliwym". Wówczas Hanna Gronkiewicz-Waltz wezwała Zbigniewa Ziobrę do złożenia do sądu wniosku o delegalizację ONR jako ruchu neofaszystowskiego.
Organizatorzy blokady przypominają Pani Prezydent, że zgromadzenie może rozwiązać przedstawiciel organu gminy - powołując sie na art. 20 ustawy "Prawo o zgromadzeniach”.
- Rozumiemy, że nie może Pani po prostu zakazać marszu faszystów. Jednak na każdym nacjonalistycznym spędzie w Warszawie powinni być obserwatorzy z ratusza, którzy po pierwszym faszystowskim haśle czy transparencie powinni rozwiązać zgromadzenie - proponują Obywatele RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet.
Organizatorzy nie ukrywają, żę "chcą wziąć sprawy w swoje ręce" i zablokować marsz narodowców. Co planują? - Stajemy wspólnie, Obywatele RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet - czytamy na stronie sierpniowego wydarzenia. - Jednak to OSK stanie na czele naszej blokady, same kobiety, ubrane na czarno - dodają pomysłodawcy.
Blokada rozpocznie się 15 sierpnia o godzinie 16 na skrzyżowaniu Nowego Światu z Foksalem.
Czy te oczy mogą kłamać?
Prezydent Andrzej Duda ostatnio nas zaskakuje. Skomentował sytuację w PiS oraz ostatnie wydarzenia w kraju. Poinformował, kiedy ostatni raz spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim i spekulował, co może czekać PiS, jeżeli nie uda się załagodzić podziałów.
Przypomnijmy ,gdy Andrzej Duda zawetował dwa z trzech projektów ustaw, zaiskrzyło pomiędzy nim a głównymi postaciami w PiS. Ziobro mówił nawet o prezydencie, że może on zostać "grabarzem dobrej zmiany".Duda powiedział ,że z Prezesem Kaczyńskim rozmawiał "jakiś czas temu".
Jeżeli nie uda się rozwiązać problematycznych kwestii dzielących rządzącą partię, Andrzej Duda przewiduje dla PiS dwa scenariusze. Albo utrata władzy, jak w roku 2007, albo podział jak w roku 2011.
Wygląda na to, że "iskrzy" cały czas. Czy Prezydent na serio zerwał się Kaczyńskiemu ,czy to tylko chwilowa gra obu polityków w celu uspokojenia nastrojów i wprowadzenia tematu zastępczego?
PiS ma być coraz większy. Bo się boi
PiS po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustaw o KRS i SN i pęknięciu w obozie rządzącym chce wzmocnić swoją siłę w parlamencie. Partia ma liczyć na kilka politycznych transferów z szeregów opozycji. Wszystko w obawie przed wyjściem z klubu PiS-u części posłów. Czy to wszystko prawda czy tylko teatralne gesty?
Rozmowy trwały od dawna, ale po wetach prezydenta negocjacje przyspieszyły. Większa liczba posłów PiS-u ma być odpowiedzią na ewentualny bunt w partii.
"Panie prezydencie ma Pan wybór..."
Spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy prezes Sądu Najwyższego. Małgorzata Gersdorf kilka razy prosiła o to prezydenta. Apelowała o podjęcie spokojnej oraz merytorycznej dyskusji nad kształtem wymiaru sprawiedliwości w Polsce. "Proszę o poszanowanie urzędu, jaki jeszcze pełnię. Te dramatyczne słowa kieruję do Pana w niemniej dramatycznej chwili dla historii Polski" - napisała.
Dodała też, że Andrzej Duda mógł zapoznać się z zastrzeżeniami do ustawy przesłanymi przez KRS, samorządy prawnicze, dziekanów wydziałów prawa uniwersytetów oraz sam Sąd Najwyższy. Informację tę potwierdził rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński.
Według prezes Sądu Najwyższego Andrzej Duda musi zdawać sobie sprawę, że PiS podczas prac nad ustawą o Sądzie Najwyższym jeszcze bardziej ograniczył wpływ prezydenta na kształt SN. Prezydencki minister Krzysztof Szczerski podkreśla, że "istnienie wady legislacyjnej w ustawie o Sądzie Najwyższym jest jasne".
Według niego, prezydent zdecyduje, jaką wybrać ścieżkę do ich usunięcia. - Wada, o której rozmawiamy, nie zmienia treści ustawy, ale powinna zostać wyeliminowana. Na pewno pan prezydent będzie na ten temat rozmawiał - podkreśla polityk.
W całej Polce trwają protesty i apele do prezydenta o zawetowanie tej ustawy.
