PiS szuka wyjścia z kryzysu. Znów zmienia termin kongresu i liczy na odbicie. Znamy plany partii

Po najbardziej kryzysowym czasie dla PiS od wyborów, formacja Jarosława Kaczyńskiego chce przejść do ofensywy. To nie będzie łatwe, biorąc pod uwagę piętrzące się spory w dawnym obozie władzy. Niemniej PiS liczy na odbicie. Przesuwa jednocześnie - już trzeci raz - termin "kongresu sił patriotycznych". Ten odbędzie się 2 marca w Katowicach - dowiaduje się WP.

Przemysław Czarnek i Jarosław Kaczyński w Lublinie
Przemysław Czarnek i Jarosław Kaczyński w Lublinie
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Krzysztof Radzki
Michał Wróblewski

Nie styczeń, nie luty, a marzec. To wtedy - wreszcie, po wielu zapowiedziach - ma odbyć się ogłoszony jeszcze w listopadzie ubiegłego roku przez Jarosława Kaczyńskiego "wielki kongres sił patriotycznych".

Wydarzenie - jak ustaliła Wirtualna Polska - planowane jest na 2 marca w Katowicach. Czy będzie to Spodek? - Raczej nie, chodzi o jedno z centrów kongresowych. Robiliśmy już tam zjazdy programowe - mówi polityk PiS.

Akademia zmienia formułę

Za organizację wydarzenia - jak informowaliśmy w WP - odpowiada były minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Wspierają go Piotr Gliński i - w mniejszym stopniu - Zbigniew Rau. Organizacyjne wsparcie daje nowy sekretarz generalny PiS Piotr Milowański, koordynator kampanii samorządowej PiS.

- To właśnie kongres ma być ogólnopolską inauguracją kampanii z prawdziwego zdarzenia - twierdzą rozmówcy z Nowogrodzkiej.

Ale nie tylko - wydarzenie skalą i wagą ma wykraczać poza kampanię samorządową. Udział w nim mają wziąć bowiem również politycy z konserwatywnych partii europejskich. - Rozmowy trwają - słyszymy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kilka tygodni wcześniej PiS ruszyło z objazdem Polski w ramach "Spotkań Wolnych Polaków". Spotkania te organizowane są głównie w weekendy. Uczestniczy w nich m.in. Jarosław Kaczyński.

W tym tygodniu PiS zainicjowało nową odsłonę "Akademii Prawa i Sprawiedliwości". Pomysłodawcą jest poseł Krzysztof Szczucki - były prezes Rządowego Centrum Legislacji. "Akademia" ruszyła przed wyborami parlamentarnymi i miała na celu - jak tłumaczyli w PiS - "merytoryczne przygotowanie kandydatów do Sejmu i Senatu".

Teraz jednak formuła "Akademii" się zmieni - i z partyjnej centrali przy Nowogrodzkiej przeniesie się "w teren".

- Stworzymy możliwość uczestnictwa w naszych spotkaniach, wykładach i seminariach nie tylko członkom partii. Chcemy być blisko wyborców, dlatego nie nazywamy tego Akademią PiS, ale Akademią Wolnych Polaków, w nawiązaniu do naszych poprzednich akcji, również na ulicach - tłumaczy rozmówca z PiS.

Jak słyszymy, akademie mają być organizowane na poziomie lokalnym przez samorządowców związanych z partią. - Dajemy naszym ludziom w terenie przestrzeń na kreatywność. To również wymusi na nich aktywność i zaangażowanie - słyszymy na Nowogrodzkiej.

Centrala wyznaczyła dodatkowo wojewódzkich koordynatorów, którzy mają odpowiadać za organizację akademii. - Stawiamy na "rozproszoną" kampanię. Celowaną do okręgów, bliżej ludzi. Bez jakichś wielkich, widowiskowych konwencji. Skupiamy się na regionach - twierdzi jeden z posłów PiS.

