Kryzysowy premier. Pięć lat Mateusza Morawieckiego w fotelu szefa rządu. "Zużył się, ale ma perspektywy"
Dokładnie pięć lat temu Mateusz Morawiecki wszedł na najważniejszą ścieżkę swojej zawodowej kariery. Dziś - zamiast myśleć o przejęciu schedy po Jarosławie Kaczyńskim - musi walczyć, by nie zatonąć. Ale eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską nie skreślają jeszcze szefa rządu. - Złotousty księgowy jest piekielnie odporny i łatwo nie odda pola przeciwnikom - przekonują politolodzy prof. Antoni Dudek i dr Andrzej Anusz.
- Mariusz i Beata muszą umierać ze śmiechu - tak jeden z rozmówców związanych z obozem władzy komentuje najnowszy wizerunkowy kryzys, z jakim musi mierzyć się premier Mateusz Morawiecki i jego otoczenie.
Nasz rozmówca ma na myśli wewnętrznych konkurentów szefa rządu - wicepremiera Mariusza Błaszczaka oraz byłą premier, obecną europosłankę Beatę Szydło - którzy korzystają dziś ze swojej popularności i z ciekawością mogą przypatrywać się kolejnym problemom, które na własne życzenie stworzył sobie premier Morawiecki wraz ze swoimi współpracownikami.
Tym razem mowa o informacjach ujawnionych przez Wirtualną Polskę, a potwierdzonych przez inne media, o obietnicy 30-milionowej premii złożonej przez szefa polskiego rządu piłkarzom kadry Polski za wyjście z grupy na mistrzostwach świata.
Sprawa premii - jak się okazało - wzbudzała od wielu dni emocje w samej reprezentacji. Gdy kolejne redakcje ujawniały kulisy sprawy, burza rozpętywała się coraz bardziej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Współpracownicy premiera unikali rozmów na ten temat, a gdy wreszcie - po wielu godzinach milczenia - głos zabrał rzecznik rządu Piotr Mueller, stwierdził, że wcale nie chodzi premie dla piłkarzy, tylko specjalny "fundusz", który miałby zostać przeznaczony na rozwój "młodych piłkarzy". Warunek powstania funduszu: wyjście polskich piłkarzy z grupy na MŚ.
Dziennikarze - sportowi, polityczni, ale nie tylko - od razu zauważyli, że w tym wywodzie rzecznika rządu brakowało logiki. Bo dlaczego warunkiem wsparcia młodych sportowców miałoby być wyjście z grupy piłkarzy, z których część za chwilę będzie odchodzić na sportową emeryturę?
O sprawie premii dla reprezentantów zaczęły pisać kolejne media. Kryzys wokół premiera i selekcjonera reprezentacji narastał.
Wreszcie dzień po ujawnieniu informacji o wielomilionowych nagrodach dla piłkarzy głos zabrał sam szef rządu, który… dolał jeszcze więcej oliwy do ognia. Mateusz Morawiecki stwierdził, że polskim piłkarzom należy się "jakaś premia" za awans z grupy w Katarze, a tak w ogóle to piłkarze "przecież grali naprawdę nieźle" i że "ten sukces wart jest każdych pieniędzy". - Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu uda się spotkać z trenerem Michniewiczem, z panem prezesem Kuleszą, ze środowiskiem, tak, żebyśmy mogli popatrzeć w przyszłość - stwierdził premier w prorządowej telewizji wPolsce.pl.
Nie minęło pół dnia, a premier znów zaskoczył kolejną informacją. Zdecydował ostatecznie - o czym poinformował na Facebooku - że "rządowych środków na premie dla piłkarzy nie będzie".
Podsumowując: w ciągu kilkunastu godzin, pod publiczną presją i w wyniku zasłużonej krytyki środowiska sportowego, Morawiecki zmienił stanowisko o 180 stopni.
- Zamiast wizerunkowych zysków, same straty - kwituje ten 'plot twist' polityk PiS (o reakcjach partii pisaliśmy TUTAJ).
- Zastanawiam się, jak premier, który tak mocno przywiązuje wagę do swojego wizerunku i na którego tak dmuchają i chuchają jego doradcy, mógł się nadziać na taką minę. Wyobrażam sobie, jaka panika musiała ogarnąć to towarzystwo - mówi jeden z przedstawicieli obozu władzy.
Trwanie
"Afera" z premiami obiecanymi przez Morawieckiego piłkarzom wybuchła niemal dokładnie pięć lat po tym, jak Komitet Polityczny PiS zatwierdził kandydaturę Mateusza Morawieckiego na nowego szefa rządu.
