"Jeśli nie prezes Julia, to pan Andrzej". Mąż Przyłębskiej może trafić na listy PiS
Mamy nowe, nieoficjalne doniesienia w sprawie spodziewanego zaangażowania się w politykę przez członków rodziny Przyłębskich. Okazuje się, że chętny do kandydowania do Parlamentu Europejskiego ma być mąż prezes Julii Przyłębskiej, Andrzej, były ambasador RP w Niemczech. Wcześniej sygnalizowaliśmy, że kandydować do PE mogłaby sama szefowa Trybunału Konstytucyjnego.
W Wirtualnej Polsce - opierając się na nieoficjalnych informacjach od ludzi związanych z dawnym obozem władzy - pisaliśmy, że Julia Przyłębska może zrezygnować z funkcji prezeski Trybunału Konstytucyjnego i wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Taki scenariusz miał być rozważany w centrali PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie.
Niektórzy politycy PiS uznali ów scenariusz za bardzo prawdopodobny, ale byli też tacy, którzy twierdzili w rozmowie z WP, że nie wierzą w jego realizację. Jeden z naszych rozmówców stwierdził, że ci, którzy powielają tego typu spekulacje, "robią prezes Julii krzywdę".
Naszym doniesieniom nikt jednak otwarcie nie zaprzeczył. Julia Przyłębska nie odpowiedziała na naszą prośbę o rozmowę.
Po naszej publikacji otrzymaliśmy kolejne sygnały w tej sprawie - co ciekawe, również od pracowników Trybunału Konstytucyjnego, którym kieruje dziś Przyłębska. Wedle tych doniesień - omawianych w środowisku PiS - w przypadku decyzji o niekandydowaniu szefowej TK do europarlamentu, kandydatem w wyborach do PE ma być jej mąż, Andrzej.
- Takie informacje w kuluarach Trybunału krążą już od dawna. Prezes Przyłębska nie zrezygnuje ze stanu spoczynku i sędziowskich pieniędzy. A dzięki mężowi ucieknie od problemów, jakie narobiła w TK, a także od konfliktu z rządem Tuska - twierdzi jeden z naszych informatorów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kościół mediatorem ws. Wąsika i Kamińskiego? Poseł mówi wprost
Jak dodaje osoba zorientowana w sprawie: - Mąż Przyłębskiej wypadł z różnych pseudo-instytutów, stracił właśnie stanowiska. Formalnie ma doświadczenie (jest byłym ambasadorem RP - red.), więc akurat do Brukseli by się nadał.
Prof. Andrzej Przyłębski w latach 2016-2022 był ambasadorem RP w Niemczech. Później szefował jednemu z rządowych instytutów, z którego został niedawno odwołany na polecenie premiera Donalda Tuska. Dlatego też - to kolejne nowe informacje, o których słyszeliśmy - być może i on aktywnie zaangażuje się w partyjną politykę. I zostanie kandydatem w wyborach z list PiS. - Jeśli nie wystartuje Julia, to wystartuje jej mąż - twierdzi jeden z informatorów.
Dziś bowiem były ambasador pozostaje bez pracy.
Wirtualna Polska kilka dni temu przedstawiła nazwiska potencjalnych kandydatów na europosłów z list PiS. Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się już w czerwcu.
Wśród chętnych są m.in. najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego - jak Ryszard Terlecki czy Marek Kuchciński - ale także młodzi politycy PiS, kojarzeni z byłym premierem Mateuszem Morawieckim (więcej na ten temat TUTAJ). W grze są także obecni europosłowie, którzy nadal chcą pracować w Brukseli i Strasburgu.
Szkopuł w tym, że pula miejsc w PE będzie ograniczona (przy czym PiS raczej nie ma szans na utrzymanie obecnej liczby mandatów), a gotowych do kandydowania nie ubywa. Wręcz przeciwnie.
