Umowa na odchodne rządu PiS. Zmarnowany potencjał przemysłu obronnego

Eksperci od ponad roku podkreślają, że duże zakupy koreańskich haubic uderzają w polski przemysł obronny. Ten od lat sugerował, że potrzebne są zamówienia i inwestycje, aby zwiększyć moce produkcyjne. Politycy byli jednak głusi. Teraz prowadzą działania pozorne.

Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz

Ekipa ministra Mariusza Błaszczaka niezwykle się spieszy przed opuszczeniem Ministerstwa Obrony Narodowejw ostatniej chwili podpisała drugą umowę wykonawczą na zakup haubic samobieżnych K9 i K9PL. Tym samym Błaszczak zadał kolejny cios chwalonemu i cenionemu Krabowi.

Specjaliści już ponad rok temu podkreślali, że zapowiedzi zakupów 672 koreańskich haubic są wprost sabotażem polskich produktów. Ministerstwo tłumaczyło się, że wyciąga wnioski z wojny w Ukrainie i pragnie budować silną artylerię, a kupowany w Korei sprzęt ma zastąpić wysłany do Ukrainy i szybko uzupełnić braki, których nie jest w stanie wyrównać Huta Stalowa Wola. Problem w tym, że rząd mija się z prawdą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Moce produkcyjne

Rząd tłumaczy się, że HSW nie jest w stanie wyprodukować w krótkim czasie wymaganej ilości pojazdów. Jest to prawda. Wina leży jednak po stronie polityków. Jeszcze kilka lat temu zarząd Huty proponował zwiększenie zamówień, co pozwoliłoby zwiększyć moce przerobowe zakładów. Politycy PiS nie byli tym zainteresowani.

- Polski przemysł obronny działa tak, aby dostosować moce produkcyjne do wolumenu zamówień - mówi Jakub Link-Lenczowski, wydawca militarnego serwisu MilMag. - Oczywiście prawdopodobnie było możliwe zwiększanie mocy produkcyjnych, ale bez zapewnienia zbytu zarówno w kraju, jak i za granicą byłby to przepis na poważne problemy finansowe i przerost zatrudnienia - dodaje.

Link-Lenczowskiemu wtóruje Bartłomiej Kucharski, dziennikarz i specjalista Zespołu Badań i Analiz Militarnych, zajmujący się bronią pancerną.

- Zwiększenie produkcji było oczywiście możliwe, choć wymagałoby bodźca w postaci zamówień - mówi. - Według mojej wiedzy były propozycje związane z potencjalną sprzedażą dodatkowych Krabów, nawet kilku dywizjonów - podkreśla.

- Jak wiemy, już w 2017 roku przewidywano, że potrzeba będzie znacznie więcej Krabów, niż przewidywała umowa ramowa na 120 sztuk - precyzuje ekspert. - Łącznie za czasów Antoniego Macierewicza ustalono, że potrzeba 500 pojazdów. Za Mariusza Błaszczaka temat umarł, by odrodzić się jako potrzeba zakupu prawie 700 haubic, tyle że z Korei. Dla porównania: MON Błaszczaka zamówił 48 Krabów ponad to, co zamówiono wcześniej - wylicza ekspert.

Zadziwiające zakupy

Po wybuchu wojny w Ukrainie minister Błaszczak zorientował się, że zmarnował poprzednie lata urzędowania, zaniedbał polski przemysł i ruszył na pilne zakupy. Latem 2022 roku została podpisana umowa ramowa została na 672 pojazdy z Korei. W pierwszej umowie wykonawczej ograniczono liczbę pojazdów do 212, czyli dwukrotnie więcej, niż zamówiono polskich odpowiedników.

Zrobiono to bez porównania obu pojazdów, które jest normą w przypadku zakupu podobnego wyposażenia. Robi tak cały cywilizowany świat. Błaszczak z tego zrezygnował.

- Niewątpliwie koreańscy inżynierowie są bardzo utalentowani, jednak stworzyli broń dostosowaną do trochę innych warunków eksploatacji. Żeby odpowiedzieć na pytanie, jak będzie wyglądała konkurencja pomiędzy dwoma haubicami, warto będzie zapoznać się z wynikami operowania K9 w ramach dywizjonowych modułów ogniowych, które są podstawą polskiej artylerii kalibru 155 mm - zwraca uwagę Link-Lenczowski.

1 grudnia Agencja Uzbrojenia podpisała umowę na kolejnych 151 pojazdów. W tym 146 sztuk oznaczonych jako K9PL, które miały być wersją w znacznym stopniu spolonizowaną i produkowaną w Polsce. Tak jednak nie będzie. Wszystkie zamówione obecnie pojazdy mają być zbudowane w Korei.

- Umowa przewiduje także transfer technologii do przemysłu, który będzie serwisował ten nowoczesny sprzęt - zapowiedział Błaszczak. Oznacza to, że Huta Stalowa Wola z roli producenta nowoczesnych haubic spadnie do poziomu montera wyposażenia - systemów kierowania ogniem, łączności, ostrzegania czy klimatyzacji.

Polski producent musi się zadowolić umową ramową na 152 egzemplarze. Oznacza to jedynie tyle, że producent gwarantuje, że HSW jest w stanie tyle pojazdów wyprodukować, jeśli pojawi się ostatecznie umowa wykonawcza.

