ŚwiatAustria idzie na wojnę z ekstremistami. Czy nowe prawo ograniczy radykalny islam?

Austria idzie na wojnę z ekstremistami. Czy nowe prawo ograniczy radykalny islam?

Austria idzie na wojnę z ekstremistami. Czy nowe prawo ograniczy radykalny islam?
Źródło zdjęć: © AFP | DIETER NAGL
11.03.2015 10:50, aktualizacja: 13.03.2015 11:11

Austriaccy konserwatyści i socjaldemokraci połączyli siły w parlamencie i wprowadzili najdalej idące w Europie prawo, które ma ograniczyć działalność radykalnych muzułmanów. Organizacje muzułmańskie protestują przeciwko nowym zapisom, które uważają za dyskryminujące - pisze dla Wirtualnej Polski Jan Wójcik, założyciel portalu euroislam.pl.

Europa na różne sposoby próbuje poradzić sobie z radykalizacją środowisk muzułmańskich i zagrożeniem ze strony rodzimych dżihadystów. Niektóre z państw, na przykład Szwecja, chcą stawiać na resocjalizację powracających bojowników Allacha. Projekt to tyleż humanitarny, co utopijny. Deradykalizacja członków ugrupowań terroryzmu religijnego, jak twierdzi dr Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem, ma takie same szanse sukcesu jak wyciąganie członka sekty z sekty. Inne kraje, jak Wielka Brytania, już codziennie aresztują osoby związane z ekstremizmem islamskim, a w więzieniach przez to kwitnie radykalizacja muzułmanów.

Austria przykładem dla Europy?

Europa wciąż nie ma sprawdzonego pomysłu. Czy zatem austriacka próba odcięcia dopływu radykalizmu do wspólnot muzułmańskich jest rozwiązaniem? Islam to druga po chrześcijaństwie religia w Austrii. Mieszka tam ponad pół miliona muzułmanów, w większości pochodzących z Turcji oraz Bałkanów. Dotychczas obowiązywała ich, wprowadzona jeszcze za cesarza Franciszka Józefa I, Ustawa o Islamie z 1912 roku. Jednak z końcem lutego rząd przyjął rewizję tej ustawy, odcinając od zagranicznych funduszy meczety i organizacje muzułmańskie. Austria zastrzega sobie także prawo do rozwiązywania poszczególnych organizacji uznanych za radykalne.

- Nie chcemy, żeby imamowie, pracownicy innych rządów, wygłaszali kazania w Austrii - powiedział minister spraw wewnętrznych Sebastain Kurz, uzasadniając wprowadzenie ustawy. Nie ma wątpliwości, że ten komentarz wymierzony jest w Turcję. W państwie tym imam jest urzędnikiem zatrudnianym przez ministerstwo do spraw religijnych - Dyianet, dysponujące budżetem prawie miliarda dolarów. Z tych pieniędzy utrzymywani są także kaznodzieje dla społeczności tureckiej w Austrii.

Niemiecka kanclerz Angela Merkel przekonała się w 2011 roku, jaki wpływ na sytuację wewnętrzną kraju mogą mieć tureccy urzędnicy. Recep Tayyip Erdogan, wówczas jeszcze premier Turcji, namawiał tysiące zgromadzonych w Kolonii Turków, żeby nie asymilowali się w społeczeństwie niemieckim.

Nie będzie więc zaskoczeniem, że Dyianet uznał nowe austriackie prawo za dyskryminujące i "cofające Austrię o 100 lat w kwestiach wolności religijnej". Islam, zdaniem przewodniczącego Diyanet Mehmeta Görmeza, jest religią uniwersalną i nie można sobie tworzyć jego lokalnych wersji dostosowanych do potrzeb danego państwa. Skargę do Trybunału Konstytucyjnego zapowiedziała Unia Turecko-Muzułmańskich Stowarzyszeń Kulturowych w Europie (ATiB). Wytyka władzom, że Prawosławny Kościół Rosyjski w Austrii, w przeciwieństwie do muzułmanów, wciąż może otrzymywać finansowanie z zagranicy.

Nie tylko kij

Zmiana w ustawie to jednak nie tylko restrykcje. To także obietnica muzułmańskiej duchowej posługi w wojsku, szpitalach i więzieniach. To konieczność przygotowywania takiego menu w instytucjach publicznych które uwzględnia przekonania religijne muzułmanów. To wreszcie ochrona państwa dla dni wolnych z okazji muzułmańskich świąt religijnych. Nie bez kozery rząd mówi więc o próbie nadania austriackiego charakteru islamowi. I wreszcie, ustawa po długich negocjacjach została zaakceptowana przez największe organizacje - Islamską Społeczność Austrii (IGGiÖ) i Islamską Społeczność Alewitów.