To będzie bardzo trudny tydzień dla Andrzeja Dudy. Co wybierze? Czy odetnie się od ponaglających go polityków, czy jak w większości przypadków po chwilowym buncie, podpisze? Ciągle jeszcze ma wybór…
Niech Polska zabłyśnie!
Kiedy w Sejmie trwa walka o kształt ustawy o Sądzie Najwyższym, przed nim gromadzą się ludzie i apelują do PiS o powstrzymanie łamania prawa.
Protesty odbywają się w Warszawie, ale nie tylko. W środowy wieczór przeciwnicy zmian pojawili się na placach i przed sądami w wielu mniejszych ośrodkach tworząc łańcuch światła. I to dla PiS największe zagrożenie.Tego łańcucha tak łatwo się nie rozerwie. Do Polaków dotarło, co myśli o nich Jarosław Kaczyński. Wykrzyczał im to w twarz z mównicy sejmowej, na którą wszedł łamiąc wszelkie procedury. Polacy zrozumieli, że on chce zniszczyć ten kraj, bo mu odebrał brata. To zemsta a nie dobra zmiana. To przełomowy moment. Nie zmarnujmy go. Dzisiaj kolejne demonstracje. Nie siedźcie w domach. Niech Polska zabłyśnie…
Andrzej Pągowski: Wszystkich nie da rady
Tłum ludzi ze świecami, muzyka klasyczna, krótki list od sędziów i kilka słów od Akcji Demokracja, a na koniec "Mazurek Dąbrowskiego". A przed wszystkim brak przemówień polityków. Tak wyglądał "łańcuch światła" stworzony wokół Sądu Najwyższego. Ale nie tylko, bo podobne zgromadzenia odbyły się w innych większych miastach, przeważnie wokół budynków sądów.
Tłum ludzi ze świecami, muzyka klasyczna, krótki list od sędziów i kilka słów od Akcji Demokracja, a na koniec "Mazurek Dąbrowskiego". A przed wszystkim brak przemówień polityków. Tak wyglądał "łańcuch światła" stworzony wokół Sądu Najwyższego. Ale nie tylko, bo podobne zgromadzenia odbyły się w innych większych miastach, przeważnie wokół budynków sądów.
Kilka godzin wcześniej przed Sejmem zgromadzili się ludzie zwołani przez KOD. Ale ten wiec wyglądał kompletnie inaczej. Niekończący się ciąg przemówień polityków. Po raz setny o końcu demokracji, dyktatorze-Kaczorze i wychodzeniu z Unii. Nawet sami mówcy chyba mieli świadomość, że ich słowa nie wywołują emocji. Najlepszym podsumowaniem poziomu charyzmy liderów opozycji niech będzie to, że przebiła ich aktorka Dorota Stalińska. Wspaniałym przemówieniem zachwyciła zebranych i internautów. Ten las rąk ze świecami i świeże emocjonalne słowa Stalińskiej przypominają czas Stanu Wojennego i milczący protest w oknach polskich domów. Cała nadzieja w narodzie, że zrozumie, iż coś się rodzi.I tego nie da się tego zgasić. Tylko politycy opozycji muszą też to zrozumieć i być z ludźmi, a nie walczyć o przywództwo.
Czy będą chętni, by nieść Lecha Wałęsę? Do tego potrzeba odwagi
Wszyscy pamiętamy słynne zdjęcie Przewodniczącego "Solidarności" niesionego na ramionach przez demonstrantów po sukcesie w Gdańsku. Pod jednym z postów pojawił się napis "Każdy mógł być Wałęsą, nie każdy miał odwagę". Czy teraz znajdą się odważni, by nieść Wałęsę?
Przed kolejną miesięcznicą smoleńską Lech Wałęsa ogłosił, że weźmie udział w kontrmanifestacji. Jej uczestnicy będą blokować przemarsz pod Pałac Prezydencki. W czerwcu doszło do przepychanek z policją, zatrzymano kilka osób, a Władysław Frasyniuk został wyniesiony przez funkcjonariuszy. Niestety wygląda na to, że jednak Wałęsy nie będzie 10 lipca w Warszawie.
Od soboty przebywa na oddziale kardiochirurgii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, do którego trafił z powodu problemów kardiologicznych. W związku z tym były prezydent zrezygnował z udziału w poniedziałkowej kontrmanifestacji. Stwierdził, że jest mu przykro z tego powodu i wystosował apel do uczestników poniedziałkowego protestu w Warszawie.