Przez te pół dekady - od 7 grudnia 2017 roku - premier musiał radzić sobie z pasmem nieustających kryzysów. Zdecydowanie poważniejszych niż sprawa z premierami dla piłkarzy.
Zaczęło się od potężnego konfliktu z Izraelem (początek 2018 roku), a kończy (choć o końcu właściwie mówić nie sposób) na sporze z Komisją Europejską o unijne fundusze i walką z własnymi koalicjantami.
W tym samym czasie Morawiecki musiał mierzyć się z wirusem COVID-19 i wybuchem inflacji, spotęgowanej pandemią i wojną wywołaną przez Rosję.
W dodatku szef rządu co najmniej od dwóch lat jest w upokarzający sposób atakowany przez Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry, a z jego potknięć cieszą się kolejni rywale: nie tylko wspomniani Mariusz Błaszczak czy Beata Szydło (choć rzecz jasna głośno tego nie przyznają), ale także wicepremier Jacek Sasin, który chciał pozbawić Morawieckiego funkcji premiera (o czym pisaliśmy w Wirtualnej Polsce).
Mimo to Morawiecki na stanowisku trwa i nie zanosi się, by miało zmienić się to w ciągu najbliższego roku. Murem za premierem wciąż stoi Jarosław Kaczyński.
Premier z teflonu?
- Sukcesem Mateusza Morawieckiego jest to, że mimo bardzo wielu kryzysów zdołał utrzymać się na stanowisku premiera przez pięć lat, z perspektywą dotrwania do końca obecnej kadencji. To jego niewątpliwe osiągnięcie - mówi Wirtualnej Polsce politolog dr Andrzej Anusz, były współpracownik Jarosława Kaczyńskiego i współzałożyciel Porozumienia Centrum.
Niemniej - podkreśla ekspert - nadzieje i oczekiwania wobec premiera nie zostały spełnione. - Morawiecki miał usprawnić naszą politykę międzynarodową, wyraźnie poprawić nasze relacje z Unią Europejską. Miał różnić się od swojej poprzedniczki, złagodzić ostry kurs wobec UE, skutecznie załatwiać "polskie sprawy" na forum unijnym i realizować nasze interesy. To się nie udało - zauważa dr Anusz.
Morawieckiemu - mimo to - wyborcy PiS, a także sam lider obozu władzy, wiele wybaczali. Ba, w publikowanych przez media badaniach - również w Wirtualnej Polsce - elektorat Zjednoczonej Prawicy wskazywał, że to właśnie Morawiecki jest najbardziej odpowiednim kandydatem na szefa rządu spośród pozostałych polityków PiS (Kaczyński w tych sondażach zawsze wyraźnie przegrywał ze swoim podopiecznym).
Nasi rozmówcy uważają, że wyborcy partii rządzącej - a nawet część przeciwników tej formacji - dostrzega w premierze determinację i ponadprzeciętną pracowitość.
- Morawieckiego cechuje nie tylko pracowitość, ale także ogromna odporność. Nie przypadkiem prezes Kaczyński i inni politycy PiS lubią powtarzać, że gdyby przeciąć skórę premierowi, to zamiast żył byłyby żelazne kable, jak u robota. Morawieckiemu trzeba oddać, że jest niezmordowany - zauważa politolog i autor książek, prof. Antoni Dudek z UKSW.
Mimo szeregu kryzysów (COVID-19, wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny i finansowy, drożyzna), porażek ("Polski Ład", relacje z UE) i afer, które ujawniały media, a których bezpośrednim uczestnikiem był sam Morawiecki (maile Michała Dworczyka, taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele, niejasności wokół majątku), szef rządu nie dość, że utrzymuje się na powierzchni, to nadal jest współliderem PiS mającym ogromny wpływ na rzeczywistość i cieszącym się zaufaniem Kaczyńskiego.
Czy można zatem - paradoksalnie - mówić dziś o "teflonowości" Morawieckiego? - Premier utrzymuje pozycję w wyniku teflonowości swojego obozu politycznego i protekcji prezesa PiS. Morawiecki na pewno nie jest politykiem z teflonu. Jako premier ma coraz niższe poparcie, dużo niższe niż kilka lat wcześniej - mówi dr Anusz.
Podobnie twierdzi kolejny ekspert. - Z pewnością Morawiecki nie jest teflonowy. Te pięć lat mocno zaciążyły na jego popularności. To widać w rankingach zaufania - podkreśla prof. Dudek.
