Miało być wsparcie rządu dla rolników. Są zarzuty wyłudzenia milionów
Siedem osób, w tym zarząd spółki Eskimos, która na polecenie byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego dostała państwowe poręczenia na wielomilionowe kredyty, usłyszało w prokuraturze zarzuty wyłudzenia. Tak kończy się program interwencyjnego skupu jabłek, który miał być wsparciem dla polskich rolników.
Prokuratura o aferze Eskimosa informuje bardzo powściągliwie. "Wątek wskazanego przez Pana śledztwa, prowadzonego w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, w styczniu 2023 r. przeszedł w fazę in personam. W przedmiotowym wątku nadal wykonywane są czynności procesowe, w związku z powyższym nie informujemy o personaliach podejrzanych, treści złożonych przez nich wyjaśnień, treści zarzutów, jak również o ustaleniach śledztwa" - przekazał nam Marcin Saduś, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
Milczenie prokuratury łatwo zrozumieć — sprawa ma delikatne polityczne tło. Bezpośrednio z aferą powiązany jest były minister rolnictwa, a dziś prominentny poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Krzysztof Ardanowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
SKUP BEZ ŻADNEGO TRYBU
To właśnie Ardanowski, jako minister rolnictwa, wymyślił w 2018 r., że państwo skupi od rolników 500 tysięcy ton jabłek. Miało to zahamować spadek ceny tych owoców w skupie, związany z klęską urodzaju. I to Ardanowski, "bez żadnego trybu", wskazał, że akcję ma zorganizować krakowska spółka Eskimos.
Wkrótce potem zaczęły się problemy.
Eskimos nie poradził sobie ze skupem; sadownicy i kontrahenci zaczęli narzekać na opóźnienia w płatnościach. Firma zaciągnęła wówczas kredyty, które miały pomóc rozkręcić akcję skupu. Jesienią 2018 r., na polecenie ministra Ardanowskiego, podległy mu Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa podpisał bankową gwarancję spłaty 40 mln zł kredytu przez Eskimosa.
W marcu 2019 r. ówczesne władze KOWR nie chciały podpisać gwarancji na kolejnych 40 mln zł kredytu dla krakowskiej firmy. Dyrektor KOWR i jego zastępca zostali wówczas odwołani. I na polecenie ówczesnego wiceministra rolnictwa Tadeusza Romańczuka, przyjaciela Jana Krzysztofa Ardanowskiego, gwarancje wystawił nowo mianowany szef KOWR Grzegorz Pięta. W kolejnych miesiącach udzielano Eskimosowi kolejnych gwarancji kredytowych, na dziesiątki milionów złotych.
W 2019 r. Eskimos ogłosił, że nie spłaci kredytów, bo nie pozwala na to jego sytuacja finansowa. Należności wobec banku - 100 mln zł - musiał więc uregulować KOWR. W zamian przejął zapisany w umowach z Eskimosem zastaw: duże ilości soku jabłkowego, przecieru jabłkowego, koncentratu soku jabłkowego oraz alkoholu etylowego. Powołano też osobną spółkę POLOWOC, która miała zagospodarować mienie przejęte od Eskimosa.
Dziś spółka Eskimos jest w restrukturyzacji, sąd oddalił wniosek wierzycieli o upadłość. W latach 2019-2021 przyniosła 92,6 mln strat. Z raportu NIK wynika, że na koniec 2021 r. zalegała państwu ze spłatą 48,7 mln zł. Sam KOWR odmówił nam informacji, na jakie straty naraziła go współpraca z Eskimosem. Odpisano nam, że "nie jest to informacja publiczna".
Kontrola NIK wykazała, że władze KOWR niewłaściwie zabezpieczyły interesy Ośrodka, a w pięciu przypadkach nierzetelnie weryfikowały wystawiane faktury. Najwyższa Izba Kontroli złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Ale ta już wcześniej prowadziła swoje czynności, po zawiadomieniu złożonym przez Centralne Biuro Antykorupcyjne (które z kolei zajęło się sprawą po zawiadomieniu posłów PO).
ZARZUTY DLA ORGANIZATORÓW SKUPU
Prokuratura Regionalna w Warszawie połączyła śledztwo w sprawie Eskimosa z inną aferą dotyczącą Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi - aferą Bielmleku. Tu też chodziło o gwarancje bankowe bezprawnie przyznane przez KOWR. W tym wątku zarzuty usłyszał już Tadeusz Romańczuk, były wiceminister rolnictwa. W lutym br., gdy pierwszy raz pisaliśmy o tej sprawie, wyraził zgodę na publikację pełnego nazwiska i przekonywał, że za półtora miesiąca wszystko się wyjaśni.
W czerwcu 2022 r. śledczy zażądali od MRiRW dokumentów dotyczących Eskimosa i Bielmleku, w tym m.in. poleceń wydawanych dyrekcji KOWR, dotyczących udzielania gwarancji bankowych dla Eskimosa i Bielmleku. Części dokumentów w ministerstwie brakowało, bo polecenia wydawano ustnie lub w pismach krążących poza oficjalnym obiegiem. Prokuratorzy zażądali też dostępu do maili Jana Krzysztofa Ardanowskiego i Tadeusza Romańczuka.
Kilka tygodni temu prokuratorzy zaczęli stawiać zarzuty w wątku dotyczącym Eskimosa. Na pierwszy ogień poszedł Leszek Słaboński, członek zarządu spółki, który usłyszał m.in. zarzuty wyłudzenia znacznych kwot pieniędzy, a także zarzuty dotyczące przestępstw skarbowych. Mężczyzna zgadza się na podawanie pełnego nazwiska. Nie zgadza się za to z postawionymi mu zarzutami, uważa je za nieprawdziwe oraz polityczne.
Wśród siedmiu podejrzanych są też dwaj koledzy Słabońskiego z zarządu Eskimosa, a także Jerzy K., były wspólnik i prezes spółki Maas Polska, który miał współpracować z Eskimosem przy skupie i przetwórstwie jabłek, ale po otrzymaniu zaliczki nie wywiązał się ze zobowiązań. Decyzją sądu, Maas Polska został wykreślony z rejestru spółek, bo jego przedstawiciele nie stawiali się na wezwania skarbówki.
BOHATER AFERY MIĘSNEJ
Nazwisko Jerzego K. nie pierwszy raz pojawia się w kontekście afery spożywczej. W 2009 r. Szymon Jadczak (współautor tego tekstu) w programie Uwaga! TVN ujawnił, że do Polski trafia trzydziestoletnie mięso ze Szwecji. Puszki z mięsem przechowywano w fatalnych warunkach w Krakowie, a później sprzedawano je m.in. firmom produkującym wyroby garmażeryjne, zakładom mięsnym i firmom cateringowym. Za sprowadzanie mięsa do Polski odpowiadała firma Inex - na jej czele stał właśnie Jerzy K.
Okazało się, że firma była zarejestrowana w prywatnym mieszkaniu w Krakowie, ale lokator tego mieszkania nigdy o Inexie nie słyszał. Firma nie była też zarejestrowana w Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej, a sprzedawane puszki nie miały wymaganego przez unijne prawo oznakowania, udokumentowanego pochodzenia i informacji o sposobie przechowywania.
POLITYCY NIE KOMENTUJĄ
Jak udało nam się dowiedzieć, na razie żaden z urzędników ani polityków zamieszanych w aferę Eskimosa nie usłyszał zarzutów.
Zapytaliśmy Grzegorza Piętę, Tadeusza Romańczuka oraz Jana Krzysztofa Ardanowskiego, czy chcieliby skomentować fakt postawienia zarzutów w śledztwie dotyczącym akcji, w związku z którą podejmowali decyzje. Żaden z nich nie chciał odnieść się do sprawy.
Szymon Jadczak, Paweł Figurski
Napisz do autorów: szymon.jadczak@grupawp.pl, pawel.figurski@grupawp.pl