PiS nie chce Konfederacji w koalicji, choć nie będzie jej atakować

Największe partie dystansują się od Konfederacji - ani PiS, ani PO nie chcą oficjalnie żadnego zbliżenia z formacją Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Ta umacnia się jednak w sondażach i wyklucza konszachty z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego.

Piwo z Mentzenem w Gdańsku
Piwo z Mentzenem w Gdańsku
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Strozyk/REPORTER
Michał Wróblewski

Dla PiS może to być ostatnia szansa na utrzymanie władzy. Rozmów liderów nie ma, ale w partii nieoficjalnie można usłyszeć o braku wrogości.

- Nie ma takich rozmów. Walczymy o samodzielną większość - odpowiada rzecznik PiS Rafał Bochenek, gdy pytamy go o ewentualną koalicję z Konfederacją.

Kontaktom z politykami partii rządzącej zaprzecza również jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak. - Nic w tej sprawie się nie dzieje, dla nas nie ma tematu. Nie jesteśmy zainteresowani żadnymi rozmowami z PiS. Dotyczy to zresztą każdej innej partii. Trwa kampania wyborcza i na tym się skupiamy - mówi nam polityk.

Stanisław Tyszka, kolejny polityk Konfederacji, zapewnia: - Nie wejdziemy w koalicję z PiS i PO, dlatego że to są partie sprzeczne naszemu programowi. My nie jesteśmy - w odróżnieniu od nich - w polityce dla stołków, tylko po to, żeby realizować nasz program.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Formacja Jarosława Kaczyńskiego - mimo tych deklaracji - musi brać pod uwagę to, że rozmowy z przynajmniej częścią formacji Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena mogą być niezbędne, by spróbować utrzymać władzę.

Dziś jednak ani PiS, ani Konfederacja nie widzą na to szansy. Ani też w ogóle się do tego nie palą, chociaż kolejne sondaże pokazują, że rządy prawicy w Polsce mogą właśnie zależeć od tego porozumienia.

I jak nieoficjalnie słyszymy w partii: dla PiS-u Konfederacja nie jest wrogiem, wrogiem jest Donald Tusk.

Jakby na potwierdzenie zawieszenia broni w środę minister cyfryzacji Janusz Cieszyński napisał na Twitterze: "Presja ma sens. Profil Konfederacji na Facebooku wraca. Możemy się nie zgadzać, ale dla PiS-u wolność słowa zawsze będzie najważniejsza".

Wszystkim po trochu

Rozmów z Konfederacją w żadnym wypadku nie chce podejmować Platforma Obywatelska. Wiceszef tej partii - prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski - na spotkaniu z dziennikarzami 6 czerwca przyznał, że na kolejną edycję Campusu Polska Przyszłości w sierpniu zaprosił przedstawicieli wszystkich partii "opozycji demokratycznej", a polityków Konfederacji - nie. - Rozmawiamy tylko z demokratami - powiedział jeden ze współpracowników Trzaskowskiego.

Co na to Konfederacja? - Oni mają świadomość, że jesteśmy prawdziwymi rywalami i osobnym blokiem opozycyjnym, z realnymi różnicami ideowymi. Stąd zapewne ten brak zaproszenia. Ale nie chcemy się z nimi poklepywać po plecach. Jesteśmy dla nich realną alternatywą - mówi Krzysztof Bosak.

Jak twierdzi, gdyby politycy Konfederacji pojawili się na Campusie, mogliby - wbrew intencjom organizatorów - wzbudzić największe zainteresowanie wśród uczestników. - Ale nie pchamy się tam, nie widzimy takiej potrzeby - przyznaje ze spokojem Bosak.

Jeszcze niedawno mocno ofensywny wobec Konfederacji ton prezentował Donald Tusk. - Uważajcie, chcę powiedzieć wam to bardzo wyraźnie. Jeśli Konfederacja i PiS będą w Polsce rządzić po następnych wyborach, to znaczy, że są to ostatnie lata obecności Polski w UE - przestrzegał wyborców lider PO w marcu w Sosnowcu.

Wcześniej przekonywał: - Istnieje niepisana umowa między PiS-em i Konfederacją. Mamy narodowych socjalistów, teraz mamy narodowych pseudoliberałów. To jest taka przybudówka PiS-u, najbardziej radykalna, której głównym zadaniem jest ograniczyć prawa kobiet i prawa myślących inaczej niż oni. To są ludzie, którzy chcą nas wyprowadzić z UE i wprowadzić w kompletną izolację.