Nasz rozmówca wskazuje przy tym na wady premiera. Największe? - Brak wiarygodności, mijanie się z prawdą, zapowiedzi bez pokrycia. Przez to Morawiecki coraz rzadziej jest traktowany poważnie, jego zapowiedzi przyjmowane są lekceważąco, on sam również jest tak postrzegany. Zbyt wiele jego obietnic się nie zrealizowało, a poza tym - o czym on sam zdaje sobie sprawę - nie jest faktycznym szefem rządu. Od kluczowych decyzji zawsze był, jest i będzie Kaczyński - przekonuje politolog.
Premier z perspektywą
Dr Anusz uważa, że mimo wszystkich minusów Morawiecki "wciąż ma przed sobą perspektywę polityczną". - Wiele zależy od wyników wyborów w 2023 roku. Jeśli PiS zdobędzie większość parlamentarną i trzecią kadencję, wszystko przed Morawieckim jest otwarte. Nawet jeśli nie zostanie premierem w kolejnym rozdaniu, może reprezentować Polskę w jakichś międzynarodowych instytucjach. Morawiecki nie jest skazany na politykę krajową - mówi dr Anusz.
- Czy premier ma jeszcze przed sobą polityczną perspektywę? To zależy od jego determinacji. Nieliczni polscy premierzy wracali do gry. Leszek Miller, Waldemar Pawlak, Jerzy Buzek - oni potrafili wrócić, choć byli zmuszeni w pewnym momencie wycofać się. Przewiduję, że w końcu Morawiecki też będzie musiał na jakiś czas zejść z głównej sceny, bo jako premier jest już w dużym stopniu zużyty i wypalony - mówi Wirtualnej Polsce prof. Dudek z UKSW.
Według dr. Anusza najmniej prawdopodobnym scenariuszem jest przejęcie władzy w PiS przez Morawieckiego - oczywiście po tym, gdy ze startu na kolejną kadencję w funkcji prezesa zrezygnowałby Jarosław Kaczyński (a na to się zanosi).
- Rezygnacja Kaczyńskiego, moim zdaniem, oznaczałaby dekompozycję całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Morawiecki nie ma szans na silne przywództwo w PiS. Przejęcie przez niego partii, która funkcjonowałaby w warunkach ogromnych napięć wewnętrznych, jest właściwie niemożliwe - uważa dr Anusz.
Jak dodaje, "premier w pewnym momencie próbował wkomponować się w partię, natomiast nie udało się mu zbudować silnego zaplecza i środowiska w samym PiS".
Politolog podkreśla, że Morawiecki opiera się na swoim otoczeniu z kancelarii premiera i nieformalnych doradcach, ulokowanych w spółkach Skarbu Państwa i innych instytucjach, w których wpływy ma szef rządu. - Morawiecki z takim stanem rzeczy się pogodził. Jego siła bazuje przede wszystkim na prezesie Kaczyńskim i to na nim premier oparł swoją karierę - mówi dr Anusz.
Czy Kaczyński w kolejnych latach wzmocni polityczną karierę szefa rządu, czy raczej ją osłabi? - Nie wydaje mi się, żeby PiS zdołało zbudować większość w kolejnej kadencji Sejmu. Morawiecki będzie musiał raczej przesiąść się do ław opozycji. Jestem przekonany, że nie będzie dalej premierem z nadania Kaczyńskiego - uważa prof. Dudek.
Nasz rozmówca nie wyklucza scenariusza powrotu do wielkiej polityki Beaty Szydło. - Biorę pod uwagę to, że Szydło może zostać ponownie kandydatką PiS na premiera, a w dalszej perspektywie - na prezydenta. Była premier może też zawalczyć z Morawieckim o przywództwo w PiS i tę rywalizację wygrać - wskazuje prof. Dudek.
Złotousty księgowy
Eksperci uważają też, że odpowiedzialnością za oczekiwaną przez wielu utratę władzy przez PiS może zostać obarczony osobiście Morawiecki. - Na tym zależeć będzie nie tylko wrogom premiera, ale także samemu Kaczyńskiemu, który swojego protegowanego może potraktować jak politycznego "zderzaka" - twierdzą w rozmowie z Wirtualną Polską eksperci.
- Morawiecki siłą rzeczy będzie twarzą kampanii PiS, więc będzie odpowiedzialny za ostateczny rezultat. Sam zdaje sobie również sprawę ze swoich ograniczeń. Owszem, umie posługiwać się angielszczyzną na europejskich salonach, ale wciąż ma charyzmę złotoustego księgowego. A złotouści księgowi nie są idolami mas - konkluduje prof. Dudek.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl