PublicystykaWybory parlamentarne 2019. Polską politykę czeka trzęsienie ziemi (Opinie)

Wybory parlamentarne 2019. Polską politykę czeka trzęsienie ziemi (Opinie)

Wybory parlamentarne mogą przynieść rozstrzygnięcia, których dziś nie spodziewa się absolutnie nikt. Polska scena polityczna będzie wyglądać zupełnie inaczej. PO może się rozpaść, PiS - zmienić szefa rządu, a Lewica stać się największą formacją opozycyjną. O największe niespodzianki zapytaliśmy bacznie obserwujących kampanię publicystów i komentatorów.

Wybory parlamentarne 2019. Polską politykę czeka trzęsienie ziemi (Opinie)
Źródło zdjęć: © Andrzej Hrechorowicz | Andrzej Hrechorowicz
Michał Wróblewski

Jacek Żakowski, publicysta "Polityki" i TOK FM

Lewica będzie miała lepszy wynik niż Koalicja Obywatelska. Takie może być zaskoczenie. To jest prawdopodobna niespodzianka. Druga - PiS może mieć 229 mandatów i nie mieć większości. Wtedy mogą się dziać różne rzeczy. Trzecia niespodzianka - kiedy PiS będzie miało 228, może unieważnić wybory. Po to stworzono ekipę z prokuratorów w Sądzie Najwyższym, żeby mieć kontrolę nad ważnością wyborów. Jeśli wyniki PiS-owi się nie spodobają, to je unieważni.

Obraz
© East News | East News

Co dalej z opozycją? Platforma Obywatelska może się rozpaść. To jest dla mnie dość oczywiste. To się wręcz musi stać. Dopóki tak się nie stanie, to będziemy nadal funkcjonować w tym politycznym chaosie. Musi na bazie PO powstać nowe ugrupowanie.

Wybory parlamentarne wpłyną na wybory prezydenckie. Ja myślę, że pojawi się zupełnie nowy, zaskakujący kandydat. Chyba, że po stronie opozycji wygra tchórzostwo, a nie ryzyko.

PSL? Ludowcy mogą nie dostać się do Sejmu, co pogłębi polaryzację, która jest przekleństwem polskiej polityki. I będzie to niespodzianka.

A czy Jarosław Kaczyński zrobi nam "niespodziankę" i zostanie premierem? Myślę, że jest w takim stanie zdrowia, który byłby dla niego groźny, gdyby musiał tak harować, jak premier. Ale być może działo się ostatnio wiele rzeczy, których nie widzieliśmy.

Kaczyński może być premierem, który siedzi na Żoliborzu czy na Nowogrodzkiej i rozdaje zadania. Wcale nie musi jeździć za granicę, jak zwykł robić to szef rządu. Może w sprawowaniu władzy przyjąć model chiński. Nie zdziwiłoby mnie to, szczerze mówiąc, więc nie wiem, czy byłaby to tak duża niespodzianka.

Agata Szcześniak, socjolożka, publicystka OKO.press

Bardzo czekam na wyniki frekwencji wśród młodych ludzi. To może - mam nadzieję - zaskoczyć nas pozytywnie i być miłą niespodzianką. Młodzi ludzie dotąd raczej unikali wyborów w większości. Ale w tej kampanii wiele partii do młodych się odwoływało, odwoływało się także do kobiet. Jestem bardzo ciekawa, czy młodzi dostrzegli, że te wybory są szczególnie ważne.

Obraz
© Agata Szcześniak | Agata Szcześniak

Jeśli chodzi o Sejm i rozkład sił w parlamencie, to z pewnością będzie on inaczej wyglądał po stronie opozycyjnej. Czeka nas wiele niespodzianek personalnych. Może się okazać, że osoby z czołówki PO się nie dostaną. A ci, którzy prowadzą bardzo aktywną kampanię, z dalszych miejsc na listach, nieprzystające do stylu uprawiania polityki w Sejmie dziś, dostaną się i zmienią tę politykę. Taką osobą jest choćby Franek Starczewski. Te młode osoby mogą przesuwać dynamikę polityczną "na lewo" i dla mnie byłaby to bardzo miła niespodzianka.

Zastanawia mnie proporcja, jak będzie między Lewicą a Koalicją Obywatelską. Lewica jest na wznoszącej. Jest w bardzo dobrym momencie. Z wielu powodów. Jest w dziejowym momencie. Idee lewicowe, myślenie o gospodarce, usługach publicznych - to gra dziś w sercach ludzi. Bardziej niż to, co mówi Koalicja Obywatelska, której wciąż za bardzo nie wiadomo, o co chodzi. Lewica ma dużą szansę. W tej chwili jednak mówimy Lewica jako całość, ale to są trzy różne ugrupowania. Bardzo wiele zależy od liderów, czy zdołają utrzymać tę koalicję.

Mogą przegonić PO, która jest w kłopotach. Ta partia ma zużyte kierownictwo. Zmiany w postaci wymiany twarzy kampanii są nieco pozorowane. Ale uważam, że kobiety mogą powalczyć o przywództwo w Platformie.

Jarosław Kaczyński? Myślę, że pozostanie w takim układzie, w jakim jest. Ale nic nie jest wykluczone. Może ponowna wymiana Mateusza Morawieckiego na Beatę Szydło? Tego bym nie wykluczyła i to może być niespodzianka.

Joanna Miziołek, dziennikarka "Wprost"

Zbliżające się wybory parlamentarne mogą przynieść trzy duże niespodzianki. Jedną będą kluczowe rozstrzygnięcia na opozycji. Jeśli Platforma Obywatelska zyska nieco ponad 20 proc. w wyborach, a Lewica koło 15, to będzie oznaczało, że wynik obu partii zacznie się krzyżować. I być może Lewica zastąpi Platformę Obywatelską w roli głównej partii opozycyjnej.

Obraz
© Joanna Miziołek | Beata Jarzębska

Kolejnym zaskoczeniem może być niespodziewanie wysoki wynik PiS w wyborach, dający tej partii 47 proc. poparcia. To oznaczałoby, że PiS ma bardzo duże możliwości mobilizacyjne swojego elektoratu. I wbrew przewidywaniom wielu komentatorów nie walczyła w ostatnich dniach kampanii jedynie o samodzielną większość.

Wisienką na torcie może być rosnąca pozycja Władysława Kosiniaka-Kamysza na opozycji, jeśli ludowcy pod rękę z Kukiz'15 przekroczą próg wyborczy. Bo to właśnie ten polityk może być jedyną konserwatywną odpowiedzią na rosnącą w siłę lewicę po stronie antyrządowej. Poza tym połączenie sił PSL z Kukiz'15 może paradoksalnie partii Kosiniaka-Kamysza pomóc. Bo partia ma obecnie dość skostniałe struktury. Współpraca z działaczami Kukiza może być dla nich wyczekiwanym powiewem świeżości.

Marcin Makowski, publicysta "Do Rzeczy" i Wirtualnej Polski

Jednym z największych i najbardziej optymistycznych zaskoczeń tych wyborów parlamentarnych może być ich rekordowo wysoka frekwencja. Od roku 1989 i pierwszych częściowych wyborów, podczas których do urn poszło 62,7 proc. uprawnionych do głosowania, przez wszystkie kolejne lata statystyki oscylowały wokół 50 proc., z niechlubnym wynikiem 40,57 proc. w 2005 roku. Jeśli już w ostatnich wyborach europejskich do głosowania poszło prawie dwukrotnie więcej osób niż pięć lat temu (wzrost z 23,83 do 45,68) - to gdzie jest sufit w przypadku "najważniejszych wyborów w historii III RP"? Obstawiam, że możemy się zbliżyć do wyniku z 1989 roku, czemu będzie sprzyjać dobra, słoneczna pogoda w niedzielę.

Obraz
© WP.PL | WP

Skoro frekwencja pójdzie na rekord, okazać się może, że takie będzie też poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości, któremu wewnętrzne sondaże wskazują na następującą korelację - im więcej Polaków zagłosuje, tym wyższy partia Jarosława Kaczyńskiego będzie miała wynik. Być może nie w granicach odrzucenia weta prezydenta, ale kto wie - jeśli przekroczy np. 250 mandatów, ktoś od Kukiza i z Konfederacji może się skusić na zasilenie szeregów Zjednoczonej Prawicy. Szczególnie za obietnice zmian konstytucyjnych i stołków w rządzie.

Sądzę, że dużym zaskoczeniem wyborów będzie również większość Prawa i Sprawiedliwości w wielu - może nawet w 15 z 16 województw. Upadnie zatem ostatecznie powielany w publicystyce politycznej mit podziału Polski wzdłuż linii dawnych zaborów i zgodnie ze stereotypem: na prawicę głosują mniej zamożni i mniej wykształceni z małych miast. W 2015 partia Kaczyńskiego miała przewagę w każdej badanej grupie społecznej. To może się powtórzyć.

