Straż Graniczna przeżywa skok technologiczny. Są w tym jednak pewne haczyki
Dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej Morski Oddział Straży Granicznej przeżywa ogromny skok technologiczny. Pojawiły się już samoloty, pełnomorski patrolowiec, a teraz - dzięki krajowym funduszom - planowany jest też zakup poduszkowców, które będą służyły na Zalewie Wiślanym. Są w tym wszystkim jednak pewne haczyki.
Polska granica na morzu jest czwartą, a jeśli dodamy wewnętrzne wody morskie na granicy z Niemcami i obwodem królewieckim, to drugą co do długości granicą Rzeczpospolitej. Przegrywa tylko z ciągnącą się szczytami górskimi granicą z Czechami.
Morski Oddział Straży Granicznej ma pod swoją jurysdykcją ogromny teren. W obszarze zainteresowania służb pozostaje także 12-milowy pas wód terytorialnych i Polska Wyłączna Strefa Ekonomiczna, co na morzu stanowi obszar 32 tys. kilometrów kwadratowych. To więcej niż powierzchnia Belgii czy Albanii.
Do niedawna do pilnowania tych terenów Straż Graniczna dysponowała dwoma samolotami patrolowymi, jednym śmigłowcem W3AM Anakonda, czterema kutrami patrolowymi, sześcioma łodziami interwencyjno-patrolowymi i dwoma poduszkowcami. Jako pierwsze do wymiany zostały przeznaczone M-20 Mewa i M-28 Bryza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czeskie samoloty dla Polski
Czeskie LET-y L 410 UVP E-20 zostały wybrane dopiero w drugim postępowaniu. Pierwsze zostało unieważnione ze względu na fakt, że żadna z przedstawionych ofert nie mieściła się w założonym budżecie. W dodatku pojawiły się problemy formalne.
Jednym z wymogów przetargu było dostarczenie fabrycznie nowych samolotów. Tymczasem polskie spółki, proponujące samoloty M-28 Bryza, wprowadziły w błąd Straż Graniczną - linia produkcyjna Bryz już nie istnieje, więc nie było możliwości dostarczenia nowych maszyn.
Krajowa Izba Odwoławcza unieważniła wybór oraz nakazała "powtórzenie czynności oceny ofert i wyboru oferty najkorzystniejszej". W ten sposób do wyboru pozostała czeska oferta. Dwa LET-y trafiły do Polski w październiku 2020 roku.
Jak podkreśla Komenda Główna Straży Granicznej, ze względu na dużą moc silników oraz gabaryty samoloty posiadają duży ciężar załadowania i możliwe było zainstalowanie na szeregu elementów. To między innymi: głowica optoelektroniczna z kamerą dzienną w rozdzielczości HD, kamerą na podczerwień, dalmierzem laserowym o zasięgu minimum 20 km, automatycznym systemem śledzenia, zaawansowaną obróbką obrazu oraz odbiornikami GPS i INS oraz radary zdolne do wykrywania ponad 200 celów w promieniu co najmniej 120 mil morskich od samolotu. Dzięki temu będzie to jeden z najlepiej wyposażonych samolotów patrolowych służb granicznych w Europie.
Sprzęt wykorzystywany także do ochrony innych państw
Ich zakup w 90 proc. był finansowany przez Unię Europejską w ramach Funduszu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Haczyk polega na tym, że maszyny strzegą nie tylko polskich granic, ale wspomagają też inne kraje unijne.
Jeden z LET-ów wiosną tego roku służył w ramach misji Frontex JO MMO Black Sea 2023 w Rumunii, gdzie nad Morzem Czarnym został przechwycony przez rosyjski myśliwiec Su-35.
"Dwusilnikowy rosyjski myśliwiec Su-35 wleciał bez żadnego kontaktu radiowego na teren operacyjny wyznaczony przez Rumunię, po czym wykonał agresywne i niebezpieczne manewry - trzy podejścia do polskiego samolotu bez bezpiecznej separacji. W efekcie tego zdarzenia doszło do dużej turbulencji samolotu polskiej Straży Granicznej" - informowała wówczas Straż Graniczna w komunikacie.
Nowoczesny okręt
Również w ramach programów unijnych został kupiony pełnomorski okręt patrolowy "Generał Józef Haller", który jest niezwykle nowoczesną jednostką i o dwie generacje wyprzedza posiadane dotąd jednostki.
Straż Graniczna posiadała dotychczas cztery patrolowce. Dwa duże - wypierające 414 ton "Kaper-1" zwodowany w 1990 roku i o rok młodszego "Kaper-2" - oraz małe pięćdziesięciotonowe jednostki typu Patrol 24 Baltic. "Patrol 1" i "Patrol 2" zostały zamówione w 2010 roku i przeznaczone do służby przybrzeżnej.
Do służby pełnomorskiej służyły oba "Kapry". To okręty, które zostały zaprojektowane dla urzędów morskich jako statki kontroli strefy, mające sprawdzać limity połowów i walczyć z morskimi kłusownikami. Średnio nadawały się do zadań, jakie stawiano przed nowoczesnymi okrętami patrolowymi. Dlatego od kilku lat Straż Graniczna poszukiwała jednostki, która mogłaby je zastąpić.
"Generał Józef Haller", po kilku problemach związanych z odbiorem, podniósł banderę 12 października tego roku. Jest to duża jednostka, która wypiera 1150 ton. Może patrolować co najmniej przez 12 dni przy zasięgu 2600 mil morskich z prędkością dziewięciu węzłów. Przy swoich gabarytach ma niewielką załogę, liczącą 20 osób.
Z racji, że został zakupiony ze wspólnych funduszy, nie tylko będzie patrolował i kontrolował ruch na polskich wodach, ale także może przeciwdziałać nielegalnej migracji oraz kontrolować transportowanie przez morskie granice odpadów, broni i szkodliwych substancji chemicznych.
Okręt ma możliwość przenoszenia dwóch uniwersalnych kontenerów, które mogą służyć do akcji ratowniczych i humanitarnych. Na pokładzie znajduje się miejsce dla 250 rozbitków.
Poduszkowce na Zalew
Z krajowych funduszy będą natomiast kupowane patrolowe poduszkowce, które mają służyć na Zalewie Wiślanym. Nowe jednostki mają zastąpić obecnie używane jednostki Griffon 2000TD, które stacjonują w Starej Pasłęce. Straż Graniczna postanowiła kupić jednostki o specyfice podobnej do poprzedników, które sprawdziły się w służbie na płytkim, mulistym i bagnistym terenie.
Będą to jednostki o długości 14 m, które mają rozwijać prędkość powyżej 30 węzłów. Załoga ma liczyć cztery osoby, ma mieć także możliwość zabrania ośmiu pasażerów. Ze względu na warunki terenowe, w których ma działać, ma mieć możliwość pokonywania przeszkód o wysokości nie mniej niż 70 cm.
I tym razem wybrano jednostki brytyjskiego Griffon Hoverwork, która jest niezwykle doświadczona w produkcji tego rodzaju pojazdów. Produkty z Hythe na Bałtyku, prócz Polski, używają jeszcze służby graniczne Łotwy, Estonii, Finlandii i Szwecji. Do wyboru doszło dopiero za trzecim razem, choć ofertę złożyli tylko Brytyjczycy. Problemem były pieniądze i dopiero po znalezieniu dodatkowego finansowania udało się zakończyć postępowanie sukcesem.
Nowe etaty na wschodniej granicy
Jak poinformował Wirtualną Polskę kmdr ppor. SG Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej, zakup poduszkowców finansowany jest w ramach "Programu modernizacji Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Ochrony Państwa w latach 2022-2025".
Jest to tzw. ustawa modernizacyjna, w której przeznaczono ponad 10 mld zł na modernizację służb podległych MSWiA.
Haczyk? Z całej kwoty około 1,5 mld zł trafi do Straży Granicznej. Znaczną część pochłonie jednak utworzenie nowych etatów, które mają wzmocnić wschodnią granicę Polski.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: Zakupy do kosza? Nowy rząd będzie musiał podjąć decyzję