Donald Tusk chce ich rozliczyć, oni szukają przystani w Brukseli. Lista chętnych "puchnie"
Od Daniela Obajtka, przez byłych szefów CBA, po Jacka Kurskiego. Listy wyborcze PiS do Parlamentu Europejskiego mogą być pełne tych, których nowa władza zamierza rozliczyć. - Prezes Kaczyński gotowy jest wpisać ludzi, którzy nie osłabią mu klubu parlamentarnego - twierdzą nasze źródła.
Początek września 2023 roku. Kampania wyborcza w pełni. Kierownictwo PiS jest niemal pewne, że jest w stanie utrzymać rządy. Współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego i niektórzy sztabowcy przynoszą mu sondaże, które wskazują nawet na 40-procentowe poparcie dla jego partii.
Obaw o porażkę i konsekwencje przegranej jeszcze nie widać.
9 września. Lider Koalicji Obywatelskiej ogłasza 100 konkretów na 100 dni. Wśród nich pierwsza zapowiedź poważnych rozliczeń liderów i nominatów PiS. "Łamanie Konstytucji i praworządności będzie szybko rozliczone i osądzone. W tym celu postawimy przed Trybunałem Stanu: Andrzeja Dudę, Mateusza Morawieckiego, Jacka Sasina, Adama Glapińskiego, Zbigniewa Ziobrę…".
Dalej KO w programie zapowiada, że "złoży wnioski do niezależnej, odpolitycznionej prokuratury, o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej następujących osób". I tu wymienia m.in. byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego.
Teraz wielu wskazanych do rozliczeń przez nową władzę polityków lub nominatów z ramienia PiS zamierza kandydować w wyborach do Parlamentu Europejskiego - wynika z informacji WP. Nazwiska są naprawdę "duże": od Daniela Obajtka po Jacka Kurskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A i niewykluczone, że pojawią się jego dawni podwładni z TVP.
PiS montuje niezłą ekipę
- PiS szykuje niezłą ekipę? Trzeba to wziąć w cudzysłów. Ale widać, że spora grupa ludzi PiS szuka ucieczki i próby chowania się za immunitetem posła do PE. Ale uspokajam: żaden immunitet nie będzie sposobem na uniknięcie odpowiedzialności - mówi Wirtualnej Polsce przewodniczący klubu parlamentarnego PSL/Trzeciej Drogi Krzysztof Paszyk.
Jak dodaje: - Rozliczymy każdego, kto naruszył prawo. Tego oczekują od nas Polacy. Do Brukseli nikt przed tym nie ucieknie.
Warto jednak podkreślić, że immunitet deputowanego do PE jest silniejszy niż immunitet posła w Polsce.
Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, chętnych do kandydowania do Parlamentu Europejskiego jest wielu. W grę wchodzą postaci, które dzięki władzy PiS pełniły kluczowe funkcje w najważniejszych instytucjach w kraju - Orlenie, TVP, Trybunale Konstytucyjnym czy ambasadach.
Te osoby dzielą się na dwie grupy: tych, którzy sami chcą kandydować, lecz nie mają takiej pewności, i tych, których wystawić na listy do PE chciałaby partia.
Jak to się skończy i kto wyląduje na listach wyborczych PiS, kto nie będzie kandydował, a kto znajdzie się ostatecznie w roli deputowanego w Brukseli i Strasburgu? Rozstrzygnie się to w najbliższych tygodniach.
Giełda nazwisk jednak już ruszyła.
Jak słyszymy nieoficjalnie, w wyborach do Parlamentu Europejskiego najbardziej atrakcyjnymi regionami do kandydowania dla polityków i ludzi związanych z PiS mają być Podkarpacie i Małopolska. Tu chcą kandydować m.in. Daniel Obajtek (pisał o nim również Onet), Zbigniew Ziobro, a być może i Jacek Kurski, o którym usłyszeliśmy od kilku osób w politycznych kuluarach.
Za co Kurski miałby odpowiedzieć? Sięgamy do programu KO: "za niszczenie mediów publicznych (w tym m.in. za możliwe naruszenie art. 43, art. 44 ust. 1 i 2 ustawy - Prawo prasowe, art. 231 Kodeksu karnego)".
Wszyscy trzej są na "liście rozliczeń" rządu Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi.
Podobnie jak Julia Przyłębska (w wyborach do PE może kandydować ona lub jej mąż, prof. Andrzej Przyłębski, były ambasador RP w Niemczech), a także skazani przez sąd i ułaskawieni przez prezydenta Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik.