Przeciwko jest opozycja. Zdaniem szefa prawicowej Austriackiej Partii Wolności FPÖ, Heinza-Christiana Strache, ustawa jest niezbyt restrykcyjna, a kontrola pochodzenia środków pozyskiwanych przez organizacje religijne - niemożliwa.

Wobec ustawy mają też zastrzeżenia prawnicy. Każda nowo powstająca organizacja muzułmańska będzie musiała przedstawić i udowodnić, że źródła jej doktryny są różne od organizacji już istniejących. To w praktyce ogranicza powstawanie nowych organizacji, a zatem swobodę zrzeszania się - uważa wiedeński ekspert Richard Potz.

Obraz
© Protest antyislamistycznego ruchu PEGIDA w Wiedniu (fot. AFP)

Jednakże w coraz bardziej napiętej sytuacji w Europie rządy coraz mniej będą się przejmować takimi prawnymi niuansami. Sondaż przeprowadzony przez austriacki instytut badania opinii ÖGM pokazuje, że około 60 proc. Austriaków czuje, iż muzułmanie się radykalizują, a współżycie między muzułmanami i niemuzułmanami w Austrii "nie jest dobre".

W styczniu austriacki rząd groził zamknięciem Międzynarodowemu Centrum na rzecz Międzyreligijnego i Międzykulturowego Dialogu, założonego przez poprzedniego króla Arabii Saudyjskiej, Abdullaha bin Abdulaziza. Arabska instytucja nie chciała potępić kary 1000 batów dla saudyjskiego więźnia sumienia Raifa Badawiego. Arabia Saudyjska zagroziła w odwecie wyprowadzeniem stałej siedziby OPEC z Wiednia.

Podobnie jak inne kraje europejskie z liczną muzułmańską wspólnotą, Austria ma problem z eurodżihadystami walczącymi po stronie Państwa Islamskiego. Głośna była sprawa dwóch nastolatek pochodzących z Bośni, które zostały namówione na wyjazd do Syrii, "by służyć Allachowi".

Pytania o skuteczność

Skuteczność nowych przepisów jednak budzi wątpliwości. Sposobów na uzyskanie przepływu pieniędzy z zagranicy jest dużo. Od fikcyjnych zagranicznych kontraktów firm prowadzonych przez muzułmanów, przez przywożenie gotówki i jej legalizację poprzez drobne wpłaty wiernych, po nieformalne kanały przesyłania pieniędzy. Sankcje z pewnością ograniczą pozyskiwanie takich funduszy. Więc może jest to dobry krok, bo chociaż przeprowadzenie zamachu terrorystycznego z roku na rok jest coraz tańsze, to utrzymywanie struktury już nie.

Nikt nie da też głowy, że muzułmańscy kaznodzieje wykształceni na austriackich uniwersytetach będą mniej radykalni, niż ci przybywający z zagranicy. Z jednej strony, skoro uznaliśmy już, że zagraniczni imamowie inspirują radykalizację, to może ci umiarkowani będą działać w przeciwnym kierunku. Z drugiej strony - wystarczy spojrzeć na brytyjskiego imama Anjema Choduary'ego. Ten były imprezowicz, a dzisiaj jeden z najbardziej skrajnych islamskich mówców na Wyspach Brytyjskich, propagator stref szariatu i podboju Europy przez islam, utrzymywany jest w całości z pieniędzy brytyjskiego podatnika.

Wreszcie, ostatnie zastrzeżenie - coraz większą rolę w radykalizacji odgrywa internet, którego wykorzystanie do perfekcji opanowali propagandyści z Państwa Islamskiego. Tak jak to miało miejsce w przypadku wspomnianych nastoletnich dżihadystek. Ustawą tej kwestii nie uregulujemy, chyba że będzie to cenzura.

Nie znamy na razie do końca skutków nowego prawa. Krytykom austriackiej ustawy można tylko odpowiedzieć, że przez lata rządy nie robiły nic w sprawie rosnącej radykalizacji muzułmanów. Może ta ustawa ma wady, ale wreszcie ktoś próbuje zająć się problemem na poważnie.

Jan Wójcik, euroislam.pl

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:euroislam.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (203)
Zobacz także