Kilkuletni Abdullah chce zabijać niewiernych. Jego historia wywołała poruszenie w Belgii
"Kraj niewiernych, którzy zabijają muzułmanów" - tak Belgię postrzega kilkuletni Abdullah, który twierdzi, że chce zostać dżihadystą. Indoktrynowany przez radykałów chłopiec oraz jego ojciec są bohaterami reportażu o Państwie Islamskim amerykańskiego Vice News.
Materiał wywołał poruszenie w Belgii, skąd rodzina wyjechała do Iraku. - Kim chciałbyś być? Dżihadystą czy męczennikiem samobójcą? - pyta mężczyzna. - Dżihadystą - odpowiada chłopiec. - A dlaczego zabijamy niewiernych, co oni robią? - pyta ojciec. - Zabijają muzułmanów - odpowiada Abdullah.
To fragment reportażu, który od kilku dni jest komentowany w belgijskich mediach. Wiadomo już, że ojciec chłopca nazywa się Nacer Mehentel. Pochodzi z Algierii, najpierw mieszkał we Francji, a kilka lat temu przyjechał do Brukseli, gdzie prowadził małą piekarnię. Dziś miejsce pozostaje puste.
Historia ta stała się przypomnieniem dla Belgów, że z ich kraju do Iraku i Syrii wyjechało już kilkaset osób, by walczyć u boku islamistów. Problem ten nieobcy jest także innym państwom europejskim, które obawiają się, że radykałowie po powrocie do Europy będą stanowili poważne zagrożenie dla unijnego bezpieczeństwa. Sprawą Nacera i jego syna już zajęła się belgijska prokuratura.
Ostatnio podobne oburzenie wywołało zdjęcie, na którym siedmioletni chłopiec trzyma odciętą głowę syryjskiego żołnierza. Okazało się, że jest to syn obywatela Australii Khaleda Sharroufa, fundamentalisty islamskiego ściganego za terroryzm, który wyjechał wraz z żoną i dziećmi na dżihad do Syrii. Tam przyłączył się do sił Państwa Islamskiego, radykalnego sunnickiego ugrupowania, które opanowało znaczne obszary północnej Syrii i Iraku.
Z kolei przed rokiem w Szwecji głośna stała się sprawa 54-letniego imigranta z Syrii, który w jednym z meczetów namawiał dzieci do zbrojnego udziału w dżihadzie.
Według raportu ekspertów IHS Jane's, w ciągu zaledwie 18 miesięcy konfliktu, do Syrii zjechało od 5 do 10 tys. zagranicznych bojowników i ta liczba wciąż dynamicznie rośnie. Większość z nich wróci do domów, a część trafi do państw zachodnich, z których pochodzi.