Na tzw. mieście mówi się nie tylko o wyżej wymienionych. W dawnym obozie władzy przewijają się także inne znane nazwiska. Listy do PE - wedle niektórych doniesień - mogłyby zasilić popularne na prawicy twarze: Magdaleny Ogórek, Michała Adamczyka czy Jarosława Olechowskiego (oficjalnie jednak żadna taka propozycja nie padła). Wszyscy byli związani z dawną TVP (Olechowski w ostatnim czasie doradzał zarządom Enei i Pekao z rekomendacji Jacka Sasina).
Byli i obecni
Jak wynika z naszych informacji, Jarosław Kaczyński przystałby na to, by na listach wyborczych PiS znaleźli się ludzie niezwiązani formalnie z jego partią, a tym bardziej - spoza klubu parlamentarnego.
Prezes PiS bowiem - można usłyszeć w kuluarach - nie chce, żeby "klub mu się rozszedł" i osłabił. Dlatego też Kaczyński - jak ustaliliśmy - miał kilka tygodni temu powiedzieć choćby Przemysławowi Czarnkowi, że nie powinien nawet myśleć o kandydowaniu do PE, bo "jest niezbędny w Sejmie". Podobnie jest z niektórymi innymi politykami.
Zgodę na start do europarlamentu mają za to m.in. starzy druhowie prezesa, zupełnie nieaktywni przy Wiejskiej - jak Ryszard Terlecki czy Marek Kuchciński.
Chrapkę na PE mają też nieco młodsi politycy, z doświadczeniem w rządzie Mateusza Morawieckiego. To oni byli najbardziej głośni i widoczni podczas "interwencji poselskich" w siedzibach spółek mediów publicznych.
Mowa m.in. o Szymonie Szynkowskim vel Sęku (b. ministrze ds. Unii Europejskiej), Waldemarze Budzie, Grzegorzu Pudzie (b. ministrze funduszy) czy Pawle Jabłońskim (b. wiceszefie MSZ).
Startować w czerwcowych wyborach mogą również Marek Suski i Arkadiusz Mularczyk. Niewykluczone, że rękawice podejmą były szef MSZ Zbigniew Rau czy były szef komisji sejmowej ds. UE Kacper Płażyński. A także Marcin Przydacz - były szef Biura Spraw Międzynarodowych i wiceminister spraw zagranicznych. Onet pisał też o Radosławie Foglu, ale wedle naszej wiedzy raczej nie będzie on kandydował.
- Nie możemy delegować wszystkich do PE, nawet tych najbardziej ogarniętych. Trzeba działać na miejscu i szykować się do kampanii prezydenckiej - słyszymy.
Możliwe, że na listach do PE znajdzie się miejsce dla wielu osób spoza Sejmu i byłych parlamentarzystów - na przykład dla Jadwigi Emilewicz.
Jak pisaliśmy już w WP kilka tygodni temu, większość obecnych europosłów PiS chciałoby ponownie kandydować (z list wypadnie tych kilku). Start zapowiedzieli m.in. Beata Szydło i Patryk Jaki. Zostać w PE chce także Adam Bielan - kolejny na liście do rozliczenia przez nową władzę (w kontekście afery w NCBiR).
Bezpieczna przystań? Nowy rząd mówi, że niekoniecznie
Władze Prawa i Sprawiedliwości mają świadomość, że ich partia straci kilka miejsc w Parlamencie Europejskim. Dlatego też w formacji Jarosława Kaczyńskiego już dziś zaczyna się rywalizacja o jak najlepsze pozycje na listach wyborczych.
Dziś PiS ma w Parlamencie Europejskim 27 deputowanych, ale ta liczba po planowanych na czerwiec 2024 r. wyborach zapewne zmieni się na niekorzyść PiS.
Ta rozgrywka - jak wynika z informacji WP - będzie toczyć się między tymi europosłami, którzy rezydują w Brukseli i Strasburgu od lat, a tymi, którzy szukają dziś bezpiecznej przystani na trudne czasy w opozycji. Chcą oni jednocześnie realizować swoje polityczne aspiracje i - przy okazji - zarobić duże pieniądze.
A europarlament bywa świetną trampoliną do kolejnych etapów w karierze. I daje finansowy spokój, bez potrzeby martwienia się o przyszłość.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl