"Metro" już od roku alarmuje o problemach studentów zaocznych: choć płacą za naukę, uczelnie traktują ich po macoszemu. Największym kłopotem są plany zajęć: szkoły nie biorą pod uwagę, że zaoczni muszą pracować, by zarobić na swe studia. I organizują im wykłady, ćwiczenia, a nawet egzaminy w piątki (zamiast tylko w soboty i niedziele), zmuszając studentów do brania urlopów i konfliktów z pracodawcami. Organizacje studenckie są bezradne, a uczelnie tłumaczą, że program nauczania jest za obszerny, by przeprowadzać zajęcia tylko w soboty i niedziele.