Pobyt Wałęsy w szpitalu wywołał burzę w internecie. Niektórzy zarzucają mu, że to próba ucieczki od udziału w kontrmanifestacji.
Pisek maskotka: tak, tak, tak
Nie milkną echa sobotniego kongresu PiS i Zjednoczonej Prawicy w Przysusze. Mocne i świetnie przygotowane przemówienie Prezesa PiS uruchomiło w mediach społecznościowych kampanię zarówno przeciwników, jak i zwolenników "dobrej zmiany".
Opozycja wytyka Beacie Szydło, że ta nie zabrała głosu podczas kongresu. Nazywa ją "pełniącą obowiązki premier". Ale to nie wszystko. Internauci pokazali kilkusekundowy filmik, gdzie Pani Premier śledząc z uwagą przemówienie Jarosława Kaczyńskiego prawie powtarza każde słowo i przytakuje skinieniem głowy. Widać w tym geście oddanie Prezesowi i niestety poddanie jego decyzjom. Trzeba przyznać, że PiS bardzo profesjonalnie przygotował się do Kongresu. Było mniej agresji a więcej obietnic i zapewnień. Jedno się nie zmieniło. Głównym rozdającym kart jest Jarosław Kaczyński i to on nadaje ton i kierunek działaniom nie tylko partii ale i Rządu. Reszta może tylko przytakiwać.
Dziwna ta Polska
Przed zapowiadaną wizytą Donalda Trumpa trwają spekulacje, czy spotka się on z Jarosławem Kaczyńskim. Jeszcze niedawno media donosiły, że ma dojść do spotkania z prezesem Prawa i Sprawiedliwości w cztery oczy w Hotelu Marriott.
Dopiero po tym spotkaniu prezydent USA miałby udać się na rozmowy z prezydentem RP Andrzejem Dudą i liderami krajów szczytu Trójmorza. Jednak senator Adam Bielan z PiS opublikował na Twitterze wpis, w którym zdementował informację o spotkaniu.
- Oficjalnie: to fake news. Takie spotkanie nie jest planowane. Nikt nigdy o nie się nie starał - napisał Bielan.
Faktycznie dziś w planie wizyty Trumpa nie ma spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, a polska dyplomacja przestała zabiegać o taką rozmowę.
- Nie było dobrej formuły dla takiego spotkania. Teoretycznie Jarosław Kaczyński mógłby się pojawić na dwustronnym spotkaniu prezydentów Polski i USA jako gość Andrzeja Dudy, ale taka konwencja była niekomfortowa dla Kaczyńskiego.
Niekomfortowa także dla Prezydenta USA. Bo choć Kaczyński rządzi w Polsce, to oficjalnie jest tylko posłem i prezesem PiS. A to trochę za mało na spotkanie na tym szczeblu. Ale jak będzie ostatecznie, dopiero zobaczymy.
Jedno jest pewne. To ma być wielkie święto PiS, radosne i bez zgrzytów. W PRL-u zapewniano to, zwożąc klakierów autobusami. Tym razem jest podobnie. Czy policji uda się wyeliminować z polskiego pejzażu tych inaczej myślących?
Kot prezesa nie płacze
O.Tadeusz Rydzyk otrzymuje olbrzymie kwoty z Państwowej kasy, czyli z kieszeni podatników. Ministrowie i Prezydent ciągle jeżdżą do niego z wizytami. Ale ciągle mu mało. Ostatnio pogroził palcem autorom "dobrej zmiany".
- Mimo że jest ta dobra zmiana w Polsce, my ze spółek Skarbu Państwa mamy mniej, niż kot napłakał - stwierdził w czasie audycji w Radiu Maryja.
Redemptorysta zastanawiał się nad małą liczbą reklam w TV Trwam. Powiedział, że nie da spokoju tym, od których to zależy.
Wygląda na to, że jest on w grupie tych, którym "dobra zmiana "się nie podoba. No i ta aluzja do kota. Wiadomo, że Pan Prezes nie lubi jak ktoś mu wypomina i pokazuje niezadowolenie. Wiadomo, że za wygrane wybory trzeba płacić, tylko jak długo?
Wygląda na to, że o.Tadeusz jeszcze nie czuje się usatysfakcjonowany.
Minister Szyszko pewnie myślał, że wszystko da się wyciąć
Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak oddał otrzymaną od ministra środowiska Jana Szyszki kopertę - poinformowało we wtorkowy wieczór MSWiA na Twitterze. Moment przekazania koperty uchwyciła kamera Polsatu przed wtorkowym posiedzeniem rządu.
W czterech tweetach MSWiA napisało, że minister Błaszczak zwrócił korespondencję otrzymaną od Szyszki i poinformował go, że nie zwykł zapoznawać się z korespondencją przekazywaną z pominięciem drogi służbowej. Resort zaznaczył, że jeżeli sprawa, którą we wtorek w ten sposób przekazywał minister środowiska leży w kompetencjach szefa MSWiA, to chętnie się z nią zapozna, gdy zostanie mu ona przekazana formalną drogą służbową.
Przed wtorkowym posiedzeniem rządu operator Polsatu zarejestrował, jak minister środowiska Jan Szyszko podszedł do szefa MSWiA i wręczył mu kopertę.
- To jest taka... córka leśniczego - powiedział.
- A to jest kamera Polsatu - odparł Mariusz Błaszczak, machając w stronę obiektywu.
- Tak, że tutaj, mówię, niech Pan to przeczyta, dobrze? - dodał na odchodne szef resortu środowiska.
- Dobrze - zapewnił Błaszczak.
PiS dał Polakom 500 plus, ale zabrał o wiele więcej. Powodem zemsta
Informacje o błędach przy pochówkach ofiar katastrofy smoleńskiej najwyraźniej dotknęły Polaków. Spadek poparcia dla Platformy Obywatelskiej widać w wynikach najnowszych sondaży.
Tendencję tę potwierdzają kolejne badania, według których, gdyby wybory odbyły się w niedzielę, wygrałoby je Prawo i Sprawiedliwość ze sporą przewagą nad innymi partami.
W siedzibie Prawa i Sprawiedliwości chyba strzelą korki od szampanów. Partia Jarosława Kaczyńskiego zdystansowała konkurencję, choć w okresie przeprowadzania badania musiała mierzyć się z licznymi problemami wizerunkowymi.
Najwyraźniej „granie" tematem smoleńskim ciągle przynosi efekty. Większości Polaków chyba mniej obchodzi Trybunał Konstytucyjny, atak na media, likwidacja gimnazjów czy reforma sądów. Nie dostrzegają obsadzania stanowisk swoimi ludźmi, niszczenia instytucji kultury czy wycinki Puszczy Białowieskiej.
Liczy się rozliczanie poprzedniej ekipy, zemsta, kasa z 500+ i oczywiście poszukiwanie "prawdy smoleńskiej”. Trzeba przyznać, że Prezes miał rację twierdząc ,że Polacy potrzebują silnych rządów. A od upadku komunizmu za bardzo nam ta wolność zasmakowała. Tylko miał, czy ma i czy wierzyć w sondaże?
Andrzej Pagowski: nie będziesz miał bogów cudzych przede mną
Ostatnio w naszym kraju dzieją się dziwne rzeczy. Na naszych oczach powstaje nowa grupa nadludzi. Przypisują sobie boskie moce i przywileje do tej pory przynależne według wierzących tylko Bogu.
Ta grupa nadbogów, to niektórzy posłowie w naszym sejmie oraz obecny rząd. Z Bogiem na ustach i krzyżem w dłoni chcą decydować o ludzkim życiu. Zaglądają Polakom do łózek a kobietom między nogi i decydują: ty urodzisz, a ty nie. To dziecko jest ok, a temu nie pozwolimy przyjść na świat. I to wszystko w obliczu przykazania "nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”.
Blisko dwa lata temu swoją pierwszą decyzją minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zlikwidował finansowanie in vitro z budżetu państwa. Teraz PiS idzie o krok dalej i za dofinansowanie zabiegów chce karać samorządy. Projekt ustawy jest gotowy do procedowania w Sejmie i Senacie.
PiS się bardzo uparło, żeby zlikwidować in vitro. A przecież In vitro to nie żadna fanaberia, tylko jedna z powszechnie stosowanych na całym świecie metod zapłodnienia. Nikt nie może kobietom mówić, co jest moralne i zmuszać je do wyznawania konserwatywnego światopoglądu.
Programy mające pomagać ludziom borykającym się z problemem bezpłodności realizują samorządy kilku polskich miast, takich jak Częstochowa, Gdańsk, Warszawa czy Poznań. Starające się o dziecko pary mogą dostać do 5 tys. złotych dofinansowania zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego (czyli do 80 proc. kosztów za jedną procedurę).
To skandaliczne i niegodziwe decydowanie za rodziców kiedy mogą mieć dziecko i w jaki sposób. Jeżeli posłowie PiS przypisują sobie boskie prawo do decydowania o życiu, to zapewne czeka ich za to kara. Chyba że deklaracja wiary jest tylko zabiegiem politycznym?