MON reklamuje Koreańczyków

- Przede wszystkim jest to kolejna umowa eksportowa dla Hanwhy, a więc jest wspaniałą reklamą koreańskiego produktu - zauważa Kucharski. - Do tego Polska będzie największym użytkownikiem importowanych K9, bo np. Hindusi produkują K9 na licencji i zamówili ich na razie znacznie mniej niż Polska, zaś Turcy w ogóle opracowali własne działo na bazie K9 - dodaje.

Polski resort obrony nawet w swoich materiałach promocyjnych wykorzystuje koreański produkt, zaniedbując Kraba. Tymczasem Ukraińcy w swoim kalendarzu publikują zdjęcia polskiego produktu, niezwykle go chwaląc.

- Wytwarzany w Stalowej Woli Krab udowodnił wytrzymałość konstrukcji, wielokrotnie przekraczającą resursy wskazywane przez producenta, a poszczególne haubice były wielokrotnie naprawiane w warunkach polowych i walczą dalej. K9 pozostaje w pewnych obszarach jeszcze pewna niewiadomą - podkreśla Link-Lenczowski.

Polski przemysł od dawna nie może liczyć na wsparcie rządu. Tak było choćby w przypadku postępowania Rumunów na zakup haubic samobieżnych. Koreański rząd dał Hanwhwie duże wsparcie polityczne. Przedstawiciele władz odwiedzali się wzajemnie. W tym czasie polscy politycy prowadzili kampanię wyborczą. List o współpracy militarnej Bukareszt podpisał z Koreańczykami.

- W oczywisty sposób jest to marketingowe wsparcie dla producenta K9, podczas gdy nie słychać, by szef MON czy czołowi wojskowi podczas rozmów ze swoimi zagranicznymi odpowiednikami jakoś szczególnie zachwalali polskie wyroby - zauważa Kucharski.

- Konsekwencji zakupu K9 dla polskiego rynku, który jest przecież zbiorem skończonym, tłumaczyć chyba nie trzeba ponad to, że każda kupiona K9 to jeden Krab mniej, ze wszystkimi tego konsekwencjami militarnymi, gospodarczymi, naukowymi i społecznymi - podkreśla ekspert.

Przyszłość Kraba

- Po rozbudowie mocy produkcyjnych Huty Stalowa Wola będzie można dostarczyć nawet około 110 haubic Krab rocznie - informował na początku grudnia prezes PGZ Sebastian Chwałek, któremu podlega HSW.

Na razie Inspektorat Uzbrojenia podpisał umowę ramową na pojazdy załadowcze i wozy dowodzenia, które obok Krabów są elementem systemu Regina. Nadal jednak nie wiadomo, jaka będzie przyszłość Kraba.

- Do środowiska docierało do tej pory wiele sygnałów, często sprzecznych, dotyczących przyszłości rozwoju 155-mm haubic samobieżnych w Polsce - mówi Link-Lenczowski. - Pomimo że obydwie konstrukcje bazują na tym samym podwoziu, wiele je dzieli. Cały czas oczekujemy na jednoznaczne prezentacje ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej dotyczące choćby kompatybilności amunicji - podkreśla ekspert.

Informacje, które docierają z MON, nie są najlepsze dla polskiego produktu. Zakup koreańskiego sprzętu w tak znacznych ilościach i plany jego produkcji w Polsce oznaczają, że w dłuższej perspektywie produkcja Krabów zostanie zmarginalizowana. Co z kolei może doprowadzić do zamknięcia programu na rzecz minimalnie spolonizowanej K9PL.

Szukanie tłumaczeń

Zakup tak dużej ilości sprzętu był związany z planami budowy 300-tys. armii. Tej, mimo usilnych księgowych sztuczek, raczej nie uda się stworzyć. Czy Siły Zbrojne są w stanie wchłonąć takie ilości sprzętu w krótkim czasie, o jakim mówi minister Błaszczak?

- Nie wiemy, jak i czy będzie przebiegało formowanie kolejnych dywizji Sił Zbrojnych. Największą przeszkodą we wchłanianiu sprzętu może okazać się niedobór wykwalifikowanego personelu. Wojsko Polskie buduje obecnie obronę powietrzną, wymienia samoloty i czołgi - wyszczególnia Link-Lenczowski.

- Dodatkowo wprowadza nowoczesną artylerię rakietową dalekiego zasięgu, a wkrótce ma zacząć wymieniać śmigłowce szturmowe i wielozadaniowe. To wszystko dzieje się jednocześnie. Do obsługi potrzebni są wykształceni i znający języki żołnierze. Dlatego może dojść do tego, że jednostki wojskowe przezbrajające się na wyrzutnie pocisków CAMM i Patriot będą sobie podkradać najzdolniejszych żołnierzy - mówi specjalista.

Ministerstwo Obrony Narodowej obecnie stara się nie pamiętać, jakie były powody odmowy zwiększenia mocy produkcyjnych i ograniczenia zamówień, mimo że HSW miała wówczas wolne moce.

- Jednym z powodów niezamawiania dodatkowych Krabów przed 2022 rokiem miały być m.in. problemy z absorpcją sprzętu ze strony Sił Zbrojnych - wyjaśnia Kucharski. - Oznacza to głównie ograniczone możliwości w zakresie szkoleń, zapewnienia zaplecza serwisowego itd. To wszystko zajmuje czas i kosztuje pieniądze - dodaje.

- Albo w magiczny sposób te zasoby znalazły się dla K9, choć dla Kraba ich nie było, albo mamy do czynienia z innym, choć równie dziwacznym przypadkiem - podsumowuje ekspert.

Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
monprzemysł obronnykrab
Wybrane dla Ciebie