PolskaDzień Dziecka. Jak pandemia wpłynęła na życie najmłodszych? "Stres jest nie do wytrzymania"

Dzień Dziecka. Jak pandemia wpłynęła na życie najmłodszych? "Stres jest nie do wytrzymania"

- Pierwszy lockdown to było nagłe, całkowite zamknięcie w domu i dzieci z rodzin przemocowych bardzo to odczuły. Otrzymywaliśmy o wiele więcej telefonów z tak zwanego "centrum przemocy", to znaczy z sytuacji, gdy działa się ona tu i teraz - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Michalina Kulczykowska, psycholog z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Jak przekonuje, dochodziło także do interwencji podczas prób samobójczych. W Dniu Dziecka zapytaliśmy m.in. o to, jak pandemia wpłynęła na sytuację najmłodszych.

Jak pandemia i nauka zdalna wpłynęły na życie dzieci w Polsce?
Jak pandemia i nauka zdalna wpłynęły na życie dzieci w Polsce?
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

01.06.2021 13:10

1 czerwca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Dziecka. Od półtora roku trwa też pandemia koronawirusa, która znacząco odmieniła sytuację dzieci na całym świecie. Według ekspertów, w sposób negatywny. Z raportu przygotowanego w 2021 roku przez UNICEF wynika między innymi, że pandemia cofnęła postęp w każdym z obszarów życia osób niepełnoletnich, a jej skutki dzieci będą odczuwać jeszcze bardzo długo.

Czego dowiadujemy się z zestawienia przedstawionego przez UNICEF? Między innymi tego, że w krajach rozwijających się ubóstwo wśród najmłodszych może wzrosnąć nawet o 15 procent. Również co najmniej 1 na 7 dzieci (i młodych ludzi) przez ostatni rok przebywało w całkowitej izolacji społecznej.

Raport wskazuje także, że około 3 miliardy ludzi na świecie nie posiada w domu podstawowych urządzeń sanitarnych, a średnio 700 dzieci dziennie umiera w wyniku chorób, będących skutkiem braku higieny i dostępu do czystej wody.

Dzień Dziecka 2021. Sytuacja dzieci po pandemii. Jest raport UNICEF

Pandemia na wiele lat wywróciła do góry nogami także system edukacji. Według UNICEF, w ciągu ostatniego roku 168 milionów dzieci nie poszło ani razu do szkoły – najgorzej pod tym kątem wypadła Ameryka Środkowa i Karaiby. Dodatkowo co najmniej 1 na 3 dzieci nie było w stanie uczestniczyć w nauce zdalnej, która w tym roku stanowiła 90 procent nauki szkolnej.

"Co najmniej 1 na 7 dzieci i młodych ludzi, przez większą część ubiegłego roku żyło w izolacji społecznej" - czytamy w danych UNICEF. To z kolei przyczyniło się do faktu, że dzieci były znacznie częściej narażone na przemoc w domu.

O to, jak wygląda sytuacja polskich dzieci po pandemii, zapytaliśmy psycholog Michalinę Kulczykowską z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, konsultantkę telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży (116111), telefonu dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci (800 100 100), która pracuje także jako interwent kryzysowy.

Ekspertka: otrzymywaliśmy o wiele więcej telefonów z "centrum przemocy"

- Teraz możemy mieć szerszą perspektywę, bo pandemia trwa już 1,5 roku. Na początku wyglądało to trochę inaczej. Pierwszy lockdown to było nagłe, całkowite zamknięcie w domu i dzieci z rodzin przemocowych bardzo to odczuły - mówi Michalina Kulczykowska. Jak dodaje, pracownicy telefonu zaufania zauważyli bardzo istotne zmiany, dotyczące zgłoszeń incydentów przemocowych.

- Otrzymywaliśmy o wiele więcej telefonów z tak zwanego "centrum przemocy", to znaczy z sytuacji, gdy przemoc działa się tu i teraz. Dzwoniło dziecko, które np. było zamknięte w łazience i mówiło, że teraz właśnie w domu trwa awantura. I takie dziecko szukało pomocy natychmiast - mówi. Jak przekonuje, przed pandemią było znacznie mniej takich telefonów.

Konsultanci Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę od zawsze rozmawiali z dziećmi na temat przemocy, ale wcześniej osoby niepełnoletnie miały pewne wypracowane modele radzenia sobie w momentach kryzysowych. – Miały plany ucieczki, miały jak i dokąd uciekać. Pierwszy lockdown - czyli całkowite zamknięcie osób do 18. roku życia - zmienił to. Wyjście z domu nawet w takiej sytuacji mogło być ryzykowne. Młode osoby były przerażone, a my jako pracownicy telefonu zaufania rzeczywiście to odczuliśmy - mówi ekspertka.