W centrum kampanii PiS ma pozostać Jarosław Kaczyński. To on w największym stopniu mobilizuje partyjne struktury.

Mateusz Morawiecki - dziś uziemiony z powodu złamanej nogi - do objazdu Polski ma wrócić w marcu. Były premier - inaczej niż w kampanii parlamentarnej - ma w większym stopniu skupić się na tematach dotyczących programu, inwestycji i finansów samorządu, aniżeli na Donaldzie Tusku, nieuczciwej Unii i "wrogich mediach".

KO w gazie

Objazd po kraju zaczął również Donald Tusk. Premier - wraz z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim - zainaugurował kampanię samorządową Koalicji Obywatelskiej w sobotę 17 lutego. - Jesteśmy krok przed PiS-em - twierdzi w rozmowie z WP polityk KO.

Jak słyszymy, w partii rządzącej panuje spokój. Koalicja jest pewna, że w wyborach samorządowych pokona PiS - i to zdecydowanie. W sondażu dla WP na taki scenariusz wskazało ponad 40 proc. respondentów.

Sondaż dla WP
Sondaż dla WP© WP | WP

W WP pisaliśmy już kilka tygodni temu, że z wewnętrznych analiz - zarówno KO, jak i PiS - wynika, że formacja Tuska może odbić partii Kaczyńskiego niemal wszystkie sejmiki (najciężej będzie na Podkarpaciu).

- Jeśli tak się stanie, to panika w PiS się pogłębi. Będą tracić kolejne szczeble władzy, a w końcu na trwałe zacznie się u nich proces dezintegracji - twierdzi jeden z czołowych polityków KO.

To scenariusz "maksimum". Niemniej nastroje po stronie obozu władzy są dziś bardzo optymistyczne. - Powody do radości daje nam samo PiS. Nie wykorzystują swoich okazji, potykają się o własne nogi - uważa jeden z członków rządu.

Inny polityk nowej większości przyznaje: - Jesteśmy w gazie i lamenty PiS-u tego nie zmienią. Jedziemy po bandzie, ale naszym wyborcom to się należy. Czekali na to lata.

"Czas stanąć w prawdzie"

PiS przekonuje: nowy rząd nie "jedzie po bandzie", ale wprost łamie prawo. Andrzej Duda nazwał to nawet "terrorem praworządności". Miał na myśli m.in. przejmowanie kontroli przez rząd nad prokuraturą czy mediami publicznymi.

Ale po koalicji spływa to jak po teflonie - czego jej przedstawiciele nawet nie kryją. Podkreślają, że wszystko dzieje się "lege artis". Widzą sondaże i są pewni siebie. - PiS traci, my rośniemy. Tendencja jest jasna - mówi poseł Platformy.

Nie da się ukryć, że ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego jest dziś w największym kryzysie od czasów wyborów parlamentarnych, w wyniku których straciło władzę.

W Wirtualnej Polsce w ostatnim czasie opisywaliśmy kulisy wewnętrznych tarć między poszczególnymi frakcjami w partii. Zwracaliśmy także uwagę na inne problemy, z którymi musi mierzyć się wszechwładny niegdyś obóz "Zjednoczonej Prawicy" - dziś pozbawiony narzędzi władzy i odcinany od kolejnych instytucji.

Z tych problemów zdają sobie sprawę sami politycy PiS - zwłaszcza ci z młodszego pokolenia (choć nie tylko, czego przykładem są diagnozy Jana Krzysztofa Ardanowskiego).

Partii Kaczyńskiego miały zaszkodzić m.in. pogłębiający się radykalizm, agresywne wystąpienia samego prezesa i jego przybocznych, skupienie niemal całej uwagi na Donaldzie Tusku, a nie na sprawach programowych (co było powtórką błędów z kampanii); ośmieszające partię "akcje" w obronie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika (m.in. fizyczne starcia ze Strażą Marszałkowską i próba siłowego wtargnięcia do Sejmu), kolejne odsłony afery z inwigilacją systemem Pegasus, medialne wrzutki partyjnych wrogów i "spinowanie" przeciwko sobie, rozłam w delegacji PiS w Parlamencie Europejskim, spór PiS-u z prezydentem i nie do końca zrozumiała gra Andrzeja Dudy z rządem; wreszcie - publiczne pranie brudów i głosy krytyki z wewnątrz PiS pod adresem kierownictwa.

Tu przed szereg wyszedł były minister rolnictwa i poseł klubu PiS Jan Krzysztof Ardanowski, który w kilku wywiadach w ostrych słowach ocenił stan, w jakim znalazła się jego partia.

- Trzeba się pogodzić z tym, że przegraliśmy wybory. Rozliczyć się z tego, co było. Jeżeli nie staniemy w prawdzie, będziemy się osuwać w kierunku nieliczącej się partii geriatryczno-kanapowej - powiedział w rozmowie z kanałem "Idź Pod Prąd".

Jak stwierdził, strategia "totalnej opozycji", jaką przyjęła Nowogrodzka, jest przeciwskuteczna. - To jest głupie, zabójcze i jednocześnie nieskuteczne, jeśli chodzi o odzyskanie w przyszłości władzy. Ja takiego kierunku nie akceptuję - przyznał.

W ocenie Ardanowskiego, w drugiej kadencji rządów PiS ludzie ideowi w partii zostali przyćmieni przez "tłuste koty", "cwaniaków" i "kombinatorów". - Oni patrzyli tylko gdzie jeszcze co zachachmęcić, gdzie do jakiego koryta się dostać, gdzie w krótkim czasie zarobić miliony, śmiejąc się również z PiS. O tym też trzeba mówić - wyliczał poseł.

W radiu RMF FM z kolei Ardanowski przyznał, że Jarosław Kaczyński jest "odcinany od niewygodnych informacji przez własne otoczenie", a w partii nie ma miejsca na dyskusję, ucieranie poglądów, wymianę pomysłów i autorefleksję.

Były minister uderzył też w panów Wąsika i Kamińskiego, przekonując, że współuczestniczyli w prowokacji przeciwko Andrzejowi Lepperowi.

Oficjalnie politycy z władz PiS - jak Mariusz Błaszczak - określają wypowiedzi Ardanowskiego jako "fake newsy". Dezawuują też znaczenie byłego szefa resortu rolnictwa i byłego doradcy śp. Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy.

Dla wielu jednak to pudrowanie rzeczywistości. Stan, w którym znajduje się dziś PiS, jest przez samych członków tej partii oceniany jako zły. Mobilizacja u wielu siadła, ale to się ma zmienić. Zbliżająca się kampania ma być szansą na odbicie.

Jeśli tego nie zrobimy, w najgorszym scenariuszu grozi nam rozłam - mówią w kuluarach politycy opozycji.

Ci bardziej optymistyczni zaznaczają: - Ale nie przed takimi zagrożeniami już stawaliśmy.

Czy stopień radykalizmu w partii się zmniejszy? Nie należy spodziewać się tego w przypadku Jarosława Kaczyńskiego.

Prezes PiS widzi, że radykalizm bywa politycznie opłacalny - choćby w USA, gdzie wielkie szanse na prezydenturę ma Donald Trump. Kaczyński może pójść tą samą drogą - zwłaszcza że awansował właśnie w Parlamencie Europejskim Dominika Tarczyńskiego - największego trumpistę w PiS i człowieka, który będzie współkreował przekaz obozu prawicy w najbliższych miesiącach.

W sukces tej "strategii" mało kto wierzy. Pytanie, czy politykom partii Kaczyńskiego wystarczy cierpliwości. Sam prezes na otwartych spotkaniach z działaczami twierdzi, że jest "pewny" rychłego powrotu jego formacji do władzy. W PiS ten optymizm nie jest jednak powszechny.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Jarosław Kaczyńskipiskongres
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1028)