Afera mailowa. Wiemy, dlaczego Sasin postanowił "wkopać" premiera
Jacek Sasin uznał, że tzw. afera mailowa nie może mu zaszkodzić, dlatego potwierdził autentyczność wiadomości, którą napisał Mateusz Morawiecki. Premier zażądał w niej wezwania ambasadora Niemiec w związku z artykułem "Faktu". Sobotnia deklaracja wicepremiera zaskoczyła polityków PiS, którzy dotychczas nie odnosili się do wycieków poszczególnych maili ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka, zasłaniając się "wojną hybrydową". Słowa Sasina zostały odebrane jako próba "podgryzienia" szefa rządu.
Jacek Sasin to pierwszy tak ważny polityk PiS, który zerwał z obowiązującym partyjnym przekazem w sprawie afery mailowej. Wicepremier przyznał w sobotę w RMF FM, że jeden z ujawnionych maili ze skrzynki Michała Dworczyka jest autentyczny. Chodzi o wiadomość, w której premier oczekiwał przeprowadzenia "ostrej" rozmowy z ambasadorem Niemiec w sprawie publikacji dziennika "Fakt", która miała być krytyczna wobec polityków PiS.
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że wicepremier po rozmowie z najbliższymi współpracownikami i sprawdzeniu korespondencji z jego udziałem, stwierdził, że nie ma maili, które mogłyby mu zaszkodzić. W związku z tym Jacek Sasin uznał, że potwierdzi autentyczność jednej z wiadomości. Przy tej okazji otoczenie ministra aktywów państwowych przypomina słowa szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, który już w połowie września twierdził, że "rząd powinien wyjaśnić, które z wyciekających maili są autentyczne, a które są oszustwem".
Mimo to duża część polityków Prawa i Sprawiedliwości była zdziwiona słowami wicepremiera i odebrała je jako próbę ukąszenia Mateusza Morawieckiego i szefa KPRM Michała Dworczyka. – Wszyscy zaczęli się zastanawiać, w co gra Sasin. Nawet jeśli nie jest to celowa strategia, to na pewno nie pomaga premierowi, bo na nowo ożywia dyskusję o tym, które maile są autentyczne, a one pokazują polityczną kuchnię – mówi nam polityk PiS.
O konflikcie między Mateuszem Morawieckim a Jackiem Sasinem pisaliśmy w WP w październiku. Jak informowaliśmy, w tle pojawia się m.in. walka o przejęcie kontroli nad spółkami skarbu państwa. Według naszych rozmówców, wypowiedź dotycząca afery mailowej to kolejny dowód na to, że Jacek Sasin chce umacniać swoją pozycję w PiS.
Według oficjalnych komunikatów rządu wśród ujawnianych maili są wiadomości prawdziwe, częściowo zmanipulowane i nieprawdziwe. Konkretne przykłady nie są jednak podawane. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że duża część ujawnionej dotychczas korespondencji jest autentyczna.
Premier żądał wezwania ambasadora
Przypomnijmy, Jacek Sasin ujawnił, że na prośbę Mateusza Morawieckiego spotkał się z ambasadorem Niemiec. - Tak, to jest mail prawdziwy. Odbyło się takie spotkanie. To była ciekawa dyskusja z udziałem moim, pana ministra Marka Suskiego i, już byłego dziś, ambasadora Niemiec. Pozostaliśmy przy swoich zdaniach – stwierdził.
Przywołany mail to wiadomość zatytułowana "Fakt" z 1 października 2018 roku, którą Mateusz Morawiecki wysłał do swoich ówczesnych współpracowników: Jacka Sasina, Marka Suskiego i Joanny Kopcińskiej. Premier stwierdził, że dziennik "Fakt" ma uderzyć w polityków PiS, w związku z czym szef rządu domagał się wezwania ówczesnego ambasadora Niemiec.
"Prośba, aby Jacek i Marek wezwali ambasadora Niemiec tym razem (Michał zrobił to 2 m-ce temu) na dywanik i powiedzieli, że widzimy, że niemiecka gazeta idzie już nie nawet 'ręka w rękę' z PO/PSL, ale że ona jest w butach opozycji i ona jest opozycją" - napisał premier (pis. oryg. - przyp. red.).
W połowie listopada Mandiand, amerykańska firma zajmująca się cyberbezpieczeństwem, przyznała, że zespół hakerów powiązany z cyberoperacją Ghostwriter, w ramach której publikowane są m.in. maile polskich polityków, ma powiązania z białoruskim reżimem. Analitycy nie wykluczają też udziału hakerów rosyjskich.