Jeśli chodzi o zaskoczenie wbrew panującym na finiszu kampanii nastrojom? Sądzę, że pomimo szumu medialnego ani taśmy Sławomira Neumanna, ani wystąpienie Lecha Wałęsy, ani Nobel dla Olgi Tokarczuk nie przewrócą politycznego stolika. Na nim karty od dawna są już dowiem rozdane, choć im bliżej ostatniej rozgrywki, tym mniejsze szanse na dobry wynik KO, a większe dla Lewicy i PSL. To będą czarne konie na ostatniej prostej.

Michał Kolanko, publicysta "Rzeczpospolitej"

Nowa generacja polityków będzie bliżej przejęcia realnej władzy niż kiedykolwiek. To może być jeden z najważniejszych efektów i niespodzianek tych wyborów. Bo chociaż emocjami społecznymi nadal zarządza Jarosław Kaczyński (rocznik 1949) i tylko chwilowo nie ma konkurencji w osobie Donalda Tuska (rocznik 1957), to jednym z efektów tych wyborów może być zbliżenie się generacji 30-40 latków do realnej władzy.

Obraz
© Michał Kolanko | Michał Kolanko

Najlepszy w polityce "generacyjnej" jest PiS, najgorzej radzi sobie z tym środowisko Koalicji Obywatelskiej. PSL postawiło cztery lata temu na nowego, młodego lidera, który jako jedyny stawił się w tej kampanii na wszystkie najważniejsze debaty.

Na Lewicy polityczki z nowej generacji, jak Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mogą zmienić wiele w przyszłym Sejmie - pod warunkiem, że się do niego dostaną. Najtrudniej ma PO. Tam młodzi stali się już 40-latkami i 50-latkami. A nowe pokolenie dla wielu utożsamia Klaudia Jachira.

Czy Sejm pokaże nowe oblicze? Wszystko zależy od wyborców, bo młodzi, pracowici politycy są na dalszych miejscach. Tak jak posłanka Monika Rosa (nr 4 na Śląsku) czy Marcel Klinowski (Porozumienie, nr 9 w obwarzanku warszawskim) lub wspomniana Agnieszka Dziamianowicz-Bąk (ostatnie miejsce we Wrocławiu z list Lewicy).

Jeśli wszyscy wymienieni dostaną się do Sejmu, będą to z pewnością bardzo pozytywne i dobrze rokujące na przyszłość niespodzianki.

Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej i twórca StanPolityki.pl

W odróżnieniu od kampanii wyborczej, która była mało porywająca, to, co zobaczymy w poniedziałek, może wielu z nas zdziwić.

Po pierwsze, czeka nas rekordowa frekwencja w okolicach 60 proc, a co za tym idzie - polityczna mapa nie będzie wyglądać tak, jak w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Obraz
© Łukasz Pawłowski | Łukasz Pawłowski

Analizując majową frekwencję, zauważyliśmy coś, co nazywamy “luką frekwencyjną”. W niektórych miejscach - w szczególności w miastach - elektorat opozycji, który tradycyjnie bierze udział w wyborach do Sejmu, zawiódł w wyborach do PE - w przeciwieństwie do wyborców PiS.

Frekwencja w granicach 60 proc. oznacza, że ten elektorat znowu będzie się liczył i zmieni na korzyść opozycji polityczną mapę Polski. Czy wystarczająco, by opozycja miała większość? Pewnie nie, ale rozkład sił nie będzie tak nierówny, jak w wyborach do PE i w większości sondaży.

Walka o Senat zapowiada się też bardziej wyrównana, niż to początkowo się wydawało. Prawdopodobne jest, że PiS, by mieć większość w Senacie, będzie potrzebowało głosów senatorów niezależnych. Prognozujemy, że PiS nie otrzyma więcej niż 51 mandatów do Senatu.

Kolejną niespodzianką mogą być wyniki na listach kandydatów. Z wyborów na wybory rola miejsca na liście odgrywa coraz mniejszą rolę. Spodziewamy się wielu niespodzianek pod względem wyników kandydatów z dalszych miejsc, ale posiadających np. poparcie lokalnych prezydentów miast.

Opinie zebrał Michał Wróblewski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)