Koronawirus w Polsce. Najgorszy tydzień obozu władzy od początku pandemii
- To runie. Pytanie tylko, kiedy. Równia pochyła zaczęła się już dawno. Przyszły rok może być rokiem krytycznym dla PiS - mówi Wirtualnej Polsce prof. Antoni Dudek. Inni analitycy w rozmowie z WP wskazują: - Jarosław Kaczyński wojną o aborcję wysadził w powietrze plany premiera. A pandemia może ten rząd politycznie pogrzebać.
- Pyta mnie pan, czy to najgorszy tydzień obozu władzy od początku pandemii? Tak. To "czarny" tydzień dla rządzących. Zdecydowanie najgorszy od dawna.
Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, długo się nie zastanawia. Sytuację, w jakiej znajduje się dziś obóz rządzący, uważa za fatalną: - Adam Hofman mówił kiedyś o strategii "1000 Wietnamów", którą PiS miało przeprowadzić przeciwko Platformie. Doszliśmy do momentu, w którym to obóz władzy sam sobie serwuje "1000 Wietnamów". To, co widzimy od kilkunastu dni, to zadziwiający spektakl, w którym partia rządząca na własne życzenie się wyniszcza. A my to obserwujemy i próbujemy znaleźć w tym logikę. Tu nie ma logiki. Tu jest wizerunkowa katastrofa.
Notowania spadają, problemy rosną
Jest środa, 21 października. Sejm. Premier Mateusz Morawiecki ma przedstawić długo wyczekiwaną informację o stanie przygotowań państwa na drugą falę koronawirusa. Głównym celem wystąpienia premiera - jak wskazują dziennikarze - ma być przekonanie opinii publicznej i własnego obozu, że rząd kontroluje sytuację.
Drugi cel szefa rządu: odzyskać zaufanie Polaków. A te traci nie tylko Morawiecki - w ostatnim sondażu IBRiS zaufanie do premiera spadło o 9 punktów procentowych - ale cały obóz władzy.
Z niedawno opublikowanego badania IBRiS dla Wirtualnej Polski wynika, że gdyby wybory odbyły się tydzień temu, PiS mogłoby liczyć na 36,1 proc. głosów. Koalicja Obywatelska - na 28,2 proc. W stosunku do poprzedniego sondażu IBRiS dla WP z 4 października PiS straciło 5,5 pkt., zaś notowania KO wzrosły o 6 pkt. To pierwsze tak widocznie sondażowe "wahnięcie" od wielu miesięcy.
Politycy PiS to dostrzegają. - W ostatnich miesiącach zbyt dużo energii politycznej było poświęcone rekonstrukcji rządu, a na dalszy plan zeszło przygotowanie do walki z pandemią - wskazywał niedawno senator tej partii Jan Maria Jackowski.
Tyle że to było 18 października. Mijający tydzień przyniósł za sobą wydarzenia, które nie tylko - jak przekonują komentatorzy - wysadziły w powietrze plan premiera i całkowicie zaprzeczyły jego przekazowi o potrzebie jedności i spokoju, ale jeszcze mocniej mogą wpłynąć na pogarszające się notowania obozu władzy.
Wskazują na to eksperci od wizerunku i analitycy polityki. Żaden z naszych rozmówców nie ma dla obecnie rządzących dobrych wiadomości.
Państwo nie daje rady
Prof. Rafał Chwedoruk: - Brak natychmiastowej reakcji na drugą falę koronawirusa, ujawnione konflikty wewnątrz obozu władzy, wojny światopoglądowe - to wszystko powoduje wrażenie permanentnego chaosu.
Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego: - Ten tydzień jest elementem większej układanki. Kryzys zaczął się od konfliktu w koalicji. Dziś ten cały rządowy układ się pruje. Jak sweter. Pierwsza nitka nie poszła w tym tygodniu, tylko wtedy, kiedy Jarosław Kaczyński zaczął forsować tzw. piątkę dla zwierząt. Buntowała mu się partia, na to nałożył się kryzys rekonstrukcyjny. Od tamtej pory wszystko z tygodnia na tydzień się sypie.
Dr Bartosz Rydliński, Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, politolog UKSW: - Erozja zaczęła się jeszcze wcześniej. Nawet wyborcy PiS uznają dziś, że lato zostało przespane przez władzę. Twardy elektorat PiS, ludzie starsi - oni dziś są najbardziej przecież zagrożeni przez pandemię. A przez ostatnie miesiące, zamiast obserwować przygotowania rządu na kryzys epidemiczny, wyborcom serwowano serial o rekonstrukcji rządu i wojnę z LGBT. Dziś rządzący są kompletnie spóźnieni w reakcji na kryzys.
Łukasz Pawłowski, twórca serwisu StanPolityki.pl i szef Instytutu Badań Spraw Publicznych, były doradca Rafała Trzaskowskiego: - Ludzie widzą: umiera mój sąsiad, ktoś z mojej rodziny, znajomych, może to za chwilę dotknąć mnie. I tę sytuację ludzie wiążą z działaniem - albo brakiem działania - władzy. Jest poczucie, że państwo nie spełnia swoich podstawowych zadań. Ludzie płacą podatki, ubezpieczenia, a karetka nie jest w stanie odwieźć człowieka do szpitala. Bo państwo nie daje rady.
Grozi nam kolejny lockdown? Kamil Bortniczuk: to oznacza mniejsze wpływy do budżetu
Rząd pod ostrzałem
Rozmówcy Wirtualnej Polski wskazują, że obóz rządzący musi radzić sobie dziś nie tylko z kryzysem epidemicznym, ale również - co jest z tym nierozerwalnie związane - z kryzysem polityczno-wizerunkowym.
- Poziom akceptacji dla obostrzeń jest dziś bez porównania mniejszy niż wiosną, bo wtedy strach był nieporównywalnie większy. Latem to się skończyło. Teraz władzy będzie bardzo trudno zmusić zwłaszcza młodszą część Polaków do przestrzegania restrykcji. Będzie rosnąć frustracja i niezadowolenie, które pojawi się również u obecnych zwolenników PiS - wskazuje prof. Antoni Dudek.
Jak dodaje politolog: - Konflikt w kraju się napędza, a to jest dopiero początek. Za chwilę ruszą protestować branże, które są zagrożone i prawdopodobnie nie przetrzymają tej zimy. To już się dzieje. Nikt nie dostanie takiej pomocy finansowej jak wiosną. A gniew ludzi narasta.
Prof. Rafał Chwedoruk: - Spóźnione decyzje szkodzą samemu rządowi. Wiosenny sukces obozu władzy polegał na bezwzględnej, bezdyskusyjnej, natychmiastowej reakcji. Były wyłożone wszystkie karty na stół. Zdecydowane działania rządu spotkały się z bardzo dobrą reakcją ludzi. Teraz tego nie ma. A władza sama sobie jeszcze podstawia nogi, choćby uderzając w lekarzy. To było bezmyślne.
Dr Bartosz Rydliński: - Moja mama zaraziła się po kontakcie z pacjentem. Jest zakażona koronawirusem, Ma gorączkę, kaszel, a mimo to udziela zdalnie teleporad i wypisuje e-recepty. Lekarze po słowach ministra Sasina byli wściekli na rząd. I nadal są. A rykoszetem dostaje premier.
Zjednoczenia wokół władzy już nie ma
Eksperci, z którymi rozmawiamy, przywołują wydarzenia sprzed kilku miesięcy.
- Podczas wyborczej werwy premier cieszył się z pokonania koronawirusa. Mówił, że choroba jest zwalczona. Trzy miesiące po tym mamy sytuację, kiedy lekarze za chwilę będą decydować, komu podać tlen, a komu nie. To sprawia, że Mateusz Morawiecki będzie zapamiętany jako premier olbrzymiego kryzysu - twierdzi dr Bartosz Rydliński.
Nasz rozmówca dodaje: - Przekaz władzy wytworzył przeświadczenie, że koronawirus jest za nami. Dlatego dziś traumatyczne przeżycia z wiosny wracają ze zdwojoną siłą. Koronawirus dotyka coraz szerzej wyborców PiS. Oni także zderzają się z propagandową, państwową narracją. I to zderzenie jest bolesne, a może okazać się zabójcze dla PiS.
Łukasz Pawłowski uważa, że "kryzys uderzy przede wszystkim w premiera". Jak tłumaczy prezes IBSP: - Kariery polityków w dłuższej lub krótszej perspektywie kończyły właśnie tego typu wypowiedzi. Liczby, statystyki zgonów i zakażeń, są zatrważające, i to będzie wielkim, coraz większym obciążeniem dla premiera. To na niego osobiście i politycznie wpłynie najbardziej. Być może są już dziś pokusy w PiS, żeby Morawieckiego wykorzystać jako "zderzak". To on najwięcej straci na pandemii. Jest twarzą obecnej sytuacji, nie da się tego ukryć.
Prof. Antoni Dudek: - Morawiecki był "zderzakiem" od samego początku. Nie wierzę w bajki, że Kaczyński wskazał go na następcę. Prezes, dopóki będzie w stanie funkcjonować, będzie liderem PiS, to jego horyzont. Morawicki miał tylko załatwić jedną sprawę: unijny budżet na kolejną, wieloletnią perspektywę. I ta kwestia się rozstrzyga. Morawiecki, gdy to załatwi, przestanie być potrzebny. A po drodze się zużył. Tym łatwiej będzie się można z nim pożegnać.
Łukasz Pawłowski: - Ziobro i inni wrogowie Morawieckiego mogą wykorzystać obecny kryzys, żeby w niego uderzyć. Sytuacja premiera i jego rządu jest dramatycznie inna niż w marcu. Wielu ludzi, nawet niebędących zwolennikami PiS, ufało rządowi. Na jakiś czas zapanowała jedność w narodzie, również wokół polityków. Teraz tak nie jest. Jest opór w stosunku do ograniczeń z jednej strony, z drugiej - mamy poczucie beznadziei: "mieliście sobie z tym poradzić, politycy, a nie dajecie rady".
Dr Rydliński: - Nie ma dziś jedności wokół władzy, bo nie może jej być. Doktryna szoku społecznego mogła zadziałać tylko raz. Zdjęcia ciężarówek z Bergamo wypełnionych trumnami nas przestraszyły. Ale później przyszło lato, większość społeczeństwa chciała odreagować, przyszło rozprężenie. Również w rządzie.
Pawłowski: - Nie ma tego zjednoczenia wokół władzy, a to było na początku pandemii i w Polsce, i w Wielkiej Brytanii, i w USA. Ludzie mniej myśleli o polityce jako takiej, było myślenie bardziej wspólnotowe, ponad podziałami, z dala od partyjniactwa. To się skończyło, polityka dziś ściśle wiąże się z pandemią. Ludzie przestali ufać instytucjom państwowym.
Przychodzi minister i mówi, że będziemy umierać
Dr Bartosz Rydliński wskazuje, że rząd nie może pozwolić sobie na drugi, twardy lockdown. Bo inaczej gospodarka w Polsce "całkiem się załamie", a to - jak wskazuje ekspert - "oznacza koniec tego rządu"
- Drugi lockdown jest niemożliwy: z przyczyn i politycznych, i gospodarczych. Problemy na tle gospodarczym mogą doprowadzić do upadku rządu. Byłem świadkiem rozmów na ten temat niedawno na Forum Ekonomicznym w Karpaczu. A to było jeszcze przed drugą falą koronawirusa - przyznaje rozmówca WP.
Politolog widzi jednak pewne zalety premiera, które są dostrzegalne w obecnej sytuacji. - Mateusz Morawiecki jest trochę "Szumowskim 2.0", jeśli chodzi o sprawy gospodarcze. Umie uspokajać ludzi. W sprawach zdrowotnych jednak to nie wychodzi.
Rydliński uważa, że pierwszym politykiem, który zapłaci cenę za kryzys, będzie minister zdrowia. - Jest szczery, mówi, że trzeba się przygotować na najgorsze. Ale Niedzielski jest nieznany, nie ma zaufania Szumowskiego. Ludzie widzą Niedzielskiego tak: przychodzi facet i mówi, że wielu z nas zachoruje i umrze. "No to mamy gdzieś takiego ministra", myślą ludzie - wskazuje politolog.
Pawłowski: - Spoty z kampanii sprzed lat, gdy straszono prywatyzacją szpitali, gdzie pokazywano karetki grzęznące w błocie, ludzie widzą dziś codziennie w telewizji. To jest obraz uderzający, działający na wyobraźnię. Obecna władza nie jest w stanie zrzucać zaniedbań na poprzedników. To już nie działa.
"To szopka". Do rozmowy włącza się Dworczyk. Ostra wymiana zdań
Rydliński: - PiS wcześniej cechowało się konsekwentnym, spójnym przekazem. Dziś tego nie ma.
Prof. Dudek: - Deklaracja premiera o potrzebie współpracy była obliczona na to, żeby obarczyć winą za obecną sytuację opozycję. Za tymi populistycznymi hasłami Morawieckiego nie poszły żadne działania. Cel był zatem jasny: podzielić się odpowiedzialnością. Nic z tego, ta próba się nie udała.
Kaczyński sparaliżował akcję Morawieckiego
Wzywając w środę w Sejmie do "zgody, współpracy i solidarności", Mateusz Morawiecki - jak wskazywali niektórzy komentatorzy - wybrał najrozsądniejszą w tej chwili strategię polityczną.
Wysadził ją jednak - jak twierdzą eksperci - Trybunał Konstytucyjny, który wywołał największą wojnę o prawo aborcyjne od lat.
- Nie mam wątpliwości, że premier będzie pierwszym stratnym obecnej wojny światopoglądowej. On miał przełamywać najbardziej negatywne stereotypy o PiS, podczas gdy jego obóz je pogłębia. Drugim będzie sam Jarosław Kaczyński. Prezes PiS parę lat temu awansował w rankingach zaufania, zmieniała się jego percepcja społeczna. Dziś znów staje się najbardziej negatywnym punktem odniesienia w Polsce. Jego partia jawi się dziś jako antymodernizacyjna, partia dnia wczorajszego. PiS przemalowało się w ZChN w jeden wieczór - wskazuje prof. Rafał Chwedoruk.
Dr Bartosz Rydliński: - To, co stało się w Trybunale Konstytucyjnym, jest nieprawdopodobne. Kaczyński torpeduje całkowicie plany premiera, który wzywał do jedności, spokoju i solidarności społecznej. Wysadzenie w czasie pandemii tzw. kompromisu aborcyjnego to jedna z najgorszych rzeczy, którą mógł zrobić ten obóz.
Prof. Antoni Dudek: - Kaczyński sparaliżował akcję Morawieckiego. Zresztą nie pierwszy raz. Premier jest manipulowany przez prezesa, dla Kaczyńskiego Morawiecki jest tylko narzędziem. Teraz jest w sytuacji beznadziejnej.
Nasi rozmówcy uważają, że w działaniach prezesa PiS "nie ma logiki". - Kaczyński się kompletnie miota. Mitem jest twierdzenie, że prezes jest strategiem przewidującym kilka ruchów naprzód. Potęga Kaczyńskiego polegała na uporze i tym, że się potrafił "wstrzelać" w nastroje w odpowiednich momentach. Dziś stracił słuch społeczny. Jaka logika kieruje Kaczyńskim? "Ma być tak, jak ja chcę" - wskazuje prof. Dudek.
Jak dodaje politolog: - Na jeden kryzys nakładany jest kolejny kryzys. "Odkrycie towarzyskie" prezesa Kaczyńskiego, kierująca Trybunałem Julia Przyłębska, wykonuje jego polecenia. Nie ma cienia wątpliwości, że sprawa z zaostrzeniem prawa aborcyjnego została wyciągnięta na polecenie prezesa PiS. Metoda zarządzania: kiedy mamy kryzys, to wywołajmy kolejny - to się czasami Kaczyńskiemu udawało i wychodził z tego obronną ręką. Tym razem tak nie będzie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pandemiczny game changer
Dziennikarka Dominika Wielowieyska pisała kilka dni temu w "Gazecie Wyborczej", że premier Mateusz Morawiecki chciałby poświęcić tę kadencję na ocieplenie swojego wizerunku, na zaprezentowanie się w roli polityka centrowego. "Bo marzy mu się budowanie obozu prawicy umiarkowanej". Zdaniem naszych rozmówców, z Jarosławem Kaczyńskim u boku ten plan nigdy się nie zrealizuje.
Prof. Rafał Chwedoruk: - PiS wygrywało w ostatnich latach tym, że na pierwszym miejscu stawiało gospodarkę, politykę społeczną. Opozycja skupiała się na obronie demokracji, obronie mediów, LGBT. Wiele z tych tematów było ważnych, ale część była tematami zastępczymi albo były one abstrakcyjne dla większości ludzi. PiS, jako pragmatyczna partia, wolało dawać ludziom konkrety. A dzisiaj ta partia sama brnie w tematy zastępcze, przestając kontrolować sytuację. Wywołanie konfliktu o aborcję to może być wynik obaw przed skrajnymi Ziobrą i Konfederacją. Być może Kaczyński uznał, że to skonsoliduje PiS i wyborców tej partii. Być może. Ale to betonuje PiS w twardym elektoracie i zamyka drogę do centrum.
Nasz rozmówca wskazuje, że "PiS miało dywersyfikować, różnicować elektorat, poszerzać go, szukać kontaktu z młodymi wyborcami, a tymczasem partia ta zbudowała sama sobie tamę". - Wydarzeniami wokół zdemolowanego kompromisu aborcyjnego, PiS zniwelował wielomiesięczne starania o poszerzenie bazy wyborczej. To już się nie uda, nie ma odwrotu. Plan PiS runął na oczach Polaków - mówi prof. Chwedoruk.
Prof. Antoni Dudek nie ma wątpliwości: - To runie. Pytanie tylko, kiedy. Równia pochyła zaczęła się już dawno. Przyszły rok może być rokiem krytycznym dla PiS. Większość parlamentarna może pęknąć całkowicie. Oni są w tej chwili nad krawędzią. Przez kolejne trzy lata możemy obserwować proces gnicia PiS, a nie drogę do trzeciej kadencji rządów tej partii.
Prof. Chwedoruk: - Tzw. czarne marsze udowodniły, że potencjał społeczny mobilizacji ludzi na tym polu jest wielki. Wykraczający poza sympatie polityczne. Kiedy skończy się pandemia, PiS będzie miało z tematem aborcji gigantyczne problemy. Nieporównywalnie większe z wszystkimi innymi, jeśli chodzi o społeczny zasięg.
Politolog dodaje: - W pewnym sensie to jest game changer. Moim zdaniem PiS już nie ma możliwości wzrostów sondażowych, spodziewam się trwałego efektu spadku poparcia dla tej partii. Gdyby wybory parlamentarne odbywały się dzisiaj, Zjednoczona Prawica mogłaby pomarzyć o większości. Tych strat nie da się już nadrobić. Obecny tydzień najprawdopodobniej o tym przesądził. A może być już tylko gorzej.
Z prośbą o rozmowę na temat działań obozu władzy w czasie pandemii zwróciliśmy się również do szefa rządowego Centrum Analiz Strategicznych przy Kancelarii Premiera, wieloletniego komentatora i analityka polityki Norberta Maliszewskiego. Szef CAS poinformował, że z powodu wielu obowiązków nie jest to możliwe.