Czy wystarczy miejsca na listach dla któregoś z członków małżeństwa Przyłębskich? Jak słyszymy - jak najbardziej. Obecna prezes TK - nazwana kilka lat temu przez Jarosława Kaczyńskiego "odkryciem towarzyskim" - powszechnie uważana jest za bliską PiS osobę i ma bardzo dobre relacje z politykami z Nowogrodzkiej (podobnie jak jej małżonek). Za czasów rządów tej partii utrzymywała bieżące kontakty m.in. z ludźmi byłego premiera Mateusza Morawieckiego (o czym przekonaliśmy się z maili, które mają pochodzić z konta byłego ministra Michała Dworczyka).
Prezes TK należy do bliskiego kręgu osób z otoczenia szefa Prawa i Sprawiedliwości. W tym kręgu właśnie miał pojawić się pomysł, by prezes Przyłębska została kandydatką PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Czy formalnie jest to możliwe? Eksperci mówią, że jak najbardziej.
- Jeśli pani Julia Przyłębska zrezygnuje z funkcji [prezesa TK], to może kandydować w wyborach. Kandydować jako członek Trybunału Konstytucyjnego oczywiście nie może - podkreślał w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Warto przypomnieć, że Przyłębska była w życiu zawodowym nie tylko sędzią.
Od 1998 r. do 2001 r., po zrzeczeniu się stanowiska sędziego, pracowała jako konsul i dyplomata w ambasadzie RP w Kolonii i Berlinie. W 2003 r. ponownie zrzekła się stanowiska sędziego i znów pracowała na placówce w Berlinie, a do pracy w roli sędzi wróciła po czterech latach.
Związki Julii Przyłębskiej z PiS od lat są krytykowane przez polityków byłej opozycji, a dziś większości rządowej. Nawet teraz - gdy PiS jest w opozycji - prezes TK wspiera formację Jarosława Kaczyńskiego.
Jak pisaliśmy, Trybunał Konstytucyjny w ramach zabezpieczenia postępowania przed samym trybunałem zakazał premierowi Donaldowi Tuskowi oraz Prokuratorowi Generalnemu Adamowi Bodnarowi układać prokuraturę według własnej koncepcji.
Część ekspertów twierdzi, że TK nie ma do tego uprawnień. A więc przekracza swoje ustawowe i konstytucyjne kompetencje.
Niemniej to działanie zgodne z linią PiS. Partia ta podważa bowiem ostatnie decyzje ministra Bodnara. Więcej na ten temat pisał w analizie dla WP dziennikarz Patryk Słowik.
Obrazu dopełnia najnowsza decyzja TK: w czwartek 18 stycznia skład sędziowski pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej ogłosił, że działania rządu w sprawie mediów publicznych są "niekonstytucyjne".
Przypomnijmy: wnioskodawcy, czyli grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości, wskazali jako niekonstytucyjne przepisy ustawy o radiofonii i telewizji w zakresie, w jakim odsyłają one do Kodeksu spółek handlowych. Pięcioosobowy skład Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Przyłębskiej przychylił się do zdania wyrażonego we wniosku grupy posłów PiS.
Po tym natychmiast zareagował resort kultury i dziedzictwa narodowego. W oświadczeniu ministerstwa podkreślono, że wyrok "nie ma jakiejkolwiek doniosłości prawnej". Zaznaczono też, że "wadliwe orzeczenie TK nie ma wpływu na funkcjonowanie legalnych organów spółek realizujących misję mediów publicznych oraz na trwające w nich procesy likwidacji".
Julia Przyłębska niedawno bardzo krytycznie odnosiła się do działań obecnej władzy i zapowiedzi rozliczeń. W rozmowie z Danutą Holecką - jeszcze przed zmianami w TVP - stwierdziła, że "żenujące są różne wypowiedzi kogo i za co będzie się rozliczać", bo "to są rzeczy, które nie przystoją demokracji i państwu prawa".
Donald Tusk jeszcze w kampanii wyborczej - w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" - przyznał, że doprowadzi do tego, iż Julia Przyłębska przestanie być prezesem TK.
- Jest możliwe przywrócenie stanu sprzed czasu, kiedy łamano prawo, bez konieczności pisania nowych ustaw. I oczywiście do tego potrzebna jest i wyobraźnia, i determinacja, odwaga i siła - mówił obecny premier. Na pytanie dziennikarki, "jak się pani Przyłębska przykuje do fotela, to co?", Tusk odpowiedział: - To trzeba odkuć. Po prostu.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl