Ekspert o kradzieży lexusa Tuska: na złodziei musiał paść blady strach
Lexus Donalda Tuska został skradziony w Sopocie, a kilka godzin później odnaleziony w Gdańsku. Były policjant Dariusz Loranty w rozmowie z "Faktem" sugeruje, że kradzież była przypadkowa. - Gdy usłyszeli, komu skroili auto, na złodziei musiał paść blady strach - ocenia.
Co musisz wiedzieć?
- Lexus zniknął w nocy z 9 na 10 września sprzed domu Donalda Tuska w Sopocie.
- Samochód został znaleziony kilka godzin później w Gdańsku Kokoszkach, ok. 20 km od miejsca kradzieży.
- Dariusz Loranty uważa, że kradzież była przypadkowa, a złodzieje mogli nie wiedzieć, czyje auto kradną.
Były policjant i negocjator policyjny, Dariusz Loranty, podzielił się swoimi przypuszczeniami na temat kradzieży lexusa Donalda Tuska. Zaznaczmy, że samochód został skradziony w nocy z 9 na 10 września, a odnaleziony kilka godzin później w Gdańsku.
- Moim zdaniem to była kradzież zupełnie przypadkowa. Złodzieje nie wiedzieli, komu kradną auto. To dlatego tak szybko je porzucono - powiedział Loranty w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Propagandowe nagrania Zapad. Ćwiczenia wojskowe Rosji i Białorusi
Uważa też, że mogli dowiedzieć się, iż pojazd należy do szefa rządu dzięki podsłuchowi radia policyjnego.
- Gdy usłyszeli, komu skroili auto, na złodziei musiał paść blady strach - dodaje ekspert.
Loranty podkreśla, że w większości przypadków kradzież samochodu nie jest przypadkowym działaniem. - To jest zorganizowana przestępczość. Wszystko jest dopracowane - zaznacza ekspert. Złodzieje często kradną auta na części lub na zlecenie, a luksusowe pojazdy trafiają na rynki zagraniczne.
Ostrzeżenie dla Tuska? Ekspert w to nie wierzy
Rozmówca "Faktu" nie wierzy, że kradzież była ostrzeżeniem dla premiera. - Gdyby premiera chcieli postraszyć, to zrobiliby to zupełnie inaczej - stwierdził Loranty.
Pomorska policja prowadzi czynności procesowe, próbując ustalić tożsamości sprawcy lub sprawców.
Źródło: "Fakt"