"Sondaż obywatelski" podzielił opozycję. Reakcje mówią same za siebie
"Sondaż obywatelski", zamiast zjednoczyć, jeszcze bardziej podzielił opozycję. Nie ma dziś mowy o stworzeniu wspólnej wyborczej listy od Lewicy, przez PO i Polskę 2050, aż po PSL. Nie chce jej nawet wielu przedstawicieli Platformy, chociaż wolą o tym głośno nie mówić.
Tzw. sondaż obywatelski, którego pomysłodawcą jest badacz dr Andrzej Machowski, miał dać odpowiedź, które warianty - jedna lista czy kilka list - dają opozycji szansę na najwięcej mandatów w przyszłym Sejmie. Okazuje się, że tylko wspólny start z jednej listy Koalicji Obywatelskiej, PSL, Lewicy i Polski 2050 dałby gwarancję wygranej z formacją Jarosława Kaczyńskiego.
Badanie pracowni Kantar Public, opublikowane w poniedziałek 20 marca przez "Gazetę Wyborczą", wywołało lawinę komentarzy. Jak stwierdził dr Machowski, "wyniki tego wielkiego 'sondażu obywatelskiego' są dramatyczne dla opozycji". - Przewaga nad obozem prawicy, którą opozycja cieszyła się przez nawet kilkanaście miesięcy, stopniała. I w efekcie tylko start na wspólnej liście daje zwycięstwo opozycji. Wszystkie pozostałe warianty dają więcej mandatów prawej stronie, czyli PiS i Konfederacji - przekonuje pomysłodawca sondażu.
Jak wynika z badania, cztery opozycyjne formacje na jednej liście mogłyby liczyć na większość w Sejmie - 245 mandatów. PiS miałby 167 mandatów, a Konfederacja - 48 (razem 215).
Donald Tusk, który od ponad roku namawia partie opozycyjne do stworzenia wspólnej listy wyborczej, ma dziś w ręku jeszcze jeden argument. Jego współpracownicy - jak rzecznik PO Jan Grabiec - powtarzają w mediach, że jeśli liderzy Lewicy, PSL i Polski 2050 nie zdecydują się na koalicję, to "nie będzie zwycięstwa wyborczego i ludzie tego nie darują".
- Dzisiaj nie jest czas na ceregiele. Wyborcy nam tego nie wybaczą. Albo liderzy partyjni to zrozumieją, albo tych partii nie będzie - stwierdził Grabiec w Radiu Zet.
Spory w opozycji
Ta wypowiedź nie spodobała się politykom innych partii. "Czyżby pomysłem PO na utworzenie jednej listy był szantaż obywatelski? Donald Tusk ma numery telefonów do wszystkich liderów ugrupowań opozycyjnych. Zamiast publicznie straszyć, można zadzwonić" - napisała na Twitterze posłanka i członkini władz Nowej Lewicy Anna-Maria Żukowska.
Przy okazji ujawniła spory, jakie toczą się w klubie parlamentarnym Lewicy. Część przedstawicieli tej formacji uważa, że wspólna lista opozycji jest koniecznością, część - że wręcz przeciwnie.
Do tej pierwszej grupy zalicza się Karolina Pawliczak. Jak napisała posłanka na Twitterze: "Przeciwnicy wspólnej listy, którym zależy tylko na trwaniu w ławach opozycji, muszą przyjąć, że na nich spoczywać będzie odpowiedzialność za trzecią kadencję PiS. A jest ogromna szansa, by pokonać przeciwnika. To patriotyczny obowiązek, kto tego nie rozumie, zdradzi i wspiera PiS".
Na ten wpis odpowiedziała Żukowska. "Tobie na trwaniu w ławach sejmowych zależy tak mocno, że jesteś w stanie własnym liderom insynuować zdradę i wspieranie PiS" - odpisała swojej klubowej koleżance.
- To oddaje nastroje w opozycji. Niby wszyscy się uśmiechają i udają przyjaciół, a tak naprawdę wiele osób nie może na siebie patrzeć - twierdzi jeden z naszych rozmówców związany z opozycją.
Czy "sondaż obywatelski" jeszcze bardziej pogorszy te nastroje? Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty w rozmowie z Wirtualną Polską twierdzi, że niekoniecznie. - Oceniam sytuację z dużym spokojem i dystansem. Dla Lewicy to miła informacja, że według sondażu może liczyć na ponad 11 proc. poparcia. Złą informacją jest to, że rośnie poparcie dla Konfederacji - mówi.
Jak przekonuje wicemarszałek Sejmu, "jedna lista jest jedyną formułą na to, żeby wygrać z PiS". - Nie jest to dla nas nowość. Moje zdanie w tej sprawie jest jednoznaczne. My, jako Lewica, od początku mówiliśmy konsekwentnie, że jedna lista jest dla nas dobrym wyjściem. Ale Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz ostatecznie przekreślili możliwość stworzenia takiej wspólnej listy - podkreśla Czarzasty.
Tyle że - jak pokazaliśmy wyżej - nawet w Lewicy zdania na temat wspólnego startu opozycji są podzielone. Oprócz Żukowskiej przeciwnikiem jednej listy jest m.in. Adrian Zandberg.
