Grupa polityków Prawa i Sprawiedliwości skupionych wokół wicepremiera Jacka Sasina chce, by do końca roku Mateusz Morawiecki został zdymisjonowany – ujawnia Wirtualna Polska. Lista pretensji jest długa. "Spiskowcy" proponują, by nowym szefem rządu został Mariusz Błaszczak. Premier wciąż ma jednak silną pozycję na Nowogrodzkiej, a władze PiS na wewnętrznych spotkaniach powtarzają, że "zmiana obecnie nie jest brana pod uwagę". Kluczowe jest słowo "obecnie", bo sytuację może zmienić kryzys ekonomiczny.
- W Wirtualnej Polsce ujawniamy szczegóły jednej z najważniejszych od miesięcy politycznych rozgrywek w Prawie i Sprawiedliwości.
- Nie układanki personalne są kluczowe w tej grze, ale moment, w którym do niej doszło: rozpoczynający się kryzys gospodarczy, który jesienią i zimą jeszcze mocniej uderzy w Polaków.
- W tym czasie rząd i partia rządząca są podzielone, a walczące frakcje obarczają się winą za brak odpowiednich przygotowań na jesień i zimę.
Narady u Sasina
Wicepremier Jacek Sasin to – obok Zbigniewa Ziobry - jeden z największych krytyków premiera. Spór pomiędzy politykami o wpływy w rządzie, partii i spółkach Skarbu Państwa nasilał się od ubiegłego roku, co opisaliśmy w październiku. Według naszych rozmówców obecnie premier i wicepremier weszli w fazę wzajemnego zwalczania się.
Od kilku tygodni przeciwnicy Mateusza Morawieckiego spotykają się właśnie u Jacka Sasina w siedzibie Ministerstwa Aktywów Państwowych, o czym informowały Radio Zet i Onet. Fakt organizowania takich spotkań potwierdziliśmy we własnych źródłach w PiS, w tym wśród uczestników narad. Na podstawie rozmów z politykami różnych frakcji odtworzyliśmy ich przebieg. Z naszych informacji wynika, że zaplanowane są już kolejne rozmowy, m.in. wspólny grill poza Warszawą. Wstępu nie będą mieli politycy sprzyjający Morawieckiemu.
Na utrzymywane początkowo w tajemnicy spotkania w wąskim gronie z czasem dopraszani byli kolejni politycy. W sumie w naradach brało udział około trzydziestu osób. Nie wszyscy spośród tej grupy żądają dymisji premiera, jednak zdecydowana większość bardzo krytycznie ocenia politykę Mateusza Morawieckiego. W MAP pojawiali się m.in. była premier Beata Szydło, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, wicepremierzy Mariusz Błaszczak i Henryk Kowalczyk, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, szef MSZ Zbigniew Rau czy posłowie Marek Suski i Marek Ast. Co ciekawe Suski i Ast zasiadają w Radzie Doradców Politycznych szefa rządu, której celem jest wspieranie premiera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prognozy NBP ws. inflacji. Były szef NBP: to będzie szok
"Albo Morawiecki, albo wygrana". Długa lista zarzutów
- Albo Mateusz Morawiecki przestanie być premierem do końca roku, albo Prawo i Sprawiedliwość przegra w wyborach parlamentarnych – mówi WP jeden z uczestników narad w MAP. Po serii spotkań grupa wieloletnich członków PiS zamierza przekonywać partię i samego Jarosława Kaczyńskiego, że czas Morawieckiego w fotelu premiera powinien dobiec końca. Uważają, że po dymisji powinien co najwyżej pełnić funkcję wicepremiera bez teki, tak jak parę lat temu Beata Szydło.
Lista pretensji do Morawieckiego jest długa. Większość uczestników spotkań w MAP łączy przekonanie, że premier odsunął na boczny tor polityków najwierniejszych PiS-owi, a niektórych – np. Marka Suskiego - wyciął z rządu. Zarzucają też Morawieckiemu i jego współpracownikom inspirowanie ataków medialnych na Beatę Szydło czy Jacka Sasina. Twierdzą, że większy wpływ na politykę rządu mają "młodzi doradcy od PR-u, których działania widać w wyciekających mailach*". Afera mailowa to z resztą kolejna sprawa, która według nich, obciąża szefa rządu. Nawet politycy PiS-u nie mają wątpliwości, że zdecydowana większość maili jest prawdziwa, a narracja o "niekomentowaniu i niewpisywaniu się w rosyjską narrację" nie działa. Uważają, że dymisja Michała Dworczyka, jako jednego z głównych bohaterów, po wycieku pierwszych mail złagodziłaby ostrze krytyki.
"Spiskowcy" krytykują też ministrów i wiceministrów ze środowiska premiera: m.in. Grzegorza Pudę, Waldemara Budę czy Artura Sobonia. – Nie pamiętam nawet jak nazywa się ministerstwo, którym kieruje Puda [to Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej – red.]. Z kolei Buda [minister Rozwoju i Technologii – red.] od miesięcy powtarza, że pieniądze z KPO są już na wyciągnięcie ręki. Moim zdaniem kamienie milowe zostały uzgodnione tak, że nie będziemy w stanie ich wypełnić. No a Soboń najpierw nie poradził sobie z "Mieszkaniem Plus", później nie dał rady jako pełnomocnik rządu do spraw górnictwa, no to w nagrodę został wiceministrem finansów" – mówi nam osoba z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Również jeden z europosłów PiS, z którym rozmawiamy, zwraca uwagę, że serial dotyczący unijnych środków z Funduszu Odbudowy ciągnie się zbyt długo i według nich Polska – mimo zapewnień premiera – szybko tych pieniędzy nie dostanie. A być może nie dostanie ich w ogóle. Podkreślają też, że treść zaakceptowanych przez rząd i Komisję Europejską kamieni milowych zaskoczyła wiele osób, a nie tylko Solidarną Polskę czy Marka Suskiego, który w mediach nazywał je "wydumanymi intencjami".
"Niemal połowa Polaków wini rząd za inflację"
Kolejne zarzuty wobec premiera dotyczą "propagandy sukcesu", w którą "coraz trudniej uwierzyć".
- Wszyscy wiemy, że jesienią i zimą kryzys będzie jeszcze większy. Na konferencjach prasowych słyszymy, że maksymalna cena węgla załatwi kłopoty z ogrzewaniem, a nawet na posiedzeniach rządu ministrowie przyznają, że problem z węglem może być bardzo poważny. Nawet jeśli będziemy mieli zapasy, to nie wszyscy będą w stanie kupić węgiel za niespełna 1000 zł, jak gwarantuje ustawa. Jeśli ludzi nie będzie stać na to, żeby ogrzać mieszkanie, to żadna konferencja ani prezentacja nie pomoże – twierdzi poseł PiS.
Kolejny "spiskowiec" nie ma wątpliwości, że "spadek wartości złotego, drożyzna, kryzys energetyczny, możliwa kolejna fala COVID-19" doprowadzą do znaczącego spadku nastroju Polaków, w tym wyborców PiS, co może być widoczne w sondażach.
– W Polsce powiatowej właściwie nie ma ważniejszych tematów niż ceny w sklepach i zaciskanie pasa, a tak naprawdę kryzys na dobre jeszcze się nie zaczął. Jeżeli nie uda się tego zahamować, trzeba będzie znaleźć winnego i uważam, że wtedy to premier powinien ponieść konsekwencje – podkreśla.
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, jeden z ministrów krytycznych wobec Mateusza Morawieckiego zamówił nawet sondaż, w którym zapytano Polaków o to, kto odpowiada za rosnącą inflację.
Niemal połowa, bo 48 proc., winą obarczyła rząd, 29 proc. ankietowanych stwierdziło, że odpowiada za nią rosyjska inwazja na Ukrainę, pozostali obwinili politykę klimatyczną Unii Europejskiej lub wskazali, że to konsekwencja walki z COVID-19. Wyniki mają służyć przeciwnikom Morawieckiego jako dowód na to, że powtarzany przez niego przekaz o "putinflacji" nie jest skuteczny.
Najbardziej przywiązani są do niego wyłącznie wyborcy PiS, bo tylko 13 proc. winą obarcza rząd. Jednak przytłaczająca większość wyborców opozycji ma odmienne zdanie, np. niemal 90 proc. wyborców PO twierdzi, że za inflację odpowiada Rada Ministrów.
"Błaszczak za Morawieckiego"
Według uczestników narad, którzy są stronnikami Jacka Sasina, tak długa lista zarzutów pod adresem premiera oznacza, że zmiany w rządzie powinny być dokonane do końca roku. – Teraz dymisja jeszcze nie ma sensu, bo problemy będą się nasilały. Zimą nowy szef rządu będzie w stanie dać nową nadzieję, a tylko to nam pomoże w kampanii – twierdzi nasze źródło. Uczestnicy rozmów w MAP nie mają wątpliwości, że jeśli do zmian dojdzie, następcą Mateusza Morawieckiego może być tylko Mariusz Błaszczak.
Funkcja ministra obrony narodowej wzmocniła jego pozycję w partii, a nominacja na wicepremiera i szefa komitetu ds. bezpieczeństwa jest dobrze odbiera w PiS. W rozmowach z nami politycy mówią o Błaszczaku, że "ma zadatki na męża stanu", "wyrobił się", "robi postępy", "zbudował się na dobrych kontaktach z Amerykanami", "mówi po angielsku", a pomysł, by był premierem pojawiał się już w przeszłości. Największy problem jest w tym, że sam szef MON nie wyrywa się do pełnienia funkcji premiera i zapewne przyjmie ją tylko wtedy, jeśli będzie tego chciał Jarosław Kaczyński, a nie grupa buntowników.
- Błaszczak jest naturalnym kandydatem, ale nawet gdyby został premierem, to nie rozwiąże problemów z węglem, wysokiej inflacji czy drożyzny, dlatego uważam, że taki scenariusz raczej się nie spełni – mówi nam poseł PiS, który zna szczegóły narad w MAP, ale jest postrzegany w partii jako osoba bliska Morawieckiemu.
- Wskazanie Błaszczaka może być sprytną zasłoną dymną, bo nie można lekceważyć ambicji Jacka Sasina. W całej tej historii widzę próbę sił związaną z układaniem list wyborczych i chęć wywalczenia jak najlepszej pozycji. – komentuje jeden z europarlamentarzystów PiS. – Jeśli będzie problem z węglem, to otoczenie premiera zapewne zadba o to, by pokazywać, że Ministerstwo Aktywów Państwowych nie jest w tej sprawie bez winy – komentuje poseł z bliskiego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Kaczyński obserwuje
Według naszych rozmówców Jarosław Kaczyński wie o naradach w MAP i traktuje je jako element strategii "dziel i rządź", bo wciąż ma zaufanie do Mateusza Morawieckiego. Prezes PiS bada jednak nastroje wewnątrz partii i zamierza obserwować, jak duża grupa sprzeciwi się premierowi. Kierownictwo PiS utrzymuje, że "wymiana szefa rządu jest mało prawdopodobna" lub "jest za wcześnie, by o tym mówić".
Nowogrodzka bierze pod uwagę dyskusję o rekonstrukcji, jeśli premier nie poradzi sobie ze skutkami rozpoczynającego się kryzysu m.in. z brakiem węgla, szalejącą drożyzną, brakiem pieniędzy z Funduszu Odbudowy i wynikającym z tego spadkami PiS w sondażach. - Jeśli nie będzie zachwiania w sondażach, to jestem przekonany, że premier przetrwa do wyborów – mówi nasz rozmówca z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Rzecznik PiS w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że sygnały o wymianie premiera traktuje z dystansem. - Mateusz Morawiecki jest premierem większości, którą kieruje Jarosław Kaczyński i to powinno kończyć dyskusję. Na podszepty dotyczące wymiany premiera patrzę jako na próbę wewnętrznego rozchwiania Zjednoczonej Prawicy. Jestem pewien, że one się nie powiodą. Zamierzamy dalej realizować program, skupiać się na bezpieczeństwie i wspieraniu Polaków, tak, by po wyborach to większość PiS sformułowała kolejny rząd – komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik partii rządzącej Radosław Fogiel.
Rzecznik rządu Piotr Müller nie odpowiedział na SMS-ową prośbę o rozmowę na temat grupy "spiskujących" przeciw premierowi.
* Przytoczone w tekście cytaty to fragmenty wypowiedzi polityków PiS, którzy anonimowo zdecydowali się opowiedzieć o sytuacji w partii. Nazwiska do wiadomości redakcji.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski