Nowa oś zła. USA i Rosja razem w ONZ [OPINIA]

Donald Trump nie jest bogiem. Jego słowa, ani tym bardziej myśli nie mają mocy zmieniania świata, a on sam nie jest nosicielem pokoju. Działania prezydenta Stanów Zjednoczone mają jednak symboliczne skutki, choćby takie, że jego kraj wszedł w nową "oś zła". Zła, któremu na imię kłamstwo i lekceważenie prawa międzynarodowego - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

Donald TrumpDonald Trump
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | AA/ABACA
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

USA głosujące w ONZ razem z Rosją, Białorusią, Koreą Północną przeciwko rezolucji ws. Ukrainy, która jasno wskazuje, kto jest agresorem - to zmiana, której nie można nie dostrzec. Nie jest to wcale wydarzenie tylko symboliczne ani tym bardziej wyłącznie negocjacyjne unikanie jasnych stanowisk przez nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. To realna zmiana polityczna, która pokazuje, że we współczesnym świecie kształtuje się geopolityczna "oś zła", zarysowana na zupełnie nowych zasadach.

Jej istotą nie są poglądy polityczne, nie są wizje ustrojowe, ale podejście do prawa międzynarodowego, prawa do suwerenności i zasad w geopolityce. W tych sprawach - co do tego nie ma już większych wątpliwości - USA pod wodzą Trumpa stanęły już po tej samej stronie, co Rosja. Dowód zaś na to nie tylko głosowanie w ONZ, ale także kolejne wypowiedzi prezydenta Stanów Zjednoczonych i działania jego administracji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Europa nie jest gotowa do wojny? "To jest katastrofa"

Oś bezprawia

Warto je tutaj podsumować, bo dopiero gdy zbierze się je w całość, lepiej widać, co z nich naprawdę wynika. Donald Trump w ostatnich dniach jasno określił Wołodymyra Zełenskiego mianem "dyktatora", ale odwagi, by nazwać tak Putina już nie miał. Jego ludzie oskarżyli już - zgodnie z najlepszymi tradycjami rosyjskiej, putinowskiej propagandy - Joe Bidena i Europę o to, że to oni są prawdziwą przyczyną ataku Rosji na Ukrainę. Próbują także wymusić skandaliczną, kolonialną zależność finansową Kijowa od USA i to w zamian za zerowe gwarancje.

Trump zdążył już także w ostatnich dniach zaproponować Rosji głęboko idące ustępstwa (i to "za bezdurno", bo Rosjanie w zamian nie obiecali mu nic), zaaprobować sporą część postulatów Putina odnośnie nowego kształtu Europy Środkowej, a także uznać, że z wielkim narodem rosyjskim konieczna jest głęboka współpraca, która przyniesie korzyści obu stronom. A to, że przyniesie szkody innym, mniejszym, graczom w naszej części Europy, nie ma oczywiście dla prezydenta USA znaczenia.

To nie wszystko. Trump otwarcie mówi, że nie zamierza szanować suwerenności Kanady (bo ma się ona stać kolejnym stanem USA) i nie wyklucza użycia siły wobec Danii, by pozyskać od niej Grenlandię. To z tych działań wyłania się wizja łącząca Trumpa i Putina, która stanowi ideologiczny łącznik nowej "osi zła".

Putin i Trump deklarują (a ten pierwszy także to robi), że suwerenne prawa narodów do samostanowienia muszą ustąpić przed interesami imperiów, że w relacjach międzynarodowych liczy się tylko siła i że słabsi nie mają w nich głosu. I jeden, i drugi wyrażają też głębokie lekceważenia prawa międzynarodowego, które miało być (niezależnie od swoich licznych słabości) ochroną państw średnich i małych. Nawet jeśli Trump na razie tylko o tym mówi, a Putin już to robi, trzeba jasno powiedzieć, że w polityce międzynarodowej słowa mają też znaczenie. Choćby dlatego, że mogą stanowić wygodne usprawiedliwienie działań innych. Jeśli o wyrastającym wyłącznie z interesów ekonomicznych USA prawie do Grenlandii czy Kanady może mówić Trump, to dlaczego nie może tego samego mówić Putin? Różnica między nimi jest taka, że jeden jest mitomanem i narcyzem, a drugi - KGB-istą, co jeszcze pogarsza sytuację, bo to ten drugi wykorzysta wszystkie wypowiedzi Trumpa.

Jeśli to strategia negocjacyjna, to prowadzi donikąd

Argument, że kolejne wypowiedzi Trumpa są jego genialną strategią negocjacyjną, też niestety nie wytrzymuje krytyki. Dlaczego? Jeśli ma to być strategia, to jest nie tylko nieskuteczna (co już widać), ale i szkodliwa.

Biznesmen - a wciąż słyszę, że Trump stosuje w swoim politycznym działaniu techniki z biznesu - który zaczyna od tego, że informuje swojego biznesowego rozmówcę, że jest w stanie spełnić ogromną część z jego postulatów, który nie chowa żadnych kart za pazuchą i który poniża innego uczestnika rozmów tak, by przypodobać się większemu, jest zwyczajnie słabym negocjatorem (by nie powiedzieć mocniej). A to właśnie zrobił Trump. Ustąpił i w sprawie Ukrainy w NATO, i w sprawie jej granic, a na dokładkę zaczął być przekaźnikiem putinowskiej propagandy.

Geniuszu nie widać w tym w ogóle, a najlepszym tego dowodem jest fakt, że Rosja utwardziła, a nie zmiękczyła swoje stanowisko. - Jesteśmy gotowi do rozmów z Ukrainą, z Europą, (...) ale działania bojowe zakończymy tylko, gdy rezultaty negocjacji dadzą twarde, trwałe wyniki, satysfakcjonujące Rosję – oznajmił minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow podczas konferencji prasowej w Ankarze.

Jednym słowem, dobre słowa i sugestie wobec Rosji wcale nie przybliżają prezydenta Donalda Trumpa do zapowiadanego trwałego pokoju. A nie przybliżają, bo… metoda negocjacyjna, jaką on przyjął, jest wobec Rosji (ale i wobec innych silnych partnerów) kompletnie nieskuteczna. Inna rzecz, że pogardliwy stosunek wobec Ukrainy, poniżanie jej przywódcy czy składanie mu propozycji żenujących, także nie przynosi spodziewanych efektów. Dlaczego? Bo Trump nagle dowiaduje się, że jego wola i jego słowa nie mają mocy stwórczej. Rzeczywistość jest jakaś, a Trump i jego (wątpliwy) urok osobisty nie ma mocy jej zmienić.

Fundamentalne albo - albo

Zwolennicy uznania, że postawa Trumpa jest jego strategią negocjacyjną, muszą więc albo uznać, że jest ona kompletnie nieskuteczna, a ich idol to narcyz, który nie tylko nie kontroluje własnych słów, ale i gubi się w świecie realnej polityki, albo przyjąć, że za jego wizją stoi jednak jakiś projekt polityczny. Tyle, że jeśli się to przyjmie, jeśli powie się w tej sprawie "a", to nie ma innej drogi niż powiedzieć "b". Oznacza to przyznanie, że ten projekt jest śmiertelnie niebezpieczny dla Polski i - szerzej - dla wszystkich średnich i mniejszych państw.

Dlaczego? Bo Trump bowiem - niezależnie od swoich słabości intelektualnych, cech charakterologicznych czy psychicznych - ma pewną wizję świata. Oparta jest ona na pewnym - moim zdaniem fałszywym, ale głęboko zakorzenionym w amerykańskim myśleniu - neoliberalnym założeniu, że silniejsi wygrywają, a ze słabszymi można się pożegnać. Słabsze firmy mają upaść, tak by silniejsze mogły przetrwać i zgarnąć ich zyski.

Otoczenie Trumpa składa się z ludzi, którzy nie mają biznesowych sentymentów, a i on sam znany był z tego, jak traktował firmy z kłopotami. Jeśli ten model libertariański, a przynajmniej radykalnie liberalny (bez jakiegokolwiek wyczucia socjalnego), zastosować do polityki międzynarodowej, to wracamy do koncertu mocarstw czy też międzynarodowego darwinizmu, w którym prawo do suwerenności mają tylko najsilniejsi, a inni mogą zachować co najwyżej prawo do samostanowienia jako byty półkolonialne. Czy Polska, Ukraina, kraje Europy Środkowej mogą w takim świecie dostrzegać swoją dobrą przyszłość? Wątpliwe.

Budujmy koalicję wartości

Jeśli ta diagnoza jest słuszna, Polsce nie zostaje inna przestrzeń wyboru niż cierpliwie budowanie (przyłączanie się) do koalicji państw mniejszych i średnich, które - choćby w ramach Unii Europejskiej (ale nie tylko) - widzą swój interes w zachowaniu istnienia struktur prawa międzynarodowego. Drażnienie Trumpa w tej chwili nie ma oczywiście sensu, ale trzeba jasno komunikować, co jest sprzeczne z naszymi interesami, a także szukać nowych przestrzeni realizacji swoich praw i interesów. Prawo międzynarodowe, instytucje międzynarodowe, pamięć o zasadach, a przede wszystkim prawda o tym, kto jest katem, a kto ofiarą, mają znaczenie nie tylko dlatego, że oparte są na wartościach. Także dlatego, że chronią takie państwa jak nasze. Dlatego również je trzeba chronić. Nie jesteśmy imperium i żadnych korzyści z nowego koncertu mocarstw mieć nie będziemy.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie

"Elita ma problemy". Szłapka odpowiada Bocheńskiemu ws. masła
"Elita ma problemy". Szłapka odpowiada Bocheńskiemu ws. masła
USA: eksplozja w fabryce amunicji. Są ofiary i ranni
USA: eksplozja w fabryce amunicji. Są ofiary i ranni
Działo się w piątek. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
Działo się w piątek. Oto najważniejsze wydarzenia [SKRÓT DNIA]
"Usiedliśmy i porozmawialiśmy". Każda partia z wicepremierem?
"Usiedliśmy i porozmawialiśmy". Każda partia z wicepremierem?
Trump bez Nobla. Putin go chwali. Dostał podziękowania
Trump bez Nobla. Putin go chwali. Dostał podziękowania
Zaskakujące słowa Melanii Trump. Ma "otwarty kanał komunikacji" z Putinem
Zaskakujące słowa Melanii Trump. Ma "otwarty kanał komunikacji" z Putinem
Były wiceminister usłyszy zarzuty. W tle wakacje i służbowe auto
Były wiceminister usłyszy zarzuty. W tle wakacje i służbowe auto
Laureatka Nobla dedykuje nagrodę Trumpowi. "Liczymy na prezydenta"
Laureatka Nobla dedykuje nagrodę Trumpowi. "Liczymy na prezydenta"
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Wskazali kluczowy termin
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Wskazali kluczowy termin
Nawrocki wysłał list ws. migrantów. Jest reakcja KE
Nawrocki wysłał list ws. migrantów. Jest reakcja KE
Zwrot w sprawie Sławomira Nowaka. Prokuratura składa zażalenie
Zwrot w sprawie Sławomira Nowaka. Prokuratura składa zażalenie
Brutalny rozbój z nożem. Sąd łaskawy dla Nigeryjczyków
Brutalny rozbój z nożem. Sąd łaskawy dla Nigeryjczyków