Politycy Konfederacji na taki przekaz Platformy wzruszają ramionami. Mają powody: najnowsze sondaże - jak IBRIS dla Radia Zet - pokazują, że Konfederacja umacnia się kosztem innych partii opozycyjnych. Tracą Polska 2050 i PSL, rośnie formacja Bosaka i Mentzena. I może liczyć na niemal 14 proc. głosów.

Krzysztof Bosak w rozmowie z WP przekonuje jednak, że wzrost poparcia dla Konfederacji nie wynika z prostych przepływów elektoratu z partii Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza.

A nasi rozmówcy znający sondażowe realia wskazują, że Konfederacja - jeśli już podbiera innym partiom wyborców - to prawie wszystkim po trochu. - Oni głównie mobilizują tych, którzy dotąd nie utożsamiali się z żadną partią - słyszymy.

Dlatego też trudno byłoby politykom Konfederacji mówić dziś o tym, że nie wykluczają koalicji z którymś z większych graczy. Dystansują się zarówno od PiS, jak i PO. Odcinają się także od pozostałych partii.

Ale już politycy Nowej Lewicy wskazują, że największa formacja opozycyjna pomogła w żyrowaniu poparcia dla Mentzena. - "Fenomen" pana Mentzena i jego partii wziął się z wielomiesięcznego tłuczenia Szymona Hołowni przez ultrasów Platformy. Chcieli zniechęcić wyborców Hołowni do Hołowni, no to zniechęcili. Pozostaje tylko pogratulować strategii. Bo w efekcie, zamiast zjeść Hołownię, nakarmili Mentzena - mówił niedawno w wywiadzie dla Wirtualnej Polski lider partii Razem Adrian Zandberg.

Konfrontacja z Tuskiem

Nasi rozmówcy związani z obozem rządzącym przyznają, że w PiS nie ma chęci do atakowania Konfederacji. Ludzie bliscy formacji Jarosława Kaczyńskiego mówią tak: niech Konfederacja sobie żyje, nie da się jej politycznie zabić. Dopóki podbiera opozycji, a nie PiS, to jest dobrze. Niech się "pasie" na Platformie, Nowoczesnej, partiach Hołowni i Kosiniaka - powtarzają nasi rozmówcy znający realia sztabu PiS.

Jeden z polityków PiS, pytany o Konfederację, przekonuje: - Zabierają głównie naszym przeciwnikom, na nas się nie tuczą. Nie ma od nas przepływów do Konfederacji. Dlatego nie musimy z nimi rywalizować.

Kolejny rozmówca to potwierdza: - PiS traktuje Konfę, jakby byli przezroczyści. Ok, są, istnieją, działają, ale to nic, PiS-u to nie boli.

Strategię PiS wykłada w tygodniku "Sieci" szef kampanii Tomasz Poręba. - Ta kampania jest dość prosta: musimy zmobilizować jak najwięcej naszych wyborców i jednocześnie zdemobilizować wyborców konkurencyjnych partii. Z tego punktu widzenia im więcej Donalda Tuska, tym dla nas lepiej - mówi.

Jak dodaje europoseł: - Gdybyśmy rywalizowali tylko z partiami opozycyjnymi, byłbym zupełnie spokojny o wynik PiS. Niestety, dziś naszym głównym przeciwnikiem jest bardzo mocno rozbudowany front medialny na czele z TVN i obcymi portalami.

Nie pobrzmiewa tu obawa przed Konfederacją. Przeciwnie.

Mówi informator z PiS: - Celem sztabu jest polaryzacja PiS kontra Tusk. Hołownię, PSL - zdusić, tak żeby utknęli pod progiem i nie weszli do Sejmu. A Konfederację przemilczeć, bo po co ją pompować? Taki układ, bez PSL i Hołowni w Sejmie, może dać PiS-owi samodzielną większość. A jak trochę braknie, to dokooptuje się kilku posłów z Konfy.

Czekanie na moment

Tyle że nie będzie to takie proste. Liderzy Konfederacji pamiętają, jak skończyła LPR po burzliwym okresie współrządzenia z PiS ponad 15 lat temu. I zarzekają się, że nikt z ich formacji nie da się przekupić. Aczkolwiek spodziewają się telefonów i podchodów w kuluarach.

- Oczywiście, że się odezwą, do wszystkich. I będą chcieli negocjować. Przed wyborami tego nie zrobią, bo to byłoby wbrew sztuce - przewiduje w rozmowie z WP Krzysztof Bosak.

Nasi rozmówcy z PiS zaprzeczają. - Koalicja z Konfederacją? To by się skończyło przyspieszonymi wyborami po trzech miesiącach - twierdzi jeden z nich.

Sondaże i badania preferencji partyjnych, które opisujemy i analizujemy od kilku miesięcy w Wirtualnej Polsce, wskazują na sukcesywny wzrost poparcia Konfederacji.

Formacja, której od niedawna liderem jest prezes Nowej Nadziei Sławomir Mentzen, może pochwalić się wyjątkowo korzystnym dla siebie trendem. Na Konfederację chce już bowiem głosować przynajmniej co dziesiąty wyborca, a głośny "sondaż obywatelski" przeprowadzony w lutym przez Kantar Public i opublikowany przez "Gazetę Wyborczą" wskazał, że ugrupowanie to może liczyć nawet na 15 proc. poparcia.

Gdyby wyniki dzisiejszych sondaży potwierdziły się w wyborach, Konfederacja mogłaby liczyć na 48-62 mandatów poselskich. To - w porównaniu z obecnym stanem posiadania w Sejmie - ogromny wzrost. I realna szansa na wpływ na władzę.

Czy również na wejście w koalicję z formacją Jarosława Kaczyńskiego? Konfederacja się od tego stanowczo odżegnuje. PiS - wyraźnie dystansuje.

W PiS oczekiwania są takie: scenariusz optymistyczny - ponad 40 proc. poparcia w wyborach i uzyskanie większości 231 mandatów, co pozwoli sprawować samodzielnie rządy. Scenariusz realistyczny: 35-40 proc. w wyborach, co najmniej 215-220 mandatów i dobranie brakujących 15 posłów z innych partii - w głównej części z Konfederacji.

Rozmówca z PiS: - Dla nas plan podstawowy to większość samodzielna. Jeśli nie, to będziemy liczyć na te 10-20 osób, które mogą do nas przejść z Nowej Nadziei Mentzena, może z innych partii. Ludzie od Brauna nie wchodzą w grę, trudno będzie z narodowcami.

Inny polityk: - Współpraca z Konfederacją? Wykluczona. Nikt z PiS nie chce takiej koalicji. A poza tym by nie przetrwała. Jest zbyt duża niechęć i rozbieżność interesów. Taki układ nikomu by nie odpowiadał.

W Konfederacji oczekiwania zaś są takie: co najmniej 40-65 mandatów, skonsolidowanie nowego klubu parlamentarnego, zatrzymanie potencjalnych transferów do PiS i wyrobienie sobie takiej pozycji, by wymusić na PiS współpracę w ramach niesformalizowanej "koalicji parlamentarnej", która pozwoli formacji Bosaka i Mentzena realnie wpływać na władzę i uchwalane prawo.

Co to oznacza? Że Konfederacja formalnie do rządu nie wchodzi, ale popiera te ustawy PiS, które uznaje za akceptowalne. W zamian osiąga swoje cele i forsuje przy poparciu PiS swoje ustawy. - "Handel wymienny", sytuacja win-win - opisuje obrazowo jeden z naszych rozmówców.

Plan Konfederacji: w każdych kolejnych wyborach zyskiwać, a na końcu zdominować polską scenę polityczną tak, by kiedyś samodzielnie przejąć władzę. - Mentzen i Bosak czekają na swój moment. Są młodzi. Struktura wyborców się zmienia. Czas będzie grał na ich korzyść - twierdzą nasi rozmówcy znający obu polityków.

Sztabowcy PiS są spokojni. - Idziemy po swoje, idziemy po zwycięstwo, jesteśmy pewni siebie. Wierzymy w siebie i w to, co zrobiliśmy i co zamierzamy zrealizować. Sondaże średnio nas interesują. Interesuje nas to, żeby zdecydowanie wygrać wybory - mówił niedawno Wirtualnej Polsce Tomasz Poręba. I nic się w tej sprawie w podejściu PiS nie zmieniło.

Czytaj też:

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1020)