Mimo to Czarzasty wzywa liderów opozycji do ponownego podjęcia rozmów na temat wspólnego startu w wyborach. - Trzeba podejmować te rozmowy, mamy odrobione lekcje po Pakcie Senackim. Chciałbym, żebyśmy podpisali porozumienie, że po wyborach będziemy razem rządzić - przyznaje.
Jeśli fakty się nie zgadzają, tym gorzej dla faktów
O wspólnej liście nie chcą już jednak rozmawiać Kosiniak-Kamysz i Hołownia. Według naszych informacji liderzy PSL i Polski 2050 chcą rozwijać współpracę między ich partiami i wystawić wspólną listę - bez Koalicji Obywatelskiej i Lewicy.
Jednocześnie słyszymy, że Hołownia rozmija się w tej sprawie z oczekiwaniami części polityków własnej partii. - Nawet działacze od Hołowni mają inne zdanie. Niektórzy z nich wprost przyznają, że chcą jednej listy, a Szymon patrzy na to zbyt egoistycznie i indywidualnie. On po prostu boi się, że Tusk go zje - mówi nam polityk opozycji.
Jedna z posłanek przekonuje jednak, że "liderzy Polski 2050 'sondażu obywatelskiego' nie traktują poważnie". - Jeśli fakty nie są spójne z tym, co sądzi wierchuszka, tym gorzej dla faktów - twierdzi nasza rozmówczyni.
Zapytaliśmy o to liderkę koła parlamentarnego Polski 2050 Paulinę Hennig-Kloskę. - Ocenę samego sondażu zostawiamy ekspertom od badań opinii publicznej. Ale dziwi mnie, dlaczego nie przebadano scenariuszu startu w wyborach PSL z Polską 2050 - mówi. Na to samo zwracają uwagę także inni politycy opozycji.
Nasza rozmówczyni przyznaje jednocześnie, że jeśli Tusk chce pokazać zdolność koalicyjną Platformy, to w pierwszej kolejności powinien spróbować porozmawiać z Zandbergiem. - Po drugie, sama KO powinna się zastanowić, dlaczego traci w sondażach. Jeśli opozycja miałaby się gromadzić wokół KO, to KO musiałaby mieć stabilne poparcie. A tak nie jest - zauważa Hennig-Kloska.
Rzecznik PSL Miłosz Motyka przyznaje, że odbiera 'sondaż obywatelski' jako "szantaż sondażowy Platformy".
"Nie wyszedł im ten sojusz, przestrzelili"
Co na to Platforma? - Z naszych badań wynika, że możemy liczyć na 30 proc., a nasi koledzy z opozycji mocno słabną. Nie wyszedł im ten sojusz, przestrzelili. Możliwe, że Szymon z Władkiem przyjdą do nas w maju-czerwcu prosić, żebyśmy ich przyjęli na listy, kiedy będą pukać w próg wyborczy. Ale wtedy już będzie za późno - twierdzi polityk PO z władz partii, chcący zachować anonimowość.
Jak jednak słyszymy, nawet część parlamentarzystów PO nie jest skłonna do tworzenia wspólnej listy z innymi partiami. Powód? Błahy - strach o własne miejsce na liście, a tym samym - miejsce w Sejmie. - Gdybyśmy poszli do wyborów z Hołownią, Kosiniakiem i Lewicą, to połowa obecnych posłów musiałaby się pożegnać z Sejmem. Tego nikt głośno nie powie, ale nikt swoimi miejscami dzielić się nie chce - przyznaje nam jeden z polityków Platformy.
Jak twierdzi, gdyby ktoś podważył publicznie stanowisko Tuska w sprawie jednej listy, "nie miałby już czego szukać w PO". To samo dotyczy tzw. obywatelskiego sondażu. - Nikt publicznie tego nie skrytykuje, ale to badanie jest zrobione pod określoną tezę. Nie wiem, czy należy w ogóle traktować ten sondaż poważnie - mówi jeden z posłów PO.
Jak pisaliśmy w WP, pierwszy kwartał tego roku nie kończy się dobrze dla partii opozycyjnych. Pięć dużych pracowni badawczych (Kantar, IPSOS, IBRiS, Pollster, CBOS) wskazuje bowiem, że mimo ciągnącej się od wielu tygodni sprawy "Willa Plus" czy afery z wydatkowaniem setek milionów złotych z NCBiR, poparcie dla obozu rządowego nie spada. Przeciwnie. PiS konsekwentnie udaje się konsolidować swój elektorat, przez co poparcie wśród zdecydowanych wyborców dla formacji Kaczyńskiego jest najwyższe od roku.
W ubiegłym tygodniu szum w politycznych kuluarach wywołał zwłaszcza sondaż Kantar dla "Faktów" TVN. Wskazał on wyraźny wzrost poparcia dla PiS wśród wyborców zdecydowanych (o 3,8 p.p., do 35,6 proc. poparcia) i spadek poparcia dla Koalicji Obywatelskiej (o 3,1 p.p., do 29,9 proc.). Sondażowe spadki dotykają też Polskę 2050 i PSL. Umacnia się za to Konfederacja, która - potencjalnie - może być koalicjantem PiS w kolejnej kadencji.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski