Posłanka Lewicy zawieszona. Brak zgody ws. nowej "jedynki" w okręgu
Gdańska posłanka Nowej Lewicy Beata Maciejewska została zawieszona. Powodem są nagrania, które były dyrektor jej biura poselskiego przekazał liderom Nowej Lewicy. Posłanka odpiera zarzuty, jednak Lewica wyklucza obecnie jej start w najbliższych wyborach. Nową liderką gdańskiej listy miałaby zostać posłanka z Pomorza Zachodniego, choć w lokalnych strukturach słychać głosy sprzeciwu.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", pomorska posłanka Lewicy Beata Maciejewska została zawieszona w partii i nie znajdzie się na listach wyborczych w jesiennych wyborach do Sejmu. Powodem są wielogodzinne nagrania, na których pracownik jej biura poselskiego miał utrwalić dowody na łamanie praw pracowniczych przez posłankę oraz obraźliwe wypowiedzi nt. polityków jej partii.
Posłanka Lewicy zawieszona
W pomorskiej Lewicy słyszymy, że sprawa wygląda poważnie. Jedna z działaczek przyznaje, że Beata Maciejewska ma w lokalnych strukturach zarówno sojuszników, jak i wrogów.
- Zdecydowaliśmy wspólnie, że tej sprawy nie komentujemy - powiedział w rozmowie z WP poseł Marek Rutka, współprzewodniczący Nowej Lewicy na Pomorzu, który jeszcze przed powrotem Lewicy do Sejmu współpracował z Beatą Maciejewską.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od parlamentarzysty Lewicy, który woli pozostać anonimowy, słyszymy, że sprawa nagrań jest poważna.
- To, o czym pisze "Wyborcza", to prawda. Nie ma co ukrywać. Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby została odwieszona i startowała. Na dziś takiej możliwości nie widzę - powiedział nam polityk Lewicy.
Maciejewska odpiera zarzuty
Poprosiliśmy o komentarz posłankę Beatę Maciejewską. W rozmowie z WP stwierdziła, że oskarżenia są nieprawdziwe. Wobec byłego dyrektora biura poselskiego, którego określa bliskim współpracownikiem (wspomina, że urządzono mu imprezę pożegnalną), wytoczyła sprawę karną z art. 212 Kodeksu karnego. Prywatny akt oskarżenia jest w sądzie w Warszawie. Zdaniem posłanki jej były współpracownik działał z premedytacją. Nie widziała go dwa lata, odkąd wyjechał za granicę.
- Przed odejściem z pracy zaczął mnie nagrywać. Nagrał kilkadziesiąt naszych wspólnych rozmów. Na początku tego roku, przed wyborami, wynajął jedną z najdroższych kancelarii prawnych w Polsce. Przekazał kancelarii swoje nagrania i zażądał negocjacji ze mną. Moja prawniczka, której przedstawiono 40 minut nagrań z kilkudziesięciu godzin, stwierdziła, że przedstawione nagranie nie nadaje się na sprawę sądową, ale treść, w której są moje nieprzyjemne komentarze na temat koleżanek i kolegów z partii, mogą wpłynąć na mój wizerunek. Uznałam, że się nie poddam - mówi w rozmowie z WP Beata Maciejewska.
Polityczka dowiedziała się, że jej były współpracownik nie jest już reprezentowany przez znaną kancelarię. Miał następnie we własnym zakresie próbować wpływać na nią oraz działaczy partyjnych, by podjęli z nim rozmowy. Kilkudziesięciominutowe nagranie trafiło do liderów Nowej Lewicy. Nagranie ma sugerować, że posłanka, prowadząc wcześniej fundację, nie płaciła podatków, czemu stanowczo zaprzecza. Jej zdaniem nie ma tam również dowodów na mobbing. Liderzy Lewicy zdecydowali się jednak przekazać nagranie prokuraturze.
- Rozumiem ruch władz partii. To posłowie, którzy jako osoby publiczne, nie mogą przejść obojętnie. Jeżeli ten pracownik miał dowód na przestępstwo, powinien sam przekazać to prokuraturze. Nigdy nie sprecyzował swoich żądań. Gdyby jednak powiedział czego chce, to byłby to szantaż, co podchodzi pod Kodeks karny. Uważam, że ktoś musiał mu doradzać - mówi Beata Maciejewska.
Bezskutecznie próbowaliśmy skontaktować się z byłym dyrektorem biura posłanki Lewicy, który jest autorem nagrań. Zaskoczony jego ruchem jest inny były współpracownik posłanki, Dominik Olszewski.
- Przygotowywał mnie do pełnienia obowiązków i powtarzał kilkukrotnie, że gdyby nie to, że chce wybudować dom i założyć rodzinę, to nadal by pracował na tym stanowisku, a tak musi wyjechać za granicę. Mówił, że bardzo lubi tę pracę - powiedział nam Dominik Olszewski. I dodaje, że "jako już teraz także były dyrektor biura poselskiego Beaty Maciejewskiej może powiedzieć, że nigdy nie czuł się mobbingowany".
Nowa liderka gdańskiej listy?
W poprzednich wyborach parlamentarnych Beata Maciejewska była liderką gdańskiej listy. Według "Wyborczej" szanse na pierwsze miejsce w tym okręgu ma posłanka Katarzyna Kotula, która do Sejmu dostała się ze Szczecina. Tam liderem listy Lewicy jest poseł Dariusz Wieczorek. Rzecznik Lewicy Marek Kacprzak nie potwierdził tego w rozmowie z "Wyborczą".
- Na ten moment żadne decyzje nie zapadły. Trwa układanie list. To potrwa jeszcze dwa-trzy tygodnie. Jest dla mnie rekomendacja startu z drugiego miejsca w okręgu nr 41 w województwie zachodniopomorskim, z którego startowałam wcześniej - powiedziała w rozmowie z WP posłanka Katarzyna Kotula.
Działaczka gdańskiej Lewicy w rozmowie z WP przyznaje, że w lokalnych strukturach widać niechęć wobec ewentualnej liderki listy, która nie jest związana z okręgiem.
W partii są inni chętni na "jedynkę"
Nieoficjalnie słyszymy, że na zarządzie wojewódzkim partii zaproponowano uchwałę rekomendującą na pierwsze miejsce na liście wyborczej Jolantę Banach lub Michała Piękosia. Za uchwałą zagłosowało 7 osób na 15 głosujących. Pozostali nie zagłosowali. W czwartek kolejne posiedzenie wojewódzkiego zarządu i kolejna próba przegłosowania uchwały.
Jolanta Banach to była gdańska radna, posłanka trzech kadencji oraz wiceminister pracy w rządzie Leszka Millera. Dwukrotnie pełniła funkcję pełnomocnika rządu ds. rodziny i kobiet oraz ds. osób niepełnosprawnych. W poprzednich wyborach startowała z drugiego miejsca i była blisko mandatu poselskiego zdobywając 22 485 głosów. Przegrała z liderującą liście Beatą Maciejewską, która miała o 834 głosy więcej. W poprzednich wyborach z list Lewicy startował również Michał Piękoś - aktywny działacz, organizator protestów. Od 2022 r. jest redaktorem naczelnym dziennika "Trybuna". Pisał również m.in. do "Gazety Wyborczej", "Krytyki Politycznej" i szefował serwisowi wPunkt.
Rafał Mrowicki, dziennikarz Wirtualnej Polski