PolskaProaborcyjne plakaty SROM pod lupą prokuratury

Proaborcyjne plakaty SROM pod lupą prokuratury

Czy członkinie Separatystycznych Rewolucyjnych Oddziałów Macicznych popełniły przestępstwo, polegające na pomaganiu przy usuwaniu ciąży? Sprawdza to prokuratura.

Proaborcyjne plakaty SROM pod lupą prokuratury
Źródło zdjęć: © Polska Dziennik Łódzki

To rezultat wtorkowej publikacji "Dziennika Łódzkiego", w której napisaliśmy o przypominających reklamę karty kredytowej plakatach zachęcających do aborcji w Wielkiej Brytanii. Zdaniem wieszających je anonimowych feministek ze SROM, przerwanie ciąży jest tam tańsze i bezpieczniejsze niż w którejś z podziemnych klinik w Posce. Wieszając kontrowersyjne plakaty chciały upomnieć się o prawa kobiet. A z całego zamieszania są zadowolone.

Prokuratura oficjalnie tłumaczy: - Wszczęliśmy z urzędu postępowanie wyjaśniające, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa pomocy kobiecie w usuwaniu ciąży - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Na zbadanie sprawy i decyzję, czy wszcząć dochodzenie, śledczy mają miesiąc. Feministkom, teoretycznie, grozi do trzech lat więzienia.

Doniesienie do prokuratury na SROM i, co ciekawe, łódzkie MPK, złożył też Klub Katolicki im. św. Wojciecha w Łodzi. Jego zdaniem, MPK albo pozwala na akcję, albo nie dopełnia obowiązku sprzątania plakatów. Bogumił Makowski z łódzkiego MPK jest zaskoczony: - Plakaty wieszano nielegalnie, są zrywane. Zarzuty wobec nas są absurdalne - odpowiada.

Wszczęcie postępowania prokuratorskiego nie dziwi dr Moniki Zbrojewskiej, łódzkiej prawniczki. - Aborcja w naszym kraju jest zabroniona, a udzielanie informacji czy narzędzi do popełnienia przestępstwa to pomocnictwo, które jest karalne - wyjaśnia pani mecenas. - W praktyce trzeba by jednak udowodnić, że konkretna kobieta dokonała w Wielkiej Brytanii aborcji właśnie po przeczytaniu tego plakatu. To mało prawdopodobne.

Izabela Desperak, którą SROM wybrał na swoją rzeczniczkę, jest zadowolona z całego zamieszania. - Wywiązała się dyskusja, mam tylko nadzieję, że będzie rzeczowa - wyjaśnia. - Pomysł zajęcia się sprawą przez prokuraturę jest absurdalny, a jeśli kogoś wsadzą, to dopiero będzie idiotyzm. Nie sądzę jednak, żeby paniom groziło coś więcej niż mandat za naklejanie plakatów w niedozwolonym miejscu - dodaje.

Wojciech Makowski z Amnesty International przypomina, że podobny problem prawny pojawił się w Irlandii, gdzie też reklamowano aborcję dostępną w Wielkiej Brytanii. - Wiele lat temu wypowiedział się w tej sprawie Europejski Trybunał Praw Człowieka. Według niego informowanie, że w innym kraju aborcja jest legalna, nie jest łamaniem prawa. Sądowi trudno będzie kogoś skazać - wyjaśnia.


SROM to grupa anonimowych łodzianek, walczących o prawa kobiet.
Organizacja działa od początku roku. Jej pierwszą akcją było wywieszenie na "Dętce" i w przejściach podziemnych haseł "Podziemne państwo kobiet", nawiązujących do filmu o podziemiu aborcyjnym. Później polemizowały z kampanią "Konto na obcasach", domagając się przywilejów zamiast konta. Ostatnio w nocy na pomniku Kościuszki wymalowały napis "Ustąpię miejsca sufrażystce".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)