PolskaGdyńscy urzędnicy wykorzystywali znajomości, aby nie płacić kar. "Zostaną zwolnieni"

Gdyńscy urzędnicy wykorzystywali znajomości, aby nie płacić kar. "Zostaną zwolnieni"

W aferze parkingowej Gdynia straciła 350 tys. zł. Nieuczciwy zarządca miał zwolnić z opłat i mandatów pracowników gdyńskiego ratusza. Jak długo takie praktyki będą tolerowane?

Gdyńscy urzędnicy wykorzystywali znajomości, aby nie płacić kar. "Zostaną zwolnieni"
Źródło zdjęć: © wikipedia

W gdyńskiej aferze parkingowej pojawiają się nowe wątki. Prokuratorzy badają nie tylko, kto nie płacił, choć powinien, ale również komu anulowano opłaty za przekroczenie czasu. Ślady prowadzą do gdyńskiego ratusza.

Materiał dowodowy obejmuje setki teczek. Drzwi od gabinetów nie zamykają się. Codziennie przesłuchiwane są nowe osoby. Uchwała Rady Miasta precyzuje, że karę można anulować, jeżeli czas postoju został przekroczony o mniej niż pięć minut. Jak wynika z dokumentów kary wielokrotnie były anulowane z innych przyczyn.

Nieoficjalne informacje mówią o tym, że na liście osób, które korzystały ze zwolnienia jest wielu lokalnych urzędników. Prokuratura odmawia jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Pracownicy ratusza wysłali do prokuratury w Gdańsku-Oliwie zapytanie w tej sprawie. Urzędnicy chcą wiedzieć komu Tomasz W. wysłużył "przysługę", do której nie miał prawa. Zwalniane miały być służbowe samochody urzędników. Jak na razie nie ma mowy o ich prywatnych autach. List urzędników nieszybko uzyska odpowiedź, ponieważ śledztwo cały czas trwa.

Prokuratura poinformuje urząd, którzy z jego pracowników działali na niekorzyść ratusza. Dopiero jednak po zakończeniu śledztwa. Najprawdopodobniej czynności śledcze zostaną zakończone w grudniu tego roku.

Sprawa zbulwersowała również prezydenta miasta, Wojciecha Szczurka, który zapowiada radykalne działania. Pozwolą one na oczyszczenie ratusza.

- Urzędnicy, którzy będą figurować na liście zostaną wezwani do zapłacenia zaległej kwoty, a potem zwolnieni dyscyplinarnie - powiedział włodarz miasta.

Oznacza to, że bez znaczenia dla włodarza miasta będzie fakt z czyjej inicjatywy doszło do zwolnienia z opłaty.

Afera wybuchła w czerwcu 2014 roku. Wówczas aresztowano Tomasz W. odpowiedzialnego za nadzór nad strefą płatnego parkowania. Proceder opierał się na bezprawnym zwalnianiu z opłat postojowych oraz kar za przekroczenie czasu postoju. W zamian za korzyści majątkowe aresztowany wprowadzał do bazy danych numery rejestracyjne aut. Podczas sprawdzania takiego pojazdu w bazie figurował on jako uprzywilejowany z komentarzem "nie karać". Sytuacja taka powinna mieć miejsce wyłącznie wobec pojazdów uprzywilejowanych. Szacuje się, że w efekcie przestępstwa miasto mogło stracić nawet 350 tys. zł.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)