ŚwiatKrym zbroi się w obawie przed ukraińskimi ekstremizmami

Krym zbroi się w obawie przed ukraińskimi ekstremizmami

Uzbrojeni w broń automatyczną, ubrani w nieoznakowane mundury ludzie w hełmach i maskach to pierwszy obraz, który rzuca się w oczy po wylądowaniu na lotnisku w stolicy Krymu Symferopolu, na południu Ukrainy. Mieszkańcy półwyspu - jak mówią - boją się ataku "ekstremistów" z Kijowa, którzy przejęli władzę w państwie po obaleniu prezydenta Wiktora Janukowycza.

Krym zbroi się w obawie przed ukraińskimi ekstremizmami
Źródło zdjęć: © AFP

28.02.2014 | aktual.: 28.02.2014 19:22

Teren przed lotniskiem kontrolują siły tzw. rosyjskiej samoobrony Krymu. Jej umundurowani członkowie nie rozmawiają z dziennikarzami, jednak można zauważyć, że ich działaniami kierują cywile. Mają oni przypięte do ubrań pomarańczowo-czarne wstążki, które były częścią radzieckiego Medalu za zwycięstwo nad Niemcami w II wojnie światowej.

Tzw. "gieorgijewska wstążka" jest znakiem rozpoznawczym przeciwników obecnych władz Ukrainy, którzy popierają prorosyjskie, separatystyczne ruchy na Krymie. Udekorowani nią cywile nie pozwalają na fotografowanie ludzi z bronią, a od dziennikarzy wymagają okazania legitymacji prasowych.

- Kim jesteście, żeby nas legitymować? - oburzają się przedstawiciele prasy. - Pomagamy samoobronie Krymu, coś się wam nie podoba? - odpowiadają z pewnością siebie.

- Macie rację, te dziennikarzyny pchają się wszędzie i nie pokazują ludziom tego, co się u nas naprawdę dzieje - popiera działania samoobrony ubrana w długie futro starsza kobieta.

Boją się "nacjonalistów"

Część Symferopola jest zablokowana przez milicję. W parlamencie Autonomicznej Republiki Krymu od czwartku znajdują się uzbrojeni ludzie. Siergiej Donicz, wiceprzewodniczący krymskiej Rady Najwyższej, wyjaśniał dziennikarzom, że ludzie ci ochraniają deputowanych przed możliwą agresją.

- Nie widzieliście, co się tutaj działo w środę, podczas demonstracji Tatarów krymskich? Był już tutaj Prawy Sektor! Chcieli szturmować Radę! Mówili nam, że znają nasze adresy, wiedzą, gdzie znajdują się nasze dzieci - relacjonował z oburzeniem mówiąc o radykalnym stowarzyszeniu organizacji nacjonalistycznych, które wsławiło się walkami z milicją w Kijowie podczas trwających trzy miesiące protestów przeciwko ekipie Janukowycza.

Wbrew pozorom mieszkańcy Symferopola nie są specjalnymi zwolennikami odsuniętego szefa państwa. - To zwykły złodziej. Widzieliście, ile nakradł pieniędzy? A jaką sobie rezydencję carską wybudował? Złodziej i tchórz, który uciekł do Rosji! No, ale i ci nowi w Kijowie też nie lepsi. Julia Tymoszenko to taka sama złodziejka, a ten nowy premier, (Arsenij) Jaceniuk, też nie jest lepszy. Jedna banda zastąpiła drugą- mówi około 60-letni Dmitrij, stojący w kilkusetosobowym tłumie przed parlamentem.

"My chcemy do Rosji"

Alisa, prawdopodobnie jego rówieśniczka, na pytanie, czego chcą ludzie na Krymie, zdecydowanie odpowiada, że z całą pewnością nie chcą Europy. - My chcemy do Rosji, a nie do Europy. Gdzie nam do Europy z naszymi porządkami i biedą? Przecież jak wejdziemy do Europy, to będziemy jeszcze większymi dziadami! - emocjonuje się kobieta.

- A u was w Polsce co? Lepiej się zrobiło, jak weszliście do tej Europy? Mam rodzinę na Łotwie. Zarabiają 200 euro miesięcznie, a podatki płacą europejskie! - wyjaśniła swoje stanowisko.

Dostępu do krymskiego parlamentu bronią ukraińscy milicjanci. Nie są uzbrojeni i wyraźnie się nudzą. Funkcjonariusze, którzy strzegą ulic przy siedzibie również "opanowanego przez nieznanych sprawców" rządu Autonomii, rozpytują o sytuację w Kijowie. - Nie można tędy chodzić, bo rząd jest okupowany przez nieznanych ludzi, a pomnik Lenina zaminowany. Trzeba pójść naokoło, ale proszę powiedzieć, co tam w Kijowie, uspokoiło się? - interesują się.

- Dobrze, że to wszystko na Ukrainie już się skończyło, ale niedobrze, że zaczyna się u nas. Jeśli na Krymie coś się teraz stanie, ludzie nie przyjadą tu na lato, a my przecież żyjemy z turystów - wzdycha popijający herbatę milicjant. Choć ludzie na Krymie rozmawiają przeważnie po rosyjsku, młody funkcjonariusz mówi w języku ukraińskim.

Nowo mianowany premier Autonomicznej Republiki Krymu Siergiej (Serhij) Aksjonow, a także przewodniczący tamtejszego parlamentu Wołodymyr Konstantynow oświadczyli w czwartek, że nadal uważają Janukowycza za prawowitego prezydenta Ukrainy. Aksjonow, lider partii Rosyjska Jedność, wyraził także nadzieję na pomoc finansową ze strony Rosji.

Politycy ci mają nadzieję, że sezon turystyczny na Krymie mimo wszystko zostanie otwarty.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)