Zaznacza, że kontakt dzieci z telefonem zaufania FDDS w trakcie pandemii był znacznie utrudniony. - Dzieci mówiły, że trudno jest im zadzwonić w trakcie lockdownu. Nie mają gdzie spokojnie porozmawiać, nie mają do tego odpowiedniej przestrzeni, nie czują się komfortowo i bezpiecznie. Ten aspekt odczuliśmy bardzo znacząco, ponieważ od kwietnia/maja 2020 roku zaczęliśmy otrzymywać dwa razy więcej niż przed pandemią, wiadomości online - mówi nasza rozmówczyni. 

"Dzieci, które już przed pandemią były pod opieką specjalistów, wpadły w panikę"

Według raportu opublikowanego przez UNICEF, w ciągu ostatniego roku dzieci i młodzież miały ograniczony dostęp do ponad 2/3 usług z zakresu zdrowia psychicznego. Zdaniem Michaliny Kulczykowskiej, w Polsce taki stan rzeczy pandemia znacznie pogłębiła.

- Pierwsze, co mi się z tym kojarzy, to "panika", ponieważ dzieci, które już przed pandemią były pod opieką specjalistów, właśnie w nią wpadły. Teraz większość z nich prowadzi już konsultacje online, natomiast w przypadku pierwszego lockdownu nikt nie był raczej na to gotowy. Młode osoby, które miały regularny kontakt ze specjalistami, zostały go nagle pozbawione - wymienia Kulczykowska.

- Podejmujemy też interwencje w sytuacji zagrożenia życia, czyli najczęściej w sytuacji prób samobójczych. Takie dzieci dzwoniły do nas, wzywaliśmy pogotowie i napotykaliśmy wiele trudności, związanych m.in. z COVID-19. Brak dostępnych karetek, trudność ze znalezieniem miejsc na oddziałach szpitali psychiatrycznych - mówi.

"Dzieci są przerażone tym, co się może wydarzyć"

Ogromne problemy i dysproporcje uwydatniła także - również wprowadzona nagle i przywracana sinusoidalnie - nauka zdalna. Psycholog zaznacza, że wiele dzieci nie mogło korzystać z edukacji online.

- Były przeróżne sytuacje, zaczynając od tych związanych z materialnym bytem rodziny. W rodzinach wielodzietnych, często przed pandemią był jeden lub dwa komputery na, powiedzmy, piątkę dzieci. Nagle pojawia się koronawirus, nauka zdalna i wszystkie dzieci muszą mieć dostęp do odpowiedniego sprzętu, którego po prostu nie ma. To jest pierwszy poziom problemu - twierdzi specjalistka.

Drugim aspektem jest także przestrzeń, którą dzieci dysponują w domach - często niewystarczająca, by kilkoro osób w wieku szkolnym mogło mieć jednocześnie lekcje online.

- Czasem sytuacja materialna pozwala na uczestnictwo w nauce zdalnej, ale problem leży w przemocowej rodzinie. Dzieci mówiły nam, że wstydzą się uczestniczyć w lekcjach, bo nawet jak są zamknięte w pokoju z słuchawkami na uszach, wciąż obawiają się, że w trakcie zajęć będzie słychać kłótnie i wrzaski - kontynuuje ekspertka.

- W przypadku rodzin alkoholowych dzieci mówiły nam np., że w domu pojawiają się jacyś znajomi rodziców, którzy przychodzą na libacje. I wówczas dzieci nie są w stanie uczestniczyć w lekcjach zdalnych. Są przerażone tym, co się może wydarzyć - dodaje.

Dzieci po pandemii. "Stres związany ze zmianami jest nie do zniesienia"

Jak dzieci w długofalowej perspektywie odczują skutki pandemii? W tym kontekście nie ma dobrych prognoz.

- W ciągu ostatniego półtora roku wszystko zmieniało się jak sinusoida. Brak tej stabilności, dotyczącej m.in. tego jak będą wyglądać egzaminy oraz rekrutacja do szkół, sprawiał, że większość informacji docierała do dzieci i młodzieży w ostatniej chwili. Byli w ciągłym napięciu - słyszeliśmy to podczas rozmów z nimi, czytaliśmy w wiadomościach od nich: że to napięcie, stres związany ze zmianami, które zachodzą, jest nie do zniesienia - tłumaczy nasza rozmówczyni.

- Przechodzi to w różne objawy. U niektórych w autoagresję, lęki lub depresję - precyzuje.

Dodaje, że bardzo często też dzieci nie wiedzą, jak i do kogo zwrócić się po pomoc. - Łatwiej jest przypadkiem wejść do gabinetu pedagoga z korytarza szkolnego i podjąć rozmowę, niż pisać wiadomość - zauważa Michalina Kulczykowska.

Źródło: Wiadomości WP

Przeczytaj także:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
dziecidzień dzieckapandemia
Zobacz także
Komentarze (150)