PiS odpuszcza ważne miejsce na mapie Polski. Pogodzeni z porażką
PiS ogłosiło "jedynki" list wyborczych. Z Tuskiem w Warszawie zmierzy się Gliński, nie - Kaczyński. - Wiedzą, że Warszawa jest dla nich przegrana - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Anna Materska-Sosnowska. Nie jest to jedyne zaskoczenie.
01.09.2023 | aktual.: 01.09.2023 11:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prawo i Sprawiedliwość w czwartek przedstawiło "jedynki" na swoich listach wyborczych. Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, Jarosław Kaczyński nie wystartuje tym razem z Warszawy, a z Kielc. Pierwsze miejsce na liście warszawskiej otrzymał minister kultury Piotr Gliński.
- PiS wie, że Warszawa jest dla nich przegrana, zresztą pojedynki w stolicy wielokrotnie pokazały, kto zwycięża. Stolicę odpuszczają. Swoje mają, więcej nie wezmą. Gliński nie jest lokomotywą, ale też nie jest przeszkodą. Nawet, jakby startował Kaczyński, to i tak nie mieliby tu więcej mandatów - ocenia w rozmowie z WP politolożka Uniwersytetu Warszawskiego dr Anna Materska-Sosnowska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobnie uważa prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. - Gliński to polityk bezbarwny. Inteligentny człowiek, ale to polityk gabinetowy. On nie zaszkodzi i nie pomoże, ale jest dostosowany do elektoratu wielkomiejskiego, inteligenckiego. Powiedziałbym, że jest lepiej dostosowany do elektoratu warszawskiego niż ktokolwiek z innych "jedynek" PiS - mówi Kik. - Rewolucji tu jednak nie zrobi - dodaje.
Morawiecki poza Warszawą
Politolożka zauważa, że nie tak dawno pojawiały się pogłoski, że listę warszawską może pociągnąć premier Mateusz Morawiecki, jednak udało mu się od tego "uciec". - Za dużo zainwestował u siebie, by teraz startować z Warszawy - mówi.
Prof. Kik jest zdania, że start szefa rządu z Warszawy nie miałby z politycznego punktu widzenia sensu, gdyż Morawieckiego "nic nie łączy ze stolicą". - PiS jako partia ma charakter socjalny. Taki elektorat jest na Śląsku: potrzebujący pomocy, po przejściach, elektorat przełomu. Śląsk przestaje być ośrodkiem przemysłowym, ale ludzie, zwłaszcza starsi, mają mentalność robotniczą i ten socjalny charakter rządu może wpływać przynajmniej w sferze nadziei na postawę wyborców. Morawiecki niezbyt odpowiada robotniczemu wyobrażeniu, ale partia, którą reprezentuje, już tak - ocenia eskpert.
Starcie Morawieckiego z Budką
Szef rządu będzie startował z Katowic. Jedynką Koalicji Obywatelskiej jest tam jeden z liderów PO Borys Budka. Pod tym względem mamy więc powtórkę z wyborów w 2019 roku.
- Sądzę, że nie ma aż takiej kampanii, jaka była kierowana w poprzednim rozdaniu na Śląsk, kiedy walka o region była bardzo ostra - mówi dr Materska-Sosnowska.
Morawiecki ma nieco cięższą sytuację w regionie. Rząd PiS nie sprzeciwił się np. zaostrzeniu unijnych celów klimatycznych, co nie spodobało się górnikom. - Teraz będzie narracja, że zwiększymy wydobycie, że nie będzie nam Unia dyktować. Najgorsza w tej kampanii jest realizacja tego przysłowia, że nikt nie da ci tyle, ile polityk obieca. Nie patrzą na konsekwencje, na przyszłość całościową, tylko na zyski tu i teraz - mówi politolożka.
W 2019 roku Budka zdobył w Katowicach kilkadziesiąt tysięcy głosów mniej niż Morawiecki. Politolodzy nie wykluczają, że taka sytuacja powtórzy się w tegorocznych wyborach - nie widzą innego kandydata, który mógłby stanąć w szranki z premierem.
- Trudno byłoby Budce zabrać "jedynkę", bo on jest u siebie, jest rozpoznawalny. Na pewno lepszy on, stamtąd, niż jakiś całkowity spadochroniarz - mówi dr Materska-Sosnowska.
Kaczyński w bastionie PiS
Wiele emocji wzbudzają Kielce. "Jedynką" na listach w województwie świętokrzyskim będzie prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Prestiżowo, wizerunkowo to osłabia PiS, a nie wzmacnia, bo mamy do czynienia z zejściem z pola gry z Tuskiem. Taktycznie jest to jednak absolutnie wytłumaczalne - mówi dr Materska-Sosnowska. Przypomina, że województwo świętokrzyskie to bastion PiS.
- Musimy pamiętać, że Kaczyński ma jeden z największych negatywnych elektoratów i on jest przede wszystkim w dużych miastach, a zwłaszcza w Warszawie - mówi prof. Kik. - Politycy PiS zdecydowali się skierować główną siłę uderzenia tam, gdzie mają największą szansę przełamania oporu przeciwnika - dodaje.
Prof. Kik uważa, że start Kaczyńskiego w Świętokrzyskiem jest o tyle istotny, że "podnosi rangę województwa". - To będzie premiowane i PiS może przebić wynik z ostatnich wyborów (w Świętokrzyskiem zdobył 55,4 proc. głosów - red.) - mówi politolog.
"Jedynką" Koalicji Obywatelskiej w regionie jest Marzena Okła-Drewnowicz, jednak więcej emocji wywołuje ogłoszona przez Tuska kandydatura byłego ministra edukacji Romana Giertycha, który będzie startował z ostatniego miejsca na liście.
- Myślę, że Giertych może coś ugrać. Intuicyjnie bym powiedziała, że Giertych z całą swoją mocą medialną może zmobilizować wyborców Platformy czy szeroko rozumianej Koalicji Obywatelskiej w samym okręgu - mówi dr Materska-Sosnowska. - Pytanie, czy odbierze mandat PiS-owi, czy Hołowni - dodaje. Zastrzega, że wiele zależy od tego, czy Giertych będzie prowadził kampanię na miejscu. Wg informacji WP taki warunek postawił mu Donald Tusk.
Wskazuje, że kandydatura Giertycha może być problematyczna dla innych polityków na liście KO. - Może być równie silnym konkurentem dla kogoś, kto jest wyżej na liście, ale nie ma tak medialnego nazwiska. Zgodnie z tym, co zawsze mówi profesor Jarosław Flis, że największym konkurentem, żeby nie powiedzieć wrogiem, jest kolega na liście. Dodatkowo mam wątpliwości, czy całościowo kandydat Giertych opłaca się całej koalicji - mówi politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Sasin kontra Hołownia i Bosak
Na poważne starcie zanosi się także w Białymstoku. Tam startuje aż dwóch liderów partyjnych - Szymon Hołownia oraz Krzysztof Bosak. Jedynką PiS w województwie został z kolei Jacek Sasin.
- Sasin wielkiego wyniku nie zrobi. Nie będzie jakimś wielkim wsparciem - uważa dr Materska-Sosnowska. Ale "rozrzucanie" prominentnych polityków PiS na ścianie wschodniej świadczy o graniu na kwestiach bezpieczeństwa
Dr Materska-Sosnowska wskazuje także, że Szymon Hołownia, startując z Białegostoku, tak naprawdę robi "unik z Warszawy". - Czy Polska 2050 ma w ogóle szanse na mandat? Ja osobiście uważam, że błędem jest, że idą jako koalicja z 8-procentowym progiem i wszystkimi tego konsekwencjami, jak np. dwa sztaby kampanijne, dwoma ośrodkami decyzyjnymi i tak dalej. Nie uczą się na błędach poprzedników. To ostra kampania, polaryzacja będzie tylko postępować, a nie maleć, tym bardziej muszą walczyć - mówi.
Zobacz także
Politolodzy upatrują możliwych sukcesów Konfederacji. - Oni wpisują się w pewien trend takiego nacjonalizmu, który jest na Podlasiu, mam na myśli chociażby Hajnówkę. Przez ten nacjonalizm i problemy związane z uchodźcami mogą konkurować z PiS-em. Czy mogą im coś odebrać? Myślę, że mogą - mówi dr Materska-Sosnowska.
Także prof. Kik uważa, że Krzysztof Bosak "może coś ugrać" na Podlasiu. - Ma charakter oraz doświadczenie, to przekonująca postać, on nie jest gołosłowny - ocenia.
"Kryzys partii jako instytucji"
Jeszcze przed ogłoszeniem list trwały negocjacje do ostatniego momentu. Widać to było, kiedy w trakcie konferencji prasowej pokazano planszę z nazwiskiem Katarzyny Sójki jako liderki listy w Pile. Tymczasem prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że "jedynką" będzie tam Krzysztof Czarnecki.
- To, jak późno w ogóle są pokazywane listy po wczorajszym posiedzeniu Sejmu, pokazuje, jaki jest problem w samym PiS. To, że będą mieli mniej mandatów, to wiemy. Nie wiemy tylko o ile. Część posłów wie, że nie wejdzie. Dokłada się do tego ministrów, np. z Kancelarii Prezydenta czy KPRM, którzy niekoniecznie byli w parlamencie, ale mają obiecane miejsce na listach. Ci ministrowie są bardziej uprzywilejowani, chociażby przez pieniądze rządowe, niż zwykli posłowie. Ten strach i te wewnętrzne napięcia są bardzo ważne - mówi.
Wskazuje, że nie dotyczy to tylko mniej znanych nazwisk, ale przecież sam premier Mateusz Morawiecki musiał walczyć o to, by nie znaleźć się na listach w Warszawie. - To wszystko razem też pokazuje bardzo głęboki kryzys partii jako instytucji. Partii w ogóle, bo powiedzmy sobie szczerze: to nie tylko domena PiS-u - mówi politolożka z UW.
Dr Materska-Sosnowska ubolewa, że w ten kryzys rozchodzi się także na inne obszary. W kampanii coraz mniej jest miejsca na "spór na wizje", a politycy skupiają się na "sporach o niczym".
- Jeśli po 8 latach bilbordy partii rządzącej to trzy twarze Tuska z podpisami "zepsuł wszystko, uciekł, zrobi to znowu", to pokazuje absolutną miałkość. To nie kampania o tym, że "zrobiliśmy coś, idziemy dalej", tylko skupiamy się na dyskredytowaniu człowieka, który był 9 lat temu. Nie ma sporu merytorycznego - mówi dr Materska-Sosnowska.
Politolożka podkreśla, że "jedynki" nazywane także lokomotywami wyborczymi mają oczywiście duże znaczenie, ale nie determinują losu całej listy.
- Oczywiście, Tusk zdobędzie w Warszawie wszystko, co jest do zdobycia i dzięki jemu wynikowi ta lista może wprowadzić wielu posłów do parlamentu. Ale niestety pamiętajmy, że Warszawa liczona z głosami z zagranicy jest niedoszacowana, a wyniki nie przekładają się na całą Polskę. Ponadto nie znaczy to, że ktoś, kto jest na 5., 10. czy 15. pozycji, nie ma szans, że jego głosy się nie liczą. Głosy oddane na te osoby tak samo się liczą - mówi. I przypomina, że "każde miejsce jest biorące".
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: