Symbolika suflowana przez Putina [OPINIA]

Kolejne informacje dotyczące negocjacji Trumpa z Putinem jakie "wyciekają" do amerykańskich mediów, są dowodem na to, że większość rozwiązań i symbolicznych danych jest suflowana amerykańskiemu prezydentowi przez Putina. I tak jest również z oboma - podawanymi przed amerykańskie media - datami podpisania zawieszenia broni. Obie mają bardzo wymowną symbolikę - pisze dla WP Tomasz P. Terlikowski.

Rosyjski dyktator Władimir Putin
Rosyjski dyktator Władimir Putin
Źródło zdjęć: © East News | MIKHAIL METZEL
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Symbole mają znaczenie, szczególnie w polityce krajów takich jak Rosja. Tu zarówno kalendarz, jak i odwołania do pewnych gestów, liczą się o wiele bardziej niż na Zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych. I dlatego - jako poważny sygnał, ale także mocne podkreślenie swojego stanowiska - należy potraktować obie - wskazywane przez media - daty zawieszenia broni.

Co z zawieszeniem broni?

Wielkanoc i 9 maja - obie mają potężne znaczenie dla polityki wizerunkowej Putina (wbrew pozorom nie tylko wewnętrznej, ale i zagranicznej) i obie mogą być - jeśli do zawieszenia broni rzeczywiście dojdzie - równie skutecznie wykorzystywane przez Putina w dalszej wojnie ze światem Zachodu i z Ukrainą.

Warto mieć tego świadomość, zanim przyjmie się je za dobrą wolę, albo tym bardziej za realne stanowisko USA. W tej sprawie, tak jak w wielu innych, Trump wydaje się być raczej przekaźnikiem tego, co mówią mu Rosjanie i sam Putin, niż osobą decyzyjną.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zełenski sprzeciwił się USA. Dyplomata ocenia, co się stało

Symboliczny 9 maja

I może najlepiej widać to w podaniu jako daty rzekomego zawieszenie broni 9 maja. Ta data ma znaczenie tylko dla Rosjan, bo cały świat obchodzi rocznicę zakończenia II wojny światowej (w Związku Sowieckim, a potem w Rosji posowieckiej określanej mianem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej) dzień wcześniej, czyli 8 maja.

Jeśli więc komuś przyszła do głowy taka nie inna data jako symboliczny czas zawieszenia broni, to z pewnością nie Amerykanom, którzy tę rocznicę świętują w innym terminie, ale właśnie Rosjanom. I z całą pewnością to oni (zapewne sam Putin) zasuflował ją Trumpowi w czasie jednej z rozmów.

Wszystko wskazuje na to, że nie jest to zresztą jedyny podpowiedziany przez Putina przekaz, którym z lubością posługuje się prezydent Stanów Zjednoczonych. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przyjąć, że nie pochodzą od niego także opowieści o wielkich sukcesach rosyjskiej armii od czasów wojen z Napoleonem, czy o bohaterskim pokonaniu (oczywiście wspólnie z Amerykanami) nazistów.

Ciekawe - i także znaczące - że w opowieściach tych nie ma miejsca na inne działania Armii Czerwonej (a wcześniej rosyjskiej), które gigantycznymi sukcesami się nie zakończyły, a które uświadamiają, że Rosja wojny także przegrywa. Ani Finlandia, ani wojna rosyjsko-japońska, ani I wojna światowa nie zostały wspomniane przez Trumpa, choć to właśnie one byłyby lepszymi symbolami na określenie tego, co dzieje się na froncie ukraińskim.

I nie jest to przypadek, ani wyraz wiedzy Trumpa, a znakomita poszlaka na to, że wzmianki te nie są wyrazem wiedzy samego prezydenta (nie słynął on nigdy jako historyczny erudyta), ale tym, co w czasie rozmów (jednej lub dwóch, bo przekaz wcale nie jest jasny) usłyszał od Putina. Ten ostatni - w odróżnieniu od Trumpa - z wiedzy historycznej (a dokładniej z dobrze spreparowanej narracji historycznej) chętnie i obficie korzysta do budowania całkiem bieżącej polityki.

Nowe zwycięstwo nad faszyzmem

9 maja - jako początek zawieszenia broni podpisanego przez Rosję z Amerykanami - świetnie by się w narrację historyczną wpisywał. Dzień zwycięstwa nad faszyzmem byłby symbolicznym momentem pokonania "nowego faszyzmu", który według propagandy kremlowskiej jest Ukraina. W 1945 i 2025 roku bohaterscy żołnierze rosyjscy mieliby pokonać zjednoczonych faszystów, a dzień 9 maja mógłby się stać na nowo restytuowanym świętem bohaterskich antyfaszystów rosyjskich.

To, że jest to absurd historyczny, nie miałoby znaczenia, bo przecież absurdem z perspektywy historii była także opowieść o tym, że wojska sowieckie przyniosły Polsce czy szerzej Europie Środkowej wolność.

Sowieccy żołnierze przynieśli nam zniewolenie, a komunizm - szczególnie w wersji stalinowskiej - nie był systemem zasadniczo lepszym od hitlerowskiego. A o tym, co naprawdę nieśli ze sobą czerwonoarmiści, najlepiej przekonały się Ślązaczki, a potem Niemki, które - w imię walki z nazizmem - masowo gwałcono.

To wszystko jest jednak prawda w Rosji zakazana, więc i tak nikt o niej nie wie. I identycznie będzie z nowym zwycięstwem nad faszyzmem, które - jeśli zawieszenie broni zostanie ogłoszone właśnie 9 maja - będzie świętowane w Rosji hucznie i z patosem.

O zgwałconych w Buczy kobietach nikt nie będziemy myślał (bo przecież to nazistki, więc kto by się nimi przejmował), a wymordowane ukraińskie pokolenia, nie robią przecież Putinowi, ani jego propagandzistom różnicy. Nie pierwsze to pokolenie Ukraińców, których w imię rosyjskiej czy sowieckiej ideologii imperialnej, wymordowano.

Wielkanoc, czyli zwycięstwo chrześcijaństwa nad liberalizmem

Wielkanoc jako moment ogłoszenia rozejmu czy zawieszenia broni (to drugi termin podawany przez media) także niesie ze sobą potężny, choć mniej związany z przeszłością, ładunek symboliczny. Rosja - o czym warto nieustannie przypominać - od początku wojny w Ukrainie głosiła, że toczy ją z nihilizmem, satanizmem i liberalizmem, którego wcieleniem jest Ukraina zakażona wszystkimi tymi "chorobami" przez "zgniły Zachód".

Teraz, gdy o odrzucenie zasad chrześcijańskich oskarża zachodnie elity także wiceprezydent J. D. Vance (warto przeczytać, z jakim entuzjazmem przyjęły jego przemówienie w Monachium media rosyjskie), Rosja może zacząć z powrotem grać tym tematem.

I już to robi. Media rosyjskie przekonują, że zachodni politycy spotykają się w Paryżu, by uniknąć nowej Norymbergi, która czeka ich za wojnę nie tylko z Rosją, ale i z tradycyjnymi wartościami, że teraz to Rosja wspólnie z USA pod wodzą Trumpa (względnie z populistami z AfD czy Frontu Narodowego) będzie uczyć pogrążoną w rozpadzie i degrengoladzie Europę prawdziwych chrześcijańskich wartości, których odrzucenie przez Zachód wymusiło Putina do ataku na Ukrainę.

A co z tym wszystkim ma wspólnego Wielkanoc? Odpowiedź jest prosta. Ogłoszenie właśnie w takim momencie zawieszenia broni posłużyłoby jako argument w chrześcijańskim charakterze tego porozumienia, miałoby być dowodem na rzekomo łączące USA i Rosję wartości, a nawet mogłoby zostać wykorzystane do pozyskania dla wsparcia tego projektu pokojowego przez Watykan.

Papież od dawna przecież wzywa do zawieszenia broni w czasie Wielkanocy, a tu nagle Trump do spółki z Putinem je uzyskują. Trudno było odrzucić ładunek symboliczny zawarty w takim "splocie okoliczności".

I nawet jeśli Polacy nie daliby się na to "kupić", to akurat ten przekaz byłby skierowany do innych (niekoniecznie nawet do niewierzących i niepraktykujących w większości Rosjan), choćby do Latynosów czy części krajów afrykańskich. To ich mieszkańcy - także niechętni polityce zachodu - usłyszeliby, że to właśnie w Wielkanoc ogłaszany jest pokój i to ponad głowami zachodnich liberałów.

Rosyjska narracja polityczna odniosłaby w ten sposób kolejny sukces. I jest to kolejny dowód na to, że także i ten pomysł - choć on jest nieco bardziej zrozumiały z perspektywy amerykańskiej - mógł być zasuflowany Trumpowi przez Putina.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie