"Haki", "kwity", "raporty". To dopiero początek brutalnej rozgrywki o prezydenturę

Kampania wyborcza oficjalnie nawet nie ruszyła, a kandydaci już muszą tłumaczyć się ze swojej przeszłości, kontaktów i decyzji. To dopiero początek brutalnej rozgrywki o najważniejszy urząd w państwie. Zdecydowanym faworytem jest Rafał Trzaskowski, ale - wiele na to wskazuje - na niego najtrudniej dziś znaleźć coś, co mogłoby go obciążyć.

Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki
Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki
Źródło zdjęć: © East News | East News
Michał Wróblewski

02.12.2024 16:24

- To będzie najbardziej brutalna kampania w dziejach Rzeczypospolitej - stwierdził kilka dni temu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. 

Organizował konferencję prasową w piekarni. Na tle wypieków znanej firmy stwierdził, że "PiS i jego kandydat wytoczą wszystkie działa w propagandowej wojnie kłamstwa". 

Kampanijna maszyna ruszyła. Tyle że w pierwszej kolejności uderzyła nie w Trzaskowskiego, ale w jego konkurentów: Szymona HołownięKarola Nawrockiego

Prezydent Warszawy również jest na politycznym celowniku. Był już na nim podczas prawyborów prezydenckich w ramach Koalicji Obywatelskiej, w których jego konkurentem był Radosław Sikorski. Zwolennicy szefa MSZ organizowali się w grupach na różnych komunikatorach i naradzali się, jak podważać kompetencje Trzaskowskiego i uderzyć w jego współpracowników - w tym bliskich mu ministrów. Na nie do końca czystej kampanii w sieci się jednak skończyło.

W prawyborach cięższych dział nie wytoczono. W politycznych kuluarach wciąż jednak mówi się o sprawach, które dla kandydata KO na głowę państwa mogą być - rzekomo - niewygodne. A które wkrótce mogą zostać użyte przez jego przeciwników. W tym kontekście wspominana jest m.in. sprawa finansowania Campusu Polska Przyszłości.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Hołownia wietrzy spisek

- To oczywiste, że w kampaniach kwity fruwają. Ale do tego chyba wszyscy się przyzwyczaili - mówi jeden z polityków opozycji. 

Inni - także z obozu rządzącego - to potwierdzają. Co ciekawe, wszyscy zgodnie podkreślają, że "haki", "brudy", i "kwity" mają coraz mniejsze znaczenie dla wyborców. Owszem, interesują odbiorców i wywołują sensację, ale rzadko kiedy mają wpływ na ich polityczne preferencje.

- Wyborcy największych partii są okopani na swoich pozycjach. Jeśli ktoś uderza w ich kandydata, to oni jeszcze mocniej go bronią. Tak to działa od lat - wyjaśnia jeden z polityków. Na słowa "kwity" i "haki" wzrusza ramionami.

Kilka dni temu na polityczny "grill" został wrzucony Hołownia. Kilkoro dziennikarzy - jako pierwsi zrobili to Renata Kim z "Newsweeka" i youtubowy autor Piotr Krysiak - poinformowało, że lider Polski 2050 był na liście studentów Collegium Humanum i miał mieć zagwarantowany przez samego rektora Pawła Cz. dyplom magistra psychologii.

O tym, że Hołownia funkcjonował na liście studentów (złożył papiery, ale nie rozpoczął studiów), w środowisku polityków wiedziano od kilku miesięcy. Ale jednak uderzenie w marszałka Sejmu nastąpiło niedługo po tym, jak ogłosił swój start w wyborach prezydenckich.

Przypadek? Marszałek tak nie sądzi.

Sam Hołownia - zaprzeczając medialnym doniesieniom - doszukał się koincydencji. Ba, wysnuł ciężkie polityczne oskarżenie: zasugerował w Sejmie, że służby i prokuratura mogą sabotować jego kandydaturę w wyborach prezydenckich

To zdziwiło polityków Koalicji Obywatelskiej (którzy nadzorują przecież służby), a niektórych wręcz rozwścieczyło. A Hołownia dorzucał do pieca.

- Sprawa jest bardzo poważna. Oznacza, że dojdzie do bardzo poważnego kryzysu zaufania w naszej koalicji. Bo jeżeli służby za tym stoją albo jeżeli służby lub prokuratura miała w tym swój udział, bo skądś te informacje musiały wyciec, to będzie znaczyło, że to nie jest to, na co się umawialiśmy - powiedział dziennikarzom. 

Ludzie Hołowni - również w rozmowach z dziennikarzem WP - wprost twierdzili, że ktoś "fake newsami" próbuje zatopić kandydaturę ich lidera. Narzucali przekaz: Hołownia jest groźny, dlatego postanowiono w niego uderzyć. 

Niektórzy snuli teorie spiskowe: komu mogło na tym zależeć, jeśli nie formacji Donalda Tuska? Żadnych dowodów na stół jednak nikt nie położył. Ale domysły pozostają. 

Pozostaje też irytacja polityków KO.

Donos na i do prezesa

Niedługo po publikacji o Hołowni "wyciekł" inny dokument - 72-stronicowy plik PDF - który od kilku tygodni krąży po politykach i dziennikarzach, a który ma uderzać w kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego

Plik - nazwany szumnie "raportem" - to zbiór informacji (w tym zdjęć czy skrinów z mediów społecznościowych), które mają pokazywać, że prezes Instytutu Pamięci Narodowej utrzymywał kontakty ze środowiskiem gangsterów i neonazistów.

Po raz pierwszy fragmenty "raportu" pokazano w podcaście "Stan Wyjątkowy" w Onecie 30 listopada. Autorzy podcastu mówili o nim już kilka tygodni wcześniej, bo właśnie wtedy plik zaczął krążyć wśród parlamentarzystów PiS, Koalicji Obywatelskiej i - oczywiście - wśród dziennikarzy

Plik przekazywano jednym kliknięciem w popularnym komunikatorze. Nie trzeba zatem było do niego "docierać". Dostawały go na skrzynkę nawet osoby, które o to nie zabiegały. Nieco zdziwione, chętnie dzieliły się plikiem dalej.

Pliku PDF nikt wcześniej nie publikował, bo informacje w nim zawarte były trudne do zweryfikowania, a ich sprawdzenie wymagało czasu. Politycy PiS - mimo że sami udostępniali plik dziennikarzom (co najmniej kilkunastu redakcji) - nie chcieli oficjalnie o nim rozmawiać. Twierdzili też, że nie wiedzą, kto dokument przygotował. 

Na pytania dziennikarzy nie odpowiadał też Karol Nawrocki.

Wirtualna Polska o tym, że taki plik dotarł do centrali PiS przy Nowogrodzkiej, informowała 15 listopada. Jak pisaliśmy, z "donosu" nic nie robił sobie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Uznał, że to "klasyczny" materiał czarnego PR-u, który ma zdezawuować przyszłego kandydata tej partii

Wcześniej przeciwnicy PiS (w tym zwolennicy KO, również osoby publiczne) kolportowali w sieci zdjęcie, które rzekomo miało przedstawiać "hailującego" Nawrockiego. Okazało się ono "fejkiem". Ale niektórzy liczyli na to, że "narracja" się przyklei. Do dziś wiele osób myśli, że Nawrocki naprawdę był zwolennikiem nazizmu. O to właśnie chodziło jego przeciwnikom.

Tytoń i kampus

Nie ma wątpliwości, że PiS będzie chciało się zrewanżować. Mimo że nie ma już pod kontrolą propagandowej machiny państwowej - w tym przejętej przez obecną władzę publicznej telewizji - to i tak sztab Nawrockiego nie chce odpuszczać.

Szkopuł w tym, że mimo posiadania tamtej machiny w kampanii w 2020 roku Trzaskowskiego nie dało się "zatopić". Szukano na niego haków, próbowano docierać do osób, które mogły go skompromitować. I nic z tego. Trzaskowski był "czysty".

Od tamtej kampanii minęło prawie pięć lat. Ten czas prezydent Warszawy wykorzystał, by przygotować się do ponownego starcia o Pałac. Dbał, by nic nie mogło się do niego "przykleić"

Trzaskowski wraz z najbliższymi współpracownikami od 2021 roku organizuje Campus Polska Przyszłości, nazywany "największym społecznym festiwalem" w tej części Europy. 

Campus powszechnie oceniany jest jako wielki polityczny sukces otoczenia włodarza Warszawy i wiceprzewodniczącego Platformy.

To wydarzenie - jak na polską politykę - z dużym rozmachem, wielkim potencjałem i nowatorskim podejściem. Sami politycy PiS nieoficjalnie mówili dziennikarzom, że "zazdroszczą Trzaskowskiemu Campusu". Prawica nigdy nie potrafiła zorganizować wydarzenia choćby zbliżonego rangą.

By taka impreza mogła się odbyć (a Campus trwa niemal tydzień, gromadząc kilka tysięcy uczestników, pracowników i gości), potrzebni są sponsorzy. W Wirtualnej Polsce pisaliśmy o tym, jak Campus finansują m.in. związane z Koalicją Obywatelską samorządy. Robią to też liczne organizacje i firmy prywatne, a także fundacje, w tym zagraniczne. 

Lista firm-sponsorów dostępna jest na stronie internetowej Campusu. Nie ma tam jednak wszystkich podmiotów.

W środowisku polityczno-medialnym krążą informacje, że jednym ze sponsorów Campusu miała być jedna z dwóch największych w Polsce firm z branży tytoniowej. Niektórzy mówią o konkretnej kwocie, którą owa firma miała dofinansować Campus. 

Czy tak było? Chcąc przeciąć spekulacje i plotki, zapytaliśmy o to kilka tygodni temu oficjalnie drogą mailową (kilkukrotnie) i firmę, i Fundację Campus Polska. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Nie zmienia to faktu, że poszukiwanie "haków" na przeciwników nie ustanie. Przeciwnie. Dopiero się zaczyna.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wybory prezydenckiehakikampania wyborcza
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (158)