"Wynajęty do bycia premierem". Bilans czterech lat rządów Mateusza Morawieckiego
Mijają cztery lata od zaprzysiężenia pierwszego rządu Mateusza Morawieckiego. Jego przeciwnicy w koalicji mówią, że "świeci światłem odbitym od prezesa" i nie poradził sobie na polu europejskim. Zwolennicy, że choć są pretendenci, wewnętrzną konkurencję wyprzedza "o długość Muru Chińskiego". Był już "banksterem" i doradcą Tuska, teraz walczy o schedę po Kaczyńskim i wyprowadzenie gospodarki z rosnącej inflacji. A kryzysów i złych nastrojów w PiS tylko przybywa.
11.12.2021 07:17
Gdybym miał wymienić największy problem w pisaniu o Mateuszu Morawieckim, byłby to brak środka w opiniach o jego rządach i na jego temat. Nawet w Zjednoczonej Prawicy i poszczególnych resortach, rozmówcy dzielą się na frakcje zaciekłych krytyków i wyznawców premiera. Praktycznie nikt pytany o bilans czterech lat rządów nie odpowiada: "nie wiem".
Morawiecki albo skapitulował na froncie unijnym, albo niemal samotnie dźwiga ciężar utrzymania na powierzchni polskiej gospodarki. Okazał się "niewypałem" albo "złotym dzieckiem". Chciał budować swoje środowisko, ale mu nie wyszło, albo nie miał takich planów, żeby nie drażnić prezesa.
Unijny cudotwórca?
- Były dobre momenty - w tym wsparcie przedsiębiorców w trakcie lockdownów. Oczywiście każdy może znaleźć dziury, ale samą skalę i szybkość wypłat trudno zaatakować. Dzięki temu udało się uniknąć wysokiego bezrobocia. Gospodarka jako taka przed pandemią też szła dobrze, więc ogółem gałąź ekonomiczna wypada pozytywnie - mówi mi jeden z posłów PiS, gdy pytam o premiera Morawieckiego. Na tym samym oddechu dodaje jednak, że głównym minusem jest polityka europejska. - Miał być cudotwórcą, który dogada nas jakoś z Unią i będziemy mieli święty spokój. A tu szaman nie zadziałał i mamy coraz więcej otworzonych frontów w Komisji Europejskiej. Oczywiście obiektywnie trzeba oddać, że wiele z tego bierze się z tępego uporu Brukseli - słyszę.
Praktycznie wszystkie opinie na temat szefa rządu obracają się wokół wizji i obietnicy, którą roztoczono po tym, gdy w grudniu 2017 niespodziewanie zastąpił Beatę Szydło. Wicepremier, minister rozwoju i finansów miał być według Nowogrodzkiej odpowiedzią na narastające napięcie na linii Warszawa-Bruksela. Technokratycznym ojcem chrzestnym wzrostu gospodarczego, który na spotkaniach z dziennikarzami rysował na serwetkach schematy reform finansów publicznych. Rzeczywistość międzynarodowa i krajowa okazała się jednak bardziej skomplikowana.
- To był człowiek, który miał nam pomóc w odbudowaniu relacji międzynarodowych, bo wybory wygrywać potrafiliśmy bez niego. Problem polega na tym, że wszystkie kluczowe sprawy przegrał - nawet w PiS-ie zrozumieli, że oddaliśmy pole w sprawie praworządności, budżetu unijnego, nie skorzystaliśmy z weta. Morawiecki zgodził się również na najdalej idące propozycje Komisji Europejskiej ws. transformacji energetycznej. Dzisiaj nasz obóz nie traci przez Mejzę, tylko inflację, a to jest jej przyczyna - sztucznie rosnące ceny energii. On nie ma swojej pozycji w partii, świeci światłem odbitym od prezesa - żali się ważny polityk Solidarnej Polski. Ten front, walki wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, z perspektywy czasu okazał się dla premiera być może ważniejszy od wyzwań za granicą.
Jak Ziobro Morawieckiemu, tak Morawiecki Ziobrze
Gdy partia Zbigniewa Ziobry obarcza Morawieckiego winą za plagi egipskie, ludzie szefa rządu nie pozostają dłużni, twierdząc, że gdyby nie minister sprawiedliwości, Polska już dawno miałaby zamknięty front z Komisją i pieniądze z Funduszu Odbudowy. - Ziobro myśli kluczem: "Polska może ponieść koszty, byle Morawiecki na tym stracił" - mówią. Wysłuchują wzajemnych narzekań i oskarżeń, odnoszę wrażenie, że większa chemia panowała między Severusem Snapem i Harrym Potterem, niż między obydwoma politykami.
- Bilans czterech lat? Na starcie Solidarna Polska wrzuciła nam bombę z Izraelem i ustawą o IPN, później oparliśmy kampanię samorządową za bardzo na Patryku Jakim, ale jednak udało się ją wygrać. Europarlament i Sejm też wygrany. Rok później przyszły takie schody, że ciężko było utrzymać pion. Covid, Ziobro podlewający ognisko benzyną ws. sądów. Nic nie mamy z jego reformy, a płacimy za nie wszystkie polityczne koszty - mówi mi jeden z doradców premiera. Dodaje również, że z badań focusowych przeprowadzonych przez KPRM wynika, że "nawet elektorat PiS" nie chce ginąć za Izbę Dyscyplinarną, Ziobrę obarczając winą za brak środków z UE.
Uwagi co do stylu rządzenia Mateusza Morawieckiego nie są zgłaszane tylko z Solidarnej Polski. Coraz więcej wątpliwości mają również politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy widzą osamotnienie premiera. - Pozycja Morawieckiego wśród posłów do pewnego momentu rosła. Pokazały to wyniki na kongresie na wiceprezesów partii. Wielu naszych działaczy orientowało na niego, szczególnie z tych "młodszych" pokoleń. Widzieli w nim nowego delfina, komunikującego się zbliżonym językiem. Natomiast na dołach, uważam, że dalej ta pozycja jest słaba. Tam trzeba więcej folkloru, schylania się, piwka z działaczami z Kalisza czy Włocławka. W mailach wyszło, że otoczenie Morawieckiego tych ludzi nie rozumie, określa mianem "pozytywnych wariatów" - mówi polityk z Nowogrodzkiej.
Twierdzi również, że otoczenie premiera gubi zbyt techniczne podejście do polityki gospodarczej, czego przykładem miało być polityczne utopienie Nowego Ładu. - To już nie jest prosta "Piątka Jarosława" tylko wielki program, który jest tak wielki, że nie wiadomo, o co w nim chodzi - przekonuje mnie działacz z wieloletnim stażem.
"Bezalternatywność w sensie operacyjnym"
Wśród zwolenników premiera panuje jednak przekonanie, że nawet pomimo błędów komunikacyjnych, Nowy Ład jest do uratowania. Kampania ulotkowa oraz spoty w telewizjach mają "przekonywać ludzi, że większość na programie zyska". Przedstawiają go również jako typowy projekt środka kadencji tworzony z założeniem, że w 2023 r. przyjdzie czas na kilkupunktowy, prosty i skuteczniejszy przekaz wyborczy.
- Nasz cel komunikacyjny to w tej chwili utrzymanie zaufania do premiera. Mateusz utrzymuje się na poziomie 40 proc. - to najwięcej wśród polityków PiS. Wyższe ma tylko prezydent, ale on pełni inną rolę. Morawiecki nie jest premierem-liderem partii, więc musi balansować politycznie. Szukać poparcia dla ustaw, godzić zwaśnione strony. Stąd często trzeba robić szpagaty. W podobnej roli był Buzek, ale po czterech latach rozpadła mu się partia - tłumaczy mój rozmówca z KPRM. Śmieje się, gdy słyszy, że premier traci poparcie regionalnych struktur partii. - Przecież na kongresie PiS głosowały też doły, a tam wygrał. Ataki na premiera to nic nowego. Wynikają z tego, że ma poważne szanse na zastąpienie Kaczyńskiego - rzuca.
W logice walk frakcyjnych opowieść otoczenia premiera wygląda natomiast następująco. Beata Szydło, Joachim Brudziński czy Mariusz Błaszczak, którzy wykazują apetyt na schedę po Jarosławie Kaczyńskim, co prawda mają swoje środowiska polityczne, ale Mateusz Morawiecki - rzekomo - nigdy z nimi nie konkurował. - Premier nie ma swojej frakcji, bo nie planował jej mieć - to był jego wybór, aby nie generować napięć. Ma swoje środowisko wywodzące się z "Solidarności Walczącej", ale w ramach PiS jedynie współpracowników do najbliższych zadań - mówi doradca szefa rządu.
Najciekawsze słyszę jednak na koniec. - Morawiecki został wynajęty przez partię do pełnienia roli premiera. W tym sensie podporządkowuje się woli kierownictwa politycznego partii. Dla Mateusza nie ma innej drogi niż budowanie bezalternatywności dla siebie w sensie operacyjnym. Można go krytykować, ale na tym odcinku przerasta każde środowisko w PiS-ie o długość Muru Chińskiego.
Ministrowie związani z premierem oburzają się również, gdy cytuje im się polityków Zjednoczonej Prawicy deprecjonujących jego zdolności dyplomatyczne. - Czy oni widzieli ofensywę dyplomatyczną po wybuchu kryzysu na granicy z Białorusią? Największe stolice Europy w tydzień? Polecam zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że coś takiego robi np. Jacek Sasin - zachęca człowiek Morawieckiego.
Polityczna próba ognia
Nie wiem, czy politycy Prawa i Sprawiedliwości urządzają podobne eksperymenty polityczne, ale na pewno widzą, że również poparcie Jarosława Kaczyńskiego dla Mateusza Morawieckiego wydaje się warunkowe. I wyciągają wnioski. - Morawiecki jest jak Tesla. Gdy wsiądziesz do auta, jest miło, cicho, nowocześnie, daleki zasięg. Jak pojedziesz po kilku latach na przegląd, okazuje, że baterie bardzo szybko się wyczerpują. Moc nie ta, zasięg nie ten, naprawy każdej usterki są bardzo drogie i produkt traci znacząco na wartości. Na zewnątrz lakier może dalej ładny, ale w środku już bebechy popsute - mówi jeden z wiceministrów.
- Pierwotnie Mateusz Morawiecki miał być liderem liberalnej gospodarczo części PiS-u, człowiekiem, który w przeciwieństwie do twardych zakonników będzie w stanie być skuteczny w Brukseli. Po czterech latach widać, że okazał się nieskuteczny oraz porzucił wszystkie wolnościowe walory, które odróżniały go od Beaty Szydło. Dodatkowo z punktu widzenia aktywu PiS cały czas jest ciałem obcym, i nie ma już frakcji w partii władzy, która nie chciałaby wymiany premiera, co już jest sukcesem. Nie każdy w końcu umie zrobić sobie samych wrogów - dodaje rzecznik Porozumienia Jarosława Gowina, Jan Strzeżek.
Niemniej, gdy pytam o plusy czterech lat rządów premiera, pomimo wyraźnej krytyki za (nie)radzenie sobie z koronawirusem i inflacją, nawet politycy Solidarnej Polski przyznają, że "tarcza finansowa okazała się sukcesem" i uchroniła wiele firm przed upadkiem.
- Andrzej Duda ma dobre relacje z premierem. Od pewnego czasu spotykają się albo konsultują właściwie co tydzień. Łącznie z polityką bezpieczeństwa. Morawiecki uczestniczy w sztabach kryzysowych, prezydent konsultował z KPRM treść rozmowy z Joe Bidenem - mówi mi z kolei ważny urzędnik z Pałacu Prezydenckim. Na "dobre kontakty" z Dudą zwracają również uwagę zwolennicy Morawieckiego. Ich zdaniem, gdy tylko uda się porozumieć z Brukselą i uporać z pandemią, premier doprowadzi rząd do kolejnego zwycięstwa. Z czasem, być może również tego osobistego - wewnątrz partii. - Ogólne poczucie w obozie jest takie, że Morawiecki znacząco osłabł i tak samo entuzjazm prezesa wobec niego - studzi apetyt mój rozmówca z PiS.
I takie były te cztery lata - rozpięte pomiędzy dwoma światami, przed i popandemicznym. Pomiędzy budowaniem oczekiwań, a brutalnym zderzeniem z pragmatyką polityki. Bez względu na emocje i subiektywne oceny, jedno pozostaje faktem. Mateusz Morawiecki pozostaje premierem i w najbliższym czasie - wbrew wielu próbom - ta sytuacja się nie zmieni.